czwartek, 6 lutego 2014

Oswojony




W niewiarygodnie pojemnej przestrzeni pojawił się wyłom. Cios zadany wszelkim tutejszym prawidłowościom. Odkąd wyszedłem, wszystko, każdy krok, prowadził mnie tu jak po sznurku. Teraz jestem, i nijak mi przyznać się do tego świętokradztwa. Siwe obłoki życia z moich ust i cisza, z którą już rozmawiałem po drodze. Nie chciałem zdradzać tajemnicy, że istnieje coś więcej. To było by bluźnierstwo. To byłby koniec.
Z zadartym do góry spojrzeniem pytałem, czy to aby nie za dużo jak na moje możliwości?
Cicho...
Nie uwierzycie ale tylko serce pracowało, niczym tłok niezmordowanej maszyny. Poza tym aria poniechania zupełnego. Na całej linii. Zacisnąłem pięści i nagle gdzieś, na którejś z gałęzi drgnął ten cały zachwyt .A potem spłynął w dół, niczym olbrzymia zmrożona łza i targnął za sobą kolejne tumany podległego puchu. Na twarzy osiadło mi wspomnienie i żal. Uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy. Do wygładzenia kadru zabrakło jedynie kilku promenad słońca. To by wystarczyło. Ale świerki niczym wierne przedwieczne olbrzymy, pozostawały obojętne.
Poprosiłem by nikt tego nie ruszał. By już tak pozostało. I nieświadomy jak bardzo w to wierzę, ruszyłem do przodu...

Pierwszy czysty dźwięk. Lustro obrazu przybladło i wystrzeliło we mnie miliard okruchów. Do oczu wspiął się ból i mały zestaw pytań. W piersi zakuło wymownie. Ujrzałem jeszcze jak wszystko jaśnieje, a dekoracje stają się niewystarczające. Kiwnąłem lekko głową na znak że nic z tego. Wytrwałem chwilę. Nie tak długo jednak, by doświadczyć promiennego końca.

Wiatr omiatał scenę. Olbrzymy gasiły światła...



Fotografia: Jan Machata
               

7 komentarzy:

  1. Magia w najczystszej postaci - to zdjęcie jest powalające. Pozwoliłem je sobie wstawić na pulpit...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Ciekawe... Iluminacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już przy pierwszym zdaniu pojawił się u mnie uśmiech, bo poczulam,
    że ponownie to zrobiłeś--ponownie to zrobileś.
    Podoba mi się takie pisanie;
    moja wyobrażnia zaczyna wtedy wędrówkę nieprzepastną :)
    a ja lubię takie wedrówki, chociaż nie za często, z umiarem-jak wszystko inne.


    "Z zadartym do góry spojrzeniem pytałem,
    czy to aby nie za dużo jak na moje możliwości ?"
    Pozostań z tym na dłużej Medart...to nie jest za dużo,
    to jest w sam raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam Cię zatem na takie wędrówki co miesiąc ;)
      Bowiem mniej więcej w takich odstępach czasu, będę starał się wrzucać tu podobne teksty. Podobają Ci się? Żebyś tylko wiedziała, ile podobnych poszło już w przeszłości do bezdennej szuflady. Bez najmniejszej szansy na ponowne rozpatrzenie, weryfikację, a co dopiero zaistnienie. ;)
      Ale powiem Ci w dużej tajemnicy, że pracuję właśnie nad zbiorkiem takich rzeczy. W pocie czoła i dość systematycznie, co jest dość nietypowe w moim przypadku ;)
      Co się z tego wykluje trudno dziś orzec, ale...
      Pozdrowionka :)

      Usuń
    2. Zaglądam do Ciebie częściej niż raz w miesiącu :) ,
      więc nic nie umknie mej uwadze, a już na pewno
      nie taki tekst (w wymowie) jak ten u góry.

      Dzięki Medart !
      Serdeczności zostawiam :)

      Usuń