sobota, 21 grudnia 2019

Masyw Śnieżnika 2017


Część 6- Międzygórze

Na zakończenie cyklu, pochodzimy po uroczej i jednocześnie najpopularniejszej miejscowości całego pasma. Bardzo lubimy Międzygórze, zaś w moim osobistym rankingu sudeckich miast, miasteczek czy wsi które odwiedziłem, znajduje się ono na pewno w pierwszej piątce. Ma na to wpływ wiele czynników i nie sposób wymienić je teraz wszystkie. Ale pamiętam że gdy przyjechałem tu już po raz pierwszy, coś drgnęło w serduchu i wiedziałem, że zawsze będę czuć się w tym miejscu wspaniale. I tak w istocie było, podobnie zresztą, jak w innych zakątkach tego pięknego pasma Sudetów Wschodnich.

Międzygórze (dawne Wölfelsgrund),  powstało w XVI w., jako osada drwali lub robotników huty, która miała tu istnieć już w XV w. Na początku wieku XVII, wydobywano tu rudy żelaza. Po wojnie trzydziestoletniej wydobycie upadło, a ludność żyła z leśnictwa i tkactwa. W XIX w. rozwinęła się turystyka. Pielgrzymi udający się do sanktuarium na Iglicznej, podziwiali znany już wówczas Wodospad Wilczki. Od 1822 roku, w Międzygórzu wynajmowano przewodnika na Śnieżnik. W 1840 r., wieś z przyległościami kupiła Marianna Orańska i przekształciła ją w popularną miejscowość letniskową. W tym okresie powstała zabudowa wsi, nawiązująca do architektury tyrolskiej. Założono stawy rybne z hodowlą pstrągów, teren wokół wodospadu zagospodarowano.

Widok na Międzygórze. Rok 1904.

W 1875 roku, we wsi dr Henryk Janisch z Jawora, zbudował zakład leczniczy, dzięki któremu postanowił stworzyć tutaj stację klimatyczną. Wkrótce powstały kolejne sanatoria i domy wczasowe. W końcu stulecia, Międzygórze stało się ośrodkiem sportów zimowych. Początkowo największą atrakcją był zjazd rogatymi saniami z Hali pod Śnieżnikiem, a wkrótce prym zaczęło wieść narciarstwo. W 1911 r., Mathias Zdarsky, zorganizował tu pierwszy kurs tego typu. W okresie międzywojennym, nową atrakcją stała się zapora przeciwpowodziowa na Wilczce, poniżej wodospadu.

Wodospad Wilczki ok. 1900 r.

Sanatorium dr Janischa (obecnie DW Gigant), na pocztówce z pocz. XX w.

Widok z doliny Wilczki, na kościół ewangelicki Krzyża Świętego. Ok. 1915 r.

Zawsze cieszył mnie fakt, iż jest to jedna z tych sudeckich mieścinek, gdzie historyczne tło i echa przeszłości nie muszą toczyć śmiertelnej walki o byt, z nachalną komerchą i szkaradnym badziewiem, które niestety już od wielu lat zarażają kurorty Karkonoszy, czy wybrane miejsca Sudetów Środkowych. Tu jakby ta sromotna fala nie dotarła, dlatego Międzygórze wciąż może śnić swój mały sen o ciszy i radosnym odosobnieniu, wśród górskich grzbietów. I oby jak najdłużej...     
Jeśli więc znajdziecie się gdzieś blisko, koniecznie odwiedźcie ten zakątek. Piękne położenie, kameralny charakter, ciekawa architektura i mnóstwo interesujących miejsc z bogatą historią sprawią, że na pewno poczujecie się tam wyjątkowo. :)


Takie niepozorne domki w stylu sudeckim, to tutaj wcale nie rzadkość

Okazały dom na ulicy Pocztowej, wystawiony na sprzedaż. Ech...gdyby tylko odpowiednia kasa była ;)

Ulica Śnieżna. Drewniany budynek po prawo, to dawna remiza strażacka

Ponownie Śnieżna. Zachowało się na niej wiele starych, wciąż ładnie zachowanych domostw

Również tutejsza stacja GOPR-u, mieści się przy tej ulicy

Kolejny z domów

Jedna z kilku kaskad na Wilczce, przy ulicy Śnieżnej

Ulica Śnieżna c.d.

Kolejny dom, stojący pod nr.20...

i jeszcze jeden, leżący już nieco niżej

Pensjonat "Sarenka". W tle DW "Gigant"

Zapora na Wilczce z lat 1906-08. Ma 30m. wysokości i pomad 100m. długości. Zatrzymała ona już wiele stanów powodziowych, choć ten z 1997, ledwo co

Teren zalewowy. Może on pomieścić prawie 1mln.metrów sześciennych wody

Na zaporze

Widok z góry, na teren poniżej

Wodospad Wilczki, z zarastającego już niestety tarasu widokowego

Widok z nieco innej perspektywy. Główna galeryjka widokowa była wtedy w remoncie, zatem innego dostępu nie było

Dla porównania, zdjęcia wykonane sześć lat wcześniej. Tu wodospad na całej długości, prezentuje się znakomicie

Dół wodospadu...

oraz jego próg.

Kościół św. Józefa z lat 1740-42, wzniesiony na miejscu wcześniejszej świątyni

Potok Bogoryja w Międzygórzu

Ewangelicki kościół Świętego Krzyża z roku 1911, w stylu neoromańskim

Kolejny zabytkowy budynek, przy ul. Wojska Polskiego

Jeden ze współczesnych domów. Miło, że wzniesiony zgodnie z lokalnym stylem, a nie budowlaną samowolką

I następny, odrestaurowany z naprawdę dużą pieczołowitością.

Kolejny zabytkowy "tyrolczyk", u zbiegu ulic Wojska Polskiego i Sanatoryjnej

DW "Gigant"- dawne sanatorium z 1882 roku, uruchomione z inicjatywy dr Jaenischa

"Gigant" od frontu. Obiekt od samego początku był niewątpliwą wizytówką Międzygórza

Restauracja "Złoty Róg"

Ulica Sanatoryjna. Niedawno odnowiony, dawny DW "Słoneczna"

Dwa imponujące domy tyrolskie, zaraz przed centrum Międzygórza. Po lewej pensjonat "Millenium", po prawej, dawny DW "Gaweł"

Ulica Wojska Polskiego. Po prawej fundamenty nieistniejącego hotelu "Weiss"

Potok Bogoryja, niedaleko ujścia do Wilczki

Nasze miejsce noclegowe :)



Źródło archiwalnych fotografii: https://polska-org.pl/
Źródło cytatu: W.Brygier, T.Dudziak "Ziemia Kłodzka- przewodnik" Rewasz 2010
Zródło ostatniego zdjęcia: https://www.tetreviboudy.com/



Z okazji zbliżających się Świąt, życzę Wam odnalezienia pod choinką mnóstwa dobra, spokoju i ciepła, oraz spędzenia z najbliższymi wielu budujących, wspaniałych i niezapomnianych chwil...

Medart 







 



   

środa, 20 listopada 2019

Nadleśnictwo Grotniki- lekarstwo na splin?


Uraczony dobrodziejstwami mojej ukochanej pory roku, które to objawiły się wreszcie piękną październikową pogodą, postanowiłem czym prędzej wyruszyć w teren. Los chciał, iż mój tegoroczny, jesienny wyjazd w Sudety nie doszedł do skutku, zatem musiałem znaleźć sobie choć znikome lekarstwo, na rozczarowaną i stęsknioną swoich gór- duszę. Oczywiście tamtych przestrzeni nic nie jest w stanie mi zastąpić, ale postawiony przed faktem dokonanym ich braku, musiałem znaleźć choć...marny substytut. Błądząc wzrokiem po mapie rodzinnych stron, natrafiłem na jeden, niezbyt wyróżniający się, choć dość obiecujący obszar. W sumie żadna tam "biała plama", gdyż o tej okolicy trochę już wiedziałem. Wypadało więc tylko czysto fizycznie zawitać w te rejony, by móc sprawdzić co "w lesie piszczy".
Wyruszyłem wraz z Kwiatkiem, bo raz, że miał wolne, a dwa- do podobnych przedsięwzięć zawsze podchodził z nieukrywanym entuzjazmem. Tak było i tym razem. Miasto opuściliśmy komunikacją publiczną, obierając kierunek północny. Wysiedliśmy w małej miejscowości Emilia, położonej mniej więcej w połowie drogi pomiędzy ZgierzemOzorkowem. Od paru lat przebiega tędy tzw. "Autostrada Wolności", ciągnąca się od Strykowa aż w okolice Wrześni i dalej na zachód. Ale nie ona była obiektem naszego zainteresowania. Interesował nas natomiast dość spory, leśny obszar, ciągnący się od tego miejsca na południowy- zachód, sięgając miejscowości Tkaczewska Góra, Stare Krasnodęby czy Jedlicze. Oczywiście sama powierzchnia nadleśnictwa jest sporo większa i zajmuje obecnie 1115,66 km2, obejmując siedem powiatów. Nastawiliśmy się na dojście do znanej miejscowości wypoczynkowej Grotniki, po czym skierowanie w stronę rezerwatu "Grądy nad Lindą", a w dalszej kolejności, osiągnięcie Komorników (część Grotnik) i dojście do kompleksu leśnego Las Krogulec, znajdującego się już w obrębie miasta Zgierz. Stamtąd zaś zamierzaliśmy przebić się przez Piaskowice do ostatniego celu, jakim miał być Las Okręglik.
Pogoda od rana zachwycała. Całkowicie bezchmurne niebo, a temperatura oscylująca w granicach 10 stopni, gdzie wraz z upływem dnia sięgnąć miała 17, zapowiadała ciepły i przepiękny spektakl październikowego kolorytu. Na wieczór zapowiadano co prawda pogorszenie aury, ale na razie nie przejmowaliśmy się tym wcale. Zaraz po wysiadce podążaliśmy wzdłuż szosy raptem kilkadziesiąt metrów, po czym  zniknęliśmy w lesie. Przywitała nas fajna i oświetlona słońcem piaszczysta "gruntówka", która przez kilka ładnych kilometrów miała nas prowadzić na zachód. I tak właśnie było. Wędrowało się świetnie, a ja, w wyobraźni pobudzonej swoistym kolorytem, momentami przemieszczałem się w przestrzeni o te ok. 300km na południowy- zachód. I tylko "płaski" charakter samego marszu, oraz nieco inny rodzaj flory sprawiał, że nie mogłem do końca uwierzyć w to, iż znajduje się w bliskiej memu sercu krainie. :)
Cały czas podążaliśmy raczej dość szerokim duktem, który prowadził w większości lasem mieszanym, na krótkich odcinkach poprzeplatanym typowym borem sosnowym. Po drodze spotykaliśmy pojedynczych grzybiarzy, wszak sezon w pełni. Ale i nam wpadły w ręce całkiem ciekawe okazy, choć nawet specjalnie za nimi się nie rozglądaliśmy.
Po jakimś czasie dotarliśmy do terenu rezerwatu "Dąbrowa Grotnicka", który został utworzony w roku 1990, z zamiarem ochrony dość rzadko spotykanego zespołu dąbrowy świetlistej. Jego skrajem szliśmy dalej, tym razem na południe, kierując się w stronę doliny rzeki Linda. Tam pojawiły się drobne komplikacje, bowiem musieliśmy nieco nadłożyć drogi kiedy okazało się, że rzeczkę otacza całkiem spory, dość podmokły teren. Ale w końcu znaleźliśmy dogodny fragment i przedarliśmy się na drugą stronę. Stąd już, po kilkuset metrach, doszliśmy do pierwszych działek położonych w obrębie Grotnik. Dalej było centrum miejscowości, a my mijając kąpielisko (niegdyś jej główną wizytówkę), ponownie zmieniliśmy kierunek. Tym razem naszym celem było dotarcie do kolejnego rezerwatu, czyli wspomnianych już "Grąd nad Lindą". Wszystko szło dobrze, z wyjątkiem tego, że już po dotarciu do Grotnik zachmurzyło się dość wyraźnie. Wyglądało na to, że pogoda miała zamiar popsuć się znacznie szybciej...
Zmierzaliśmy teraz na południowy- wschód, jedną z dość szerszych dróg, prowadzącej zresztą do tutejszej leśniczówki, będącej akurat siedzibą nadleśnictwa. Po drodze znów mignęło kilku grzybiarzy i dwóch rowerzystów. Poza tym spokój, cisza i absolutnie żadnego ruchu innych pojazdów. Po około 2,5 kilometra, dotarliśmy do terenu rezerwatu, gdzie odbiliśmy już typowo na południe. Sam rezerwat, jest jednym z najmłodszych nie tylko w nadleśnictwie, ale i całym województwie łódzkim.
Po opuszczeniu kompleksu leśnego, musieliśmy przebić się polami i nieużytkami w stronę Komorników, by już za nimi przekroczyć linię kolejową i wylądować na kolejnym zadrzewionym obszarze. Tym razem, był nim jeden z najbardziej znanych w obrębie Zgierza- Las Krogulec. Wędrowaliśmy jego północną częścią, a następnie już wschodnim obrzeżem, bowiem nie chcieliśmy przegapić charakterystycznej drogi, mającej poprowadzić nas dalej na południe. Niestety, od tego momentu pogoda spaprała się na dobre. Od zachodu niebo zrobiło się już mocno ciemne, a dodatkowo wzmógł się słaby do tej pory wiatr. Gdy wyszliśmy z lasu i niewielką ulicą Cegielnianą dostaliśmy się na przedmieścia Zgierza, zaczęło mżyć. Przez chwilę zastanawialiśmy się co dalej. Czy kontynuować wycieczkę dalej na południe, bez względu na pogorszenie aury, czy zakończyć ją tutaj? Zdecydowaliśmy się na wariant drugi, odpuszczając tym samym dalszą trasę. Jak się okazało dość słusznie, bo wkrótce rozpadało się na dobre i jednocześnie zrobiło zdecydowanie chłodniej. Pozostało nam więc dotarcie do centrum Zgierza, odnalezienie konkretnego przystanku i powrót autobusem. Ogólnie jednak byłem zadowolony. Chociaż nie wierzyłem w to za bardzo, ten kilkugodzinny wypad i prawie 20-kilometrowa trasa, choć trochę ukoiła moją dławioną splinem i tęsknotą duszę. Ale przecież Natura ma to do siebie że nigdy nie zawodzi, nie tylko pokazując w konkretnym czasie swoje najcudniejsze atrybuty, ale też ucząc specyficznego sposobu postrzegania, w którym "mędrca szkiełko i oko", staje się daleko zbędne i jakże...niewystarczające. :)

Emilia. Tutaj wysiadamy

Z drugiej strony przebiega "Autostrada Wolności"...

my jednak, wybieramy inną drogę

c.d.

Sosnowe młodniki...

oraz znacznie roślejsze- dąbrowy

Na zachód

Po drodze, mijamy ciekawe kompozycje...

a nawet zrujnowane domy

Kolejna z wielu barw jesieni

Droga

Zestawienie kolorów, które o tej porze roku niezmiennie mnie oczarowuje

Pierwsze rozwidlenie...

i znów znamienny koloryt

Mały paśnik

I smutniejsze widoki. Tej brzozy, raczej nic już nie uratuje

Kolejne rozstaje

Rudnice, wciąż jeszcze pracowite

Nieco dalej, z poszycia wyglądają pierwsze Czubajki kanie

Charakter lasu ulega niewielkiej zmianie

c.d.

Są też Maślanki wiązkowe, mylone niekiedy z Łuszczakami

Mijamy szerszy trakt...

wciąż utrzymując pierwotny kierunek

Towarzyszą nam wyniosłe sosny...

zaś drogę, przebiegają sympatyczne gady :)

Jesień w Lesie Grotnickim

c.d.

Docieramy do pierwszego stanowiska czyli...

...

Czas na zmianę kierunku

...

Otoczenie niezmiennie bajeczne

...

...

Teraz już na południe

Z traw wystaje kolejny kapelusz

Na balach niedaleko pewnej przecinki, robimy krótki postój by co nieco przegryźć...

i strzelić pamiątkową fotę

Ruszamy dalej

Kolejny kapelusz, tym razem znacznie lepiej widoczny

Jeszcze kawałek szerszą drogą...

po czym wchodzimy w gąszcz

Z czasem robi się grząsko, a to znak, że niebawem dojdziemy do...

koryta rzeczki Linda

Musieliśmy przejść dobre kilkadziesiąt metrów...

aby sforsować ją, w bardziej dogodnych warunkach

Niebawem docieramy do przecinki z leśną szkółką

Są też nieliczne wiatrołomy

Wkrótce żegnamy polanę i...

dochodzimy do drogi, przy której pojawiają się już pierwsze działki

Po lewo, w zaroślach wije się słabo widoczna Linda

Jeszcze trochę lasu...

i pojawiamy się w Grotnikach

Mijamy znane kąpielisko, które ostatnimi czasy wyraźnie podupadło

Rzeczka z drugiej strony, to w tym miejscu ledwie strumyk

W Grotnikach

Po drodze, posiłkujemy się też nieco większymi mapami

Kolejna zmiana kierunku

Od czasu do czasu, pojawia się też moja ulubiona buczyna

Czasami jest gęściej...

a czasami przestronniej, w lesie którym wędrujemy

Za jednym z zakrętów...

na rozwidleniu, o mało nie mylimy kierunków.

Wkrótce wątpliwości zostają zażegnane i...znów wiemy dokąd podążamy

Kolejna jesienna kompozycja, choć niestety już bez promieni słońca

Za tym rozwidleniem...

natykamy się na całkiem spory staw, choć jak się okazuje na mapach go...nie ma

Nieco dalej, znajduje się główna siedziba Nadleśnictwa

Po drugiej stronie drogi, leżą jakieś tajemnicze hałdy ziemi, jakby przyszykowane do wywiezienia

A nad głowami znowu...buki :)

Wreszcie docieramy do kolejnego już dziś rezerwatu

...

Wchodzimy na drogę, wytyczoną przez jego wschodnią część

W rezerwacie

Czym dalej wgłąb, tym więcej powalonych pni i gałęzi

Po wyjściu na łąki, ponownie witają nas Czubajki

Nieco dalej, natrafiamy na hodowlę innego typu

Przez pole z wykarczowaną kukurydzą, docieramy do drogi

A później kolejnej, przecinającą Komorniki

Odbijamy na południowy- wschód...

by wkrótce opuścić wieś i osiągnąć linię kolejową

Podbieg pod nasyp...

i już jesteśmy na torach

Po drugiej stronie, czeka na nas Las Krogulec

Idziemy jego najbardziej chyba znanym traktem

Według niektórych kultów, ten las podobno nie jest gościnny...

choć osobiście, raczej tego nie potwierdzamy :)

Opuszczone domostwo na niewielkiej polanie

Dalszy marsz, uskuteczniamy już obrzeżem lasu

Jesień

Czasem u stóp, materializują się nam prawdziwe potwory (ten nawet, w idealnym jesiennym kamuflażu) :)

Las Krogulec

Są też bujne trawy, tak wysokie, że aż łaskoczą w brodę ;)

Na pierwszym planie, dawno przekwitłe Nawłocie

Kolejna, ciesząca oczy barwna kompozycja...

choć niestety od zachodu, niebo coraz ciemniejsze

Pierwsze opłotki miasta

Tu też wyłapać można fajne kolorki

Zgierz; w tle majaczy już farny kościół św.Katarzyny Aleksandryjskiej, z pocz. XX w.

Mijamy budynek najstarszej, Miejsko- Powiatowej biblioteki im. B.Prusa...

i nękani pierwszymi kroplami deszczu, osiągamy rondo oraz przystanek, z którego niebawem odjeżdżamy.