poniedziałek, 31 października 2016

CETA podpisana- Polska sprzedana?


Walonia się złamała, czy może dogadała punkty sporne na własną korzyść, podobnie jak Niemcy w przypadku Traktatu Lizbońskiego i w związku z tym nic już nie stało na przeszkodzie do szczęśliwego wprowadzenia CETA w całej Unii Europejskiej i w Kanadzie, czyli w kanadyjskim Kondominium tzw. Korony Brytyjskiej. A może ktoś w dzielnej Walonii dostał propozycję nie do odrzucenia, z której przyjęcia Donald Tusk się bardzo ucieszył, bo jak grzeczny chłopczyk wykonał zadanie swoich mocodawców, co obwieścił wszem i wobec na Twitterze: ,,mission accomplished!" Dzisiaj przybył do Brukseli premier Kanady, Justin Trudeau, który podpisując z UE umowę CETA sprzedał Kanadę wielkim korporacjom.
Cud Brexit stał się o wiele bardziej zrozumiały i uzasadniony, bo jurysdykcja CETA nie będzie dotyczyła samej Wielkiej Brytanii, podczas gdy korzyści będą czerpane przez brytyjskie korporacje bez przeszkód.

O szkodliwości CETA, w ciągu stosunkowo krótkiego czasu, w którym społecznoścom i narodom było dane uchylić rąbka sekretów tej umowy, trzymanej dotąd w tajemnicy niczym wiedza magiczna okultystycznych stowarzyszeń, napisano już i powiedziano bardzo wiele i każdy, kto miał wolę, mógł się na ten temat dokształcić, a nawet wyjść na ulicę i zademonstrować swój słuszny i zdecydowany sprzeciw. Kilka osób to nawet uczyniło.

Druga strona podpisująca ten cyrograf - Kanada, od lat jest związana podobną umową zwaną w skrócie NAFTA, zawartą z Meksykiem i USA.
Mieszkam tu wystarczająco długo, aby zaobserwować płace obniżane o połowę, a następnie znikające w ogóle, bo zakład został przeniesiony do Meksyku, gdzie płace są znacznie niższe; postępujące bezrobocie; brak perspektyw dla młodych; stopniowe, acz postępujące zubażanie społeczeństwa; kurczenie się klasy średniej będącej podstawą ekonomicznie zdrowego państwa; zmniejszanie zakresu i pogarszanie jakości usług socjalnych, szkolnictwa i służby zdrowia; znikanie drobnych usług, małych przedsiębiorstw i różnorodnych małych i większych sklepów, które nie wytrzymały konkurencji, a tym samym zmniejszenie ilości, jakości i różnorodności dostępnych towarów i wreszcie nieustannie rosnące ceny, aby wymienić kilka symptomów tego perpetualnego kryzysu.
Kompletna, księżycowa degradacja środowiska w Albercie na nieporównywalną skalę zajmuje obszar europejskiego państwa (szukaj Fort MacKay, Alberta, Canada na Google Earth), a dzieje się to w imię dobra - nie obywateli, którzy są zatruwani rakotwórczymi odpadami, a dla zysku wielkich korporacji, które niefrasobliwie dokonują dewastacji Ziemi.

http://www.greenpeace.org/usa/photos-new-aerial-pictures-alberta-tar-sands-mines-show-scope-eerie-destruction/

To nie jest ta legendarna powojenna Kanada mlekiem i miodem płynąca i to nie jest nawet ta sama Kanada, do której przyjechałam. Upadek gospodarczy i ekonomiczny zaczął się ze znacznie wyższego pułapu niż w Polsce. Stopa życiowa była nieporównywalnie wyższa, bo klasa średnia, do której można było zaliczyć wielu robotników, to byli na warunki polskie ludzie bardzo dobrze sytuowani, a więc osiąganie dna zajmie Kanadzie o wiele więcej czasu niż Polsce, choć z pewnością teraz ten proces znacznie przyspieszy, właśnie dzięki CETA i równoległej umowie trans-pacyficznej.
Na umowie NAFTA skorzystały wyłącznie wielkie korporacje; dzięki tej umowie w połączeniu z CETA, uprzednio odrzucone TTIP zostanie wprowadzone do Polski i EU tylnymi drzwiami.



Piszę o protestach ,,kilku", bo spodziewałam się co najmniej takiego zrywu, jakim wykazały się Polki na protestach przeciwko obaleniu dotychczasowej ustawy dotyczącej aborcji.
Ktoś tłumaczył słabą frekwencję tym, że sprawa aborcji będąca przykrywką - tematem zastępczym, wywołała tak wielki sprzeciw, bo zagrała na emocjach. Zgodzę się z tą opinią, jeśli pod uwagę weźmiemy reakcje panów, którzy wyzwali protestujące panie różnymi brzydkimi epitetami, których moje dobre wychowanie zabrania mi powtarzać, a które sprawiły, że do wielu z tych panów straciłam szacunek.

Kultura osobista to jedna sprawa; co jednak zadziwia, to obojętność i apatia tychże samych wojowników o prawa do życia nienarodzonych, w stosunku do praw nienarodzonych już po przyjściu na świat, czyli jako obywateli teoretycznego państwa w niewoli wielkich korporacji - bo takim właśnie kondominium korporacji będzie Polska po ratyfikowaniu umowy CETA.

Gdzie pytam, gdzie są te niezliczone (pokojowe) protesty mężczyzn, zatroskanych o dobro nie tylko swoje własne, ale swoich żon, a przede wszystkim dzieci i wnuków, o ich przyszłość, o ich wolność, o godne życie w wolnym kraju, jako wolnych ludzi? Gdzie ci wojownicy? Gdzie ci mężczyźni?


Ano nie ma! Cały naród wykonuje chocholi taniec prowadzący do utraty resztek suwerenności i niezależności gospodarczej, jak również miejsc pracy, a także płac, z których z większym lub mniejszym wysiłkiem można wyżyć. Chocholi taniec zasłuchanych w pełne patosu słowa niosących krzyż w jednej ręce a (cudzy) miecz w drugiej, w retorykę rzekomych obrońców polskości i wiary pradziadów, w słowa zdrajców i wichrzycieli udających polski rząd i polski sejm, a prowadzących Naród ku zagładzie, a Kraj ku upadkowi.
Klub Prawo i Sprawiedliwość z patriotyczno-religijną retoryką na ustach, głosując ręka w rękę z Platformą Obywatelską za bezprawną i niesprawiedliwą umową CETA zdemaskował się jako najwięksi zdrajcy polskiej racji stanu i Polaków, co najmniej od czasów Magdalenki - bo najpierw przez podpisanie Traktatu Lizbońskiego oddającego samozwańczym biurokratom z UE suwerenność polityczną Polski, a teraz podpisaniem cyrografu oddającego żydowskim i innym międzynarodowym korporacjom resztki suwerenności gospodarczej, grzebiąc tym samym jakiekolwiek nadzieje na poprawę materialnego bytu ogółu społeczeństwa i zatrzymanie exodusu młodych Polaków.
W kilka lat po podpisaniu CETA czy jakiejkolwiek CETA-podobnej umowy - nas już nie będzie, państwo narodowe przestanie istnieć, a struktury państwa będą tylko pustą wydmuszką. Najprawdopodobniej nawet na blogach nie będzie można o tym pisać. Obce wojska, gwardia narodowa, więzienia, sądy korporacyjne i psychuszki z obowiązkowymi szczepieniami, a także seryjni samobójcy, czekają na Polaków. Dodajmy to tego korupcję urzędników, sędziów i polityków, nieustające afery i postępującą nędzę społeczeństwa... Czeluść przyszłości stoi otworem. Orwell na dopingu.


Warto upamiętnić przedstawicieli Narodu, którzy głosowali przeciwko tej podstępnej i zdradzieckiej umowie - tych ostatnich dziewięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy zagłosowali w Sejmie przeciwko CETA. Chwała Im za to, choć wygląda, że niektórzy z nich po prostu zmienili barwy chcąc w następnych wyborach wskoczyć na miejsce PiS-u, który zawiódł pokładane w nim nadzieje wyborców. Następna ,,dobra zmiana" już jest w przygotowaniu.
Z pewnością jednak posłanka PO i posłanki i posłowie PiSu, którzy oddali głos przeciwko umowie CETA, głosowali ,,nie", wyłącznie po to, aby - jak powiedziała prof. Pawłowicz - nie zdradzić swoich wyborców, bo posłowie polskiego sejmu powinni służyć polskim obywatelom, którzy ich do tej roli powołali, a nie międzynarodowym korporacjom. 

W Kanadzie trójka członków gabinetu zaskarżyła umowę CETA w sądzie federalnym o niekonstytucyjność. Módlmy się, aby w sądzie kanadyjskim znaleźli się sprawiedliwi sędziowie. Prof. Pawłowicz, która jest specjalistą od spraw konstytucji, powinna zrobić dokładnie to samo, z tym, że do kogo miałaby się zwrócić? Do Trybunału Konstytucyjnego??? Wolne żarty!


Drodzy Rodacy, jesteśmy ugotowani. Następuje gwałtowne podgrzewanie kotła bez możliwości ucieczki.

Lotna

***

Taki oto tekst znalazłem na jednym z portali niezależnego (jeszcze) internetu. Niby tylko głos pewnej publicystki gdzieś tam zaistniały w czeluściach sieci, ale dość jasno precyzujący obawy, oraz nie stroniący od spojrzenia na problem z punktu widzenia..."ofiary".
CETA podpisana. Kolejny krok gdzieś ponad naszymi głowami postawiony, kolejny uścisk rąk tych, którzy za naszymi plecami bawią się w Bogów, dokonany. Mamy niesprecyzowane jeszcze do końca przypuszczenia, jak to wszystko może się skończyć. Na tyle jednak są one niepokojące, że śmiało możemy sądzić, iż w kwestii beneficjów pewnych środowisk i tych, którzy są dla nich jedynie materiałem przepuszczanym przez maszynki do robienia kasy, nie zmieniło się nic.
Statystyczny Kowalski jest zmęczony, rozleniwiony i ma wywalone na to, co dzieje się na jego własnym podwórku. Tu plan udał IM się z nawiązką. Ludzie są nękani zwykłymi patologiami codzienności tak mocno i głęboko, że jak nawet przychodzi moment poważnej decyzji i wypadałoby wyjść nieco przed szereg oraz stanąć z sąsiadem pod rękę, by zakomunikować coś cwaniakom- nie dzieje się nic. Jest marazm i zniechęcenie, a ponadto strach i chęć izolowania się od rzeczy, które niosą zbyt duży ładunek niezrozumienia, a co za tym idzie- właśnie obawy.
Ktoś powie- są jeszcze młodzi. Tak, są. I być może jest to ostatnia deska ratunku. Nie wszyscy bowiem z nich chcą brać "dupę w troki" i wiać na Wyspy, w poszukiwaniu krainy szczęśliwości. Nie wszystkim zapachniała słodka obietnica unijnych dygnitarzy i ich szeroki uśmieszek. Ale muszą wiedzieć, że bez jednego się nie obejdzie. Ci którzy zostaną, będą zmuszeni szybko skonfrontować swoje ideały, z mało przyjazną i humanitarną sytuacją młodego człowieka w kraju, w którym społeczeństwo stało się nie tylko monetą przetargową, ale też fundamentem do wdrożania zasad, opartych o wyznaczniki XXI-wiecznego neokolonializmu.

Czy zatem mamy być bierni i dać sobie spokój, jeśli miliony Kowalskich machnęło ręką, a część z nich opuściło z premedytacją, jak to zwykli mawiać- "tonący okręt"?
Nie wydaje mi się. Zatrzymajcie się na moment i zapytajcie samych siebie- co czujecie, co jest dla Was ważne. Czy czasem nie nadeszła chwila, by odpowiedzieć sobie szczerze na nurtujące Was od dawna pytanie? A może nagle zrozumieliście, że właśnie TERAZ jest odpowiedni czas na zrobienie czegoś ważnego i istotnego?
Nigdy nie jest tak, że problem skanalizowany jest całościowo. Zawsze istnieją nisze, które pozwalają na lepsze rozeznanie i takie pokierowanie swoim losem, by wykorzystać w pełni potencjał, oraz dać maksimum uwagi wtedy, gdy jest ona wskazana. Może właśnie teraz doszliśmy do takiego momentu historii, kiedy wreszcie trzeba w szczerym świetle pokazać swoje intencje i nie dać się po raz kolejny zepchnąć do roli bezwarunkowo kopiącego zwierzęcia?
Czy naprawdę aż tak trudno poczuć nam własną wartość i siłę? Czy musimy wciąż pracować na fantomach i wspierać się o miraże, jeśli wokół aż kipi od chętnych do pracy rąk i osób, którzy choć jeszcze nieśmiało, to dają nam przykład wspaniałej chęci wyrwania się z tego tragicznego kieratu i udowodnienia innym, że wciąż możemy to jeszcze odkręcić i naprawić? Łatwo nie będzie i na pewno szybko to nie pójdzie. Ale spróbujmy. Obudźmy w sobie w tych dziwnych czasach choć odrobinę godności i pomyślmy, jak wiele może zależeć od tego, co w danym momencie poczujemy, jak się zachowamy, z kim zbudujemy coś istotnego i dającego wartościowy efekt. Na rozpoczęcie nauki nigdy nie jest za późno. Tak samo, jak na przyznanie się do błędu.
Decyzje na górze zapadły. Teraz czas na nasze.     
       




Źródło tekstu: http://www.neon24.pl/
Zródło zdjęć: internet
Korekta: Medart 

piątek, 21 października 2016

Skutki dominacji kapitału zagranicznego w Polsce


Poprzez proces długoletniej prowadzonej transformacji gospodarki polskiej, kapitał zagraniczny uzyskał w niej dominującą pozycję. W wyniku nieudolnie prowadzonej transformacji państwo polskie utraciło własność, a co za tymi idzie kontrolę nad gospodarką, w taki stopniu, aby mogło wpływać na procesy  gospodarcze uwzględniające przede wszystkim interes Państwa (ogółu społeczeństwa). Warto przypomnieć, że gospodarka  socjalistyczna była oparta na własności państwowej pozwalała na całkowite władztwo nad gospodarką. Umożliwiło to realizowanie wyzwań przed jakimi stanęło Państwo Polskie po II wojnie światowej. Gospodarka socjalistyczna miała rożne fazy rozwoju. Lata 50 i 60 to odbudowa Polaki ze zniszczeń wojennych, utraty ziem wschodnich, zagospodarowania ziem odzyskanych i utraty ruchomości tych ziem (wywiezione przez Rosjan).  Lata 70 te, to okres intensywnego unowocześnienia gospodarki i przestawienia na produkcję towarów konsumpcyjnych. Władztwo Państwa nad gospodarką umożliwiało stosowanie narzędzi nadzwyczajnych, aby  móc sprostać stojącym wyzwaniom. Stosowano zasadę pełnego zatrudnienia, nawet przymusowego.
Nakazy pracy zniesiono dopiero od 1964 roku. Stosowano tzw. czyny społeczne (praca darmowa), organizowano Ochotnicze Hufce Pracy dla młodzieży. Zorganizowano szkolnictwo zawodowe na różnych poziomach, średnim wyższym z obowiązkowe praktyki zawodowe. Pracujący otrzymywali relatywnie niskie wynagrodzenia. Wytworzona wartość dodatkowa, po niskim opłaceniu siły roboczej, była do dyspozycji państwa. Państwo jako właściciel dysponowało nią, przeznaczając na dalszy rozwój. Dokonywało inwestycji infrastrukturalnych oraz nowych zakładów pracy. Powstawały one w małych  miasteczkach. celem zagospodarowania miejscowych zasobów pracy. Ponieważ wszystkie atrybuty władztwa były w ręku Państwa, stosowało ono politykę finansową pro rozwojową. Podmioty gospodarcze otrzymywały na inwestycje nisko oprocentowane na kilka procent kredyty. Osoby fizyczne np. na mieszkania z symbolicznym oprocentowaniem 1%.
W gospodarce socjalistycznej był również wykorzystywany kapitał zagraniczny. Jedyną formą jego wykorzystania, to były kredyty zaciągane i spłacane przez państwo. Nawet kredyty handlowe przedsiębiorstw, były scentralizowane. Szczególnie duże wykorzystanie kapitału zagranicznego miało miejsce w okresie panowania Gierka, Były one zaciągane na ściśle określone cele. Było nim  modernizacja polskiej gospodarki. Wprowadzono zasadę samo spłaty. Miały one być spłacane eksportem wyrobów produkowanych z  zakładów sfinansowanych z kredytów zagranicznych. Zyski były w rękach właściciela, czyli państwa polskiego. Kapitał zagraniczny wracał jedynie w formie zwrotu pożyczki i oprocentowania.
Dominacja kapitału zagranicznego w wyniku transformacji gospodarczej nastąpiła w wyniku zgody Państwa na swobodny przepływ własności polskiej w obce ręce i transfer kapitału za granicę, oraz likwidacji potencjału polskiego, który mógł stanowić konkurencję dla kapitału zagranicznego. Po przeprowadzeniu transformacji, dominacja kapitału zagranicznego jest widoczna gołym okiem  Niestety wyrażenie tego liczbowo nie jest  możliwe.  GUS nie prowadzi statystyki umożliwiającej określenie, jaki jest udział kapitału polskiego w istniejących podmiotach gospodarczych,  w eksporcie, w produkcji i usługach w wytwarzaniu PKB Polski itd. Powszechnie się przyjęło, że wiedza taka jest niepotrzebna  dla prowadzenia polityki gospodarczej. Odwrotnie w mediach i oficjalnych informacjach podawanych przez odnośne agendy rządowe, gloryfikuje się kapitał obcy, jako zbawienny dla gospodarki polskiej. Np. Agencja Inwestycji Zagranicznych, chwali się swoimi osiągnięciami; ile miliardów  dewiz i które zagraniczne firmy  zainwestowały w Polsce, w jakich spółkach i w jakich branżach. tego już nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że ten kapitał w większości zdobywały najpierw w Polsce i to w różnorodny sposób, w zasadzie poprzez różnorodną spekulację, czy wprost oszustwem przy zupełnej bierności, czy nawet przy całkowitym przyzwoleniu naszych nieporadnych władz. Gdzie, ile i jakie powstały miejsca pracy nadal praktycznie i dokładnie nie wiadomo. Z doświadczenia kapitalizmu międzywojennego i powojennego wiadomo, że dominacja kapitału obcego w danej gospodarce narodowej, to utrata własności, a co za tym idzie utrata kontroli nad gospodarką z ograniczeniem suwerenności ekonomicznej z punktu widzenia działania dla dobra wspólnego danego państwa.
Przez cały okres transformacji wydawano przepisy ułatwiające opanowywanie gospodarki polskiej przez kapitał obcy. Przepisy regulujące proces prywatyzacji, przepisy podatkowe (zwolnienia od podatków), ustawa o lobbingu z 2006 roku (dająca możliwość zalegalizowania lobbingu kapitału zagranicznego), wyodrębnione strefy ekonomiczne (obszary kraju dla których ustanawiano odrębne przepisy odnośnie pozyskiwania działek budowlanych, pomocy publicznej, zwolnień podatkowych i  innych form pomocy).
Tymczasem wiedza o penetracji kapitału obcego jest niezbędna, aby ocenić  zdolność gospodarki Polski do stawiania czoła stojącym wyzwaniom (rozwój zapewniający osiągniecie poziomu krajów rozwiniętych).


Gospodarka jest systemem naczyń połączonych. Zwiera mechanizmy samo-rozwojowe. Zaspakajając potrzeby ludzkie zarazem wytwarza kapitał do dalszego rozwoju. Zwłaszcza gospodarka rynkowa oparta na własności prywatnej. Gospodarka socjalistyczna oparta na własności państwowej efektywnych mechanizmów nie zawierała. Mechanizmy te tworzyła własność prywatna poprzez osiągane zysku przez właścicieli podmiotów gospodarczych. Właściciele podmiotów gospodarczych silnie motywowani do osiągania zysku, mogli osiągać zyski na wolnym rynku, do którego mieli swobodny dostęp i konkurencji. Dzięki temu mechanizmowi kraje rozwinięte doszły do dzisiejszego poziomu zasobności (konsumpcji społecznej), jednakże mechanizm taki funkcjonał dzięki odpowiedniemu sterowaniu rynku przez Państwo. Państwo z jednej strony zapewniało swobodę na rynku, z drugiej zaś eliminowało potencjalne patologie, do których dochodziło przy korzystaniu ze swobody rynkowej. Rynek stwarzał wolność gospodarowania ale również pewne ograniczenia niekorzystne dla rozwoju gospodarki jako całości. Taki model kapitalizmu funkcjonował przez cały okres industrialny (rewolucji przemysłowej) i później. W niektórych krajach funkcjonuje do dziś.
W ramach tego mechanizmu motywacja do osiągania zysku prowadziła do zwiększenia produkcji i usług (tylko tą drogą można było osiągać zyski), tym samym do coraz szerszego zaspakajania potrzeb ludzkich. Zaspakajając te potrzeby, podmioty gospodarcze musiały jednoczenie przyczyniać  się do tworzenia popytu dla swojej ciągle zwiększającej się produkcji i usług. Dzielić się z zyskami z pracobiorcami poprzez płace (nabywcami owych wyrobów i usług) i państwem poprzez podatki. Zaś Państwo z zebranych podatków dokonuje wydatków publicznych. Tym samym tworzy dalszy popyt (inwestycje i płace w sferze publicznej).



Mechanizm ten polegał na samorozwoju gospodarczym (w tym samofinansowania tego rozwoju). Musiały więc zwiększać się płace (w tym celu Państwo popierało i pozwalało na silne związki zawodowe), oraz zmniejszać koszty nie tyle poprzez cięcia płacowe, a poprzez postęp techniczny. Zatem popyt był zwiększany ciągle poprzez zwiększanie płac i wydatków budżetowych. Mechanizm taki zawierał w sobie element samorozwoju, a także finansowania tego rozwoju. Zwiększające się płace rozszerzały zakres zaspakajania potrzeb coraz to wyższego rzędu. Poza konsumpcją, mieszkaniem, były zaspakajane coraz szerzej inne potrzeby – podróże, środki transportu itd. Zwiększające się zarobki pozwalały na dokonywanie oszczędności, które lokowane w bankach pozwalały zarabiać tym bankom poprzez udzielanie kredytów podmiotom gospodarczym. Jednostki gospodarcze dzięki kredytom mogły rozwijać swoje biznesy dokonując inwestycji. Nowe inwestycje, to nowe miejsca pracy, dalsze zarobki, dalszy rozwój.  Zaś wydatki z budżetu zaspakajały kolejne potrzeby; zdrowie, naukę, edukację, administracja. To z kolei wywoływało dalszy popyt (zwiększenie produkcji i usług).
To wszystko tworzy system naczyń połączonych gospodarki, pozwalający się rozwijać. Zyski podmiotów gospodarczych też wracały do gospodarki poprzez inwestycje i lokowanie w bankach w formie depozytów. Zyski te rzecz jasna w części były przeznaczane na konsumpcję (wzrastał popyt na produkty i usługi). Wytworzona wartość dodana w gospodarce (zysk i płace) wraca do gospodarki i zasila ją. Pod warunkiem wszakże, że właściciele tych podmiotów są podmiotami polskimi i prowadzą gospodarstwa domowe w Polsce wraz z całym zapleczem rodzinnym.

W miarę rozwoju kapitalizmu i zastosowania doktryny liberalnej w gospodarce (tzw. niewidzialna ręka rynku i eliminację regulacyjnych funkcji Państwa), przeradzanie się kapitalizmu w kierunku przekształcania się podmiotów gospodarczych w wielkie korporacje w tym międzynarodowe oraz rozrostu rynków finansowych (proces globalizacji), zrodziło wiele patologii wspomnianego wyżej mechanizmu rynkowego. Patologie te spowodowały, że fundamentalny motyw kapitalizmu (opartego o prywatną własność) osiągania zysku może być realizowany już nie tylko poprzez zwiększanie produkcji i usług zaspokających potrzeby ludzkie, lecz również poprzesz spekulacje na rynku finansowym i ograbianiem innych państw przez wielkie międzynarodowe korporacje. Do takiego sposobu  osiągania zysków nie potrzeba zdrowej konkurencji, postępu technicznego, regulacji państwa itd. Konkurencja utrudnia, dlatego korporacje te eliminują konkurencję. Z drugiej strony rozwijają postęp techniczny by wywoływać i zaspakajać coraz to nowe potrzeby. A ostatnio dla zachowania poziomu produkcji i obniżaniu żywotności produktów, do ich wymiany po określonym okresie eksploatacji.
W Polsce zostały stworzone jeszcze dodatkowe możliwości osiągania zysków przez różnego rodzaju afery gospodarcze i bankowe spekulacje nieruchomościami [...] Skala tego zjawiska ze względu na jego zakres nie jest już marginesem w gospodarce.
W Polsce przystępując do transformacji przyjęto model neoliberalny (duża wolność na rynku i jak najmniej Państwa w gospodarce). Zaś jako doktrynę mającą uzasadnić przeprowadzoną transformację przyjęto „co państwowe to złe, a co prywatne to dobre”. Polska nie ma kapitału, trzeba posiłkować się kopiałem obcym- tłumaczono. Odrzucono wolnorynkową gospodarkę w rozumieniu mechanizmu z regulacyjnym udziałem państwa (łamiąc konstytucje Art. 20), pogardzono prywatną własnością rodzimą (likwidacja tzw. prywatnej inicjatywy z okresu socjalizmu) nie udzielano jej wsparcia nawet symetrycznego obcemu kapitałowi, a nawet wzmacniano represje (podatkowe i inne), czego nie doznał kapitał obcy.
Przyjmując taki model transformacji gospodarka polska utraciła zdolność samorozwoju i finansowania tego rozwoju, a tym samym zdolność stawiania czoła wyzwaniom. Wartość dodatnia wytworzona w Polsce nie służy gospodarce polskiej, nie wraca do gospodarki polskiej. Jest transferowana do właścicieli (obcych). Sposoby i drogi tego transferu są bardzo przemyślne, np. posiadanie kont za granicą przez obce podmioty działające w Polsce, zakładanie podmiotów poza Polską (w tym w tzw. rajach podatkowych), możliwość stosowania cen transferowych, transfer dywidend, horrendalnie wysokie płace menadżerów obcych zatrudnianych w podmiotach obcych działających w Polsce.  Do tego należy dodać arsenał różnych sposobów nielegalnych tego transferu. (np. transfer nielegalnie osiąganych zysków na konta za granicą).
W tym kontekście rodzi się pytanie, czy polska gospodarka posiada zdolność do spłaty ogromnego zadłużenia zagranicznego wraz z odsetkami?  Nakłada się na to skojarzenie, wspomnianego wyżej sposobu wykorzystania kapitału zagranicznego w gospodarce socjalistycznej. Rodzi się pytanie, z czego ma być spłacane owo zadłużenie skoro zyski z dominującej części gospodarki nie służą gospodarce która ten dług ma spłacać?. Czy wielkość zadłużenia jest współmierna do możliwości jego spłaty? Zyski kapitału zagranicznego powstają w Polsce w różny sposób;  z unikania podatków w Polsce, z  niepłacenia podatków  wskutek zwolnień podatkowych. Zatem podmioty obce nie będące polskie, nie obsługują budżetu polskiego. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pieniądze te nie wracają do gospodarki polskiej  poprzez budżet. Nie finansują wydatków budżetowych i tym samym nie tworzą popytu. Nie wracają również poprzez adekwatny wzrost płac, nie tworząc dodatkowego popytu. Polscy pracobiorcy zarabiają kilka razy mniej od ich odpowiedników w firmach macierzystych za granicą. Na razie Polska przeciętna płaca wyrażona w dolarach wynosi nieco ponad 32% niemieckiej, 31% francuskiej, 26% brytyjskiej, 42% hiszpańskiej (ale jest wyższa od węgierskiej 134%). W Polsce dochody uzyskiwane z pracy najemnej (tam gdzie generowany jest popyt), są daleko w tyle za dochodami uzyskiwanymi w działalności biznesowej, jeszcze dalej w tyle od dochodów uzyskiwanych na operacjach finansowych na rynku finansowym. Tymczasem w okresie transformacji rynek finansowy był gloryfikowany, a nie rynek pracy. Rynek finansowy daje szybkie, łatwe i duże dochody (spekulacja, hazard), zaś praca wymaga wysiłku (umysłowego lub fizycznego).



Widać to gołym okiem. Brak jest szczegółowej statystyki udziału dochodów i jego wzrostu  osiąganego z rynku finansowego. Również udział dochodów z pracy (fundusz płac) w PKB w Polsce odstaje od krajów rozwiniętych. Polska jest jednym z krajów, w których udział płac w PKB jest wyjątkowo niski np. w 2013 r. wynosił 37,1 %, podczas gdy średnia dla całej Unii wynosiła 47,9 %. Oznacza to, że pracodawcy w Polsce nie dzielą się z pracobiorcami proporcjonalnie do wzrostu PKB, a nawet nie proporcjonalnie do wydajności pracy. Wynika to z chęci osiągania jak najwyższych zysków. Kapitał obcy przy braku kontroli ze strony Państwa nie jest zainteresowany w podwyższaniu płac. Tym też należy tłumaczyć marginalizowanie związków zawodowych w nowo powstałych warunkach gospodarki polskiej. Związki zawodowe dla obcego kapitału są niepożądane. Do tych wskaźników pokazujących brak perspektywy dogonienia krajów rozwiniętych, należy dodać zabezpieczenie emerytalne dużej części młodego pokolenia, wobec przyszłych emerytów ich dzisiejszych rówieśników z krajów zachodnich (relatywnie niskie płace, większe bezrobocie wśród młodych, umowy śmieciowe).
Rządzący establishment chcąc wciskać społeczeństwu poczucie stałego rozwoju musiał czymś przysłonić wspomnianą utratę samorozwoju. Ciągle był eksploatowany wzrost PKB i dywagacje na temat jego stopy wzrostu (mała duża, większa od innych krajów) i tym uzasadniał „sukces” polskiej gospodarki. Tymczasem rozwój finansowany był w dużej mierze nie z kapitału wygenerowanego przez polską gospodarkę, ale przez ciągłe zwiększanie zadłużenia ponad miarę. Dlatego temat zadłużenia stanowi tabu.
Można przecież twierdzić, że w Polsce jest popyt. Sprzedaż detaliczna bowiem z roku na rok rośnie. Owszem rośnie, ale w dużej mierze  dzięki wzrostowi zadłużenia. Rośnie również dzięki wzrostowi zaspakajaniu potrzeb społecznych. Tylko że to ostatnie dotyczy określonej grupy społecznej, a nie całego społeczeństwa.  Tam gdzie popyt społeczny zaspakaja szersze kręgi społeczeństwa, to w dużej mierze poprzez zadłużenie indywidualne. Dotyczy to głównie mieszkań (kredyty, w tym frankowe).  Rośnie też w określonej mierze dzięki środkom unijnym (drogi, infrastruktura miejska, stadiony). Nie wynika on jednak w głównej mierze z opisanych wyżej mechanizmów samorozwoju gospodarki.
Szczególnie duży udział w utracie przez Polskę mechanizmów samorozwoju mają supermarkety. Poza tym że nie płacą podatków, sprzedają w przeważającej mierze towary obcych firm. Towary produkowane za granicą i w Polsce przez obce firmy.  Rezultatem tego na produkcji i handlu zarabiają obce firmy, te poza Polską, jak i te w Polsce. Ich zyski nie wracają do polskiej gospodarki i nie zasilają jej. Nie ma statystyk pozwalających ustalić, jaki jest udział w sprzedaży supermarketów w sprzedaży towarów obcych. Sprzedaż towarów obcych produkowanych za granicą to jest finansowanie przez polski rynek (polskich konsumentów) miejsc pracy za granicą, ze wszystkimi tego konsekwencjami (bezrobocie, emigracja, utrata mechanizmu samorozwoju).
Należy odnotować, że jedną z form unikania opodatkowania w Polsce widoczne gołym okiem, są zmiany własnościowe supermarketów. W Warszawie zaobserwowałem  zmianę szyldów, najpierw powstał od podstaw supermarket francuski Geant. Po kliku latach zmienił się na Real (Niemiecki), by znowu po kilku latach zmienić się  na Auchan (francuski). Przecież te markety nie bankrutowały i nie były wrogo przejmowane przez inne. Jest nienormalnością, aby władze Polskie nie mogły sprawować kontroli nad podmiotami zagranicznymi działającymi w Polsce, stosującymi tego rodzaju praktyki.  Obowiązująca statystyka powinna zawierać informację pozwalającą identyfikować strukturę właścicielską marketów, powinna pozwolić na analizę, czy tego rodzaju praktyki nie są wynikiem zmowy monopolowej, bankructwa, wrogiego przejęcia. Powinna dostarczać dane aby państwo polskie było w stanie zbadać, dlaczego korporacje zagraniczne mimo że  nie wykazują zysków bądź minimalne, nadał funkcjonują w tej gospodarce i prowadzą dalszą ekspansję. Owszem supermarkety sprzedają też towary polskich firm, zwłaszcza dotyczy to towarów rolno spożywczych. Jednakże  sprzedaż ta jest narzędziem walki z polską konkurencją handlową i producentami. Polscy producenci, aby umożliwić zbyt swoich produktów w sieciach supermarketów, muszą sprostać drakońskim warunkom dostaw jakie stawiają supermarkety. Niskie ceny dostaw, długie terminy płatności, warunki odmowy przyjęcia danej partii towarów itd. Byle jaki pretekst umożliwia odmowę przyjęcia  partii dostawy (np. wymiary, opakowanie itp.). Jest to, oprócz niskich płac personelu opolskiego,  kolejny przyczynek do niskich cen w supermarketach. Wymuszanie na dostawcach polskich, niskich cen dostaw powoduje bankructwa wielu polskich firm, lub egzystencję na krawędzi rentowności. To zmusza polskie firmy do minimalizacji kosztów, w tym również płacowych. A więc nie generowanie popytu i tak koło się zamyka. A przecież polskie artykuły rolno spożywcza skutecznie konkurują z zachodnimi, mimo niższych dopłat unijnych, ceną (niżej opłacaną siła robocza i niskich cen skupu od rolników), ekologią, walorami smakowymi. Mimo to nie wytrzymują konkurencji w supermarketach, czego wyrazem jest widoczny gołym okiem udział tych towarów w supermarketach.


Zagraniczne sieci handlowe zdominowały nasz handel przy pełnym przyzwoleniu władz. Proponowany podatek od sieci handlowych, to pierwszy krok do całkowitego uwolnienia polskiego handlu.  Przed nami jeszcze długa droga do odbudowania rynku handlu detalicznego, by wyglądał on tak jak w Niemczech, Francji Wielkiej Brytanii, Holandii, całej Skandynawii, czy Włoszech. Tam od dawna rynkiem niepodzielnie rzadszą narodowe sieci do spółki z małymi sklepikami.
Dominacja kapitału obcego w gospodarce, nie stwarza szans na sprostanie stojącym wyzwaniom. Odczuje to młode pokolenie, kiedy dotrwa do wieku emerytalnego i zderzy się z swoimi emeryturami z rówieśnikami z krajów  zachodnich. Kraje, które osiągnęły sukces gospodarczy bazowały na kapitale własnym. Dzieje gospodarki światowej pokazują, że żaden kraj zachodni nie osiągnął swojego poziomu rozwoju, dzięki kapitałowi zagranicznemu. Również azjatyckie tygrysy. Dobrym przykładem są Chiny, które przeszły od gospodarki planowanej centralnie do rynkowej, z udziałem Państwa w gospodarce i mieszanej własności prywatnej i państwowej. Obcy kapitał owszem był wykorzystywany, ale dla potrzeb gospodarki chińskiej. Był poddany kontroli i ograniczeniom. Np. zgodzie na inwestycje rzeczowe (środki trwałe i maszyny), towarzyszyły ograniczenia na inwestycje portfelowe (udziały, akcje) w celu zmniejszenia ryzyka destabilizacji gospodarki, przez kapitał spekulacyjny.

Władze chińskie nie pozwalały na przejmowanie chińskich firm przez kapitał obcy, a jeśli kapitał obcy przejął całość udziałów (akcji) danego podmiotu chińskiego, to bez prawa podejmowania decyzji strategicznych. Działanie kapitału obcego było ograniczone w czasie, na okres zwrotu inwestycji. Okres zwrotu w różnych dziedzinach był różny. Po upływie danego okresu podmioty gospodarcze nie stawały się własnością kapitału zagranicznego. Chiny traktowały kapitał obcy jako źródło wzmocnienia własnej gospodarki. Budowniczymi kapitalizmu byli Chińczycy, a nie kapitał obcy (który spełniał rolę pomocniczą). W rezultacie Chińczycy zarządzają gospodarką chińską, a nie obcy kapitał. Obcy kapitał w Chinach może robić tylko interesy, na które pozwalają im władze chińskie.
Skutki utraty mechanizmu samorozwoju gospodarki polskiej, wyrażają różne inne wskaźniki makroekonomiczne. Np. niska stopą inwestycji. Ona decyduje o rozwoju. Dla przykładu można podać że w 2010 r udział procentowy inwestycji w PKB w Chinach wynosił 47.8 %, ponad dwukrotnie wyższy niż w rozwiniętych krajach zachodu; Włochy 19,11%, Niemcy 18, Szwecja 18. Natomiast Polska 19,5%, a więc na poziomie zachodnich krajów Unii. Tak więc nie może być mowy o dogonieniu przy zbliżonej stopie inwestowania, skoro mamy do nadrobienia długi dystans wobec tych krajów. Zapewnia to jedynie zachowanie status quo.

Rządzący chwalą się tempem wzrostu PKB, który w okresie kryzysu jest wyższy niż w krajach zachodnich. Pomijając inne wady miernika wzrostu PKB (o których szerzej pisałem w innych artykułach), należy odnotować, że wskaźnik wzrostu PKB w pewnym stopniu był efektem działania czynnika przejściowego transformacji tzw. „odbiciem” od uprzedniego załamania (liczenie wzrostu od niskiego poziomu po załamaniu w pierwszych latach transformacji). Po drugie, wskaźnik ten nie przekładał się  na wzrost poziomu zamożności społeczeństwa jako całości. Jak wyżej wspomniano, nie odzwierciedla on przeciętnej skali, a zawiera w sobie wzrost tylko pewnej części społeczeństwa (establishmentu).  Wadą tą był obciążony również wskaźnik wzrostu PKB per capita (na głowę ludności), jako średnia. Prof ekonomii Leszek Dziawga, trafnie nazywa ten wskaźnik w przypadku Polski „PKB per elita” zamiast per capita. Osiągnął on poziom 60% krajów starej unii.  Należy dodatkowo odnotować, że wskaźnik ten polepszał się wskutek zmniejszenia populacji ludności (demografia). Wytworzony PKB przypadał na mniejszą ilość ludności. Wskaźnik PKB per capita  obarczony tymi wadami, owszem wrastał w 25 latach transformacji. Jednakże przyrost jego był coraz mniejszy. Zamiast wzrastać, aby stworzyć szansę dogonienia uwzględniając ww. czynniki,  oddalał ją i czynił nieosiągalną. Dane wskazują, że Polacy nie bogacą się szybciej od innych krajów unii. Wręcz przeciwnie. Wskazują na to statystyki tzw. parytetu siły nabywczej ludności. Polskie gospodarstwa domowe są jedne z najbiedniejszych w UE.  Trzecie od końca tabeli przed Rumunią i Bułgarią. (dane z tabeli zawartej w książce A. Zybertowicza „ Państwo Platformy. Bilans zamknięcia”).


Ażeby wyjść naprzeciw stojącym wyzwaniom, należy całkowicie zmienić filozofię polityki gospodarczej i postawić na gospodarkę narodową, oraz wzmocnienie roli Państwa. Oto niektóre konkretne rekomendacje. Pierwszym krokiem powinno być usunięcie barier pożądanego rozwoju gospodarczego Polski: w pierwszym rzędzie należy zablokować wszelkie kanały transferu za granicę, kapitału wytworzonego w gospodarce polskiej.
Powinna być dokonana analiza i identyfikacja podmiotów zagranicznych działających w Polsce. Co to są za firmy, i kto jest ich właścicielem (udziałowcem akcjonariuszem). Nie może to być tajemnicą.
Wiele rozwiązań w zaistniałej sytuacji będą musiały być niekonwencjonalne. Np. opodatkowanie importu dla zahamowania nadmiernego napływu obcych towarów. Tradycyjne środki oddziaływania mogą nie wystarczać. Regulacja importu kursem walutowym jest nieadekwatna do zaistniałej sytuacji w polskiej gospodarce. Wysoki kurs (słabość polskiej waluty), może być niepożądany z innych gospodarczych względów.
Opodatkowanie importu może być pomocne w ograniczenie procederu ukrywania zysków poprzez ceny transferowe (wysoka cena zakupowa dla podmiotów działających w Polsce podnosząca koszt i zmniejszająca zysk).
Trzeba dostosować odpowiednią statystykę, która zawierałaby tego rodzaju informacje, pozwalające na eliminowanie narosłych patologii.
Zabronić posiadania kont zagranicznych podmiotom działającym w Polsce i dokonywanie rozliczeń finansowych za granicą (np. płatności za eksport).
Zabronić wywozu (transferu) dewiz za granicę, uzyskanych z płatności za transakcje płatne w walucie.

Spowodować dystrybucję funduszy unijnych przez banki polskie (BGK, spółdzielcze PKO BP, zwiększając udział akcjonariatu polskiego). W ten sposób zmniejszy się pulę środków unijnych, które wracają z powrotem w postaci zysków z ich dystrybucji w gospodarce polskiej przez banki zagraniczne.
Należy też podjąć stopniową repolonizację sektora bankowego. Umożliwi to zasilanie polskich podmiotów (kredyty), na normalnych warunkach rynkowych (bez spekulacyjnej marży – niskie oprocentowanie depozytów, niewspółmiernie wysokie oprocentowanie kredytów i innych opłat, wyższe niż w bankach macierzystych tych banków w Polsce).

Przy odpowiedniej polityce stóp procentowych RPP i NBP, dokonać stosownych zmian w prawie bankowym i wzmocnić nadzór KNF. Uczynić ją odpowiedzialną za skuteczność nadzoru. Żeby była odpowiedzialna za takie przypadki jak Abmer Gold, czy SKOK Wołomin. Nie może być rozgrzeszenia dla organu nadzorczego, który w rażący sposób nie dopełnił swoich obowiązków.  Właściciel ma prawo realizować zyski. Ale czy można pozwolić na to, aby ów zysk służył innej gospodarce nie polskiej?
W kontekście powyższych rozważań warto odpowiedzieć na pytanie, czy plan Morawieckiego wychodzi naprzeciw tym barierom?. Czy będzie w stanie je przezwyciężyć? Z ogłoszonych ogólnych założeń widać, że plan ten wychodzi naprzeciw tym wyzwaniom. Zakłada bowiem poparcie przedsiębiorczości polskiej, wsparcie dla małych i średnich podmiotów polskich. Ma stworzyć warunki do rozwoju dużych polskich przedsiębiorstw. Przewidywane są rozwiązania w zakresie finansowania zamierzeń gospodarczych – Fundusz Rozwoju, rola BGK (Banku Gospodarstwa Krajowego) polityki kredytowej, partnerstwo publiczno-prywatne,  poparcie dla inwestycji przedsiębiorstw, system podatkowy, kontrola kapitału zagranicznego, budowa infrastruktury silami polskimi itd.

To, czy kierunki te będą skuteczne i czy stworzą mechanizmy samorozwoju, o których wyżej mowa, będzie zależeć od szczegółowych rozwiązań legislacyjnych. Dokonanie radykalnego zwrotu wymaga czasu i dużej determinacji. Odkręcenie zaistniałych faktów jest o wiele trudniejsze, od ich tworzenia. Dotyczy to w pierwszym rzędzie odzyskania dziedzin strategicznych dla gospodarki polskiej np. eksploatacja zasobów naturalnych (zasoby siarki Siarkopol), złóż gazu (koncesje), ziemi i grunty poprzemysłowe i budowlane, grunty z zasobami węgla brunatnego w Gminie Kleszczewo pod Bełchatowem, sieć łączności (Telecom), kolei (np. ostatnio sprzedane sieć energetyczna kolei), przemysł lotniczy i innych gałęzi  dla wojska,  budowa autostrad, odtworzenie polskiego potencjału budowlanego (firmy „Dromex”, „Budimex”, „Exbud”) itd.
Wygląda na to, że jak na razie, mimo trudności, nowe władze po wyborach taką determinację mają. Dlatego  należy dać im szansę. Zamiast totalnej nie merytorycznej krytyki, należ prowadzić, konstruktywny, twórczy dialog umożliwiający dopracowanie w szczegółach przedstawionych kierunków działań.

Są już pierwsze zwiastuny nowej filozofii i nowego kierunku myślenia o gospodarce. Zwraca uwagę inicjatywa Gazety Bankowej, która zorganizowała działania na rzecz społecznej i patriotycznej (narodowej) odpowiedzialności biznesu. Gazeta ta zorganizowała konkurs firm działających na rzecz  rozwoju lokalnej społeczności i interesu Państwa jako całości.  Inicjatywa ta znalazła uznanie i poparcie Ministerstwa Skarbu Państwa. Naczelnym przesłaniem tej inicjatywy jest maksyma „Kapitał ma służyć Państwu i Narodowi”.  Jest to więc przekierunkowanie roli kapitału obcego w gospodarce. Tegorocznymi laureatami konkursu, były firmy z różnych dziedzin gospodarki, kultury, ekologii itd.  W ostatniej chwili uratowano przed likwidacją fabrykę autobusów Autosan. Wkrótce rząd ma przyjąć ustawę o odbudowie przemysłu stoczniowego. Z początkiem roku ma wejść w życie ustawa o zmianach podatkowych i stworzenia nowych sprzyjających warunków dla przedsiębiorstw, oraz powstawania nowych podmiotów gospodarczych.
Powyższe rozważania rodzą także refleksje natury ogólnej, odnoszące się do teorii ekonomii. Dotychczasowa teoria ekonomii odnosiła się go gospodarek narodowych. Rozważania   teoretyczne osadzane były na gruncie gospodarek narodowych.


Tymczasem wytworzyła się nowa rzeczywistość. Gospodarka rozwinęła się w kierunku umiędzynarodowienia procesów gospodarczych. Rozwinęła się globalizacja. Powstały międzynarodowe korporacje. Odgrywają one coraz większą rolę w poszczególnych gospodarkach narodowych. Niekiedy rolę decydującą, jak w przypadku gospodarki polskiej, stanowią zasadniczą siłę gospodarczą. Teoria ekonomii nie nadąża za zmieniającą się rzeczywistością gospodarczą. Świadczą o tym m.in. nagrody Nobla w ekonomii. Żaden z dotychczasowych laureatów nie był odznaczany za badania roli i znaczenia globalizacji i międzynarodowych korporacji dla gospodarek narodowych, w tym zwłaszcza gospodarek  peryferyjnych (niedorozwiniętych). Istnieje pilna potrzeba teorii ekonomii, adekwatnej do powstałej rzeczywistości. Takich badań się nie prowadzi, czy celowo-to już inna kwestia. Brak takich badań może usankcjonować  casus krajów kolonialnych, skazanych na trwały niedorozwój. Tych, które nie zrewidowały polityki wobec roli kapitału zagranicznego (byłych metropolii). Jest coś na rzeczy, skoro  wszelkiego rodzaju światowe programy pomocy krajów bogatych krajom biednym tzw. „ pomoc krajom  trzeciego świata”, poniosły całkowicie fiasko. Analiza przyczyn byłyby wielce pouczające dla Polski. Pomoc ta była realizowana tak jak w przypadku Polski, przez kraje bogate. Póki co, ciągle mamy do czynienia z budżetami narodowymi.  Są one obsługiwane  z natury rzeczy przez podmioty narodowe. Dopóki są narodowe, w gospodarce muszą być podmioty  narodowe, a nienarodowe muszą służyć  tej gospodarce na terytorium którego działają. Dopóki są państwa narodowe nie może być inaczej. Jeśli jest inaczej, to dane państwo jest wykorzystywane gospodarczo na rzecz innego państwa lub korporacji (wielonarodowej).  Taką sytuację mamy w Polsce, stworzoną przez dokonaną transformację. Blisko 80 % podaży na rynku, to produkty  obcych producentów, tych z za granicy i tych zainstalowanych w Polsce. Zyski z ich produkcji i obrotu są transferowane za granicę i nie służą polskiej gospodarce.
W Polsce istnieje szczególna potrzeba uruchomienia badań, nad rolą i znaczeniem kapitału obcego w polskiej gospodarce. Należy uruchomić granty dla naukowców, celem zbadania, czy globalizacja i dominacja kapitału obcego pomaga gospodarce polskiej i może umożliwić Polsce sprostanie wyzwaniu, dogonienia do poziomu krajów zachodnich i w jakiej perspektywie czasu. Czy też kapitał zagraniczny doprowadzi Polskę na peryferia gospodarcze, ze wszystkimi tego skutkami. Badania takie powinny określić, czy jest jakieś optimum dopuszczalne dla kapitału zagranicznego w gospodarce narodowej. Na jakich zasadach ma działać obcy kapitał w gospodarce narodowej, by zapewnić jej pożądany rozwój. Do tego potrzebne jest silne Państwo kierujące się dobrem wspólnym.  Państwo musi mieć możliwość kontroli na kapitałem obcym, aby służył on również dobru państwa, na terytorium którego działa.

dr Kazimierz Golinowski

*** 

Autor pod koniec moim zdaniem trochę popłynął. Czas na studiowanie teorii ekonomii i szukania funduszy na jakieś tam badania względem roli obcego kapitału w rynku, dawno już minął. Dziś, w przededniu spuszczenia nam na kark ostrza gilotyny pod szyldem CETA, mamy pokazane czarno na białym, że jednak osłabienie polskiej gospodarki względem zachodu było przyczynkiem do wytworzenia europejskiego neokolonializmu, który teraz być może stanie się na domiar złego całkowicie podporządkowany czarodziejom wciskającym nam "amerykański sen". Nie chciałbym być złym prorokiem, ale nie wykluczone, że CETA nie szykowana jest wcale dla Niemców, Francuzów, Szwedów czy Holendrów, a czeka spokojnie by dowalić najuboższym i najbardziej pozbawionym możliwości decyzyjnych gospodarkom w eurokołchozie. Takim jak Polska.


I jeszcze:
https://www.youtube.com/watch?v=HRGUpmhupHs

"Wszyscy jesteśmy królikami doświadczalnymi. Ty też!"
https://chcewiedziec.pl/

Źródło artykułu: http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/
Źródło zdjęć: internet
Korekta: Medart 

       

sobota, 15 października 2016

Możliwość


Nie było mnie przez chwilę. Niby tylko moment, niby znów kilka epizodów rozciągniętych na siatce dni i nocy, a po raz kolejny wystarczyło. Pomogło dostrzec różnicę. Tak głęboką.
Gdy wróciłem poczułem ponownie ten kontrast, to bijące po oczach rozwarstwienie, ten brak uważności i pokory, kosztem mocowania się z niewidzialnym i wykreowanym. Kosztem skupienia, które choć na moment kotwiczy w bycie na tyle skutecznie, że dostrzegamy całość.
Tak więc wystarczyło. Tych parę dni w Izerach po raz kolejny ugruntowało moje przekonanie, że na codzień gramy całkowicie nie w swojej sztuce. Ale lenistwo, gnuśność i brak należytej powagi, dają reżyserowi pole do popisu. Wciąż tak samo wielkie.
I powróciwszy do tej krainy niebytu, tej wulgarnej arii bałwochwalstwa, gdzie za karmę służy paliwo z gadających skrzynek i i-phoneowych wyroczni, znów zrozumiałem że to tylko możliwość. Dana nam droga i jednocześnie spakowany tobołek na nią. Nikt nikogo nie oszukuje, co najwyżej my sami siebie. Masz wybór którą część tortu ugryziesz, gdzie i na co padnie Twój wzrok i czego dosięgniesz zanim czas dany Tobie tutaj, wypika do końca. Czy założysz maskę ignoranta, czy może wybierzesz uśmiech dziecka. Czy będziesz gryzł, kopał i wierzgał, czy może wystarczy Ci cień przydrożnej brzozy, oddech wiatru na twarzy lub smak wody ze źródła. Czy będziesz przeklinał i zaciskał pięści bo 'kiedyś' wciąż jest ważniejsze niż 'teraz', a oblicze w lustrze wyda Ci się trupim nawet wtedy, gdy blisko możesz liczyć na ciepłą dłoń i cierpliwe, kochane oczy?
Zastanów się tylko, ile tracisz każdego dnia. Ile oddajesz tego ciepła, które mogłoby być użyte do ochrony i wzrostu. Do pielęgnacji zachwytów i kolekcjonowania wrażeń. Do budowy czystej relacji i kontaktu wspatrego o szczerość. Do zakomunikowania światu skromności. I prostoty. Ile tego przecieka przez place, ile gubi się po drodze?

Tu nie będzie rewolucji. Nie wypatruj jej dookoła, pośród miliona gestów ustawionych pod dyktando mistrzów gry i socjotechniki. Nie czekaj. Jedyna jaka się dokona zaistnieje w Tobie, kiedy pewnego dnia eksploduje Ci pod powiekami niewyrażalną feerią zrozumienia i zachwytu. I gdy później zaleje Cię ciepło. Z początku spontaniczne i nierówne, by z czasem stać się miarowym tętnem świadomego dostrzeżenia w sobie tego, co trzeba. I wtedy zostanie. Przygarniesz je, jak zmarznięte bezbronne szczenię. Będzie drżało i pulsowało w Twojej piersi. Już zawsze.

Na jaki dowód czekasz? Masz ich wokół bez liku. Spójrz na oddech. Kto nim steruje, kto zarządza, bo przecież nie Ty? Nawet nie jesteś tego świadomy. Nawet nie potrafisz dobrze tego opisać. Ale oddychasz. Czy pomyślałeś kiedyś, jak wielki i wyjątkowy to dar?

Nie było mnie, a jednak byłem pełniej i bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To projekcja, a w zasadzie tylko chwilowy stan wyświetlenia.
Kolejny seans nauki i próby.