wtorek, 27 stycznia 2015

Łagiewniki 2015 - pierwszy "atak" zimy


Ci którzy dość systematycznie śledzą moje relacje wiedza już, że Las Łagiewnicki stanowi bardzo chętnie odwiedzane przeze mnie miejsce, niemalże o każdej porze roku. To taka najbliżej mi położona oaza spokoju i obszar, gdzie można bez przeszkód oddać się we władanie natury. A że ja na dłuższą metę żyć bez niej nie mogę, zatem...sami wiecie :)
Oczywiście znam ten kompleks leśny dość dobrze, przez lata wydeptałem już tam sporo ścieżek i przejeździłem rowerem niemało szlaków, ale cóż z tego? Przecież chyba każdy z nas ma gdzieś pod bokiem podobne "miejsce szczęśliwe" i korzysta z jego dobrodziejstwa ile wlezie. No chyba że wystarczy mu do życia telewizor, komputer i puszka piwa. Mnie nie wystarcza, a kierując się zasadą że życie trzeba przeżywać a nie oglądać z boku, staram się czynnie uczestniczyć w tym spektaklu, czymkolwiek on jest :)

Pomysł na najświeższe odwiedzenie Łagiewnik narodził się spontanicznie, i przyszedł rozniecony sytuacją pogodową zaistniałą w nocy z soboty na niedzielę. Oto bowiem o terenach środkowej Polski, zechciała wreszcie przypomnieć sobie zima. Po skąpych opadach śniegu jakie miały miejsce krótko po Nowym Roku, zapanowała tu na ponad dwa tygodnie raczej późno jesienna słota, która przyniosła opady deszczu, silne wiatry i temperatury sięgające +10st. I nagle stał się cud! Temperatura spadła dość szybko, sypnęło białym puchem i to naprawdę z rozmachem. Gdzieniegdzie napadało ponad 20cm (wiem wiem, żadna to rewelacja, ale na bezrybiu i rak ryba ;)), dlatego krajobraz zmienił się nie do poznania i przybrał wreszcie zimowe oblicze.

Do lasu pojechaliśmy w niedzielę rano. Padał jeszcze drobny śnieg (sypał zresztą tego dnia nieprzerwanie do późnego popołudnia), a temperatura zatrzymała się na -2st. Północno zachodni wiatr poczynał sobie początkowo dość śmiało, ale już po południu zdecydowanie osłabł, by pod wieczór odpuścić niemal całkowicie. I cóż...spędziliśmy ładnych parę godzin tak jak lubimy, z dala od cywilizacji, w spokoju (ludzi jak na lekarstwo), przemierzając ośnieżone połacie lasu i ciesząc zmysły pierwszym w tym roku manifestem prawdziwej zimy.

Pięknie było... :)




























     
             

piątek, 23 stycznia 2015

Pranie mózgu lekarzom, dezinformacja pacjentów


Od wielu lat usiłuję zwrócić uwagę Czytelników na gwałtownie narastający po 1990 roku problem ogłupiania społeczeństwa przez tzw. powszechną edukację. Jak królowie nie posiadali wiedzy i wyobraźni, aby otwierać wyższe szkoły i swoje kancelarie wypełniali cudzoziemcami, pełniącymi podwójną rolę pisarzy i agentów, tak obecnie rozmnożono przez pączkowanie wyższe uczelnie, nie posiadając ani odpowiedniej kadry do ich prowadzenia, ani programów i środków. Stąd wielo-etatowcy, firmujący swoim tytułem kilka uczelni. Wiadomo że jak siedzi się na kilku stołkach, to nauki rozwijać nie można.

To ogłupianie trwa od co najmniej 200 lat, od chwili stworzenia przez agenta Du Pointa w 1772 roku tzw. Komisji Edukacji Narodowej, czyli instytucji mającej dokonać takiego prania mózgu, aby ludek nad Wisłą przestał myśleć. Trzeba przyznać, że się to wspaniale udało. Najlepszym dowodem jest fakt, że po 1920 roku na stanowiskach zostali ci wszyscy „naukowcy”  pracujący dla zaborców. O ile było to bez znaczenia w naukach ścisłych, to spowodowało nieobliczalne szkody w naukach humanistycznych, a przede wszystkim historycznych. Przecież ktoś, kto pisał panegiryki na temat cara, czy Habsburga, nagle nie mógł się przestawić na zaprzeczanie temu, co wcześniej pisał.

Podobna sytuacja występowała po 1990 roku. Nagle ci wszyscy historycy marksizmu i leninizmu przefarbowali się na czołowych prawicowców. Wczoraj pisał panegiryki na temat tzw. Gwardii Ludowej, a obecnie ma pisać prawdę na temat Narodowych Sił Zbrojnych? Jest to oczywiście niemożliwe. Przecież najpierw by musiał się przyznać, że przez 30 - 50 lat oszukiwał społeczeństwo. Nie znam żadnego takiego przypadku.

Nie po to gensek W. Jaruzelski alias Margules alias Wolski alias Słuckin rozdał tylko w pierwszym roku stanu wojennego 1320 nominacji profesorskich, aby sobie nie zabezpieczyć właściwego opracowania historii stanu wojennego. Określanie tych pracowników uczelni lwowskiej, czy krakowskiej z lat 20. jako wybitnych historyków, jest podobne do twierdzenia, że najlepszym pisarzem stanu wojennego był Jerzy Urban. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że pióro miał bardzo dobre.

Każdy jako tako oswojony z historią wie, że od 1863 doku do 1918 roku na terenie tzw. Kongresówki i województw zabranych panował stan wojenny. Wszystkie książki, łącznie z trylogią H. Sienkiewicza miały pieczątkę cenzury. To, co się działo po 1920 roku doskonale opisuje prasa nauczycielska:

„Inny rodzaj demoralizacji szerzył się na podstawie zasady ręka rękę - myje , noga nogę - wspiera", czyli tzw. krakowskiego targu, kto mianowicie, broniąc pewnej zasady, mógł zaszkodzić albo przynajmniej zrobić nieprzyjemności, spotykał się z ofertami, które za pomocą korzyści osobistych, na przykład awansu, zwiększenia liczby godzin dydaktycznych, nielegalnych urlopów, starały się zamknąć usta. On starał się nie widzieć różnych nieprawidłowości, w zamian korzystał z nieprawidłowości innych. Prowadziło to w prostej linii do wzajemnego śledzenia się.” Co obserwujemy obecnie w formie rozwiniętej, jako sprawy tzw. teczek. Takie postępowanie „prowadziło do niesłychanego zabagnienia administracji, nie tylko administracji i szkolnictwa  średniego, sięgało to i wyżej. To też sprawy wszelkie, a nawet interesy kraju, były nadzwyczaj zależne od stosunków osobistych, wzajemnych intryg, widoków prywatnych. To dziedzictwo byli Galicjanie wnoszą w dużej mierze do całej administracyjnej machiny odrodzonej Polski, wnoszą je do szkolnictwa i do wszystkiego, czego się dotykają.”



Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że administracja w zaborze moskiewskim była głównie rosyjska, a po 1914 roku uciekła i podobnie było z pruską, to jest oczywistym, że rozpleniła się galicyjska. Opisuje to doskonale i z ogniem Maria Rodziewiczówna.

Ponawiam wniosek: W KAŻDEJ POLSKIEJ RODZINIE POWINNY BYĆ KSIĄŻKI MARII RODZIEWICZÓWNY!
Proszę sobie przypomnieć, że najbardziej przed lustracja broniły się uczelnie lubelskie, na przykład KUL, czy wrocławskie, a więc pozostałości galicyjskie.
Jak to wielokrotnie przypominałem, galicyjska administracja tzw. hrabiów galicyjskich, powstała po wymordowaniu szlachty polskiej w Małopolsce, w 1846 roku [Pierwsze ludobójstwo w Europie XIX-wiecznej] i sprzedaży tytułów przez Wiedeń.
Syndrom ten nie dotyczy tylko i wyłącznie historii. To samo obserwujemy w medycynie. Taka p. prof. Stefania Jabłońska - Rachela Szela Ginsburg „ekspert” od dermatologii, zdobyła swoją pozycję donosami na profesora Grzybowskiego, którego jej krewniak Rożański wsadził do więzienia. A „Profesór” wydała jego książkę jako własną.
Podobnie awansowała przecież prof. Gierek, której w 1972 roku nadano stopień profesora okulistyki. Rada Naukowa tylko przez rok się broniła przed tą nominacja. Podobną karierę przechodziła prof. Hausmanowa, siostra Jabłońskiej. I proszę zauważyć, że Izby Lekarskie wcale nie rehabilitują swoich zamęczonych przez UB kolegów! To się nazywa ciągłość państwa, czy ciągłość pokoleń? Zgadzam się w zupełności z tezami Józefa Wieczorka, podanymi na stronie Polish club online 13 XII 2013 roku.

W skrócie sprowadzają się one do następujących wniosków:
„Polska bije rekord pod względem ilości młodzieży po maturze podejmującej studia wyższe.
Nasze najlepsze uczelnie zajmują miejsca w zakresie około 20 000 i powyżej w rankingu wyższych uczelni światowych. Innowacyjność jest poniżej poziomu Mołdawii.”


„System edukacyjny jest tak ustawiony, aby uczący się bezkrytycznie przyswajali to
(nieraz głupoty), co im się do nauczenia podaje. Im kto lepiej to sobie przyswoi, jest nagradzany, kto gorzej, jest odrzucany. [...] Selekcja negatywna kadr została znakomicie opanowana już w PRL, ma się nadal dobrze, a nawet lepiej, bo jest udoskonalana przez postępowców, już w ogóle bez oporów. Ostatnia ocena wartości kształcenia w naszych szkołach jasno pokazuje, że znaczna część szkół stopnia licealnego wykazuje wartość ujemną. Tzn. licealiści mniej rozumieją, mniej umieją, aniżeli gdy byli w gimnazjach. Na uczelniach od dawna, od czasów PRL, nie akceptuje się tych, co uczyli myślenia, szczególnie krytycznego, więc jakie mogą być skutki uczenia pozostałości akademickiej? Dlaczego nie prowadzi się badań nad zdolnością czytania ze rozumieniem u profesorów na uczelniach, a tylko u nastolatków?”

Proszę zauważyć, jaki mają imponujący dorobek innowacyjny tzw. profesórowie belwederscy? Ile patentów, ile metod opracowanych? Już prof. F. Konieczny twierdził, że „oświata nie może iść przed nauką”, innymi słowy, brak innowacyjności spycha do powielania paradygmatów.
Powstanie paradygmatów jest szczególnie szkodliwe w medycynie. Coś, co było nauką przed 100, czy nawet 30 laty, obecnie jest tylko historią nauki. Takich przykładów można podawać setki. W XVII wieku medycyna akademicka uważała, że lewatywa jest lekiem na wszystko. W wieku XVIII/XIX za takie panaceum na wszystko uważano upuszczanie krwi. Jeszcze w 1870r., w czasie epidemii cholery, w USA stosowano upust krwi jako metodę leczenia. Śmiertelność tych akademickich ośrodków wynosiła ponad 56 %, a homeopaci mieli śmiertelność wśród swoich pacjentów tylko rzędu 3%. Ale „uczeni akademiccy” nazywali homeopatów szarlatanami. Wcale nie twierdzę, że akademicy mieli powiązania z łowcami skór, jak to było w XXI wieku w mieście Łodzi.
Jaki to ma związek z obecną sytuacją w medycynie? Ano ma, i to duży. Po pierwsze, tzw. administracja zdrowia publicznego tworzy paradygmaty, które muszą być, pod groźbą sankcji  ekonomicznych i karnych, stosowane. Nieważne, czy paradygmaty są prawdziwe, czy też nie. Tak jak w latach 50. ubiegłego wieku autor książki medycznej, prof. Henryk Jabłoński, przewodniczący rady państwa PRL-u, zaczynał tekst od cytatów z marksizmu i leninizmu zaznaczając, że największym uczonym jest „Józef Stalin, co usta miał słodsze od malin”, tak i dzisiaj stosuje się te same chwyty. Poniżej podam właśnie przykład pracy, mającej utrwalać takie paradygmaty. Jednocześnie praca ta jest dowodem, że inwigilacja obywateli w Polsce, prowadzona w latach 2011/12 przez agendy ONZ, nabiera rozpędu.

Jest to praca „oryginalna” napisana przez P. Kalinowskiego, M. Makara -Studzińską, M.E. Kowalską, pod tytułem „Opinie i poglądy młodych osób dotyczące szczepień ochronnych”, opublikowana przez Hygeia Public Health 2014,49,78-786. Autorzy nie podali, kto finansował pracę. Nie podali również, czy nie istnieje konflikt interesów [ wydawca jest ten sam od namawiania do szczepień].


Praca ta doskonale wpisuje się w ONZ-towską nagonkę na przeciwników  bezmyślnych szczepień.

Przypomnę:
Otóż w sierpniu ubiegłego roku UNICEF, czyli ONZ-towska organizacja d/s pomocy dzieciom, a więc organ administracyjny, przeprowadził wielomiesięczne śledzenie tzw. ruchów antyszczepionkowych w krajach Europy Środkowej, tj. głównie Polski, Rumunii i Rosji. Wiadomo, są to największe rynki zbytu dla przemysłu szczepień. Oficjalny tytuł  tego „programu” mówił o „śledzeniu wzrostu nastrojów anty-szczepionkowych w Europie Środkowej i Wschodniej”. Śledzenie miało się odbywać on-line, za pomocą europejskich sieci społecznościowych, takich jak Google, Twitter, Facebook, You tube, itp. Już sam przegląd piśmiennictwa, na którym oparli się PT Autorzy, zastanawia. Są to tylko prace tego samego wydawnictwa. Ani jednej pracy autorów z innych krajów. Dlaczego? Wyjaśnia to [w domyśle] oparcie się na paradygmacie: „Szczepienia ochronne to najważniejszy obecnie element procesu profilaktyki rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, umożliwia ochronę jednostek indywidualnych oraz całych społeczności  przed zachorowaniem”.Ten wstęp wyjaśnia wszystko. Łącznie z tym, że nie podano żadnej pracy naukowej z ostatnich 20 lat, wydanej za granicą. Gdyby PT Autorzy znali jakiekolwiek inne piśmiennictwo, nie tylko reklamówki przemysłu farmaceutycznego, to wiedzieliby, że:

1. Znaliby  wyniki  przeprowadzonych już w 1974 roku masowych szczepień przeciwko grypie pracowników poczty w Anglii, które udowodniły, że szczepionka nie ochrania populacji ale wręcz przeciwnie, przyczynia się do wzrostu zachorowania listonoszy.
2. Znaliby przeprowadzony przy pomocy WHO eksperyment szczepienia mieszkańców szczepionką przeciwko gruźlicy, który dał odwrotny efekt. Zachorowało więcej osób zaszczepionych, aniżeli w grupie kontrolnej.
3. Wiedzieliby o eksperymencie prowadzonym pod patronatem WHO, że nie szczepienia, ale mycie rąk zmniejszyło hospitalizację dzieci na choroby zakaźne. Mało tego, okazało się, że najlepsze efekty osiągnięto za pomocą zwykłego mydła bez żadnych dodatków.
4. Wiedzieliby ci biedni inaczej pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, że w 2011/12 roku dzięki szczepieniom przeciwko polio, zachorowało aż 47500 [inne źródła podają, że 61500] dzieci. W poprzednich latach, bez szczepień, chorowało koło 200 dzieci rocznie.
5. Wiedzieliby też, że w USA, gdzie szczepienia przeciwko gruźlicy nie były obowiązkowe, uporano się szybciej z gruźlicą aniżeli w Anglii, gdzie szczepienie było przymusowe.
6. Wiedzieliby, że w 1991 roku na terenie Polski południowo-wschodniej wystąpiła epidemia błonicy właśnie u dzieci szczepionych. Powodem był brak mydła przez prawie rok na Ukrainie i przeniesienie zakażenia. W podobny sposób mieliśmy wzrost WZW w stanie wojennym, kiedy to wprowadzono kartki na mydło.
7. Wiedzieliby, że epidemia polio w 1973 roku w Polsce wystąpiła u dzieci szczepionych.
8. Znaliby prace kanadyjskie, dowodzące, że najwięcej osób zachorowało na grypę 2009/2010 r. i przebieg był cięższy w domach opieki, u szczepionych ludzi. Mało tego, jeżeli pacjent otrzymał kilka szczepionek, to zarówno przebieg następnych zachorowań był cięższy, jak i demencja występowała szybciej.



Ale jeżeli pracownicy Uczelni  nie wiedzą, to co z takiej nauki wyniosą studenci? Jest to indoktrynacja, czy też nie? Dalej jest jeszcze gorzej. Sama metoda badania jest co najmniej dziwna. Po pierwsze, kobiety stanowią zdecydowaną większość ankietowanych: 308 do 64 mężczyzn, czyli są to poglądy głównie kobiet.
Po drugie, autorzy podzielili ankietowanych na grupy wiekowe do 26 roku życia i powyżej, przy średniej 21 i 28 lat.  Najczęściej przyjmuje się logiczny podział do matury, czyli do 18/19 roku życia. Do ukończenia studiów, czyli 23/24 roku życia i do 60/65 roku życia, to jest do emerytury. Przyjęcie granicy 26 lat nie jest niczym uzasadnione, a nie pozwala na dokonanie porównań z innymi pracami [na przykład ile osób już samodzielnie pracowało, a ile było studentami na utrzymaniu, ile osób miało dzieci własne itd.].
Zastosowany test statystyczny także jest anachronizmem, takie badania opracowuje się współcześnie za pomocą programów sieci neuronowych, a nie testu X2, ponieważ ilość zmiennych jest bardzo duża. Trudno także się zgodzić z wnioskami. Wnioski na podstawie przedstawionych tabel można postawić zupełnie inne.
Aż ponad 73.8% młodych ludzi twierdzi, że szczepienie może w pewnych warunkach szkodzić. Co jest zgodne z aktualnym stanem wiedzy medycznej. Na przykład VARES podaje, że zalecana na siłę szczepionka HPV, spowodowała w USA już 159 zgonów i ponad 32 000 poważnych powikłań. Biorąc pod uwagę, że to jest tylko 2 - 5 % zgłoszeń, to łatwo każdy może obliczyć że prawdziwe dane są co najmniej 20 razy większe. Trzeba to odnieść do samego zakażenia wirusem, które u 97% kobiet mija samoistnie, bez leczenia, po 4-8 miesiącach.
Mało tego, ostatnio nawet WHO stwierdziło oficjalnie, że za 30% raka szyjki macicy odpowiadają nie wirusy, tylko palenie tytoniu. Czyli wytrącono broń z ręki "szczepionkowców", że szczepionka HPV jakoby zapobiega rakowi. Przypominam że nawet twórca tej szczepionki, dr Harper, w 2009 roku publicznie zaprzeczyła związkowi szczepionki z rakiem i podkreśliła, że tego aspektu nigdy nie badała. [Moim zdaniem jest to ukrycie problemu opadu radioaktywnego. Wiadomo, że żołnierze narażeni na wdychanie uranu często chorują na raka pęcherza i nerek.]
Czyli na chorobę nie wymagającą leczenia, jaką jest zakażenie wirusowe, wymyślono preparat zabijający kobiety.
Ostatnio podano, że w okresie jednego miesiąca - października 2014 roku, zanotowano aż 34 zgony spowodowane szczepionką przeciwko tzw. rakowi szyjki macicy. Naprawdę zanotowano i przedstawiono na konferencji lekarskiej 72 zgony, po podaniu szczepionki. Z tego aż 34 doniesienia były bezpośrednio od pielęgniarek. Zgony były spowodowane zatorem/zakrzepem. Powtarzam, to są doniesienia z jednego miesiąca- października 2014 roku.

Co robi polska Agencja Przejrzystości w tym samym czasie? Oczywiście zgadliście Szanowni Czytelnicy, rekomenduje Ministerstwu wprowadzenie tej szczepionki do powszechnego obrotu dla wszystkich. Nawet zachęca samorządy do „bezpłatnego” fundowania. Ciekawe rozumowanie "szczepionkowców", nieprawdaż? Ale o tym pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Lublinie nie wspominają. Sam musisz się domyśleć Czytelniku, dlaczego? W omawianej pracy aż 85% młodych ludzi twierdzi, zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej, że czasami po szczepionce można zachorować. Świadczy to o tym, że młodzi ludzie nie zadawalają się tylko i wyłącznie przeglądaniem reklamówek "big pharmy". W odróżnieniu od ich nauczycieli. Młodzi ludzie nie wykazują natomiast zdrowego rozsądku podczas odpowiedzi na pytanie, czy wykonują dodatkowe, zalecane szczepienia. Aż 36,2% odpowiedziało pozytywnie, ale tylko 11% osób starszych daje się namówić. Czyli pranie mózgów dzieci i młodzieży daje wyniki. Następne pokolenie będzie bez zgrzytów przyjmować szczepionki.


[...] Czyli jak szczepionki będą za ”darmo” to ludzie będą się szczepić. Innymi słowy, praca była robiona pod ekspertów, dla zapewnienia im poparcia w dyskusji nad wprowadzaniem dalszych „bezpłatnych”, czyli opłacanych z naszych podatków szczepień. Widać wyraźnie że stare przysłowie, „czym skorupka za młodu nasiąknie”, jest nadal prawdziwe. Minęło ćwierć wieku od przejścia z gospodarki nakazowej na kapitalistyczną, a nadal są tacy co twierdzą, że coś jest bezpłatne. Tak na marginesie, to zdziwienie budzi analizowanie prac dotyczących źródła informacji społeczeństwa i jako negatywną podawanie informacji internetowej. Jest to szalenie dziwne, ponieważ ludzie jako tako zorientowani w zasadach piśmiennictwa medycznego wiedzą, że wszystkie czasopisma medyczne są finansowane przez przemysł farmaceutyczny. Przykładowo Medycyna Praktyczna podaje, że jej głównym sponsorem jest GSK, Novartis  itd. Urban & Partner to filia ELSEVIER, mającego pod sobą ponad 2400 medycznych tytułów. Sprawy te były szeroko dyskutowane na początku lat 90. ubiegłego wieku. Redaktor naczelny BMJ powiedział wręcz wprost, że nie może znaleźć żadnego recenzenta, którego zaakceptowałby przemysł. To dział marketingu decyduje o przyjęciu pracy do druku, a nie na przykład kolejność przesłania. Mało tego, coraz częściej zdarzają się sytuacje, że po mimo wydrukowania pracy, po recenzjach, na skutek nacisków przemysłu, pracę się „wycofuje”. Przecież takie wycofanie pracy dyskwalifikuje daną redakcję całkowicie.
Podobnie jest w Polsce, nawet tzw. Biuletyny Lekarskie nie drukują krytycznych opinii o lekach.

Poza tym, nawet laureaci nagrody Nobla wzywają do publikowania prac w Internecie, jako jedynym miejscu pozbawionym, na razie, cenzury. Czyżby pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Lublinie nie wiedzieli, że coś takiego jak Cohrane Library istnieje tylko w Internecie? Czyżby nie wiedzieli, że Pub-Med jest wydawnictwem internetowym? A takich baz medycznych jest wiele, nie wspominając o czasopismach medycznych. Czyżby PT Autorzy czytali tylko Gazetę WYBIÓRCZĄ? Zdziwienie więc budzi podawanie informacji, że wiedza internetowa jest „niepewna”. A jaki zysk mają autorzy z pisania takich „prac”? Ano to właśnie urzędnicy oceniają publikacje i autor, chcąc dostać punkty edukacyjne, musi zamieścić pracę w określonym czasopiśmie. Te czasopisma wybierają urzędnicy ministerstwa. A jak to się odbywa, domyśl się sam Czytelniku. W Chinach aresztowano właśnie za korupcję 4 wysokiej rangi przedstawicieli GSK: wiceprezes, radca prawny, dyrektor ds. rozwoju i dyrektor ds. rozwoju zasobów ludzkich. Łapówki były wręczane głównie za dystrybucję leków. W Polsce cisza, tylko FBI twierdzi, że istnieje duże łapownictwo w Polsce.
A czym może zajmować się polski wymiar sprawiedliwości i te wszystkie tajne służby? Mogą się zajmować sprawami wręczania butelek koniaku, czy gęsi- lekarzom.

O tym nieodmiennie donosi prasa polskojęzyczna. Jak bowiem powszechnie wiadomo, cała drukowana polska prasa jest w ręku niemieckim. Podał to oficjalnie Nasz Dziennik. Czy w tej sytuacji kupowanie czegokolwiek drukowanego ma sens? Musisz się sam zastanowić Szanowny Czytelniku!
 



dr Jerzy Jaśkowski


I jeszcze apel w sprawie GMO:
petycje.iozn.pl/gmo/index.php?kod=IO06K3ZW99



Źródło tekstu: http://www.prisonplanet.pl/
Ilustracje: internet
Korekta: Medart
 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wingmakers


Część 3 - Wywiad 1- dokończenie

Sara: "W trakcie przerwy spytałam o sieć tajnych organizacji, o których wspominałeś, że ACIO jest jedną z nich. Czy mógłbyś bardziej szczegółowo opowiedzieć o tej sieci oraz jej działaniach i celach?"


Dr Neruda: "Istnieje wiele organizacji o szlachetnych fasadach i tajnym wnętrzu. Innymi słowy, mogą one odgrywać zewnętrzne działania, dla swoich pracowników, członków oraz mediów, prowadząc równocześnie tajne, dobrze ukryte działania znane wyłącznie ścisłemu kierownictwu takiej organizacji. Zewnętrzne kręgi lub członkostwo protekcyjne, jak niekiedy się to określaja, stanowią zaledwie przykrywkę dla prawdziwych działań i celów tych organizacji.


"IMF, Komitet Stosunków Międzynarodowych, NSA, KGB, CIA, Bank Światowy, i Rezerwa Federalna - wszystko to są przykłady właśnie takich struktur organizacyjnych. Ich rdzenie kierownicze są ze sobą powiązane, tworząc coś na kształt elity, tajnego społeczeństwa posiadającego własną kulturę, ekonomię oraz system łączności. Są oni skupiskiem potężnych i bogatych person, które połączyły siły, aby poprzez manipulacje światową polityką, ekonomią oraz systemami społecznymi łatwiej realizować swoje własne cele.


"A cele te, o ile wiem, w pierwszym rzędzie dotyczą zdobycia kontroli nad światową gospodarką oraz istotnymi zasobami surowców -- ropy, złota, gazu, platyny, diamentów itp. Owa tajna sieć wykorzystuje technologie ACIO w celu zdobycia kontroli nad światową ekonomią. W chwili obecnej są w zaawansowanym stadium nad przebudową oraz integracją światowej gospodarki wokół cyfrowego odpowiednika papierowego pieniądza. Infrastruktura ta jest już gotowa, jednak jej implementacja zabiera więcej czasu, niż przypuszczano, z powodu oporu konkurencyjnych sił, które choć nie rozumieją natury tej tajnej sieci, to intuicyjnie wyczuwają jej istnienie.


"Owe konkurencyjne siły to przede wszystkim politycy i biznesmeni mający związek z przejściem do globalnej, cyfrowej gospodarki, którym zależy na zachowaniu pewnej kontroli nad rozwojem infrastruktury, a z racji swego rozmiaru i pozycji na rynku są w stanie wywrzeć znaczący wpływ na tę tajną sieć.

"Jedyną organizacją o jakiej mi wiadomo, która jest całkowicie niezależna w swych poczynaniach, a w związku z tym najpotężniejsza i wiodąca, jest Grupa Labiryntu. Swoją pozycję zawdzięcza swym czysto-stanowym technologiom oraz intelektowi swych członków. Wszystkie inne organizacje -- czy to stanowiące część tajnej sieci organizacji, czy też potężne międzynarodowe korporacje -- nie są w stanie kontrolować jej działań. Ci pierwsi zresztą są  poważnie zaangażowani w walkę konkurencyjną."
Sara: "Jeśli to wszystko jest prawdą, to czy Piętnastka kieruje poczynaniami tej sieci?"


Dr Neruda: "Nie. Nie jest on w ogóle zainteresowany celem owej tajnej sieci. Jest nim znudzony. Nie interesuje go władza czy pieniądze. Pasjonuje go wyłącznie misja budowania BST, dzięki czemu będzie można odeprzeć ataki wrogich istot pozaziemskich, przepowiedziany 12,000 lat temu. Uważa, iż jedyną misją wartą użycia ogromnego potencjału intelektualnego Grupy Labiryntu jest rozwinięcie ostatecznej broni defensywnej czyli Klucza Wolności. Jest przekonany, że jedynie Grupa Labiryntu ma szansę tego dokonać, zanim będzie za późno.


"Trzeba też pamiętać, że w skład Grupy Labiryntu wchodzi stu osiemnastu ludzi i około dwustu Corteum. Intelektualne możliwości tej grupy skoncentrowane na misji rozwinięcia BST, zanim dojdzie do przejęcia Ziemi, są doprawdy imponujące. Projekt Manhattan wygląda w porównaniu z tym przedsięwzięciem jak dziecinna zabawa. Być może nieco przesadzam -- ale pragnę podkreślić, że Piętnastka kieruje zadaniem znacznie ważniejszym od wszystkiego, czego dokonano do tej pory w dziejach rodzaju ludzkiego."

Sara: "A zatem, jeśli Piętnastka realizuje własny cel, i według tego co powiedziałeś ma on tak kapitalne znaczenie, dlaczego postanowiłeś opuścić tę organizację?"
Dr Neruda: "ACIO dysponuje technologią implantacji pamięci, która potrafi skutecznie wyeliminować wybrane wspomnienia z wręcz chirurgiczną precyzją. Na przykład, za pomocą tej technologii można by wymazać z twojej pamięci cały ten wywiad, bez najmniejszego zakłócania innych wspomnień, tak wcześniejszych, jak i późniejszych. Być może miałabyś jedynie lekkie wrażenie luki w czasie, ale na tym koniec. 


"Intuicja ostrzegała mnie, że jestem kandydatem do przeprowadzenia owej procedury z powodu moich zachowań, które okazywałem w ramach mego szacunku do WingMakers. Innymi słowy, uważano mnie za zwolennika ich kultury, filozofii, oraz misji -- czego byłem świadomy. Stanowiłem zatem potencjalne zagrożenie dla projektu. Grupa Labiryntu -- w dosłownym słowa tego znaczeniu -- obawia się swoich członków z powodu ich ogromnej inteligencji, za czym idzie ich sprytu i pomysłowości.


"Cała ta sytuacja doprowadziła do istnej paranoi, co w efekcie spowodowało opracowanie specjalnej technologii, która miała za zadanie sprawdzić, czy dana osoba utożsamia się z celami Piętnastki. Zastosowane w niej techniki miały przeważnie charakter inwazyjny, a członkowie Grupy Labiryntu dobrowolnie się tej inwazji poddawali, w imię efektywniejszego poradzenia sobie z zaistniałą paranoją. Kilka miesięcy temu zacząłem systematycznie odmawiać udziału w badaniach z zastosowaniem technologii inwazyjnych -- częściowo aby się przekonać, jaka będzie reakcja Piętnastki, a częściowo dlatego, że miałem już dość tej paranoi.


"Robiąc tak, eskalacja podejrzeń wobec mnie stała się oczywistym faktem, i było to jedynie kwestią czasu, kiedy zostanę poproszony o poddanie się MRP -- "


Sara: "MRP?"


Dr Neruda: "Tak, MRP to skrót od Memory Restructure Procedure (Procedura Restrukturyzacji Pamięci). Jednak to co nauczyłem się podczas pracy nad kapsułą czasową WingMakers, nie jest czymś o czym chciałbym zapomnieć. Nie chcę aby te informacje tak po prostu przepadły. Przecież w to właśnie wierzę i chcę wokół tego budować swoje życie."

Sara: "Czy nie mógłbyś się po prostu wycofać bez potrzeby szukania dziennikarza, który byłby zainteresowany opublikowaniem tej historii? Chodzi mi o to, czy nie byłoby lepiej osiąść na jakiejś wyspie i żyć własnym życiem, zamiast ujawniać istnienie Grupy Labiryntu i WingMakers?"


Dr Neruda: "Nie rozumiesz jednego... Grupa Labiryntu jest nietykalna. Oni nie boją się tego, co wyjawię mediom, martwią się wyłącznie strasznym precedensem dezercji. Ja jestem pierwszy. Przede mną nikt się nie wycofał. Boją się, że jeśli ja zdezerterowałem i uszedłem z tego cało, inni pójdą w moje ślady. A jeśli do tego dojdzie, cała misja zostanie skompromitowana i BST nigdy nie powstanie.


"Piętnastka oraz jego Dyrektorzy traktują tę misję niezmiernie poważnie. Są fanatykami i to niezłego kalibru, co jest zarazem i dobre i złe. Dobre, gdyż koncentrują się i pracują naprawdę ciężko nad rozwinięciem BST; a złe ponieważ fanatyzm prowadzi do paranoi. Powodem dla którego szukam dziennikarza takiego jak ty, i udostępniam całą tą wiedzę jest fakt, iż nie chcę żeby kapsuła czasowa WingMakers była ukryta przed ludzkością. Uważam, że jej zawartość powinna być dostępna dla wszystkich. Myślę, że taki właśnie był ich cel."


Sara: "Może moje pytanie wyda się dziwne, ale dlaczego WingMakers ukryli swoją kapsułę czasową i dodatkowo zakodowali jej zawartość w tak niezwykle skomplikowany sposób, skoro chcieli podzielić się tym z całą ludzkością? Popatrz... a gdyby tę kapsułę znalazł przeciętny obywatel...albo nawet jakieś rządowe laboratorium, jakie mieliby szanse ją rozszyfrować i w ogóle otworzyć dysk optyczny?"


Dr Neruda: "Tak naprawdę, to pytanie wcale nie jest takie dziwne. Także i my zadawaliśmy je sobie. W Grupie Labiryntu panował zgodny pogląd, iż organizacja ta została wybrana do odczytania dysku optycznego. Odpowiadając bezpośrednio na twoje pytanie; gdyby kapsułę czasową odkryła jakaś inna organizacja, to dysk optyczny z ogromnym prawdopodobieństwem nigdy nie zostałby w ogóle otwarty. W jakiś sposób, owy zbieg okoliczności -- trafienie kapsuły czasowej w ręce Grupy Labiryntu -- wygląda na zaplanowane zdarzenie. Nawet Piętnastka podziela ten pogląd."


Sara: "A zatem Piętnastka uważał, że WingMakers wybrali Grupę Labiryntu jako tych, którzy mają rozstrzygnąć o losie zawartości kapsuły czasowej?"


Dr Neruda: "Tak."
Sara: "Czy nie byłoby więc rozsądne założyć, że Piętnastka chciał dowiedzieć się więcej o zawartości kapsuły czasowej, zanim to przekaże ją społeczeństwu za pośrednictwem NSA bądź innej agencji rządowej?"


Dr Neruda: "Nie. Bardzo wątpię, czy Piętnastka kiedykolwiek ujawniłby jakiekolwiek informacje o projekcie Starożytna Strzała osobom spoza ACIO. Nie jest skory do rozpowszechniania informacji, które w jego opinii stanowią własność Grupy Labiryntu, zwłaszcza jeśli mają one cokolwiek wspólnego z BST."


Sara: "A czy teraz, gdy złożyłeś to oświadczenie, wpłynie to w jakiś sposób na ACIO? Czy ktoś zacznie zadawać pytania i rozglądać się w poszukiwaniu odpowiedzi?"


Dr Neruda: "Być może. Zbyt dobrze znam jednak ich systemy bezpieczeństwa, i nie ma sposobu aby polityczne dochodzenie ich odkryło. Nie ma też żadnych szans, aby tajna sieć organizacji, o której wcześniej wspomniałem, wywarła na nich jakikolwiek wpływ, bowiem jest ona całkowicie uzależniona od ACIO w zakresie technologii pozwalających na manipulacje rynkami ekonomicznymi. Oni -- ACIO i Grupa Labiryntu -- jak już wcześniej mówiłem, są nietykalni. Ich jedynym problemem może być dezercja -- utrata intelektualnego kapitału."


Sara: "Jaki efekt wywrze twoja dezercja, na ACIO albo Grupę Labiryntu?"


Dr Neruda: "Bardzo niewielki. Większość mojej roli związanej z pracą nad kapsułą czasową została już zakończona. Istnieje jeszcze kilka projektów korzystających z technik deszyfracji opracowanych przeze mnie i tutaj ten wpływ może być większy."


Sara: "Wróćmy na chwilę do WingMakers, jeśli są oni tak zaawansowani technologicznie, to po co im kapsuły czasowe? Dlaczego nie pokażą się po prostu któregoś dnia i nie obwieszczą tego, co chcą? Po co ta zabawa w chowanego i ukryte kapsuły czasowe?"


Dr Neruda: "Ich motywy nie są jasne. Myślę, że za pośrednictwem kapsuł czasowych chcieli przenieść kulturę oraz technologię ze swoich czasów do naszych. Sądzimy ponadto, że miejsca te jako całość stanowią broń defensywną. Niezwykle wyrafinowaną broń defensywną.
"Pytasz, dlaczego nie zjawią się i nie przekażą nam informacji wprost... no cóż, uważam, że w tym właśnie tkwi ich geniusz. Stworzyli siedem kapsuł czasowych i rozmieścili je w różnych częściach Ziemi. Jestem przekonany, że stanowi to część większego planu bądź strategii mającej na celu zaangażowanie naszego umysłu oraz ducha do zadań, z jakimi nigdy przedtem się nie zetknęły. Pokazanie jak: sztuka, nauka, duchowość, jak wszystkie te elementy są ze sobą powiązane. Sądzę, iż chcą abyśmy odkryli to samodzielnie... a nie żeby nam ktoś o tym powiedział.


"Gdyby zjawili się nagle w twoim salonie i oznajmili, że są WingMakers z najbardziej centralnego sektora wszechświata, to jak podejrzewam, najpierw zainteresowałabyś się ich wyglądem zewnętrznym oraz życiem codziennym w ich świecie. I to oczywiście przy założeniu, że w ogóle byś im uwierzyła. Aspekty, na których przekazaniu zależałoby im najbardziej -- kultura, sztuka, technologia, filozofia, duchowość -- wszystko to mogłoby zostać przytłumione samą ich obecnością.


"Ponadto, z tekstu który przetłumaczyliśmy, wyraźnie widać, że WingMakers podróżowali w czasie z wielu powodów. Wchodzili w interakcje z ludźmi z wielu różnych okresów czasu, nazywając siebie Krzewicielami Kultury. Pomyłkowo brano ich za anioły, a nawet Bogów. Z tego co wiemy,  odniesienia do nich, jakie można znaleźć w tekstach religijnych, mogą być naprawdę bardzo rozpowszechnione."


Sara: "Tak więc twoim zdaniem, ich zamierzeniem było aby owe kapsuły czasowe były udostępnione całości ludzkości?"


Dr Neruda: "Masz na myśli WingMakers?"


Sara: "Tak"
Dr Neruda: "Nie wiem tego z absolutną pewnością. Uważam jednak, że powinny one być ogólnie dostępne. Nie mam żadnej osobistej korzyści z tego, iż ujawniam ową informację opinii publicznej. Ukrywanie jej jest sprzeczne z tym, czego mnie uczono, naraża mnie na ryzyko i wreszcie nieodwracalnie zmienia moje życie.

"Dla mnie, kapsuła czasowa Starożytnej Strzały jest największym odkryciem w dziejach ludzkości. Odkrycia tej klasy powinny być własnością publiczną. Nie powinno się ich egoistycznie zabezpieczać i oddawać jedynie do dyspozycji ACIO bądź jakiejś innej organizacji."
Sara: "Dlaczego więc te odkrycia, podobnie jak cała ta sytuacja związana z istotami pozaziemskimi, trzymane są w tajemnicy?


Dr Neruda: "Ludzie posiadający dostęp do tych informacji lubią czuć się kimś wyjątkowym i uprzywilejowanym. Na tym właśnie polega psychologia tajnych organizacji i przyczyny ich rozwoju. Uprzywilejowane informacje są ambrozją elit. Dają im to poczucie władzy, a jak wiadomo, ludzkie ego uwielbia być karmione przez władzę.


"Oni nigdy się do tego nie przyznają, ale kwestia kontaktu z istotami pozaziemskimi, a także inne tajemnicze bądź paranormalne zjawiska są ekstremalnie pasjonujące i wzbudzające zainteresowanie dla każdego z ciekawską naturą. Chodzi tu zwłaszcza o polityków i naukowców. Utrzymywanie tych spraw w prywatnych gabinetach, za zamkniętymi drzwiami i całym zapleczem tajemnicy, wytwarza pewien dramatyzm, jakiego brakuje w większości innych dziedzin jakimi się zajmują.


"Jak więc widzisz, Saro, towarzyszący tajemnicy dramatyzm działa bardzo uzależniająco. Oczywiście przyczyną dla której mogliby cię przekonywać do nie publikowania tych materiałów, będzie bezpieczeństwo narodowe, stabilność ekonomiczna, i porządek społeczny. W pewnym stopniu jest to nawet zgodne z prawdą. Prawdziwa przyczyna jest jednak inna."


Sara: "Czy nasz prezydent orientuje się w całej sytuacji związanej z istotami pozaziemskimi?"


Dr Neruda: "Tak."


Sara: "O czym wie?"


Dr Neruda: "Wie o Szarakach. Wie o bazach istot pozaziemskich istniejących na planetach naszego systemu słonecznego. Wie o Marsjanach..."

Sara: "Dobry Boże, chyba nie chcesz mi przez to powiedzieć, że małe zielone ludziki z Marsa istnieją naprawdę?"
Dr Neruda: "Gdybym powiedział tobie wszystko, co wiem o istotach pozaziemskich, obawiam się, że straciłbym w twoich oczach wiarygodność. Proszę mi wierzyć, że prawdziwa sytuacja związana z istotami pozaziemskimi jest o wiele bardziej złożona, niż zdołałbym to przedstawić dzisiejszego wieczoru. Gdybym sięgnął do konkretów, z pewnością uznałabyś je za nie możliwe. Dlatego też przedstawię tylko część prawdy i będę bardzo ostrożny w doborze słów.


"Marsjanie są rasą humanoidalną wyodrębnioną z tego samego co my materiału genetycznego. Jest ich niewielu i mieszkają w podziemnych bazach na Marsie. Niektórzy już przenieśli się na Ziemię i po drobnych poprawkach w swoim wyglądzie zewnętrznym, mogą z powodzeniem uchodzić za Ziemian.


"Prezydent Clinton jest wprowadzony w te sprawy i rozważa alternatywne sposoby komunikowania się z istotami pozaziemskimi. Jak dotąd przeprowadzono takowe próby przy użyciu łączności telepatycznej. Jednakże nie można na niej całkowicie polegać, tak przynajmniej twierdzą nasi wojskowi. Prawdę mówiąc, to każdy radioteleskop na naszej planecie był w którymś momencie wykorzystywany do nawiązania kontaktu z istotami pozaziemskimi. Próby te przyniosły mieszane rezultaty, ale były też i sukcesy, o czym znakomicie wie nasz prezydent."


Sara: "Czy wobec tego Clinton jest związany z tajną siecią, o której wspominałeś wcześniej?"


Dr Neruda: "Świadomie nie. Ale bez wątpienia jest on istotnym czynnikiem, na którego poczynania zwracają ostrożnie uwagę szefowie tej sieci."


Sara: "Czy chcesz powiedzieć, że jest on manipulowany?"


Dr Neruda: "To zależy, co rozumiesz pod pojęciem -- manipulacja. Może on podjąć dowolną decyzję, czyli ma władzę podejmować i wpływać na wszelkie decyzje związane z bezpieczeństwem narodowym, stabilnością ekonomiczną i porządkiem społecznym. Na ogół zasięga jednak informacji u swoich doradców. Z kolei owym doradcom, doradzają szefowie wysokiego szczebla tej tajnej sieci. Sama sieć i jej przedstawiciele rzadko zbliżają się do władzy politycznej, gdyż ona zawsze przyciąga media, a oni skrzętnie unikają mediów i zainteresowania opinii publicznej.

"Tak więc Clinton nie jest 'manipulowany', a jedynie korzysta z 'rad'. Informacje, jakie uzyskuje, są niekiedy skonstruowane w taki sposób, aby skierować jego decyzje w stronę zapewniającą jak największą korzyść wszystkim członkom sieci. W obliczu takiego preparowania informacji, sądzę jednak że można powiedzieć, iż prezydent jest manipulowany. Ma on bardzo mało czasu, aby sprawdzać wszystkie fakty i w pełni oceniać plany alternatywne, dlatego też doradcy są dla niego tak ważni, a co za tym idzie, wywierają na niego duży wpływ."


Sara: "W porządku, a więc jest manipulowany -- przynajmniej według mojej definicji. Czy to samo dzieje się z innymi rządami, na przykład Japonii lub Wielkiej Brytanii?"


Dr Neruda: "Tak. Ta sieć nie ma zasięgu narodowego ani globalnego. Rozprzestrzenia się na inne rasy oraz gatunki. Jej wpływy są zatem niezwykle rozległe i sama również podlega rozlicznym oddziaływaniom. To trasa dwukierunkowa. Jak już wspomniałem wcześniej, Grupa Labiryntu jako jedyna jest naprawdę niezależna, bowiem z uwagi na realizowany cel pozwala się jej na tę niezależność -- gwoli ścisłości, nikt nie jest w stanie temu zapobiec, no może z wyjątkiem WingMakers."


Sara: "A więc wszystkie rządy świata są manipulowane przez tę tajną sieć organizacji -- kim są te organizacje -- wymieniłeś niektóre z nich, ale co z resztą? Czy mafia ma też z tym coś wspólnego?"


Dr Neruda: "Mógłbym wymienić prawie wszystkie, ale po co? Większość z nich byś w ogóle nie kojarzyła i nie miała do czego odnieść. One są jak Grupa Labiryntu. Czy słyszałaś o niej wcześniej? Oczywiście, że nie. Nawet obecne kierownictwo NSA nie jest świadome istnienia ACIO. Były czasy, że wiedzieli. Jednak działo się to 35 lat temu, a z biegiem czasu posady ulegają zmianom, ale ludzie tacy zachowują więzi z tajną i uprzywilejowaną siecią.


"Nie, mafia ani zorganizowana przestępczość nie mają żadnego wpływu na ową sieć. Sieć posługuje się niekiedy zorganizowaną przestępczością jako tarczą, jednak one działają poprzez zastraszanie, a nie w ukryciu. Ich przywódcy mają przeciętną inteligencję i korzystają z przestarzałych systemów informacyjnych, które w związku z tym nie mają znaczenia strategicznego. Sieć przestępczości zorganizowanej stanowi znacznie mniej wyrafinowaną wersję sieci o której mówię."


Sara: "W porządku, wróćmy na chwilę do WingMakers -- przepraszam za tak chaotyczne pytania dzisiejszego wieczoru. To dlatego że tak wiele chcę się dowiedzieć, iż mam trudności z trzymaniem się tematu dotyczącego projektu Starożytna Strzała."

Dr Neruda: "Nie musisz przepraszać. Wiem, jak to wszystko musi dla ciebie brzmieć. Nie czuję się śpiący, więc nie martw się o czas."
Sara: "Ok, porozmawiajmy teraz trochę więcej o twoim wglądzie w filozofię i kulturę WingMakers, oraz o całej tej sytuacji wokół istot pozaziemskich. Przyznam, że te kwestie są dla mnie szczególnie fascynujące." 


Dr Neruda: "Przede wszystkim chciałbym wyjaśnić, że istoty pozaziemskie, które kontaktują się z naszymi światowymi rządami nie są tymi samymi, które utrzymują kontakty z Grupą Labiryntu."       


Sara: "Ale myślałam, że mówiłeś przecież o istnieniu konekcji pomiędzy Szarakami a ACIO, a przynajmniej z jedną z ich frakcji?"  


Dr Neruda: "Tak, są oni też znani jako Zetas, ale jak już powiedziałem, istnieje wiele różnych frakcji Szaraków, a ta z którą współpracuje ACIO należy do wiodących. Owa frakcja Zetas nie kooperuje z żadnymi naszymi rządowymi organizacjami, a to dlatego, że są wobec nich zbyt podejrzliwi, a szczerze mówiąc, nie postrzegają ich nawet za wystarczająco inteligentnych, aby była potrzeba poświęcać im czas." 


Sara: "A co z Corteum?"


Dr Neruda: "Corteum są bardzo wyrafinowaną kulturą, łączącą technologię, kulturę i naukę w niezwykle holistyczny sposób. Z różnych powodów, nie są powiązani z żadnym z naszych rządów, głównie z uwagi na pełnioną przez nich rolę w Federacji."


Sara: "Co to za Federacja? Nie słyszałam, abyś mówił o niej wcześniej?"


Dr Neruda: "Każda galaktyka ma Federację albo organizację o luźnej strukturze obejmującą wszystkie rozumne formy życia na każdej planecie w obrębie galaktyki. Jest ona trochę jakby odpowiednikiem Narodów Zjednoczonych galaktyki. Federacja posiada członków zaproszonych i członków obserwatorów. Członkowie zaproszeni to gatunki, które potrafią w odpowiedzialny sposób działać jako gospodarze swojej planety, zaś połączona technologia, filozofia i kultura umożliwiają im występowanie w charakterze globalnego społeczeństwa o jednolitych celach.

"Członkowie obserwatorzy to gatunki porozdzielane, wewnątrz których nadal trwają walki o ziemię, władzę, pieniądze, kulturę i wiele innych rzeczy, co uniemożliwia im stworzenie rządu światowego. Zamieszkująca Ziemię rasa ludzka jest właśnie takim gatunkiem, i na dzień dzisiejszy Federacja nas jedynie obserwuje, wstrzymując się od zaproszenia do udziału w swoich strukturach politycznych i ekonomicznych."
Sara: "Czy chcesz powiedzieć, że nasza galaktyka ma jakąś formę rządów oraz system ekonomiczny?"


Dr Neruda: "Tak, ale jeśli zacznę się nad tym rozwodzić, zboczymy z tematu na którego przekazaniu zależy mi najbardziej, czyli WingMakers." 


Sara: "Przepraszam, że znów zbaczam z tematu, ale to zbyt fenomenalne aby można było zupełnie zignorować. Jeśli istnieje Federacja współpracujących ze sobą, inteligentnych gatunków, to dlaczego nie może ona rozwiązać problemu owych wrogo nastawionych istot z roku 2011 albo przynajmniej nam w tym pomóc?"


Dr Neruda: "Federacja nie oddziałuje na jakiekolwiek gatunki. Jest to ciało czysto pomocnicze, a nie siła rządowa operująca wojskiem. Można powiedzieć, że będą obserwować bieg wydarzeń i pomagać nam sugestiami, ale nie będą interweniować w naszym imieniu."


Sara: "Czy jest to coś w rodzaju 'Pierwszej Dyrektywy', jak zostało to przedstawione w StarTreku?"


Dr Neruda: "Nie. Bardziej przypomina to postawę rodzica, który pragnie, aby jego dzieci nauczyły się radzić sobie same, dzięki czemu rodzina będzie miała z nich większy pożytek."


Sara: "Ale czy przejęcie Ziemi przez wrogie istoty nie wywrze wpływu na samą Federację?"


Dr Neruda: "Jak najbardziej. Jednak Federacja nie zwalnia żadnego gatunku z odpowiedzialności za przetrwanie i ciągłość genetyczną. Posłuchaj, na poziomie atomowym nasze fizyczne ciała zbudowane są dosłownie z gwiazd. Na poziomie subatomowym nasze umysły stanowią nie-fizyczne magazyny umysłu galaktycznego. Na poziomie sub-subatomowym nasze dusze są nie-fizycznymi nośnikami Boga czy też inteligencji, która przenika wszechświat.


"Federacja jest przekonana, ze gatunki ludzkie mogą obronić się same, ponieważ są w nich gwiazdy, galaktyczny umysł oraz Bóg. Jeżeli nam się nie powiedzie i wrogi najazd rozszerzy się na inne rejony naszej galaktyki, wówczas Federacja zajmie się tą sprawą i jej członkowie staną w obronie własnej suwerenności, jak już z resztą wielokrotnie bywało. W czasie trwania procesu takiej obrony powstają nowe technologie, zawiązują się nowe przyjaźnie, a galaktyczny umysł nabiera większej pewności.


"Powyższe powody tłumaczą postępowanie Federacji."
Sara: "Czy w obrębie Federacji funkcjonuje już BST?" 


Dr Neruda: "Tak, prawdopodobnie na jednej z planet leżących bliżej jądra naszej galaktyki." 


Sara: "Dlaczego więc Federacja nie udziela pomocy -- przecież mówiłeś, że są w stanie jej nam udzielić, czyż nie tak?"


Dr Neruda: "Tak, mogą pomóc. Corteum są właśnie tego przykładem. Corteum to w pełni zaproszeni członkowie (IM - Invited Member) Federacji, i nam pomagają. Tyle tylko, że nie posiadają technologii BST -- jest to bardzo szczególna technologia i na dostęp do niej zezwala się jedynie gatunkom, które pragną wykorzystać ją wyłącznie jako broń defensywną. I w tym właśnie tkwi całe wyzwanie."


Sara: "Kto udziela takiego 'zezwolenia'? -- czy chcesz powiedzieć, że to Federacja decyduje, kiedy konkretny gatunek jest gotowy do uzyskania BST?"


Dr Neruda: "Nie -- myślę, że to zależy od Boga."


Sara: "Nie wiem dlaczego, ale trudno mi uwierzyć, że wierzysz w Boga."


Dr Neruda: "A no wierzę. Co więcej, wierzą w niego wszyscy członkowie Grupy Labiryntu -- wliczając w to Piętnastkę. Widzieliśmy zbyt wiele śladów Boga czy wyższej inteligencji, aby podważać jego istnienie. Byłoby niemożliwym temu faktu zaprzeczyć, biorąc pod uwagę to co widzieliśmy w naszych laboratoriach."


Sara: "A zatem to Bóg zdecyduje, kiedy będziemy gotowi do odpowiedzialnego wykorzystania BST? Czy sądzisz, że podejmie taką decyzję przed rokiem 2011?" (Przyznaję, że zadałam to pytanie z nutą sarkazmu).

Dr Neruda: "Widzisz, Saro, Grupa Labiryntu ma nadzieję, ze gotowość całego gatunku nie jest czynnikiem decydującym o tym, i że jakaś jego podgrupa może uzyskać dostęp do tej technologii, jeśli tylko zdoła ona uchronić ją przed niepowołanymi siłami. Grupa Labiryntu liczy, że to właśnie ona będzie tą podgrupą i między innymi dlatego Piętnastka przykłada tak dużą wagę do systemów bezpieczeństwa ACIO."
Sara: "Wciąż jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie -- czy twoim zdaniem można rozwinąć BST w ciągu 12 lat?"


Dr Neruda: "Nie wiem. Mam nadziej, że tak. Należy jednak pamiętać, ze BST nie jest naszą jedyną linią obrony. Grupa Labiryntu opracowała wiele odmian broni defensywnej, których tobie nie opisałem. Animus odwiedzili Ziemię już wcześniej, w przybliżeniu trzysta milionów lat temu, lecz nie znaleźli na naszej planecie nic, co skłoniłoby ich do inwestycji czasu i środków w jej skolonizowanie. Kiedy w ciągu trzynastu lat powrócą ich obecne sondy, tym razem będą odmiennego zdania.


"Z naszych badań wynika, iż nawiążą oni przyjazne stosunki z ziemskimi rządami, a ONZ wykorzystają jako sprzymierzeńca. Z ich pomocą podejmą kroki zmierzające do stworzenia zjednoczonego rządu światowego. Zaś po pierwszych wyborach w roku 2018 przejmą kontrolę zarówno nad ONZ jak i rządem światowym. Dojdzie do tego na drodze podstępu i oszustwa.


"Wspominam o tych badaniach -- pochodzących z trzech różnych sesji RV -- ponieważ zawierają dokładne daty, dzięki czemu wiemy, że mamy dziewiętnaście lat na opracowanie i rozwinięcie BST. W idealnym układzie chcielibyśmy zakończyć prace i móc skorzystać z punktów interwencyjnych powiązanych z dokonaniem decyzji przez tę rasę o wkroczeniu do naszej galaktyki. Chcielibyśmy sprawić, aby wybrali inną galaktykę albo w ogóle odstąpili od swoich zamiarów. Może się jednak okazać, ze określenie odpowiedniego punktu interwencyjnego będzie niemożliwe.


"Zobacz, technologia implantacji pamięci rozwinięta przez Grupę Labiryntu może być zastosowana w połączeniu z BST. Możemy wyodrębnić punkt interwencyjny, w którym nasza galaktyka została wybrana na cel kolonizacji, przedostać się w tamten czas i miejsce i wprowadzić ich przywódcom nową pamięć, tak żeby stracili zainteresowanie naszą galaktyką."


Sara: "Albo jestem zmęczona, albo to wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane -- mówisz, że Grupa Labiryntu ma już gotowy scenariusz zażegnania niebezpieczeństwa w zarodku -- czyli w ogóle nie dopuszczenie owej wrogiej rasy do naszej galaktyki? Skąd wiecie gdzie oni teraz są?"
Dr Neruda: "Aby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym o wiele bardziej szczegółowo wyjaśnić naturę BST oraz, czym różni się ona od zwykłych podróży w czasie. Spróbuję nakreślić to jak najprościej, ale ponieważ zagadnienie jest bardzo skomplikowane, musisz się wyzbyć utartych poglądów na temat czasu i przestrzeni.


"Otóż, czas nie jest wyłącznie linearny, jak przedstawia się go na listwie czasowej. Czas jest pionowy, każda chwila istnienia nakłada się na następną i wszystkie one przenikają się nawzajem. Innymi słowy, czas stanowi zbiór wszystkich momentów wszystkich przeżyć istniejących równocześnie w nieczasie, zwanym zazwyczaj wiecznością.

"Czas pionowy wskazuje, że można wybrać jakiś moment pewnego zdarzenia, po czym posłużyć się czasem i przestrzenią jak bramą, przez którą da się selektywnie kształtować rzeczywistość. Kiedy już taki wybór zostanie dokonany, czas i przestrzeń stają się czynnikiem ciągłości, który zmienia czas pionowy w poziomy albo konwencjonalny."


Sara: "Nie nadążam. Czym czas pionowy różni się od poziomego?"


Dr Neruda: "Czas pionowy pozostaje w związku z równoczesnymi zdarzeniami całego czasu, natomiast czas poziomy związany jest z ciągłością czasu linearnego, zdarzeń przebiegających chwila po chwili."


Sara: "Czyli, że wszystko, czego kiedykolwiek doświadczyłam albo doświadczę, istnieje w tej chwili? Że przeszłość i przyszłość są właściwie teraźniejszością i tylko ja jestem zbyt ograniczona, żeby to dostrzec?"


Dr Neruda: "Jak powiedziałem wcześniej, jest to skomplikowany temat, i obawiam się, że jeśli zacznę to teraz wyjaśniać, zboczymy ze znacznie ważniejszych tematów jak BST. Być może w trakcie wyjaśniania natury BST padnie wiele odpowiedzi i na te pytania."


Sara: "Ok, wyjaśnij mi więc czym jest BST czyli Technologia Czystej Tablicy? Biorąc pod uwagę nazwę, zakładam że oznacza ona coś w stylu -- wymazać jakieś zdarzenie i zmienić bieg historii. Czy mam rację?"


Dr Neruda: "Spróbuję wyjaśnić to następująco. Podróż w czasie może mieć naturę obserwacyjną. Jeśli chodzi o ten aspekt to zarówno ACIO, jak i inne organizacje -- a nawet poszczególni ludzie -- posiadają zdolność podróżowania w czasie. Jednak taka forma przemieszczania się w czasie jest pasywna. Nie jest równoważna BST. Chcąc precyzyjnie zmieniać przyszłość, musimy mieć możliwość oddziaływania na czas pionowy, umieć wertować go jak książkę, dopóki nie znajdziemy odpowiedniej strony lub punktu interwencyjnego dotyczącego celu naszej misji.


"I właśnie tutaj zaczynają się kłopoty, albowiem oddziaływanie na czas pionowy oznacza zmianę biegu czasu poziomego. Zrozumienie wszystkich tych zmian, ich zasięgu oraz implikacji wymaga szczególnie skomplikowanego modelowania. Właśnie dlatego Grupa Labiryntu współpracuje z Corteum -- ich technologie komputerowe mają moc obliczeniową jakieś 4000 razy potężniejszą niż nasze najlepsze superkomputery.
"Taki sprzęt pozwala tworzyć organiczne, wysoko złożone modele scenariuszy. Modele takie wskazują nam najbardziej prawdopodobne punkty interwencyjne oraz prawdopodobne rezultaty zastosowania danego scenariusza. Tak jak większość skomplikowanych technologii, BST składa się z pięciu odrębnych, lecz sprzężonych technologii.


"Pierwszą z nich jest wyspecjalizowaną formą teleobserwacji. Technologia ta pozwala wyszkolonemu operatorowi przemierzać umysłem pionowy czas i obserwować zdarzenia, a nawet przesłuchiwać rozmowy związane z danym zadaniem. Obserwator jest niewidoczny dla wszystkich ludzi w obrębie czasu, do którego podróżuje, toteż metoda ta jest całkowicie bezpieczna i nie wywołuje zamieszania. Informacje uzyskane dzięki tej technologii wykorzystuje się do określania sposobu użycia pozostałych czterech technologii. Stanowi ona zatem odpowiednik zwiadu.


"Drugą technologią o kluczowym dla BST znaczeniu jest odpowiednik implantacji pamięci. Jak wspomniałem wcześniej, ACIO określa ją terminem Procedura Restrukturyzacji Pamięci czyli MRP. Technologia MRP pozwala precyzyjnie usunąć pamięć w danej sekwencji czasu poziomego i wprowadzić na jej miejsce nową. Nowe wspomnienia stapiają się z dotychczasową strukturą pamięci osoby poddanej implantacji.


"Zobacz, wydarzenia -- małe i duże -- rodzą się z pojedynczej myśli, która staje się trwałą pamięcią, ta zaś następnie staje się ośrodkiem energii sprawczej prowadzącym do rozwinięcia i materializacji myśli w rzeczywistość... w czasie poziomym. MRP może usunąć początkową myśl, eliminując tym samym trwałe wspomnienie będące przyczyną mających nadejść wydarzeń.


"Trzecia technologia polega na określeniu punktu interwencyjnego. Każda poważna decyzja ma w czasie poziomym setki, jeśli nie tysiące punktów interwencyjnych odpowiadających poszczególnym fazom rozwoju myśli. Natomiast w czasie pionowym jest tylko jeden punkt interwencyjny albo, jak go czasami nazywamy, 'ziarno sprawcze'. Innymi słowy, jeśli ktoś potrafi poruszać się w czasie pionowym, może zidentyfikować punkt interwencyjny będący ziarnem sprawczym. Technologia ta wyznacza najbardziej prawdopodobne punkty interwencyjne i szereguje ich priorytetowość. Proces ten umożliwia zastosowanie dwóch następnych technologii.  


"Czwarta technologia wiąże się z trzecią. Jest to technologia modelowania scenariuszy. Pozwala ocenić poszczególne punkty interwencyjne pod względem jak najmniej inwazyjnych efektów ubocznych wywieranych na podlegające interwencji osoby. Innymi słowy, mówi nam, który punkt interwencyjny -- wykorzystany zgodnie z modelem scenariusza -- przyniesie pożądany efekt przy jak najmniejszych zakłóceniach zdarzeń nie mających związku z interwencją. Technologia modelowania scenariuszy stanowi kluczowy element BST, ponieważ bez niej BST mogłaby spowodować poważne zakłócenia w życiu jakiegoś społeczeństwa albo nawet całych gatunków.
"Piąta i zarazem najbardziej skomplikowana technologia to interaktywna podróż w czasie. Grupa Labiryntu rozpracowała już cztery pierwsze technologie, natomiast nadal czeka na technologię interaktywnych podróży w czasie. Wymaga ona operatora lub grupy operatorów zdolnych do fizycznego przemieszczania się w czasie pionowym oraz do precyzyjnego pojawiania się w czasie i przestrzeni dokładnie tam, gdzie zlokalizowany został optymalny punkt interwencyjny. Wykonawszy to, operatorzy muszą następnie przeprowadzić MRP i powrócić do swojego czasu, aby ocenić powodzenie całej operacji."


Sara: "Słuchając tego wyjaśnienia, sądzę że zaczynam co nieco rozumieć, ale wszystko to brzmi tak nierealnie, dr Neruda. Ja... ja nie potrafię wyrazić tego, co teraz czuję. To wszystko jest takie dziwne i wielkie... ogromne... Trudno mi uwierzyć, że coś takiego rozgrywa się gdzieś na planecie, na której żyję. Przed tym wywiadem martwiłam się debetem na moim koncie i tym czy mój przeklęty samochód zostanie w końcu naprawiony -- to jest po prostu zbyt niezwykłe..."
[...]
Sara: "Jeśli Grupa Labiryntu dysponuje gotowymi do użycia czterema z pięciu technologii i tylko czeka na składnik interaktywny, to musi już mieć gotowe modele scenariuszy, a także ustalone punkty interwencyjne, w których można oddziaływać na rasę Animus. Czy tak?"


Dr Neruda: "Tak. Mają około 40 modeli scenariuszy i 5 do 8 ustalonych punktów interwencyjnych."


Sara: "Skoro jest ich tak wiele, to zapewne zostały uszeregowane według pewnych priorytetów. Jak wygląda najbardziej prawdopodobny model scenariusza?"


Dr Neruda: "Mogę jedynie nakreślić tę kwestię, ponieważ jest to informacja objęta klasyfikacją dla personelu SL-Czternaście i Piętnastki. Moja klasyfikacja to SL-Trzynaście, toteż docierające do mnie raporty w tej sprawie były niepełne, a nawet możliwe, że zawierały elementy dezinformacji w zakresie naszych modeli scenariuszy. Mogę jedynie powiedzieć, że znamy naprawdę wiele -- zarówno dzięki proroctwom jak i naszej technologii teleobserwacji -- istotnych informacji na temat tej rasy.


"Na przykład, że przybywa z galaktyki, którą nasz teleskop Hubble'a zbadał tak dokładnie, jak to tylko było możliwe, także wykonane mapy tego obszaru są szczegółowe. Wiemy, że dzieli ją od nas odległość 37 milionów lat świetlnych i że rasa ta jest rasą syntetyczną -- stanowi połączenie genetyki z technologią. Posiada przy tym mentalność pszczelego roju, choć jej członkowie mogą przejawiać indywidualną inicjatywę, jeśli tylko jest to konieczne do realizacji celów jej przywódców.


"Ponieważ jest to rasa syntetyczna, może być produkowana w kontrolowanych warunkach, a jej populacja może być zwiększana lub zmniejszana w zależności od woli jej przywódców."


Sara: "Czy nie powiedziałeś, że rasa ta pochodzi z galaktyki oddalonej o 37 milionów lat świetlnych? Oznacza to, że nawet przy założeniu, iż potrafią podróżować z szybkością światła, dotarcie do naszej planety zajmie im 37 milionów lat. Jeszcze wcześniej oznajmiłeś z kolei, że oni jeszcze nawet nie wkroczyli do naszej galaktyki, czyż nie tak?"
Dr Neruda: "Corteum pochodzą z planety odległej o 15,000 lat świetlnych, a jednak przebycie odległości z ich planety na naszą zabiera im tyle czasu co nam lot na Księżyc -- oddalony od Ziemi zaledwie o 400,000 kilometrów. Czas nie jest linearny, podobnie przestrzeń. Przestrzeń jest zakrzywiona, jak to ostatnio odkryli wasi fizycy. Można ją również zakrzywiać sztucznie poprzez przemieszczanie pól energetycznych, które wywołują załamanie przestrzeni i iluzji odległości. Cząsteczki światła nie przemieszczają ani nie załamują przestrzeni -- przemierzają ją prostoliniowo. Istnieją jednak takie formy energii elektromagnetycznej, które mogą modyfikować przestrzeń bądź wywoływać jej załamywanie (kolaps). Technologia ta sprawia, że podróże kosmiczne -- nawet między galaktykami -- są nie tylko możliwe, ale również relatywnie łatwe."


Sara: "Dlaczego powiedziałeś 'wasi fizycy'?"


Dr Neruda: "Przepraszam... jest to jeden ze skutków odizolowania od reszty społeczeństwa. Kiedy ktoś przez trzydzieści lat działa w tajnej organizacji takiej jak Grupa Labiryntu, zaczyna patrzeć na ludzi tak, jakby nie należeli do tego samego gatunku. Podstawy nauki, na których bazuje Grupa Labiryntu, różnią się bardzo od tego, czego uczą na waszych... znowu to samo... na naszych uniwersytetach. Chyba zaczynam odczuwać zmęczenie."


Sara: "Nie miałam zamiaru ciebie krytykować. Moją uwagę zwrócił po prostu sposób, w jaki to powiedziałeś... jak ktoś obcy, stojący na uboczu."


Dr Neruda: "Kwalifikuję się na osobę stojącą na uboczu, ale z pewnością nie jestem obcy."


Sara: "W porządku, wróćmy zatem do proroctwa i pozaziemskiej rasy. Czego oni chcą? To znaczy... dlaczego fatygują się taki kawał drogi, aby objąć rządy nad Ziemią?"
Dr Neruda: "Przepraszam za śmiech, ale to pytanie wydaje mi się bardzo zabawne. Ludzie po prostu nie rozumieją, jak wyjątkowa jest Ziemia. Jest ona naprawdę szczególną planetą spośród wszystkich planet. Posiada ogromną różnorodność biologiczną oraz złożoność ekosystemów. Jej zasoby naturalne są unikalne i obfite. To prawdziwa genetyczna biblioteka będąca odpowiednikiem galaktycznego ZOO.

"Animus pragną zawładnąć tą planetą i przeznaczyć ją do swoich planów kolonizacyjnych by posiąść jej genetykę. Jak już wspomniałem, jest to rasa syntetyczna. Gatunek mogący klonować się i dowolnie zwiększać swoją populację, dostosowując ją do potrzeb programu kolonizacji. Rasie tej potrzeba jednak większej różnorodności i Ziemia stwarza ku temu doskonałą sposobność. Animus pragną stać się przewoźnikami duszy -- czyli czymś zarezerwowanym dla czysto biologicznych organizmów. Organizmy syntetyczne nie są w stanie przewozić wyższych częstotliwości duszy, które bezwarunkowo wymagają organicznego systemu nerwowego."


Sara: "Czyli oni chcą duszę?"


Dr Neruda: "Chcą rozrastać się poprzez wszechświat i rozwijać ich organiczną naturę przez stosowanie genetycznej reinżynierii. Chcą stać się przewoźnikami duszy, by osiągnąć nieśmiertelność. Ich celem jest także udowodnić to w co teraz wierzą, czyli ich górowanie nad wszystkimi istnieniami czysto-organicznymi."  


Sara: "Zatem gdzie oni teraz są?"


Dr Neruda: "Animus?"


Sara: "Tak."


Dr Neruda: "Przypuszczam, że nadal przebywają w swoim świecie. Z tego, co nam wiadomo, to ich sondy nie wkroczyły jeszcze do naszej galaktyki."


Sara: "A kiedy już wkroczą, w jaki sposób ACIO i Grupa Labiryntu dowiedzą się o tym?"


Dr Neruda: "Jak już wspomniałem, ACIO przeprowadziło już szereg istotnych zwiadów, a nawet dokonało wyboru scenariuszy i punktów interwencyjnych."


Sara: "Jaki mamy więc plan?"


Dr Neruda: "Najlogiczniejszym posunięciem będzie podróż do czasu oraz miejsca, w których zrodziła się myśl o eksploracji Drogi Mlecznej i za pomocą MRP wymazanie jej z pamięci tamtej rasy. Przede wszystkim należy ich przekonać, że spośród wszystkich tętniących życiem galaktyk Droga Mleczna to niekorzystny wybór. Grupa Labiryntu zaimplantowałaby im pamięć, która doprowadziłaby Animus do konkluzji, iż nasza galaktyka nie jest godna ich uwagi."


Sara: "I wówczas ich celem stanie się jakaś inna galaktyka? Czy nie będziemy odpowiedzialni za skutki ich następnego podboju? Czy sami nie staniemy się przestępcami?"
Dr Neruda: "To uczciwe pytanie. Obawiam się jednak, że nie umiem na nie odpowiedzieć."


Sara: "Dlaczego nie możemy -- przy użyciu technologii MRP --  po prostu zaszczepić w ich pamięci niechęci do agresji? Powiedzieć im, żeby zaniechali kolonizacji nowych światów nie będących ich własnością? Dlaczego nie moglibyśmy tak postąpić?"


Dr Neruda: "Może tak się stanie. Nie znam zamiarów Piętnastki. Wierzę jednak w skuteczność tego, co robi."


Sara: "Ale przecież wcześniej mówiłeś, że lękasz się o swoje życie... że prawdopodobnie Piętnastka próbuje cię namierzyć nawet podczas tej rozmowy. Dlaczego więc pokładasz zaufanie w jego poczucie moralności?"


Dr Neruda: "W przypadku Piętnastki moralność nie odgrywa właściwie żadnej roli. Kieruje się on własnym kodeksem etycznym i nie mam zamiaru udawać, że w pełni go rozumiem. Jestem natomiast zupełnie pewien, że podjął się misji oddalenia najazdu tej wrogiej rasy, jestem też równie przekonany, że wybierze najlepszy punkt interwencyjny, pociągający za sobą jak najmniejsze skutki dla Animus. Jest to jedyny sposób na otrzymanie BST. I on dobrze o tym wie."


Sara: "Znów jesteśmy przy Bogu, prawda?"


Dr Neruda: "Tak."


Sara: "Tak więc Bóg i Piętnastka wszystko to sobie wyliczyli?"


Dr Neruda: "Nie ma pewności co do tego, że sprawy tak się mają, jak myślisz. Nie ma też żadnego przymierza między Piętnastką i Bogiem -- nic mi przynajmniej o tym nie wiadomo. Jest to część sformalizowanego systemu wierzeń wykształconego przez Grupę Labiryntu w trakcie prac nad BST. Jest dla nas rzeczą logiczną, że Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący, gdyż działa jako wszechświatowe pole rozumu przenikające wszelkie życie, wszelki czas, wszelką przestrzeń, wszelką energię... i wszelkie istnienie. Świadomość owa jest bezstronna, lecz z pewnością może odmawiać pewnych rzeczy lub -- może bardziej precyzyjnie -- opóźniać ich pozyskanie."


Sara: "Jeśli Bóg istnieje wszędzie, to dlaczego nie powstrzyma tej łupieżczej rasy i nie utrzyma jej na miejscu?"
Dr Neruda: "Znowu dobre pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. Mogę jedynie powtórzyć, że Bóg, w którego wierzę, jest bezstronny. Oznacza to, że pozwala stworzonym przez siebie istotom wyrażać siebie wedle własnego uznania. Na najwyższym poziomie, gdzie operuje Bóg, wszystko ma jakiś cel... nawet agresywne gatunki dążące do dominacji nad innymi rasami oraz planetami. W przekonaniu Piętnastki Bóg niczego nie organizował, natomiast wszystko zrozumiał w umyśle wszechświata.


"Pamiętasz, co mówiłem o galaktycznym umyśle?"
Sara: "Tak."


Dr Neruda: "Istnieją umysły planetarne, umysły układów słonecznych, umysły galaktyczne i jeden umysł wszechświata. Ten wszechświatowy umysł jest umysłem Boga. Każda galaktyka posiada zbiorową świadomość, czy też pole rozumu odzwierciedlające wszystkie występujące w niej gatunki. Umysł wszechświata tworzy początkowy wzorzec dla każdej galaktyki, odpowiednio do galaktycznego umysłu czy też zbiorowej świadomości. Owy początkowy wzorzec tworzy predyspozycje kodu genetycznego osadzonego w obrębie danej galaktyki. Członkowie Grupy Labiryntu wierzą, że Bóg zaprojektował kod genetyczny każdej galaktyki według innych predyspozycji lub wzorców zachowań."


Sara: "Czemu miałoby to służyć?"


Dr Neruda: "Zwiększeniu różnorodności we wszechświecie, co z kolei pozwala Bogu doświadczyć najszerszego kontinuum życia."


Sara: "Dlaczego jest to takie ważne?"


Dr Neruda: "Ponieważ Bóg kocha eksperymentować i wymyślać nowe sposoby doświadczania życia we wszystkich jego wymiarach. Całkiem możliwe, że jest to w ogóle cel istnienia Wszechświata."


Sara: "Czy zdajesz sobie sprawę, że mówisz jak kaznodzieja? Mówisz o tym, jak gdyby były to fakty znane i oczywiste... a tymczasem są to jedynie wierzenia, czy nie tak?"


Dr Neruda: "Tak, to są wierzenia, lecz czy wiara nie jest ważna?"


Sara: "Nie jestem pewna... to znaczy, moje wierzenia zmieniają się każdego dnia. Nie są stałe, połączone z jakąś głęboką prawdą, trwałą niczym opoka."


Dr Neruda: " No cóż, to dobrze... To znaczy, dobrze że się zmieniają. Grupa Labiryntu wypracowała bardzo specyficzny zestaw wierzeń -- część z nich powstała w rezultacie naszych doświadczeń z uzyskanymi od Corteum technologiami wzmagającymi inteligencję, część bazuje na studiach nad starożytnymi tekstami, a część zapożyczono od istot pozaziemskich w wyniku naszych kontaktów z nimi."


Sara: "Teraz zamierzasz mnie przekonać, że nasi przyjaźnie nastawieni pozaziemscy sąsiedzi to religijni fanatycy?"
Dr Neruda: "Nie... nie, nie miałem zamiaru twierdzić, że oni usiłowali nawrócić nas na swoją wiarę. Po prostu zapytaliśmy o to, a oni przedstawili nam swoje wierzenia. To, co usłyszeliśmy, bardziej przypominało naukę niż religię. Myślę, że taka właśnie jest natura bardziej rozwiniętych gatunków... dochodzą one ostatecznie do konkluzji, że nauka i religia zbiegają się w kosmologii. Że zrozumienie Wszechświata, w którym żyjemy, prowadzi do zrozumienia samego siebie -- co stanowi cel religii oraz nauki... a w każdym bądź razie powinno stanowić."


Sara: "W porządku, jak na mój gust robi się nieco nazbyt filozoficznie. Czy możemy wrócić do pytania o WingMakers? Jeśli, jak mówisz, istnieje Federacja Galaktyczna, która sprawuje rządy w Drodze Mlecznej, jak układają się stosunki między nią a WingMakers?"


Dr Neruda: "Jestem pod wrażeniem natury twoich pytań. Chciałbym odpowiedzieć na nie wszystkie, ale w tym przypadku ponownie nie znam odpowiedzi."


Sara: "Ale jeśli możecie wykorzystać technologię teleobserwacji do śledzenia Animus w zupełnie innej galaktyce, to dlaczego nie możecie obserwować Federacji?"


Dr Neruda: "Są oni w pełni świadomi naszych możliwości w zakresie teleobserwacji, i prawdę powiedziawszy, nie możemy obserwować Federacji, gdyż od razu wykrywają naszą obecność. Dlatego też, przez szacunek dla ich prywatności oraz w dowód zaufania dla ich poczynań, nie wykorzystywaliśmy naszej technologii wobec Federacji -- no może z jednym lub dwoma wyjątkami."


Sara: "Proszę mi wybaczyć, dr Neruda, ale jakoś trudno mi w to wszystko uwierzyć. W czasie tego wywiadu dotknęliśmy pobieżnie około setki różnych tematów, a ja wciąż powracam do jednej i tej samej podstawowej kwestii: Dlaczego? Dlaczego nikt na Ziemi nie wie, że Wszechświat jest zbudowany w taki właśnie sposób? Po co te wszystkie tajemnice? Czyżby ktoś przypuszczał, że my, ludzie, jesteśmy tacy głupi, że niczego nie zrozumiemy? Kim, do cholery, jest ten ktoś?"
Dr Neruda: "Niestety, podejmowane są liczne działania, aby ukryć tę doniosłą informację przed opinią publiczną, i w rezultacie to, co w końcu trafia w ręce społeczeństwa, jest rozmydlone do tego stopnia, że jest bezużyteczne. Rozumiem twoją frustrację. Mogę jedynie dodać, że są wprawdzie są ludzie posiadający wiedzę na te tematy, ale tylko Piętnastka wie o większej rzeczywistości, której namiastkę próbuję przekazać tobie dzisiejszego wieczoru.


"Innymi słowy, i tutaj odnośnie twego pytania Saro, istnieją pewne osoby w wojsku, rządzie, tajnych służbach, NSA, CIA itd., które znają fragmenty całości, ale nie rozumieją właśnie całości kontekstu. Nie dysponują dostateczną wiedzą, aby stanąć przed mediami i wyjaśnić, co się dzieje. Obawiają się, że kiepsko wypadną, gdy okaże się, że znają zaledwie jakiś fragment zdarzeń. To tak jak z tą historią o trzech ślepcach dotykających różnych części słonia, z których każdy z nich wyobraża sobie zupełnie co innego.


"Piętnastka chroni swoją wiedzę przed mediami oraz opinią publiczną, ponieważ nie chce być postrzegany jako zbawca ludzkości -- kolejny mesjasz. A już zupełnie nie chce, aby odbierano go jak szaleńca, którego należy zamknąć lub może nawet zabić, ponieważ nikt go nie rozumie. Gdyby ujawnił się ze swoją wiedzą, straciłby prywatność i szansę na odkrycie BST. A z tego nigdy nie zrezygnuje.


"Większość ludzi dysponujących wiedzą o tej większej rzeczywistości obawia się publicznego wystąpienia, gdyż może ono pociągnąć za sobą ośmieszenie. Musisz przyznać, że opinia publiczna lęka się tego, czego nie rozumie, a osobę głoszącą niezrozumiałe prawdy nic dobrego nie czeka z ich strony."


Sara: "Ale dlaczego nie możemy dostać choćby częściowych prawd dotyczących tego obrazu rzeczywistości... istot pozaziemskich i Federacji? Ktoś, media, rząd albo jeszcze ktoś inny, ukrywa te informacje przed nami. Tak jak tę opowiedzianą przez ciebie historię o Marsjanach. Jeśli to prawda i Clinton o tym wie, dlaczego nie mówi się nam o tym?"
Dr Neruda: "Cyniczna część mojej osoby odpowie w ten sposób... a dlaczego oglądacie telewizję po sześć godzin dziennie? Dlaczego karmicie umysły wyłącznie opiniami innych? Dlaczego ufacie swoim politykom? Dlaczego ufacie swoim rządom? Dlaczego popieracie zagładę swoich ekosystemów, a także firmy i rządy, które tego dokonują owych destrukcji?

"Zobacz, ponieważ cała ludzkość pozwala, aby takie rzeczy miały miejsce, wszyscy mają bielmo na oczach i w takich warunkach łatwo można kontrolować informacje oraz kierować waszą uwagę na sprawy przyziemne, takie jak pogoda, czy Hollywood."
Sara: "Łatwo się to mówi mając iloraz inteligencji przekraczający wszelkie normy. Ale co mamy zrobić my, obdarzeni przeciętną inteligencją, aby uzyskać dostęp do tych informacji -- do tej większej rzeczywistości?"


Dr Neruda: "Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Nie będę udawał, że znam odpowiedzi. Ludzie muszą jednak być bardziej wymagający wobec swoich rządów, a nawet wobec mediów. Media stanowią dużą część tej manipulacji, choć nie są nawet tego świadome, że stały się pionkami w akcji dezinformacyjnej.


"Tak naprawdę nie można nikogo winić za zaistniałą sytuację. Elity istniały zawsze, od zarania ludzkości. Zawsze potężniejsi i bardziej agresywni starali się dominować nad słabszymi. To właśnie ten fundamentalny układ uwarunkował obecne fałszowanie informacji, a spotkać się z tym można w każdym sektorze społeczeństwa, wliczając w to religię, rząd, wojsko, naukę, akademie, czy świat biznesu.


"Nikt nie stworzył tego pola gry z równymi szansami dla wszystkich. Zaprojektowano je tak, aby uruchamiało wolną wolę oraz selekcję rzeczywistości w oparciu o indywidualne preferencje. Ci zaś, którym zdolności umysłowe pozwalają drążyć owe tajemnice za tajemnicami i jeszcze głębiej, natrafiają zazwyczaj na okruchy większej rzeczywistości -- jak to określiłaś. Ona nie jest całkowicie ukryta -- są książki i ludzie, a nawet proroctwa ściśle związane z tym, o czym dzisiaj mówiłem. Wszystko to czeka w zasięgu ręki na każdego, kto pragnie zrozumieć ten większy wszechświat, w którym żyjemy.


"Odpowiadając na pytanie: "...co mamy zrobić?" odpowiem, że zabrałbym się za czytanie i naukę. Poświęciłbym czas na zdobywanie wiadomości o tym większym wszechświecie, wyłączyłbym telewizor i odciął się od mediów. To bym właśnie zrobił..."


Sara: "To chyba dobry moment na zakończenie rozmowy. O ile oczywiście nie chciałbyś czegoś jeszcze dodać."
Dr Neruda: "Tylko jedno. Jeśli ktoś będzie kiedyś czytał ten wywiad, proszę, żeby robił to z otwartym umysłem. Jeśli wasze umysły będą pełne naukowych twierdzeń i opinii, to w tym, co powiedziałem, znajdziecie same punkty sporne i niczego się nie dowiecie. Nie jestem zainteresowany toczeniem sporów z kimkolwiek. Nie interesuje mnie nawet przekonywanie kogokolwiek do moich słów. Moje życie potoczy się dalej, nawet jeśli nikt mi nie uwierzy.


"WingMakers zbudowali kapsułę czasową swojej kultury i to jest wspaniałe. Szkoda, że nie mogę zabierać ludzi w oryginalne miejsce, aby mogli stanąć przed każdą z dwudziestu trzech komór i na własne oczy obejrzeć malowidła ścienne. Gdybyście je ujrzeli, zrozumielibyście, że sztuka może być bramą przenoszącą duszę w inny wymiar. Malowidła te emanują jakąś specyficzną energią, której nie oddają zwyczajne fotografie. Naprawdę trzeba stanąć wewnątrz tych komór i poczuć celowość ich powstania.

"Myślę, że gdybyście mogli to zrobić, uwierzylibyście we wszystko, co powiedziałem."


Sara: "Czy mógłbyś zabrać kogoś takiego jak ja na miejsce znaleziska?"


Dr Neruda: "Nie. Niestety, otaczający je system bezpieczeństwa jest tak wyrafinowany, że czyni je praktycznie niewidzialnym. Jedyne, co posiadam, to moje fotografie... "


Sara: "Czy chcesz powiedzieć, że gdybym podeszła prosto do tamtego miejsca, to bym niczego nie zobaczyła?"


Dr Neruda: "Technologia maskująca to nie tylko koncept funkcjonujący w science-fiction. Była ona rozwijana przez przeszło dziesięć lat. Wykorzystuje się ją znacznie częściej, niż się ludziom wydaje. I wcale nie mówię tutaj o ubogiej technologii stealth. Mam na myśli nakładanie sztucznej rzeczywistości na rzeczywistość, którą pragniemy ukryć.


"Na przykład, możesz podejść prosto pod samo wejście do miejsca Starożytnej Strzały i nie dostrzec niczego, co przypominałoby wejście lub przynajmniej jakiś otwór. Obserwator będzie miał przed oczami płaską skalną ścianę. Ściana ta odpowiadać będzie wszelkim charakterystykom skały co do struktury, twardości itd. ale tak naprawdę, jest to tylko projekcja rzeczywistości nałożona na umysł obserwatora. W rzeczywistości wejście tam jest, ale nie można go zobaczyć, gdyż umysł jest oszukiwany projekcją sztucznie stworzonej rzeczywistości."


Sara: "Wspaniale. Więc nie ma możliwości wejścia na teren znaleziska i doświadczenia kapsuły czasowej... po raz kolejny my, małe ludziki, zostaliśmy pozbawieni możliwości dotknięcia dowodów. Zauważ, przyczyna dla której tak trudno w to wszystko uwierzyć, tkwi właśnie w całkowitym braku dowodów! "


Dr Neruda: "Ale czyż dowód nie tkwi w oku patrzącego? Innymi słowy, to, co jest dowodem dla ciebie, może nie przekonać kogoś innego i vice versa. Czyż nie tak dzieje się we wszystkich religiach, a nawet nauce? Naukowcy twierdzą, że mają dowody na poparcie tej lub innej teorii, a kilka lat później głos zabiera ktoś inny i obala uznaną wcześniej teorię. To zjawisko obserwujemy bez przerwy."


Sara: "Do czego zmierzasz?"
Dr Neruda: "Dowód nie jest czymś absolutnym. Nie jest nawet obiektywny. To, czego szukasz, to doświadczenie które jest trwałe i doskonale wyrażające prawdę. Takie doświadczenie, o ile rzeczywiście istnieje, nie jest własnością żadnej tajnej sieci, elitarnej organizacji bądź Federacji Galaktycznej.


"Mogłabyś jutro natrafić na dowód absolutny, ale już pojutrze zaczną dawać o sobie znać wątpliwości i w ciągu tygodni lub miesięcy ten dowód albo prawda absolutna, którą niby posiadłaś... stanie się zaledwie wspomnieniem -- i to prawdopodobnie niezbyt silnym wspomnieniem z uwagi na liczne związane z nim wątpliwości.


"Nie, nie jestem w stanie dać tobie ani nikomu innemu dowodu absolutnego. Mogę jedynie powiedzieć to, co według mnie jest prawdą, przekazując zainteresowanym informacje najwierniej jak potrafię. Mniej interesuje mnie relacjonowanie kosmologii wszechświata niż zwrócenie uwagi opinii publicznej na WingMakers oraz artefakty ich kapsuły czasowej. Ludzie powinni o tym wiedzieć. Znaczenie tego odkrycia jest nieopisywalnie ważne, i dlatego powinno być powszechnie znane."


Sara: "Zdajesz sobie chyba sprawę, że czynisz mnie sprawozdawcą? Prosisz mnie, abym wzięła na siebie dociekliwość i podejrzenia opinii publicznej, znosiła całe związane z tym ośmieszenie... "


Dr Neruda: "Nie proszę, abyś robiła cokolwiek wbrew swojej woli, Saro. Jeśli nie zrobisz nic z otrzymanymi ode mnie materiałami, zrozumiem to. Poproszę wówczas jedynie o ich zwrot. Jeśli to ja wystąpię z tymi informacjami, utracę wolność. Jeśli uczynisz to ty, historia ta może przyspieszyć twoją karierę, a przecież i tak wykonujesz jedynie swoją pracę. Nie jesteś sprawozdawcą, a jedynie przekaźnikiem... pośrednikiem.


"Musisz jednak uczynić to, co uważasz za słuszne. Zrozumiem twoją decyzję, jaka by ona nie była."


Sara: "W porządku, zakończmy ten temat. Nie chcę, abyś sobie pomyślał, że kompletnie w nic nie wierzę. Jestem jednak dziennikarką, traktuję swój zawód odpowiedzialnie i dlatego muszę ocenić oraz dokładnie sprawdzić materiał, zanim go opublikuję. A w twoim przypadku nie mogę tego zrobić. Jeśli historia ta jest prawdziwa, to mamy tutaj do czynienia z największym wydarzeniem, jakie kiedykolwiek relacjonowano. Nie mogę jednak pójść z tym do mediów -- a przynajmniej nie do redakcji, w której pracuję, ponieważ oni nigdy by tego nie opublikowali. Nie ma weryfikacji... nie ma artykułu."
Dr Neruda: "Tak, rozumiem. Pokazałem tobie jednak kilka technologii ACIO oraz fotografie znaleziska i jego zawartości, jest to jakaś forma weryfikacji."


Sara: Popatrz, dla mnie stało się jasne, że wokoło dzieje się coś o czym nigdy nie słyszałam. Przykładowo ACIO jest organizacją, o której nigdy się nigdzie nie mówiło -- przynajmniej w kręgach dziennikarskich, w których się obracam. Ale czy to fotografie czy twoje słowa, nie weryfikują one tego o czym dzisiaj rozmawialiśmy. Zaliczają się do kategorii spraw niewyjaśnionych. Są dobre dla zajmujących się tajemnicami, ale nie zaliczają się do obszarów działalności dziennikarza, którym jestem."      


Dr Neruda: "Porozmawiamy jeszcze więcej przez następne kilka dni. W międzyczasie poczytaj sobie trochę materiały przetłumaczone z dysku optycznego, pamiętaj jednak aby robić to neutralnie, bez stosowania utartych filtrów światopoglądowych. Ok?    


Sara: "Nie obawiaj się braku zainteresowania z mojej strony i nie zważaj na mój sceptycyzm. Potrzebuję jedynie trochę czasu, aby poukładać sobie fakty i zdecydować co powinnam zrobić z tą historią i dostarczonymi przez ciebie dowodami."  


Dr Neruda: "Wcześniej obiecałem tobie kilka wywiadów zanim odejdę. Czy w dalszym ciągu jesteśmy umówieni na jutrzejszy wieczór?"


Sara: "Tak. Ale o czym jeszcze mógłbyś mi opowiedzieć, biorąc pod uwagę ogrom informacji jaki usłyszałam dzisiaj?"


Dr Neruda: "Musnęliśmy jedynie maleńki fragment informacji jakie chcę przekazać."


Sara: "Aż trudno w to uwierzyć, ale poczekajmy do jutra." 


Dr Neruda: "Dziękuję za zainteresowanie moją historią, Saro... wiem, że brzmi to wszystko niewiarygodnie, ale przynajmniej nie uznałaś mnie na dzień dobry za obłąkanego. I za to gorąco tobie dziękuję.


"Dobranoc, Saro."


Sara: "Dobranoc."


c.d.n. 
 
 

Źródło tekstu:http://www.wingmakers.pl/  
Źródło zdjęć: internet