czwartek, 25 lipca 2013

Tajemnice srebrnego globu



Ostatnia księżycowa sesja nastroiła mnie na tyle mocno, że pozostaniemy jeszcze przez chwilę w lunarnej tematyce. Jednak teraz wrażenia estetyczne zamienimy na zagadnienia nieco innej natury.
Chciałbym przedstawić Wam fragment interesującego wywiadu z Christopherem Knightem, autorem książki "Kto zbudował Księżyc" (Who Built the Moon). Wywiad ukazał się w magazynie "New Dawn", a jego tłumaczeniem na język polski zajął się dwumiesięcznik "Nexus". Oto on:


"NEW DAWN: Żadna ze znanych dotąd ludzkości koncepcji na temat Księżyca nie udziela odpowiedzi na fundamentalne pytania, dotyczące jego pochodzenia i znaczenia. Pańska nowa książka (napisana wspólnie z A. Butlerem) wydobywa na światło dzienne kilka niezwykłych faktów na temat Księżyca i prowadzi do prowokującego wniosku co do jego pochodzenia. Czy mógłby pan przedstawić pokrótce niektóre z tych mało znanych i ignorowanych faktów?

C.KNIGHT: Księżyc usytuowany jest bardzo blisko Ziemi i jednocześnie uchodzi za najdziwniejszy obiekt w znanym nam wszechświecie. To tak jakbyśmy uważali, że każdy człowiek na świecie jest całkowicie normalny, z wyjątkiem naszego najbliższego sąsiada, który ma trzy głowy i odżywia się kawałkami ostrzy brzytew...
Ta książka wyszczególnia osobliwości Księżyca, które obejmują między innymi to, że nie ma on stałego jądra jak każda planeta- albo jest pusty w środku, albo jego wnętrze ma bardzo małą gęstość. Co jeszcze ciekawsze, jego skupiska masy są zlokalizowane w wielu miejscach położonych tuż pod jego powierzchnią i nastręczały sporo trudności pierwszym lądownikom księżycowym. Materiał z którego jest zbudowany, pochodzi z zewnętrznej powłoki Ziemi z miejsca, w którym pozostał płytki dół, który napełnił się wodą i znany jest obecnie jako Pacyfik. Ta pochodząca z Ziemi skała utworzyła Księżyc w krótkim czasie po uformowaniu się naszej planety około 4,6 miliardów lat temu.
Nie tylko budowa Księżyca jest bardzo dziwna. Jeszcze dziwniejsze jest jego zachowanie i rozmiar. Jest dokładnie czterysta razy mniejszy od Słońca i zarazem czterysta razy bliżej Ziemi niż Słońce, dzięki czemu oba te ciała wydają się na niebie takiej samej wielkości i wywołują zjawisko, które nazywamy całkowitym zaćmieniem. Mimo iż zwykle przechodzimy nad tym do porządku dziennego, tę zależność określano jako największy zbieg okoliczności we wszechświecie (!)
Co więcej, ruchy Księżyca stanowią lustrzane odbicie ruchów Słońca na niebie, albowiem wznosi się on i opada ku tym samym punktom na horyzoncie w czasie przeciwstawnych przesileń.
Inaczej mówiąc, Księżyc wznosi się w czasie przesilenia zimowego w to samo miejsce, w które wznosi się Słońce w czasie przesilenia letniego. Nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia dlaczego Księżyc naśladuje w ten sposób słońce.

N.D.: Co skłoniło pana do napisania tej książki i czy wiąże się ona z pańskimi wcześniejszymi poszukiwaniami, jakie prowadził pan pisząc min. "Pierwsza cywilizacja", czy "Urządzenie Uriela"?

C.K: Wszystkie książki, jakie opublikowałem w minionych latach są częścią trwających nieprzerwanie poszukiwań. Do napisania "Kto zbudował Księżyc?", przystąpiliśmy kiedy skończyliśmy pracę nad "pierwszą cywilizacją", ponieważ nasze poszukiwania nieoczekiwanie zogniskowały się wokół Księżyca i skłoniły do zajęcia się nim. Odkryliśmy że już 5000 lat temu używano niezwykle zaawansowanego systemu pomiarowego, który opierał się na masie, wymiarach i ruchach Ziemi.
Aby upewnić się że nie jest to zbieg okoliczności, sprawdziliśmy każdą planetę i księżyc w układzie słonecznym, szukając tego typu zależności. Ku naszemu zdziwieniu wszystko to sprawdzało się doskonale w odniesieniu do Księżyca, ale nie sprawdzało się w przypadku żadnego innego znanego ciała niebieskiego, z wyjątkiem oczywiście Słońca.
Wyglądało jakbyśmy odkryli wzorce wskazujące na to, że Księżyc został stworzony przy wykorzystaniu specyficznych jednostek wywodzących się z wzajemnych relacji Ziemi i Słońca. Im bardziej się w to zagłębialiśmy, tym bardziej wszystko do siebie pasowało- i to doskonale, w każdy możliwy sposób.

N.D: Co zdumiewające, odkryli panowie, że używany w epoce kamiennej system geometrii i pomiarów wskazuje wyraźny związek z Księżycem. Czym charakteryzuje się system i jak to możliwe, że starożytni posiedli taką wiedzę?

C.K: Opisanie doniosłości tego starożytnego systemu geometrii i pomiarów bez przypomnienia wniosków zawartych w książce "Pierwsza cywilizacja" jest niemożliwe.
Punktem wyjścia do naszych poszukiwań były prace wybitnego uczonego, profesora inżynierii Uniwersytetu Oxfordzkiego, Alexandra Thoma, który odkrył istnienie jednostki miary, którą nazwał Megalitycznym Jardem.
W oparciu o tę jednostkę miary w epoce kamiennej wznoszono min. megalityczne budowle rozsiane po całej Europie (np.Stonehenge).
Większość archeologów skrytykowała jego odkrycie i uznała za błędne, ale kiedy spojrzy się na ich zarzuty chłodnym okiem, bez trudu dostrzeże się że są one bezpodstawne.
Alan i ja wyjaśniliśmy, jak starożytni stworzyli te bardzo precyzyjne jednostki opierając się na obrotach Ziemi i w jaki sposób wyprowadzono z nich jednostki pomiaru czasu, objętości i wagi, które są używane do dzisiaj. Są one bardzo precyzyjnym odwzorowaniem, a nie aproksymacją lub przybliżeniem.
W jaki sposób starożytni posiedli tę wiedzę, to już niewątpliwie zagadka. Jednego natomiast możemy być pewni, że wyprzedzali nas pod tym względem o głowę. Każdy kto ma kalkulator, sam może to sprawdzić...

N.D: Wniosek, jaki wyłania się z panów wywodów mówi, że jest za dużo anomalii związanych z Księżycem, aby można było uznać go za powstały w sposób naturalny i że jest bardzo prawdopodobne iż został sztucznie stworzony w celu podtrzymania życia na Ziemi. Jak doszli panowie do takiego wniosku?

C.K: Księżyc jest ewidentnie niemożliwym obiektem i niesie z sobą wyjątkowe korzyści dla nas- ludzi. Jest swego rodzaju inkubatorem życia. Gdyby Księżyc nie miał takich rozmiarów i masy i gdyby nie znajdował się w odpowiedniej odległości od Ziemi, szczególnie w pewnych okresach ewolucji, na naszej planecie nie byłoby sprzyjających warunków do powstania życia.
Wielu badaczy jest zgodnych, że jest on specyficznym stabilizatorem utrzymującym Ziemię pod właściwym kątem, a co za tym idzie zapewniającym pory roku i utrzymanie wody w stanie ciekłym na większości jej powierzchni. Bez Księżyca Ziemia byłaby równie martwa jak Wenus.

N.D: Jeśli Księżyc jest sztucznym tworem, jaka jest pana teoria co do jego budowniczych?

C.K: Tak, w książce doszliśmy do wniosku że Księżyc musi być w pełni sztucznym tworem, gdyż stanowi ewenement zbyt rażący i to nie tylko w granicach naszego układu planetarnego.Istotną sprawą jest oczywisty przekaz, którego językiem jest arytmetyka oparta na układzie dziesiętnym, która sprawia wrażenie jakby miała związek z żyjącym obecnie na Ziemi dziesięciopalczastym gatunkiem, czyli ludźmi. Fakt, że Księżyc liczy sobie 4,6 miliarda lat, pociąga za sobą pewne interesujące implikacje. A kto go zbudował? Obce istoty, Logika natury, Bóg? Wszystkie te odpowiedzi na dzisiejszym poziomie wiedzy są tylko przykładem domniemywań, na które obecnie możemy sobie pozwolić...

N.D: Na zakończenie poruszmy jeszcze interesującą kwestię oddziaływania naszego satelity na żywe organizmy. Czy mamy tu do czynienia z czymś niesamowitym?

C.K: Niekoniecznie, jeśli weźmiemy pod uwagę jak wiele w naszym organizmie zależy od "gospodarki wodnej". Wielu biologów, psychiatrów i psychotroników przeprowadzało interesujące eksperymenty tego problemu. Myślę że możemy stwierdzić że tak na prawdę nie ma na Ziemi człowieka który nie byłby pod "wpływem księżyca". Jednak są z pewnością osoby, które w większym niż pozostałe stopniu odczuwają lunaryczny fenomen.
Istnieje dużo udokumentowanych przypadków, jak tacy ludzie potrafią zwiększyć swój potencjał postrzegania i odczuwania, właśnie dzięki oddziaływaniu Księżyca. Może brzmieć to niesamowicie, ale dotyka to takich zjawisk jak telepatia czy postrzeganie pozazmysłowe".


***

Zatem jest coś na rzeczy z tym naszym "łysym". No bo przecież trzeba jeszcze pamiętać o tych wszystkich kontrowersjach, związanych z programami kosmicznymi, rzekomo skoncentrowanymi wokół badań Księżyca. Tu znajduje się nader wiele nieścisłości, spornych kwestii i rzeczy czekających na wyjaśnienie. Gdy spojrzy się jednak na to nieco z dystansu, to widać, że jednak chyba coś tu komuś poszło nie tak. Inaczej bowiem NASA nie uciekało by się do dziwnych zabiegów kamuflujących pewne rzeczy, do wręcz chamskich retuszy zdjęć i prób ostrego przesiewu informacji na ten temat. A takowe mają miejsce, o czym niejednokrotnie wspominali tacy autorzy jak Stanton Friedman, Stanley V. McDaniel, czy Gordon Cooper, który sam był jednym z astronautów programu Mercury. Zatem lata płyną, a spece z NASA wciąż serwują nam te same "odgrzewane kotlety". Na szczęście dziś nie mają już absolutnego monopolu na podglądanie przestrzeni kosmicznej, stąd ich zakłopotanie i próby dezinformacji wszelkich "niewygodnych" materiałów, trafiających do sieci.

O tym mówi właśnie Krzysztof Rogala  (od 07:50 )



Zródło zdjęcia:

  

wtorek, 23 lipca 2013

Sesja z księżycem



Wczoraj późnym wieczorem, miałem możliwość podziwiania niezwykle urokliwego zjawiska. Oto bowiem przez około 15-20 min., Księżyc znalazł się w otoczeniu niewielkich połaci chmur altocumulus, które to stopniowo go zasłaniając i odsłaniając, tworzyły bardzo interesujące schematy i  konfiguracje.
Efekt był bardzo plastyczny i okraszony dużą dawką czegoś niemalże bajkowego.
Miałem co prawda przy sobie podręczny "pstrykacz", ale nie mógł mi on zagwarantować nawet porządnego zbliżenia. Poza tym, ażeby zdjęcia wyszły w miarę ostro, musiałem opierać łokieć o dach pobliskiego samochodu. Ale coś tam uchwyciłem.;) Fotki nieco się różnią, gdyż kilka poszło na automacie a reszta- już na programie "nocnym".
Mam nadzieję, że choć częściowo oddają urok tej wieczornej iluminacji ;)



















Pierwsze zdjęcie ze strony:
http://www.astrofotografia.pl/galeria/ 

   

środa, 17 lipca 2013

Buszując w zbożu



Kręgi w zbożu, to bynajmniej nie fenomen ostatniego tylko półwiecza. Spisane relacje podobnych tworów pochodzą już z wieków średnich, gdzie niechybnie jawiły się jako oznaka "diabelskich sztuczek i intryg". Jednak wtedy, nawet wiele dziś znanych fenomenów przyrody okrywano takim terminem, stąd nikt specjalnie nie przejmował się dokładniejszym zlustrowaniem zjawiska. Bo i po co w sumie ryzykować stosem? ;) Podobnie było później, bo zanim bracia Montgolfier nie wzbili się na wysokość ponad kilometra latem 1783 r., nikt nawet nie myślał o spoglądaniu na świat z wysoka (no chyba że ze stoków okolicznych gór). I tak oto zjawisko wędrowało przez wieki, aż natrafiło na grunt najlepszy- medialny wiek XX. I tu dopiero zaczęło się na dobre...
A zaczęło ponoć w Wielkiej Brytanii i stopniowo rozlało na cały świat. Od samego początku fenomenowi kręgów towarzyszyły kontrowersje i spory, co do jego prawdziwej natury. Dla wszelkiej maści spirytystów, ezoteryków oraz badaczy UFO, był to niewątpliwy dowód na ingerencję istot pozaziemskich. Z kolei świat nauki i pragmatycy odżegnywali się stanowczo od tak skonstruowanych teorii, widząc w tym niechybnie ślad ludzkiej pomysłowości.
Spory toczyły się dalej a kręgi...dalej powstawały. I co ciekawe nie tylko te proste konstrukcyjnie, ale też takie, o znacznym, a nawet bardzo dużym stopniu skomplikowania. Po pewnym czasie ujawnili się nawet pierwsi, rzekomi twórcy owych kręgów:
http://www.circlemakers.org/
I można by rzec, z wielu zafrapowanych i sfrustrowanych serc w oka mgnieniu spadł ciężki kamień. Ale jak się okazuje- nie do końca.
Jeden z nieudolnie stworzonych dzieł circlemakerów

Oto bowiem zaczęto odnajdywać kręgi coraz bardziej zaawansowane i do tego stopnia tajemnicze, że zastanawiano się gorączkowo, czy aby na pewno stoją za tym wyspecjalizowani bądź co bądź, dowcipnisie. No bo dlaczego w obrębie niektórych kręgów, piktogramów, agroznaków czy agroglifów (jak nazywano zjawisko), pojawiły się dziwne anomalie magnetyczne, a roślinność wykazywała ewidentne oznaki napromieniowania bądź zmian na poziomie komórkowym? Do tego dochodziła wręcz niesamowita dokładność w ułożeniach konkretnych warstw zboża. Geometria i symetria, które już na pierwszy rzut oka jawiły się jak coś, co nie ma prawa istnieć. Wielokrotnie widywano efekt zwierciadła, kiedy to położona warstwa odbijała promienie słońca niczym szklana soczewka, tworząc niesamowite wrażenia wizualne. No i właśnie ta precyzja wykonanych piktogramów, wprawiała w wielkie osłupienie wielu badaczy, którzy po raz pierwszy widzieli położone zboże dosłownie "co do milimetra".
Dość skomplikowany piktogram z południowo- zachodniej Anglii

I tu pojawiają się problemy, bo nagle uzmysławiamy sobie że aby wykonać taki krąg, trzeba mieć pewien punkt odniesienia. I że nie może on znajdować się na ziemi a przynajmniej...kilkadziesiąt metrów nad nią.
Nagle więc koncepcja circlemakerów z umocowanymi do stóp drewniakami, biegających pod osłoną nocy po polu w świetle latarek, przestaje być wiarygodna. Jednakowoż pojawiają się inne sygnały. Co bardzo charakterystyczne, piktogramy powstają w większości w nocy, choć nie jest to regułą. I nie tylko w miejscach oddalonych od osad o kilometry, ale bardzo często "pod nosem" samych ludzi. I tu jest najciekawiej, gdy do powstania kręgu o średnicy 150m, wraz z kilkoma odnogami i pomniejszymi okręgami dochodzi w przeciągu godziny lub nawet kilkunastu minut! Tego typu fenomeny obserwowane były nawet w naszym Wylatowie, do połowy lat 2000. Bardzo dużo na ten temat mówili na antenie NTV chociażby Janusz Zagórski czy Jacek Barski.
Zatem czas wydaje się być dość mocnym argumentem przemawiającym za tym, że jednak mamy tu do czynienia nie tylko z czynnikiem ludzkim. A może chodzi tu tylko o inną technikę, niż trywialne latanie z kawałkiem drewna. Może dochodzi do głosu nowa, nieznana technologia?
I w tym momencie ujawniają się badacze, którzy zjawisko piktogramów łączą chociażby z pojawianiem się na danym obszarze osławionych "czarnych helikopterów", bądź nieoznakowanych samolotów. Ale o wiele częściej obserwowanym zjawiskiem towarzyszącym wszelkim kręgom są orby, lub dziwne kule światła, porównywalne z obserwacjami np. pioruna kulistego, błędnych ogników lub też bioluminescencji.
Jedna z kul energii, widywanych nieraz na miejscach późniejszych kręgów

Nawet w osławionym Wylatowie mieliśmy przynajmniej kilka manifestacji tego typu energii, o czym mówili także przytoczeni wcześniej dziennikarze z NTV. Czym w istocie są owe twory można jedynie przypuszczać. Ale niejednokrotnie ich zachowanie udowodniło, że mamy jednak do czynienia z jakąś formą inteligentnego bytu. Czy jednak kule światła są w istocie odpowiedzialne za fantazyjne i perfekcyjnie wykonane wzory na wielu polach świata? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast że piktogramy wciąż wykonują ludzie, ugniatający zboże przy pomocy desek. I że nawet ich najbardziej zaawansowane konstrukcje, nie są w stanie konkurować z wieloma innymi, wykonanymi przy pomocy zupełnie nieznanej technologii. Tu pojawiają się koncepcje mówiące o wykorzystaniu laserów, promieniowania mikrofalowego czy emiterów plazmy. Pojawiają się też doniesienia o przelotach dziwnych samolotów i śmigłowców, które rzekomo zaopatrzone w niezwykłą broń, pozostawiają po sobie efekt w postaci pola usianego skomplikowanymi agroznakami.
Zatem nieznana nam forma bytu, czy jakiś specyficzny sposób testowania nowej, zaawansowanej technologii. A może coś zgoła innego?
Pytań jest dużo i każdy kolejny piktogram wydaje się wcale nie ułatwiać znalezienia konkretnej odpowiedzi. Ba, niekiedy znacznie komplikuje sposób ich formułowania.
Ale w istocie czymże byłoby życie, gdybyśmy wszyscy grzesznie posiedli jego sekrety? :)


I tak jeszcze na marginesie. Czy dzisiejsze kręgi w zbożu nie pełnią może podobnej roli, jak te tajemnicze rysunki wykonane rzekomo między 300 p.n.e. a 700 n.e.?








Warto obejrzeć:



Zdjęcia ze stron:
http://www.paranormalne.pl/ 
http://innemedium.pl/ 









 
 
    
   

piątek, 12 lipca 2013

Karkonosze / Izery 2013



Część 2 - Chojnik

Ilekroć jesteśmy w zachodniej części Karkonoszy i pogórza, zawsze staramy się odwiedzać legendarny zamek Kynast, który jest jedną z piękniejszych warowni na Dolnym Śląsku, a bezapelacyjnie- najpiękniej położonych. O nader ciekawej historii jego samego, poczytać można tutaj:
http://www.zamek-chojnik.cba.pl/
Jak każdy szanujący się zamek, Chojnik posiada wiele interesujących legend, w których to prym wiedzie ta o zamkowym diable, Piekielnej Dolinie i Baltazarze Szafranku, oraz bodaj najważniejsza- o wymagającej i bezdusznej księżniczce Kunegundzie. Zainteresowanych odsyłam do powyższego linku, gdzie opisana została każda z nich.

Co do naszego Chojnika A.D.2013, to tym razem przywitał nas deszczową aurą (choć padało na szczęście przelotnie) i mglistym klimatem. Ale jakiż to był klimat! W tym roku postanowiliśmy zdobyć zamek od strony Zachełmia, przez Przeł. Różyckiego i Dolinę Choińca. Nisko pełznące chmury, zaczepiając o konary buczyny na zboczach Góry Żar i samego Chojnika, stwarzały momentami klimat jak z rasowej powieści gotyckiej. Pogoda oczywiście wykluczyła wszelakie walory widokowe z zamku wysokiego i wieży, ale za to zagwarantowała...spokój. Oto bowiem na zamku podczas zwiedzania byliśmy sami, co w tym miejscu jest w rzeczy samej dość trudno osiągalne (przynajmniej o tej porze roku). Jak przypomnę sobie pielgrzymki i dzikie wycieczki, na które natrafialiśmy tutaj w przeszłości, to taka zmiana jawiła się wielce atrakcyjnie. I w istocie, zwiedzając mogliśmy poczuć niesamowity, niezmącony niczym klimat tego wspaniałego miejsca.
Mieliśmy jeszcze to szczęście, że wreszcie osobiście poznaliśmy Jędrka- kapitana zamku, który nie tylko sprzedał nam bilety, ale opowiedział kilka ciekawostek z zakresu nowych prac i inwestycji tu poczynionych. A w rzeczy samej widać je gołym okiem i od naszej ostatniej wizyty zmieniło się tu sporo (na plus). Po raz kolejny zatem sprawdza się teza, iż odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku wart jest więcej, niż niejeden skarbiec rodowy ;)
Więcej o kapitanie i jego działalności:
http://www.gildia-przewodnicy.pl/

Chojnik jest niewątpliwą perłą architektury obronnej Dolnego Śląska i pozycją obowiązkową nie tylko dla miłośnika historii, czy kogoś rozkochanego w pięknie i kolorycie tego regionu (jak piszącego te słowa), ale też dla każdego wrażliwca potrafiącego należycie docenić magię takich właśnie miejsc.

P.S. Corocznie na zamku można być świadkiem niezwykle ciekawej i barwnej imprezy. W sierpniu, odbywa się tam bowiem "Turniej Rycerski o złoty bełt Chojnika".
http://www.pttk-jg.pl/galeria/xxiii-turniej-rycerski-na-zamku-chojnik-2012.html
Rzec by można...obecność obowiązkowa! :))

 Wyruszamy lasami w stronę Jagniątkowa


W Jagniątkowie


Po ostatnich deszczach, Wrzosówka była mocno spieniona


Rzut oka z okolic Przełęczy pod Kopistą w stronę Jagniątkowa


Po jakimś czasie szlakiem żółtym trawersujemy Górę Żar


Przy Przełęczy żarskiej


Granitowy głaz z wyraźną żyłą bazaltową


Między majestatycznymi skałami zaczynamy podejście pod zamek...


Po historycznych schodkach...

Których jest na prawdę dużo


Wreszcie dochodzimy do muru w okolicy bastei

Basteja

Widok na wejście i basztę bramną


Brama główna z mostem zwodzonym


Wejście do piwnic na obszarze dziedzińca. Jeszcze trzy lata temu były zasypane


W środku jak to w piwnicach- ciemno i mokro ;)


Dziedziniec sporo wyładniał od naszej ostatniej wizyty


Rzut oka na Salę Rozpraw...


Oraz pomieszczenia nad dziedzińcem, na tle wieży


Część tylna dziedzińca ze studnią i pomieszczeniem dla załogi


Na najstarszym dziedzińcu


Widok na stołp i kaplicę (po lewej)


W pomieszczeniu pałacowym natura wyraznie zaszalała ;)


Widok z balkonów na mniejszy dziedziniec i "pałac"


Widok z wieży na dziedziniec główny


Na wieży- radość nie tyle z widoków, co całkowitej ciszy i niezmąconego spokoju :)


Zamkowy pręgierz jak stał...tak i dalej stoi

Mała ekspozycja broni artyleryjskiej


Mury dziedzińca i kawałek baszty, w której znajdował się loch


Widok na mury z XVw. otaczające najstarszą część zamku od zachodu


Widok na najstarszą część zamku od południa, znad urwiska


Jeszcze jedno ujęcie z tej samej strony


Schodki przy zrujnowanym bastionie od strony zachodniej


Widok od strony północnej na wieżę bramną, fragment murów zewnętrznego dziedzińca i międzymurze

Zajrzeliśmy też do schroniska i posililiśmy się w obszerniej "izbie jadalnej" ;)


Gdzie kolejne nader ciekawe ekspozycyje się mieniły...


I to takie, co by nikt wątpliwości nie zaznał, gdzie zasiada ;)

Meble wielce stylowe i godne tego miejsca


Replika piastowskiego orła nad bramą główną


Widok na kazamaty od strony północnej


Początkowo wracamy tą samą drogą...


Wśród imponujących granitowych ostańców...


By później zacząć schodzić malowniczą Ścieżką Kunegundy


Głaz poświęcony legendarnej księżniczce


Przy tajemniczym "Głazowisku"


Wracamy przez wzniesienia otoczone zamgloną buczyną...


I niebawem znów meldujemy się w uroczym i cichym Jagniątkowie


***



A ponieważ w tym roku zabrakło panoram z wieży zamkowej, wrzucam kilka fotek sprzed trzech lat.

Widok na zbiornik "Sosnówka", Wzgórza Łomnickie i Rudawy Janowickie


Widok na Karkonosze


Widok na część pogórza i Góry Izerskie...


Oraz sąsiednią Górę Żar


 



c.d.n.