wtorek, 27 stycznia 2015

Łagiewniki 2015 - pierwszy "atak" zimy


Ci którzy dość systematycznie śledzą moje relacje wiedza już, że Las Łagiewnicki stanowi bardzo chętnie odwiedzane przeze mnie miejsce, niemalże o każdej porze roku. To taka najbliżej mi położona oaza spokoju i obszar, gdzie można bez przeszkód oddać się we władanie natury. A że ja na dłuższą metę żyć bez niej nie mogę, zatem...sami wiecie :)
Oczywiście znam ten kompleks leśny dość dobrze, przez lata wydeptałem już tam sporo ścieżek i przejeździłem rowerem niemało szlaków, ale cóż z tego? Przecież chyba każdy z nas ma gdzieś pod bokiem podobne "miejsce szczęśliwe" i korzysta z jego dobrodziejstwa ile wlezie. No chyba że wystarczy mu do życia telewizor, komputer i puszka piwa. Mnie nie wystarcza, a kierując się zasadą że życie trzeba przeżywać a nie oglądać z boku, staram się czynnie uczestniczyć w tym spektaklu, czymkolwiek on jest :)

Pomysł na najświeższe odwiedzenie Łagiewnik narodził się spontanicznie, i przyszedł rozniecony sytuacją pogodową zaistniałą w nocy z soboty na niedzielę. Oto bowiem o terenach środkowej Polski, zechciała wreszcie przypomnieć sobie zima. Po skąpych opadach śniegu jakie miały miejsce krótko po Nowym Roku, zapanowała tu na ponad dwa tygodnie raczej późno jesienna słota, która przyniosła opady deszczu, silne wiatry i temperatury sięgające +10st. I nagle stał się cud! Temperatura spadła dość szybko, sypnęło białym puchem i to naprawdę z rozmachem. Gdzieniegdzie napadało ponad 20cm (wiem wiem, żadna to rewelacja, ale na bezrybiu i rak ryba ;)), dlatego krajobraz zmienił się nie do poznania i przybrał wreszcie zimowe oblicze.

Do lasu pojechaliśmy w niedzielę rano. Padał jeszcze drobny śnieg (sypał zresztą tego dnia nieprzerwanie do późnego popołudnia), a temperatura zatrzymała się na -2st. Północno zachodni wiatr poczynał sobie początkowo dość śmiało, ale już po południu zdecydowanie osłabł, by pod wieczór odpuścić niemal całkowicie. I cóż...spędziliśmy ładnych parę godzin tak jak lubimy, z dala od cywilizacji, w spokoju (ludzi jak na lekarstwo), przemierzając ośnieżone połacie lasu i ciesząc zmysły pierwszym w tym roku manifestem prawdziwej zimy.

Pięknie było... :)




























     
             

16 komentarzy:

  1. Ach, Łagiewniki! Mogę sobie tylko wyobrazić patrząc na zdjęcia i wspominając, jak tam teraz jest pięknie. Cieszę się, że mogłam tam zawędrować podczas moich życiowych wędrówek. Mam jednak wrażenie, iż nie powrócę już nigdy, bo pewnie znowu w inne rejony Polski mnie poniesie :)

    Napomknę tylko, że Karkonosze równie śnieżne tej zimy :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, pięknie. Zresztą cała ziemia łódzka wyładniała po ostatnim manifeście zimy. Na jak długo...zobaczymy.

      Co do Karkonoszy to wiem, wiem, zimowo aż miło. :) Na bieżąco staram się "monitorować" wiele rzeczy z terenu umiłowanych Sudetów. Nie tylko aurę. A przecież myślami i duchem...stale tam jestem :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Piękny las zimą i śliczne zdjęcia :)!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to chyba niestety nie te dolnośląskie. U nas takiej zimy to ze świecą szukać ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Nie wszędzie na Dolnym Śląsku tak sypnęło. Choć w samych Sudetach w większości tak.

      Pozdrawiam również

      Usuń
  4. Twój las wygląda zjawiskowo w śnieżnej scenerii :) Niedawno wróciłam z Karkonoszy, a już brakuje mi tej zimy we Wrocławiu.. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj więc kciuki, aby we Wrocku też sypnęło ;)

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia, piękny las pokrytu białaym śniegem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpiękniejsza zima to jednak biała zima :) U nas taniec zimy odbył się dopiero dzisiaj, nad ranem, śnieżyca z piorunami - chwile bezcenne ;)))

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Burza śnieżna z wyładowaniami to faktycznie rzadko spotykana perełka ;) Mieliście szczęście.

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  7. No... ładna ta zima u Ciebie ;-)
    A ja kiedyś zimy w ogóle nie lubiłem, teraz zresztą w dalszym ciągu nie lubię ale dotyczy to już tylko zimy w mieście. :-)
    Zimę na łonie natury bardzo lubię, a w górach to już wręcz uwielbiam :-).
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano trafiła się nam ta aura jak ślepej kurze ziarno ;) Dwa dni później już zaczęło się ocieplenie i śniegu zaczęło szybko ubywać. A teraz już od prawie tygodnia mamy na termometrze 4-5st.na plusie. I bardziej już czuć wiosną.

      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Tak, bardzo mi się to podoba, odwiedzanie znanych i lubianych miejsc to podstawa minibwp :)

    OdpowiedzUsuń