Z gen. bryg. rez. dr. inż. Tomaszem Bąkiem, dyrektorem Instytutu Studiów nad Terroryzmem Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Pod koniec września w wywiadzie udzielonym naszemudziennikowi.pl zwracał Pan uwagę na zagrożenie epidemiologiczne,
jakie może się wiązać z napływem emigrantów z Afryki i Bliskiego
Wschodu. Jak poważne to zagrożenie?
– W mojej ocenie to zagrożenie istnieje i
bynajmniej nie chodzi tu o grypę czy choroby skóry. Niewykluczone, że
fala migracji może zostać wykorzystana celowo, np. przez tzw. Państwo
Islamskie do przenoszenia różnego rodzaju znacznie poważniejszych
chorób. Nie jest kłopotem w tłumie setek tysięcy osób umieścić ludzi,
którzy celowo zostaną zakażeni np. wirusem ebola czy innymi chorobami
szybko rozprzestrzeniającymi się, a trudnymi do wykrycia. Zresztą w
teorii działań terrorystycznych mówi się nie bez podstaw, że jedną z
możliwości zastosowania podczas ataków terrorystycznych jest użycie
broni masowego rażenia, w tym również broni biologicznej.
W jakiej postaci na przykład?
– Na przykład w postaci wszelkiego rodzaju
prątków wirusów, które mogą doprowadzić do bardzo szybkiego
rozprzestrzeniania się, a jednocześnie do zakażenia bardzo dużej ilości
ludzi. O ile można zapanować nad wszelkiego rodzaju chorobami
powstającymi w sposób naturalny, np. grypy, itp. o tyle trudniej
zapanować nad celowymi zakażeniami. Niemcy twierdzą, że wszystko jest
pod kontrolą, jeśli jednak przyjmiemy teorię, którą być może niektórzy
uznają za spiskową, a mianowicie, że celem działania tzw. Państwa
Islamskiego – obecnie jednej z najaktywniejszych organizacji
terrorystycznych – do zamachu terrorystycznego może być użycie broni
masowego rażenia, której jednym z elementów jest broń biologiczna –
czyli celowo wszczepione do organizmu wszelkiego rodzaju choroby, które
mogą być przenoszone przez człowieka, to jest to bardzo poważne
zagrożenie. Jeśli zakazi się człowieka przed opuszczeniem jego
rodzinnych stron w Afryce Północnej czy na Bliskim Wschodzie, to zanim
dotrze on do Europy, choroba nie zdoła się na tyle rozwinąć, żeby można
było ją wykryć czy zdiagnozować. Pewne natomiast jest to, że choroba ta
pojawi się po jakimś czasie, kiedy dana osoba będzie już na kontynencie
europejskim. I to jest prawdziwe zagrożenie.
Czy odpowiednie służby sanitarne
poszczególnych państw Unii Europejskiej są w stanie przebadać dziesiątki
tysięcy imigrantów nieustannie napływających do Europy?
– Z pewnością przebadanie takiej masy ludzi
jest niemożliwe. Stąd mówienie, że wszystko jest pod kontrolą, jest
ułudą. W jaki bowiem sposób można przebadać tłumy maszerujących ludzi,
które widzimy w przekazach telewizyjnych. Nawet jeśli ci ludzie
zatrzymują się na odpoczynek krótszy czy dłuższy, to nie sądzę, żeby
służby sanitarne były przygotowane i na tyle sprawne, żeby przebadać
każdego. Nie oszukujmy się, przecież żeby przeprowadzić takie testy i
wykryć ewentualną chorobę bądź ją wykluczyć, potrzebna jest cała seria
badań począwszy od krwi poprzez inne np. moczu czy kału, które
zwyczajowo się pobiera. Tego się na da zrobić przy takiej masie ludzi.
Warto też pamiętać, że ok. 700 tysięcy uchodźców już znalazło się w
granicach Europy. Skoro tak, to należy zadać sobie pytanie, czy i ile
tego typu badań dotychczas przeprowadzono. Wydaje się, że niewiele, i to
musi budzić niepokój. Proszę sobie przypomnieć, jaką panikę kilka lat
temu wywołała informacja, że w Europie stwierdzono kilka przypadków osób
zarażonych wirusem eboli czy kiedy podobny problem dotknął dwoje
lekarzy w Stanach Zjednoczonych. Wówczas wywołało to dyskusję, czy te
osoby zostały odpowiednio odizolowane, czy dołożono starań, żeby uniknąć
rozprzestrzeniania się tej choroby itp. Dzisiaj zagrożenie może być
dużo większe, z tym że jakoś nie widać działań, które miałyby to ryzyko
zminimalizować.
gen.Tomasz Bąk |
Czym Pan tłumaczy tę ignorancję, bo przecież trudno to nazwać inaczej, przywódców takich państw jak Niemcy czy Francja?
– Uważam, że w tej sytuacji mamy do
czynienia może nie tyle z ignorancją, co z próbami uspokojenia i tak
napiętej sytuacji wśród społeczeństw państw europejskich. Proszę
zważyć, co dzieje się obecnie w państwach zachodnich. Jeszcze niedawno
to nas odżegnywano od czci i wiary, zarzucając, że jesteśmy nieludzcy, a
teraz role zaczynają się odwracać. To Niemcy są coraz bardziej zmęczeni
ilością napływających uchodźców, to Holendrzy, którzy jeszcze niedawno
mówili, że Polacy są najbardziej snobistycznym narodem, a dzisiaj sami
atakują obozy dla uchodźców. Nie ma też co ukrywać, że problem uchodźców
zaczyna być rozgrywany politycznie zarówno w Europie, jak i w Polsce.
Tak czy inaczej są chyba jakieś granice między rozgrywkami politycznymi a bezpieczeństwem milionów ludzi?
– Dokładnie. Osobiście widzę poważne
zagrożenie i mówiąc to, wcale nie mam na celu tworzenia atmosfery paniki
czy strachu. Owszem, skoro uchodźcy są już na terytorium Europy, to
trzeba się zastanowić, co z tym problemem należy zrobić. Przecież nie
odeślemy tych ludzi z powrotem tą samą drogą, którą przybyli czy nawet
transportem lotniczym. Ale z pewnością trzeba będzie tych ludzi
skontrolować i przebadać. W tym celu należy wzmocnić kontrolę
sanitarno-epidemiologiczną, bo moim zdaniem w tej chwili jej nie ma.
Kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński
podniósł problem zagrożeń epidemiologicznych, został wyśmiany przez
stronę rządową. Zarzucono mu nawet m.in. używanie języka nienawiści i
okrzyknięto niemal faszystą. Czy osoby, które mówią o realnych
zagrożeniach związanych z napływem uchodźców, to ksenofobiczni szaleńcy
czy może odpowiedzialni ludzie?
– Jest jak najbardziej realne. I
wyśmiewanie tych, którzy zwracają na to uwagę, jest niepoważne. Inną
sprawą jest to, że ta krytyka była elementem gry politycznej, a jak się
to skończyło dla niektórych – wszyscy wiemy.
Panie Generale, jakie mogą być konsekwencje lekceważenia zagrożenia epidemiologicznego?
– Przede wszystkim możemy się znaleźć
„face-to-face” z realnym niebezpieczeństwem, czyli powstaniem źródła
epidemii czy to na obszarze Europy, czy bezpośrednio na terenie naszego
kraju. I być może nawet na skalę, która będzie trudna bądź w ogóle
niemożliwa do opanowania. Przypomnijmy sobie, jak to wyglądało przy
okazji zagrożeń różnymi chorobami zakaźnymi, np. ebolą, kiedy dotyczyło
to turystów czy osób powracających z misji z obszarów zagrożonych, np. z
Afryki. Wówczas bito na alarm i otwarcie pytano, czy polskie szpitale
są odpowiednio wyposażone, czy mamy oddziały zakaźne, gdzie można
izolować takie osoby, i czy nasi lekarze są w stanie poradzić sobie z
ewentualnymi przypadkami zachorowań. Dzisiaj zagrożenie to wzrasta
jeszcze bardziej, zwłaszcza kiedy skala takiego zjawiska może się stać
masowa. Nie powinniśmy też mieć wątpliwości, że takie zachorowania
prędzej czy później będą i obawiam się, że może to wystąpić, zanim
odpowiednie służby sanitarno-epidemiologiczne będą w stanie opanować
sytuację, wykryć źródło chorób, izolować to źródło i w miarę możliwości
pomóc osobie czy osobom. I to jest podstawa skutecznej walki z chorobą,
żeby się ona nie rozprzestrzeniała.
Gdzieś na włoskim wybrzeżu |
Czy w tej chwili Polska dysponuje
specjalistycznymi oddziałami zakaźnymi, gdzie ewentualnie można by
podjąć skuteczną walkę z nietypowymi dla tej części świata chorobami
zakaźnymi?
– W Polsce oczywiście są takie placówki,
ale osobiście obawiam się o jeszcze inne rzeczy, a mianowicie czy
procedury, które są przewidziane w takich sytuacjach, zafunkcjonują. Mam
wątpliwości, czy tego typu procedury są w ogóle ćwiczone, a jeżeli już,
czy w wystarczającym zakresie. Ponadto jak dotychczas w Polsce nie
spotkaliśmy się z poważnymi epidemiami chorób zakaźnych poza epidemiami
grypy. Natomiast w tym momencie mówimy o dużo poważniejszych chorobach,
które mogą być przenoszone i rozprzestrzeniane przez imigrantów. W
takich, ewentualnych sytuacjach musiałby zadziałać cały system
sanitarno-epidemiologiczny, którego namiastka owszem jest w Polsce,
również Siły Zbrojne mają taki system przygotowany, ale wszystko zależy
od skali zjawiska. Jeśli będą to jednostkowe przypadki, to będzie
łatwiej szybko i skutecznie sobie poradzić, natomiast w przypadku
masowego zjawiska nawet potężne i silne państwa, dobrze przygotowane
mogą mieć poważny problem.
Biorąc pod uwagę polski grunt, co w tej
chwili można zrobić, aby uniknąć takiego problemu, a przynajmniej
zminimalizować ewentualne skutki zagrożenia epidemiologicznego?
– Jest kilka możliwości: po pierwsze,
izolacja osób, które przybywają do Polski w sposób nielegalny i poddanie
ich szczegółowym badaniom lekarskim. Dalej zabezpieczenie wszelkiego
rodzaju szczepieniami, tak aby ci ludzie nie rozprzestrzeniali dalej
chorób. Na terenie kraju mamy kilka ośrodków dla uchodźców, gdzie takie
osoby powinny trafiać. Jeśli będziemy zgodnie z ustaleniami ustępującego
rządu przyjmować do Polski jakąś dodatkową liczbę uchodźców, to w
pierwszej fazie powinny być one natychmiast odizolowane, aby nie miały
kontaktu z innymi osobami, i poddane odpowiednim badaniom lekarskim,
które potwierdziłyby bądź wykluczyły nosicielstwo niebezpiecznych
chorób. Nie ulega też wątpliwości, że kontrola
sanitarno-epidemiologiczna na naszych granicach powinna być na
najwyższym poziomie. Oczywiście do tego dochodzi działalność służb
specjalnych, a mianowicie inwigilacja środowisk czy przypadkiem tego
typu broni biologicznej terroryści nie będą chcieli użyć. Te działania z
pewnością są podejmowane w ramach funkcjonowania systemu
antyterrorystycznego, tyle tylko, że są objęte tajemnicą, co jest
oczywiste.
Mariusz Kamieniecki
***
Jak widać pojawia się coraz więcej głosów zwracających uwagę na to, iż europejski bałagan imigracyjny może przerodzić się w coś z goła poważniejszego niż sądzono. W coś, z czym kraje w to zamieszane nie miały do czynienia w całej swojej historii współczesnej. Nie uprzedzajmy faktów i nie wróżmy z fusów, ale jednak spróbujmy zastanowić się nad pewnymi kwestiami poruszonymi przez gen. Bąka na chłodno i bez emocji. Bo jak życie pokazuje, od słowa do czynu droga daleka, a niejednokrotnie w podobnych sytuacjach kryzysowych liczą się godziny jeśli nie minuty. Wdrażanie procedur i uruchamianie systemów zapobiegawczych w takich sytuacjach, to nie naciśnięcie guzika czy pociągnięcie za dźwignię. Zanim do tego dojdzie, zanim wszystko zadziała a odpowiedni ludzie znajdą się na swoich miejscach i zaczną coś robić, upływa sporo czasu. Pewnie o wiele za dużo.
Mam jednak nieodparte wrażenie, i również przeczucie wynikłe z obserwacji tego co się dzieje, że odpowiedni ludzie JESZCZE nie zadecydowali o "przykręceniu kurka". Że według Nich to jeszcze nie ten moment, choć fundament już skrupulatnie wylany a kto wie, może i reszta konstrukcji stoi w miarę stabilnie. O tym przekonamy się wtedy, gdy wszystko osiągnie finalną formę. My sobie tak na razie tylko zza tych swoich LCD gadu gadu i pierdu pierdu, a prawda jest taka, że tak czy inaczej czas działa jawnie na naszą niekorzyść. Rozpoczęło się wsteczne odliczanie...
Osobiście uważam, że potencjalne zagrożenie epidemiologiczne w kwestii uchodźców nie jest kluczowe. A to dlatego, że nie wędrują z nadzwyczaj zaniedbanych zdrowotnie terenów, Syria to przed wojną dobrze prosperujące państwo o wysokich standardach zdrowotnych – Baszszar al-Asad, demonizowany w polskich mediach prezydent Syrii, jest w końcu lekarzem. Pozostali tzw. uchodźcy to głównie przebierańcy z Bałkanów, raczej zdrowotnie bezpiecznych. Pozostaje nieznana liczba migrantów z Afryki, jeśli są z Libii, to nie ma większego problemu, podobnie jak w Syrii, opieka zdrowotna stała tam za życia Kaddafiego na dobrym poziomie. Gorzej z innymi krajami, ale danych brak.
OdpowiedzUsuńZnacznie większym problemem są uchodźcy, gdy spojrzymy na nich jako pewien wirus kulturowy, a nie biologiczny patogen. Podejrzewam, że Słowianie są jeszcze dość uodpornieni na niego, choć intensywna praca w mediach nad osłabieniem naszego kulturowego układu odpornościowego trwa. Jednak Zachód, głównie Niemcy, są już na tyle pozbawione przeciwciał, że mogą się ciężko rozchorować. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, oby nam się gradem z tej burzy przy okazji nie dostało.
Zagrożenie istnieje i będzie się zwiększało w miarę napływu imigrantów do Europy. Nie ma co chować głowy w piasek, tylko przygotować się do wybuchu epidemii.
OdpowiedzUsuńCo do Niemców, są sami sobie winni, więc nich teraz kiszą się w sosie multi-kulti.
Jakiej konkretnie epidemii? Szaleje na terenach skąd przybywają jakaś nieznana wcześniej w Europie?
UsuńChyba, że masz na myśli wirus ślepej wiary w opowieści dziwnej treści zmarłego w VII w. kolesia w turbanie? :)
No fakt, masz rację, poza cholerą, dżumą, ebolą i pokrewnymi gorączkami krwotocznymi, to nic nam nie grozi.
UsuńMam gdzieś walniętego kolesia z VII wieku i jego brednie, podobnie zresztą jak bełkot naprutych winem i palących jakieś zioła kolesi z Izraela cnego - mam na myśli konkretne choroby. Módlmy się o ostrą i długą zimę, bo akurat to zagrożenie jest bardzo realne.