sobota, 27 maja 2017

Góry Bialskie / Złote 2016


Część 4- Bialski Dukt- Wielkie Rozdroże- Czernica- Kobyliczny Dukt- Czarne Zbocze- Nowy Gierałtów- Przełęcz Gierałtowska- Czartowiec- Pośrednia- Łupkowa- Sedlo Peklo- Bielice

Kolejny dzień ponownie przyniósł fantastyczną pogodę. Na szlak wyruszyliśmy dość wcześnie, gdyż według prognoz w całym regionie zapowiadali popołudniowe burze, a my woleliśmy jednak większości trasy pokonać bez dodatkowych niespodzianek. I szczerze mówiąc, ledwo nam się udało.
Rozpoczynamy identycznie jak pierwszego dnia, z tym, że dotarłszy do Bialskiego Duktu, opuszczamy szlak żółty i kierujemy się na zachód. Na tym odcinku droga trawersująca Czernice oraz Zawodzisko, jest bardzo widokowa i daje możliwość podziwiania grzbietów Gór Bialskich, usytuowanych bardziej na południe, oczywiście wraz z grzbietem granicznym i szczytami Rudawiec oraz Iwinka. Idzie się tu wygodnie, a mnogość zakrętów powoduje, że co chwile naszym oczom ukazuje się coraz ciekawszy górski krajobraz. Po jakimś czasie osiągamy jednak znane już nam Wielkie Rozdroże i odbijamy w prawo, by szlakiem czerwonym i niebieskim tuż nad Rudym Zboczem, dostać się w miejsce, skąd rozpoczniemy dzisiejsze zdobywanie Czernicy. W międzyczasie robi się już naprawdę ciepło dlatego cieszymy się, że podejście od tej strony w większości odbywa się przez świerkowy las. Oczywiście wyżej drzew już ubywa i podchodząc pod wierzchołek, mamy możliwość podziwiania ładnych widoków w kierunku Masywu Śnieżnika. Gdy teren staje się bardziej płaski, pozostaje jeszcze do przejścia około stu metrów i docieramy do wieży widokowej. Tym razem możemy sobie całkowicie odbić, za dość niegościnną aurę z pierwszego dnia :) Wchodzimy zatem na wieżę i naszym oczom ukazuje się to, czego od tego miejsca oczekiwaliśmy.
Widoki są imponujące. Widać prawie całe Sudety Wschodnie i niemałą część Środkowych. Na wieży spędzamy w samotności prawie kwadrans, aż w końcu dociera tu zorganizowana, kilkunastoosobowa grupa, którą widzieliśmy dwa dni wcześniej w Chacie Cyborga. Jak się okazało, oni również postanowili wykorzystać doskonałą aurę i udać się na Czernice i w jej najbliższe otoczenie. Po krótkiej wymianie zdań z najaktywniejszymi członkami grupy (niektórym brakło chyba sił na dotarcie na wieżę), schodzimy i rozpoczynamy wędrówkę szlakiem czerwonym, w stronę Kobylicznego Duktu. Przez moment jest dość stromo, ale później dochodzimy do wygodnej leśnej drogi i trawersując Czarne Zbocze zmierzamy cały czas w stronę Doliny Górnej Białej Lądeckiej. Gdy osiągamy asfaltową drogę między Chłopską a Gierałtowską Kopą, z nieba leje się już prawdziwy żar. Z obawy przed przegrzaniem łepetyny wyciągam swój pustynny kapelusik, natomiast Izie słońce jakoś nie przeszkadza i cieszy się, że wreszcie solidnie wygrzeje swoje zatoki ;)
Wspomnianym wcześniej asfaltem dochodzimy do pierwszych zabudowań Nowego Gierałtowa (Neu Gersdorf). Tu na szczęście przez jakiś czas idziemy zacienioną drogą, dopiero w okolicy mostu, odbijamy w lewo, cały czas trzymając się szlaku czerwonego. Wiatr ustaje zupełnie, a nasz przenośny termometr wskazuje 36 stopni. Zapewne jest niewiele mniej. Z niepokojem zaczynamy obserwować chmury, które od strony zachodniej zaczynają gwałtownie się wypiętrzać. Wiele wskazuje na to, że prognozy synoptyków mogą się sprawdzić. Nowy Gierałtów głównie omijamy, przechodząc raczej nad nim. Ze szlaku wyłapujemy charakterystyczną sylwetkę kościoła św. Jana Chrzciciela z 1619 roku, oraz inne zabudowania, położone w jego otoczeniu. Wieś jest bardzo urokliwie położona, zatem nie dziwi fakt, że w ostatnich latach powstało tu wiele gospodarstw agroturystycznych i niewielkich pensjonatów (znacznie więcej niż w Bielicach).

Nowy Gierałtów na początku XX w.

Pozostało nam teraz podejście pod Przełęcz Gierałtowską, które w zaistniałych okolicznościach, wyciska z nas siódme poty (jak się okazało, wcale nie ostatnie tego dnia). Docieramy niebawem do znajdującej się tam wiaty, przy której spotykamy dwie sympatyczne dziewczyny, aktualnie bazujące w pobliskiej wsi i od kilku dni skwapliwie przemierzające szlaki Gór Bialskich i Złotych. Poruszamy z nimi pewne sudeckie tematy, uzupełniamy płyny i tak nie wiedzieć kiedy, pół godziny "jak z bicza strzela". W pewnym momencie zauważam, że niebo od zachodu stanowi już dość zbitą, szarą warstwę chmur, od czasu do czasu wzbogaconą wyraźniejszą kulminacją Cumulus congestus. Zatem nie ma bata. Burza będzie na bank, pytanie tylko, w którą stronę to wszystko ruszy.
Nie czekając jednak na dalszy rozwój sytuacji meteorologicznej, my postanawiamy się ruszyć i żegnając miłe turystki, wchodzimy na szlak zielony. Według mapy, pozostaje nam 3,5 godzinny marsz szlakiem granicznym Gór Złotych. Wcześniej uzgadniamy, że jeśli burza dorwie nas po drodze, to zejdziemy tylko poniżej grzbietu, rozbijamy tarp i spróbujemy przeczekać nawałnicę.
Idziemy zatem, a parne i gorące powietrze, oraz brak choćby najmniejszego podmuchu wiatru powoduje, że już po kilkuset metrach znów jesteśmy mokrzy. Na termometrze wciąż ponad 30 stopni, zatem zdajemy sobie sprawę, że ten ostatni odcinek wyciśnie z nas niemało. Zaczynam poważnie żałować, że nie spakowałem do plecaka krótkich gaci.
Początkowy odcinek trasy jest całkiem przyjemny. Wędrujemy przez kulminację Siwej Kopy, po czym niebawem docieramy w okolicę Boruvkovego vrchu, którego wierzchołek obchodzimy prawą stroną. Jednakże później rozpoczyna się prawdziwy hardcore. Niezbyt długie, ale strome podejście pod Czartowiec, daje nam porządnie w tyłek. W normalnych warunkach (czyt. przy sprzyjającej pogodzie), byłaby to zapewne formalność. Niestety w tym upiornym, stojącym i rozgrzanym powietrzu, zdobywanie tej góry okazało się niemalże gehenną. Już na szczycie robimy sobie kwadrans odpoczynku, rzucając się do bidonów, niczym jacyś morscy rozbitkowie :)
Niebawem trzeba było jednak ruszać dalej. Zanim rozpoczęliśmy zejście, do naszych uszu doszedł pierwszy, stłumiony jeszcze pomruk nadchodzącej burzy. Rzut oka na niebo wystarczył by stwierdzić, że ewidentnie wiatr gna ku nam niedawno powstałego Cumulonimbusa.
"Jak będzie tak będzie", stwierdziliśmy schodząc z Czartowca i kierując się w stronę następnej kulminacji, jaką była Pośrednia. Tu już na szczęście nie było aż takich przewyższeń, toteż mogliśmy spokojnie narzucić szybsze tempo. Gdy zbliżaliśmy się do Łupkowej, kolejnego szczytu na grzbiecie, z naszej prawej strony niebo zrobiło się już niemalże granatowe, a częstotliwość grzmotów, oraz dalekie łuny kazały przypuszczać, że ładunek tego Cb do małych nie należy. Ustaliliśmy, że chyba jednak rozsądniej będzie podjąć ostateczną próbę ucieczki przed nadchodzącym potworem, niż chować się gdzieś po krzakach i rozstawiać naszego filigranowego tarpa. Ruszyliśmy więc ostro z kopyta. Ostatni odcinek, między Łupkową a Sedlem Peklo, był niemalże sprintem ;) Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz tak zapierniczałem w górach. Zapewne nie w tej dekadzie. Sam nie wiem skąd wykrzesaliśmy tyle sił, mając już przecież w nogach trochę kilosów. Ale cóż...adrenalina robi swoje.
Za przełęczą, w lesie zrobiło się już ciemno, wiatr przybierał na sile, a coraz liczniejsze grzmoty zlewały się w przeciągły łoskot. W tym momencie opuściliśmy szlak i czym prędzej na skróty, ruszyliśmy w stronę Baraniego Wąwozu. Gdy go osiągnęliśmy, wiedzieliśmy że lunie lada chwila. Ale jak się okazało, Duch Gór sprzyjał nam do końca :) Pierwsze krople deszczu spadły dopiero wtedy, gdy przekraczaliśmy mostek nad Białą Lądecką i wstępowaliśmy w przytulne progi Chaty Cyborga. Nie minęło kolejne pięć minut, jak rozpętało się istne piekło. Ściana deszczu, która widoczność ograniczyła raptem do kilku metrów, porywisty wiatr i walące naokoło pioruny to scenariusz, który dominował przez następny kwadrans. Później nawałnica trochę zelżała, ale burza przetaczała się nad okolicą jeszcze przez ponad godzinę. Teraz jednak już nas to nie obchodziło. Siedzieliśmy sobie w suchym, przyjaznym wnętrzu i popijając kawę, oraz zagryzając kawałkiem pysznej szarlotki, wspominaliśmy kolejny owocny dzień w tych pięknych górach :)

Rozpoczynamy szlakiem żółtym

Wchodzimy na Bialski Dukt

Na Bialskim Dukcie

c.d.

Droga na sporym odcinku jest bardzo widokowa

Widok na Dolinę Bielawki, Bielskie Zbocze i Białą Kopę oraz Rudawiec (w tle)

Bialski Dukt

Droga na tym odcinku fajnie lawiruje

Kolejne widoki

Trochę wśród drzew...

i za moment znów na większych przecinkach

c.d

Osiągamy Wielkie Rozdroże

Na szlaku czerwonym i niebieskim, tym razem w pełnym słońcu

Momentami pojawiają się ładne widoki. Tu, w stronę Gór Stołowych

Kolejny zakręt

Ta rynienka ze źródlaną wodą, daje nam odrobinę orzeźwienia przy coraz cieplejszej aurze

Węzeł szlaków. Od tego momentu zaczynamy podejście...

z początku trochę strome

Pierwsze widoki w stronę Masywu Śnieżnika

Końcowe metry przed wieżą

Wieża na Czernicy

I widoki: Masyw Śnieżnika...

Jesioniki (przed nimi graniczny grzbiet Gór Złotych)...

Góry Stołowe i majaczące w oddali Kamienne oraz Sowie...

Czarna Góra i Krowiarki...

Góry Złote z wyraźnie widocznym Jawornikiem Wielkim oraz Borówkową, zaś w tle Góry Bardzkie...

dalsza część Gór Złotych i Rychlebskich (w tle jezioro Otmuchowskie i Nyskie)...

Góry Bialskie i Masyw Śnieżnika (w tle)

Widok na najbliższe otoczenie wieży

c.d.

Relaks na wieży

Schodzimy...

Ostatnie spojrzenie na konstrukcję i...

już na szlaku czerwonym

Na razie dość stromo w dół...

z częstym przebijaniem się przez świerkowe młodniki :) 

Zejście z Czernicy

Wchodzimy na Kobyliczny Dukt

c.d.

Pojawia się asfalt

c.d.

Odcinek przed Nowym Gierałtowem. Słońce praży niemiłosiernie...

Pierwsze zabudowania wsi. W tle grzbiet graniczny z Czernikiem

W Nowym Gierałtowie

Przekraczamy Białą Lądecką...

i wchodzimy na jedną ze ścieżek edukacyjnych

Na szlaku

Kościół św. Jana Chrzciciela w Nowym Gierałtowie

Kolejne podejście...

i wkrótce osiągamy Przełęcz Gierałtowską

Już za przełęczą. Z początku jest całkiem płasko

Idziemy zielonym i tzw. Szlakiem Kurierów Solidarności

Cały czas granicą

Po pewnym czasie natrafiamy na wały, będące pozostałością po dawnej granicy Austriacko-Pruskiej 

Podejście pod Boruvkovy vrch...

i okolica jego wierzchołka

Zbliżamy się do Czartowca

W morderczym upale rozpoczynamy "atak szczytowy"

Między drzewami chwytamy ograniczone widoki

Ostatnia faza podejścia...

i odpoczynek na szczycie Czartowca

Teraz w dół...

Między drzewami znów coś prześwituje...

min. zbliżająca się od zachodu burza

Dochodzimy do Pośredniej

Grzmiący potwór, wyraźnie wziął nas na celownik

Podkręcamy tempo

Niedaleko szczytu Łupkowa, potwór pokazuje całe swoje oblicze ;)

Grzbietem w stronę Sedla Peklo

Wyjście z Baraniego Wąwozu

Nad Białą Lądecką. Ostatnie sekundy przed nawałnicą

Jedna z sal w Chacie Cyborga

Bielice po burzy


 c.d.n.
        
 Źródło archiwalnego zdjęcia: http://dolny-slask.org.pl/               
                  

5 komentarzy:

  1. Takimi widokami można złamać serce:)
    W ostatni weekend uczciłem 111 urodziny wieży na Wielkiej Sowie.Śniegu już nie było,ale było czeskie piwo Litovel.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Litovel na Wielkiej Sowie to jest to! ;)
      Szczególnie, jeśli był to Premium 12 (mój ulubiony) :)

      Pozdrawiam również

      Usuń
    2. Litovel Premium Dark:)Czekaliśmy do wieczora na fajerwerki i po kilku Premium Dark wyobraźnia zaczęła działać jak u sześcioletniego dziecka.Psychologowie mówią,że dar wyobraźni jest najwyższym skarbem w jaki wyposażyć może nas Matka Natura.Mówią,że wyobraźnia dziecka osiąga swój szczyt w wieku 6 lub 7 lat,potem stopniowo jest hamowana.Niestety.
      Są jednak ludzie,którzy zachowują wyobraźnię(fantazję)sześciolatka w dorosłym życiu.
      Dziecinni szaleńcy:Platon,Pitagoras,Kopernik,Freud i ostatni Albert Einstein,który zawsze podkreślał,że wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy.Jak szukać prawdy o najbardziej tajemniczej gwieździe kosmosu?Aby szukać prawdy ,trzeba być pijany...z wyobraźni...po Litovel:)
      https://www.ted.com/talks/tabetha_boyajian_the_
      most_mysterious_star_in_the_universe?language=pl#t-814453
      https://www.youtube.com/watch?v=gypAjPp6eps

      Wielkie konstrukcje kosmitów?Gdzie więc są naukowcy w swoich próbach zrozumienia gwiazdy Boyajina?W chwili obecnej najbardziej sensacyjna hipoteza wyjaśniająca zachowanie gwiazdy Boyajina jest...nieokreślona.Coraz częściej używają wyrażenia"cywilizacja kosmitów"...w CERN także.Tam szukają"piątej siły".Jeśli ją znajdą,to wszystkie prawa fizyki pójdą do kosza na śmieci.
      Dopóki nie napłyną nowe informacje z Green Teleskope,Las Cumbres Observatory i Gai spekulacje o gwieździe Boyajina będą ograniczone przez naszą wyobraźnię i znajomość praw fizyki:)Co nam wobec tego pozostaje?%%%:))

      Usuń
  2. Wspaniała trasa, rzeczywiście dopisało wam szczęście a propos pogody:) Piękne widoki i zdjęcia, a najbardziej spodobały mi się te z wieży na Czernicy... Muszę kiedyś odwiedzić te góry, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po raz pierwszy na Czernicy byłem w zeszłym roku i muszę przyznać, że umiłowałem to miejsce. A burza w górach dodaje wędrówce dreszczyku. Kilka razy złapała mnie i wiem, że najgorzej jest wtedy, gdy wszędzie daleko i nie wiadomo, gdzie się schronić, bo pod drzewami raczej nie bardzo.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń