Nie musisz zanurzać się w bezdenną otchłań sieci, czy szukać na siłę informacji w (wątpliwych i tak) środkach masowego przekazu. Nie poinformują Cię o tym "głowy państw" oraz niekwestionowane i wielbione autorytety. Nie zobaczysz na ten temat kolorowych bilbordów, czy afiszy oblepiających przystanki. Nic z tych rzeczy. Natomiast jeśli będziesz patrzeć uważnie i nie dasz się wyprowadzić w pole przez pułapki serwowane przez "jedynie słuszną opcję", to masz szanse zobaczyć zmianę.
Jak to zaobserwować i poznać? Z pozoru to bardzo proste. Przypatruj się ludziom. Zobacz co robią, na co zwracają uwagę itd. W pewnym momencie stwierdzisz że naprawdę duża nadinterpretacja zawiera się w twierdzeniu, że wszyscy są "be", chciwi, wrodzy, niechętni, leniwi, zawistni itd. Cały ten arsenał negatywizmów wypływa z tego, że gros rzeczy dociera do nas wyrwanych z kontekstu i nie ma najmniejszych szans na ich rzetelną interpretacje. To zadziwiające, że dzisiaj bardziej wierzymy powierzchownym gestom, sygnałom i enigmatycznym "znakom na niebie" niż faktom, które niejednokrotnie lądują przed nami jak "na tacy". No ale po co, jeśli ktoś nam już to ładnie przedstawił, wytłumaczył, przełożył z ichniego na nasze i jeszcze strzelił pod tym zamaszysty autograf? Mamy zatem święty spokój i możemy z czystym sumieniem walnąć się spać. I nie śnić już więcej koszmarów. Czyżby?
Klucz do sukcesu zawsze drzemał (i drzemie) w rozpoznaniu czystej potrzeby serca. I z nowego spojrzenia na wspólnotowość i współistnienie. Gdy gwar, pośpiech, zamęt, strach i zniechęcenie wynikające z kolejnego już udowadniania sobie "czegoś tam" ustanie, wówczas dopiero zaczyna doświadczać się innego pokładu przeżywania. Wtedy kolory wracają przed twoje źrenice, a ty w swoim sąsiedzie dostrzegasz nagle osobę, z którą razem budujesz coś niezwykłego. Mały lokalny świat, który może tylko rozszerzać się dalej i wraz z innymi tworzyć coś, co już nie będzie fałszywym "placem zabaw" dla ważniaków z wielką forsą i głową pełną niebezpiecznych idei. Tak moi drodzy. Zawór bezpieczeństwa wciąż znajduje się w naszych rękach, a nie w gmachach ministerstw i urzędach wątpliwych czynności. I ONI wiedzą o tym bardzo dobrze. Stąd ten hałas, zamęt, strach i zwątpienie, wtłaczane nam tu przez propagandowe tuby o różnej średnicy.
Jeśli mamy jakiś obowiązek, to niechybnie wynika on z faktu ponownego spojrzenia na swoją "twarz w lustrze" i potem "pod nogi". Gdzie żyjemy? Tu obok sąsiada, przyjaciela, na swoim małym skrawku codzienności, który rzeźbimy z tak wielką pasją każdego dnia, czy może tam, w tym pustym i niedopowiedzianym świecie idei, który spływa ze srebrnych ekranów i każe nam wkładać "czyste i gotowe ubranka"? W imię jakich i czyich zasad uczyniliśmy z siebie "psy Pawłowa", wsłuchane w mityczny dzwonek i wierzące w "cuda na kiju", pod postacią wciąż tych samych zabawek?
Powiem Wam. Zasada jest jedna i niepodzielnie panuje tu od tysięcy lat. A jej podłoże to: SEPARACJA.
Nikt nie słuchał dawnych mistyków, którzy w szatach gnostyków, sufich, czy praktyków wadżrajana, przestrzegali przed dzieleniem tego, co niepodzielne. Nikt nie troszczył się o kultywowanie wiedzy dawnych mędrców i ludzi, patrzących na ten śmietnik z nieco innej perspektywy. I w końcu doigraliśmy się. Pomyliliśmy niebo, z gwiazdami odbitymi od powierzchni stawu. I zaczęliśmy sobie nawzajem "dogadzać".
Dziś jednak gro ludzi czuje się oszukanych. Nie tak sobie to wyobrażali, nie tak widzieli tę bajkę i siebie w roli takiego "księcia" lub "księżniczki". Coś mocno zazgrzytało, pozostał niesmak, rozczarowanie a może już tylko przeświadczenie że no way out. Ale nie dajcie się nabrać. To tylko kolejny, gotowy schemat. Tli się jeszcze w ludziach mała iskierka kreatywnej myśli i co ważne, wsparta czystymi intencjami i gorącym sercem. I nie wierzcie że NIC się nie dzieje. To oficjalna wersja tych, którzy znów mają dla nas kolejne "ubranka", "zabawki" i szablony gotowych poczynań. My podziękujmy im wreszcie raz na zawsze. Mamy bowiem WŁASNE odczucia, WŁASNE oczekiwania i w przeciwieństwie do ich delirycznych zachowań, potrafimy dogadać się ze sobą lepiej, niż sądzą . Potrzeba tylko nieco spokoju, ciszy i wiary we własną kreatywność. Wykuwamy swoje życie w TEJ chwili i nie pozwólmy, by inni wmówili nam kolejne "gdzieś i kiedyś". Już wystarczy. "Jeśli będziesz myślał o jutrze, zawsze prześpisz dzień dzisiejszy". Tak rzekł kiedyś adeptowi, pewien mistrz zen. I nie ma w tym ani grama przesady.
Tylko w świadomym TERAZ, możemy liczyć na wylanie nowego, stabilnego i mocnego fundamentu. Tylko SCALENIE może ponownie pomóc nam odnaleźć "drogę do domu". Porzucenie myśli "jestem oddzielony od świata", jest w istocie potężną praktyką (sadhana), która pomaga w zniesieniu separacji i odnalezienia egzystencjalnego spokoju. Wtedy to na powrót można stać się w pełni twórczym, wyciszonym i postrzegającym świat na wzór harmonii.
Czy stać nas na to? TAK! Czy potrafimy? OCZYWIŚCIE! Czy jesteśmy gotowi? BARDZIEJ NIE BYLIŚMY! To już trwa. Tysiące ludzi wychodzi ze swoich domów i tak jak nakazuje im ten pradawny rytuał, podświadomy instynkt "istoty stadnej" lub jakiś wewnętrzny głos, idą na spotkanie drugiego człowieka i znów celebrują chwilę. Bo jakoś już czują, już się domyślają a czasem wręcz wiedzą, że to jest właśnie TEN najlepszy kierunek. Zdawać się może, że na razie przybiera to formy trywialnej zachcianki i mało znaczącego zajęcia. Jeden idzie do lasu na grzyby, drugi na rower, trzeci pod sąsiedzką jabłoń na partyjkę brydża a kolejny, za miastem kontempluje zachód słońca. Ale te sygnały świadczą o jednym. Coś w naszych sercach wciąż drga i nie pozwala na zamknięcie w szufladach z odpowiednim podpisem. Coś każe dostrzec w czynnościach małych i wiotkich, dawno zapomnianą uciechę i radość. Coś nam powtarza "spójrz jakie to inne...pełne...czyste". To dzieje się na naszych oczach, a często i z naszym (nieraz nieświadomym) udziałem. I dopiero u szczytu dnia, gdy zapalamy nocną lampkę i kładziemy swoje umęczone ciała na tapczan, przychodzi mała refleksja. Często spóźniona, więc na drugi raz obiecujemy sobie być bardziej uważni.
Ta nauka podpatrywania, odkrywania i rozumienia, to nic innego jak ponowna transformacja, inicjacja i "przepoczwarzenie się". Zaczęło się i już nic tego nie wyhamuje ani nie zatrzyma. Separacja czy scalenie?
To jasne. Pozostało nam tylko to drugie...
P.S. I jeszcze dwie uwagi.
Ktoś czytający moje blogowe wypociny mógłby uznać, że jest tu zbyt wiele niespójności. Z jednej strony opisuję pewne sytuacje z dużą dozą powątpiewania, sarkazmu i celowego ich napiętnowania. Za chwilę zaś pojawia się jakieś "światełko w tunelu", pod postacią całkowitej niemalże zmiany nastawienia do owych rzeczy, popartej entuzjazmem, oraz swobodną obserwacją i interpretacją. Co jest zatem grane? Czy autor bloga to schizofrenik, czy może gra, lub robi sobie z Was jajka, testując nastawienie do poruszanych zagadnień?
Nie odpowiem Wam jednoznacznie. Ale to bez mała wypadkowa kilku sił, które spajają moje życie bardzo obszerną klamrą (właśnie...czego?) Wciąż się uczę. Całe to spektrum barw, dźwięków, ciszy i światła które mnie otacza, to nieraz wyzwanie ponad siły. To coś więcej niż gra słów i układ współrzędnych na mapie świata.
Dlatego nie dziwcie się, że jest to tak płynne, opalizujące i zmieniające koloryt. Takie musi być ;)
I sprawa druga. Niedługo w naszej przestrzeni społecznej zaistnieje kolejna fasadowa impreza, pod szumnym tytułem: wybory do europarlamentu. W kontekście tego co napisałem wcześniej, pomyślcie tylko o jednym. W jaki sposób ci niby wybrani przez naród reprezentanci, będą tu budować wspólnotowość i więź ogólnoludzką na poziomie absolutnie podstawowym, utożsamiając się z najmniejszą komórką społeczną? Jakich technik użyją, by dowiedzieć się co czuje rolnik w Pcimiu Dolnym i drobny rzemieślnik w Wąchocku? Co zrobią, by dobrze rozwiązać problem konkurencyjności polskiego produktu na rynku, względem kierowanych przez Brukselę molochów finansowych i jak wpłyną na ochronę rodzimej myśli wytwórczej?
Odpowiedzi na te pytania wszyscy dobrze znacie. A ja tylko raz jeszcze powtórzę- PODZIĘKUJMY IM WRESZCIE RAZ NA ZAWSZE!
Źródło zdjęć: Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz