Układ doskonały. Piękno i perfekcja. Symetria i pokaz niepojętej geometrii. I w środku zawsze punkt wyjściowy. Rdzeń. Centrum. Ilekroć patrzyłem na podobne formy, zawsze miałem wzrastające przeczucie że ta powierzchowność, ta niesprecyzowana szarpanina i gorączka zwana życiem ma swoją drugą kartę. Kartę zapisaną na innych, subtelniejszych zasadach które są przed nami zakryte. Które są jedynie właściwe. Potem z czasem zrozumiałem że ignorancja rodzi się ze strachu. I przestałem mieć żal do myślących inaczej i mających mnie za wariata. Niech każdy tworzy własną historię. Ma przecież do tego pełne prawo. Również by odczuwać strach przed siecią.
Po jakimś czasie wyraźnie przystanąłem i wtedy zaczęły odkrywać się nowe rzeczy. Mniej więcej od tamtego czasu namawiam każdego na zwolnienie, na oddech, na przystanek. Chociaż krótki, taki by trochę złapać tchu zanim znów pobiegnie się dalej. No a sieć? Gdy już zwolnimy i rozejrzymy się dookoła zobaczymy że sieć zniknie. Pozostaną jedynie pajęczyny, utkane z milionów perfekcyjnych warstw, skrzące się w słońcu i wygięte przez wiatr. Tylko to i aż to stanie się naszym udziałem. Bo w istocie ten punkt pośrodku nie jest próżny. To nasz właściwy układ odniesienia. Nasze bycie. Nasze ja. Spokój i cisza. Początek i koniec. Układ doskonały...
Bardzo ładna pajęczynowa metafora... :)... Filmik też... Taki buddyjski ;), a w każdym razie początek... Zresztą, w punkcie, o którym piszesz wszystko jest Po Prostu Takie... Jednak uważam, że można pójść dalej i pytać kim jest ten co widzi? kim jest ten co mówi? Kim jest ten, którego autor nazywa ja - ja widzę jaźń, ja wiem. Jaźń to jeszcze jedno słowo. Kolejna nazwa. Kolejna etykieta.
OdpowiedzUsuńOczywiście że etykieta. Metkowanie wszystkiego wokół to chyba najbardziej skrystalizowana cecha naszego matrixa. Czy gdzieś jest inaczej? Być może tak. Może na innych poziomach, innych sferach, gdzie słowa stają się zbędne. U nas jeszcze nie. Jesteśmy na etapie poszukiwań. Stąd nazwy, stąd terminy. Boimy się czegoś nie nazwać, gdyż sugeruje to z miejsca naszą niepewność. Ale w istocie jako cywilizacja jesteśmy bardzo niepewni. A jako ludzkość- niesłychanie piękni i potężni. Ale musimy do tego dojrzeć. :)
UsuńMy? ;)... Oj... A może nie ma żadnych My?...
UsuńW istocie nie ma :) Choć na tym etapie (i poziomie) MY to zapewne tylko mnogość...JA. Choć w rzeczy samej to złudzenie. Ale jakże chyba potrzebne. Miliardy, co ja piszę- miliardy miliardów różnych indywidualnych dróg i kolei losowych doświadczeń i tylko po to, by któregoś dnia poczuć że właśnie wszystko co widzisz, spotykasz, doświadczasz to tylko i wyłącznie Ty. :)
UsuńTo uczucie musi zwalać z nóg...
Nie. A może i tak. W każdym razie w Twojej wypowiedzi pojawiła się potrzeba generalizacji i wspólnoty, tak podobna do kościołów, sekt itd... A ja mam alergię na tego typu spojrzenie i przynajmniej na dzień dzisiejszy, jak widać, wciąż ją mam ;). Tę alergię. Ludzie potrzebują MY. Ja potrzebuję i Ja potrzebuje MY. Tak już jest. Lata ewolucji potwierdziły, że to słuszne... - nawet jeśli się z tym nie zgadzam. A co jest złudzeniem, a co nie, może kiedyś będzie nam dane doświadczyć :) - tak sobie i Tobie życzę. :)...
Usuń