Dziś postanowiliśmy wyskoczyć do Łagiewnik. Pogoda się poprawiła, więc siedzenie w domu było by czystą profanacją takiego dnia. Ustaliliśmy trasę, spakowaliśmy plecaki i już podążaliśmy autobusem na peryferie miasta. Marsz zaczęliśmy około 9:30, toteż na szlakach mogliśmy cieszyć się nieskrępowaną ciszą, przerywaną jedynie entuzjastycznym śpiewem ptactwa. Najpierw odwiedziliśmy północną część lasu zwaną Skotniki, gdzie malowniczo w krajobraz wpasowało się kilka wzniesień, z najwyższą Kamienną Górą (aż 255m.n.p.m ;)). Następnie skierowaliśmy się w stronę centralną, by przez tzw. Park Wanny, dotrzeć do największego uroczyska czyli rezerwatu "Las Łagiewnicki". Stąd już prostą drogą doszliśmy do znanego ośrodka wypoczynkowego Arturówek. Tu odpoczęliśmy relaksując się w cieniu wyniosłych topól i oglądając buszujące na stawach kaczki. Potem, już w drodze powrotnej, otarliśmy się o cześć lasu zwaną Smolarnia. Spacer zakończyliśmy zaś w miejscu "kultowym", czyli przy zabytkowych kapliczkach św. Rocha i Antoniego.
Reasumując- kolejny udany spacer przy akompaniamencie bardzo przyjemnej pogody. Słońce na zmianę z niewielkim zachmurzeniem i prawdziwie wiosenny, orzeźwiający wiaterek dawał dużą przyjemność z wędrowania. Na szlakach mały ruch (oprócz Arturówka), zatem świetna okazja do odetchnięcia leśnym powietrzem i zrelaksowania się na łonie natury. Do tego wszystkiego miałem możliwość, aby przeprowadzić kolejny (ostatni) sprawdzian w terenie swoich nowych bucików w góry. Już za tydzień będą ze mną na karkonoskich szlakach i myślę że...nie zawiodą :)
A łagiewnicki rezerwat (w którym byliśmy po raz pierwszy) na prawdę jest wart odwiedzenia. Niektóre klimaty, niemalże żywcem wyjęte z "poważnej" puszczy. ;)
Pierwsze rozdroże w części Skotniki
Zejście z Ruskiej Góry (choć na górę nie wygląda)
Niektóre gatunki drzew wyraznie mają się ku sobie
Jeden z wielu kopców Rudnic
Jeden z łagiewnickich "wałów"
I coraz liczniejsze tu "pagóry"
Ot taka osobliwa narośl
I kolejny przedstawiciel flory
Omszali i nieruchomi mieszkańcy Łagiewnik
Tymczasowe schronienie jakiegoś survivalowca bądź...samotnika
Wchodzimy do rezerwatu...
I od razu robi się jakoś bardziej tajemniczo
A i ścieżki stają się prawie mikroskopijne
Jeden z wiekowych dębów
W tej części (najstarszej) lasu jest ich na prawdę sporo
Jeden ze stawów na Arturówku
I kolejny, który w sezonie często robi za... kąpielisko
Ich najpospolitsi skrzydlaci użytkownicy
Grzybki też były
Kolejna osobliwość łagiewnickiego lasu
I coś a la dżungla
Pnie dębów w Smolarni...
I korona jednego z nich
I znów "wały"
Niczym "kurza stopka" ;)
Kolejny strumyczek (choć już nie tak przejrzysty)
I meta. Kapliczki św. Rocha (bliżej) i św. Antoniego
Las Łagiewnicki stał się wręcz balsamem na moją duszę. Jedyny skrawek prawdziwej dzikiej zieleni pośród tego przebrzydłego miasta, jakim jest Łódź. Kapliczkami jestem zafascynowana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Otóż to. Miasto nie ma zbytnio czym się pochwalić (choć są różne zdania), ale z kolei jego peryferie i obrzeża obfitują w wiele ciekawych i fajnych miejsc. Dobre chociaż to :)
UsuńPozdrawiam także
Bardzo piękne miejsce :)... miejsca...
OdpowiedzUsuńDomyślałem się że będzie Ci się podobać. W końcu nie raz pisałaś że uwielbiasz las :)
UsuńTo prawda... Jakoś w tym rozgardiaszu drzewnym znajduję swój własny porządek. I świata :).
UsuńPiękne zdjęcia, cudowne widoki, lubię takie leśne klimaty:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń