sobota, 21 września 2013

Szaleństwa ciąg dalszy?



Jakiś czas temu, nasi dzielni naukowcy zaczęli chwalić się faktem stworzenia kolejnego, godnego uwagi "dzieła".

Naukowcy odnotowali w niedzielę oznaki sukcesu pierwszego uwolnienia do środowiska komarów zaprojektowanych, aby przekazywały uśmiercające geny swojemu potomstwu. Geny te mają zagwarantować, że komary zginą zanim osiągną dorosłe stadium.

Jak to bywa w podobnych przypadkach, entuzjazm przysłonił zdrowy rozsądek, choć już na wstępie co po niektórzy dostrzegli łyżkę dziegciu, w tej całej beczce miodu (chyba jednak i tak wątpliwej jakości).

Ale badania wzbudzają również zaniepokojenie co do możliwych niezamierzonych skutków dla zdrowia publicznego i środowiska, ponieważ jeśli genetycznie zmodyfikowane owady zostaną wypuszczone do środowiska, nie będą mogły być wycofane.

Czyli po raz kolejny widać, że świadomość potencjalnego niebezpieczeństwa nie jest obca tym, którzy z rozmysłem "zabawiają się w Boga". Dla co poniektórych, komary były chyba jednak zdecydowanie za małym kalibrem, więc poszli dalej...

Świat inżynierii genetycznej popadł jeszcze bardziej w surrealizm wraz z doniesieniem, że naukowcy z Nowej Zelandii przedstawili zmodyfikowaną genetycznie, sklonowaną krowę, o której mówią, że produkuje mleko o obniżonym poziomie alergenu by mogło być spożywane przez ludzkie dzieci. Tak zostało to przedstawione przez BBC i innych.
Naukowcy sklonowali krowę a następnie zmienili embrion za pomocą interferencji w RNA. Po ciąży, krowa-mutant GMO urodziła się bez ogona! Ale naukowcy twierdzą, że nie ma problemu, i że mutacja pozbawiająca ogona nie mogła być związana z niczym co zrobili z DNA krowy.

Jazda w zaparte i bez trzymanki trwa więc dalej. Ostatnio jednak owych wynalazców znów zainspirowały owady, szczególnie te latające:

Podobnie jak przy okazji wypuszczania do środowiska zmodyfikowanych genetycznie komarów, inne zmienione genetycznie owady są promowane jako "zielona alternatywa" dla stosowania chemikaliów. Brytyjscy naukowcy twierdzą, że mutacja kodu genetycznego owadów jest sposobem na zastępowanie pestycydów i środków chemicznych, w celu obniżenia populacji muszki oliwnej w Wielkiej Brytanii.
Według gazety Daily Mail, która nazwała te owady "frankenflies" (i słusznie), frankenflies mają zabijać potomstwo muszek oliwnych, kiedy genetycznie zmodyfikowane muchy będą łączyły się z dzikimi muszkami: Próby wiązałoby się z uwolnieniem zmodyfikowanych genetycznie samców much oliwnych, które by łączyły się w pary z dzikimi samicami w związku z czym wszystkie żeńskie potomstwo umarło by w stanie larwalnym lub na etapie poczwarki.

Prawda że proste? Poddajemy mutacji genetyczny kod i sterylizujemy oraz eliminujemy szkodliwe muszyska. To w rzeczy samej prawdziwy postęp i gdzież nam martwić się potencjalnymi efektami ubocznymi?
Cóż więc z tego, że owe muchy są rutynową dietą pewnych grup zwierząt. Że z kolei te zwierzęta częstokroć trafiają, bądź trafiać mogą bezpośrednio na nasze (ludzkie) stoły? Przecież to tylko jeden, niegroźnie zmodyfikowany gen, czyż nie?

Jednak krytycy obawiają się sytuacji w której może to być zagrożeniem dla zdrowia ludzkiego, jeżeli ludzie zjedzą muchy i ich larwy, które znajdą się w produktach spożywczych.


Krytycy. A któż by dzisiaj słuchał tych malkontentów? Stawka jest wysoka. Wyścig trwa i trzeba robić wszystko, by udowodnić na co stać homo sapiens, w owej nieustającej erze rozkwitu.




P.S. Wczoraj zadzwonił znajomy. Pracuje od ładnych paru lat w warszawskim IMiGW. Pogadaliśmy trochę  na różne tematy, powspominaliśmy, a na koniec rozmowy rzucił znienacka:
-Przygotujcie się na ciężką zimę...

O co mu chodziło. Prorok jaki, czy tylko sypie tanią propagandę? Chciałem to pociągnąć, ale już odłożył słuchawkę. A może coś jest na rzeczy?
Hmm, cóż...ponoć najcieplejsze wciąż futro baranie... ;)


Cytaty ze strony:
http://www.prisonplanet.pl/
Zdjęcia:
http://pl.wikipedia.org/
    

      

 


    

13 komentarzy:

  1. Zima jak zima, nic w niej dziwnego w tej części świata, za mego życia juz sypało po 1,5m śniegu i mrozy były od -25 do -30. jedna zima cięższa inna lżejsza. To takie opowieści z mchu i paproci gdzie czarny lud wychyla się zza drzewa :-). Nawet jak będzie mroźna zima to niby co ?, już bywałem tam gdzie jest z wiatrem -50 i co? tam ludzie też żyją i dla nich to normalne że lato jest i zima jest, byłem tam miód i okowitę piłem oraz uszy sobie tylko tam odmroziłem :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że zima nie powinna nas dziwić. W końcu nie raz w historii zamarzał nam już Bałtyk. I co? Jakoś nie wymarliśmy. Przynajmniej nie wszyscy ;)
      Ciekawe są jednak te obserwacje z Golfsztromem w roli głównej. Trzy lata temu jeszcze jakoś sobie radził, a później jego aktywność z roku na rok spadała znacznie. Na wiosnę bieżącego było już dużo gorzej, a na dzień dzisiejszy zapewne kryzys jest znaczny. Czym nam to grozi. Zapewne znaczenie będzie miała termodynamika okresowa w przepływie mas powietrza. Bo jak coś się "zatnie" i przyblokuje, to mogą nas nawiedzić takie mrozy jak w zeszłym roku w Rumunii, gdzie pękały kilometry linii energetycznych. Ciekawe jednak jak będzie z opadami. Najgorszy wariant to chyba "czarny mróz" -bez pokrywy śnieżnej. Gdy uderzy gwałtownie, wymrozi ziemię, zniszczy mnóstwo roślin i uśmierci wiele zwierząt. Oby nie...

      Usuń
    2. Medart, może kolega miał na myśli to, że wchodzimy w tzw.małą epokę lodową? Dziwi mnie, że nie dopytałeś.
      Coraz częściej potykam się o info nadchodzącego zimnego okresu dla Ziemi...i chyba coś w tym jest, coś na rzeczy niewątpliwie.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Nie ukrywam - zawsze byłam "za" inżynierią genetyczną. Fakt faktem, granica miedzy dobrem a złem w tej dziedzinie jest co najmniej zatarta, o ile w ogóle widoczna. Jednak chwilami ręce opadają nad głupotą ludzką. Ile razy w historii było tak, że wyeliminowanie jednego niby szkodliwego gatunku poczyniło więcej szkód, niż czynił to on sam. I tak teraz - komarom chcą powiedzieć goodbye, a za pół wieku będą je odtwarzali z pozostałego DNA, ech. Temat rzeka.

    A co do zimy - też już słyszałam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do takich rzeczy trzeba dorosnąć. A już pomijam podstawowy fakt- chcieć zrozumieć ewentualne skutki takiego działania. Ale w sumie nie ma o czym prawić. Nasz gatunek wciąż żyje w oderwaniu od swojej biosfery. Jest ja (człowiek) i na drugim biegunie- ona (Ziemia). Nie ma symbiozy, nie ma połączenia. Jest konflikt i separacja. No i całe ta "egotyczna schizofrenia". Oczywiście nie wszyscy tak żyją i są światełka w tunelu. Nawet z roku na rok coraz więcej. A czy starczy nam sił i środków, by zatrzymać ten pochód w stronę przepaści? Zobaczymy. Ja myślę że tak. Tym bardziej że w swoim egoizmie i zapatrzeniu się na czubek swojego nosa, nie zauważamy, że nie jesteśmy tu sami.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jak wybiją owady, to poginą ptaki które się nimi żywią. To jest naruszenie ekosystemu. Tego się potem odtworzyć w formie pierwotnej nie da. Każda ingerencja prowadzi do zmian, mała ingerencja do małej zmiany, duża do dużej. Jak mówią Tybetańczycy każde przesunięcie kamyczka w Mandali zmienia Wszechświat choć my tego nie widzimy.

      Usuń
  3. Ciekawy post... przeczytałem z zainteresowaniem...
    A genetyka? Sprawa kontrowersyjna... Budzi czasami sprzeciw, ale czy zawsze można powiedzieć, że to złe? Nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacek- genetyka na pewno nie jest zła. To tak jakby oceniać prąd. Jest "dobry" gdy daje nam elektryczność i oświetla miasta a "zły"- gdy nieopatrznie zabija. Myślę że z genetyką mamy podobną analogię. Rzecz w tym, że dzisiaj znajduje się ona w rękach tych, którzy chcą tu kreować "porządek" pod własne widzimisię i jeszcze dodatkowo na tym dobrze zarobić. I w ten sposób chciwość i władza po raz kolejny zaćmiewa zdrowy rozsądek. No chyba że w istocie mamy tu do czynienia szerszym problemem, bardziej złożonym i tak zaaranżowanym, ażeby w naszych oczach wyglądało to wybitnie jednopłaszczyznowo.

      Usuń
  4. Ech... I co tu dodać? Nauka, nauką, ale ingerencja w naturę? Z drugiej strony nasze życie samo w sobie może być ingerencją. Czy można jednoznacznie wytyczyć granice? To trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo celne ujęcie moim zdaniem. Z tym naszym życiem tutaj- jako ingerencją. I patrząc w ten sposób, moglibyśmy być może dowiedzieć się o nas samych nieco więcej. Ale póki co, zbyt wiele egoizmu...

      Usuń
  5. Zimy ostatnio i tak są przerypane...
    Zeszło się to z zakupem przeze mnie domu. Odśnieżanie mnie dobija :)

    Co do eksperymentów to chyba nieuniknione - bo niby co mieliby robić ci naukowcy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano...chciało się mieć komfort, to teraz trzeba poginać ze szuflą ;)
      Ale ja tam też w ostatecznym rozrachunku wolałbym domek. Mamy działkę, to myślę że i tam bym sobie poradził.
      A co do tej genetyki, to i tak ci cali naukowcy są na smyczy. Wieje teorią spiskową? A niech wieje. Tyle że to nie teorie a...praktyki.

      Usuń