piątek, 14 marca 2014

Poniżony




Nie rozpiszę dnia na dwugłos. Senny kruchy poranek okazuje się być zbyt czysty. Za kilka zmarszczek więcej i ścisk gardła pod prysznicem gotowy jestem zaprzeczać. Tak w nieskończoność. Zepsuty wzrok nad wczorajszą gazetą, rozlana kawa i szansa na poklask, spruta gładko i wyraźnie. Gdzie przestrzeń, by przepakować to na nowo?
Gdzie zapał i wrzask, w te pudła zbyteczne równo i szybko poukładany?
Nie tu...
Spokój i brak. Ciemiężyciele i oprawcy odeszli. Albo nie było ich w ogóle.

Przyjmijmy wariant B.
Ja na dworcu. Wszystko na swoim miejscu i tylko deszcz pozbawia stadka gołębi prawa, do dziobania w smutku.
Jest wpół do wiatru. Cnota i obszerne ciało rdzewienia peronu trzeciego o piątej pięć.
To wszystko i aż tyle.


Źródło zdjęcia: internet


7 komentarzy:

  1. Bardzo to pięknie napisałeś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. To na podstawie pewnego wiersza sprzed kilku lat. Taka mała wariacja. ;)

      Usuń
  2. Podrzuciłbyś Medart ten wiersz, bym mogła go przeczytac i wysnuć jakowyś wniosek-dla mnie tylko zrozumiały- co w nim takiego jest, że aż jego treśc Cię ponizyła bądz sprawiła że poczułes się poniżony ?
    Ciekawa jestem.

    Bardzo trudne połączenia slowne stosujesz jak dla mnie, bardzo...
    i trochę niedomówień zbyt ciężkich do zinterpretowania jakkolwiek
    i kilka sprzecznosci, bo np. czy gołębie deszczu się boją ? :)

    Hmm..ale przeciez to Twoje widzenie tego czegoś, więc nie miej mi za złe niczego co tutaj naskrobałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę chcesz poznać pierwowzór? Nie boisz się, że dopiero tam będzie "za ciężko"? ;)
      Ok, wstawię go tutaj niebawem. Niedomówienia, sprzeczności, ech...gdybyś poznała moje wszystkie słowne uzewnętrznienia z czasów dawnych przygód na przeróżnych portalach poetycko-prozatorskich to...dopiero byś rwała włosy z głowy :)

      Cóż...było minęło. Choć nie do końca, bo teraz też nad czymś ślęczę. Tyle że forma ciut inna ;)

      Usuń
    2. Nie rozpiszę dnia na dwugłos
      senny kruchy poranek
      kawa na spodzie
      wierzch szansy spruty
      dość zapalczywie
      lecz gładko
      w rytm przepakowań
      w coś
      jak pudła zbyteczne
      jak ja
      na dworcu
      gdzie tylko deszcz pozbawia
      stadka gołębi
      prawa do skubania w smutku
      wystawionym na wpół
      do wiatru
      i cnoty rdzewienia
      peronu trzeciego
      o piątej pięć

      Usuń
  3. Dzięki Medart!
    Zdecydowanie na inną nutę odczytałam teraz tekst.
    Zdecydowanie lżej czytało mi się tenże wiersz biały, niżli prozę
    którą zapodałeś na samiuśkim początku.
    Ta forma przekazu (wiersz) dała mi szansę, a nawet rzeknę, że wymusiła na mnie przystanięcie i...zinterpretowanie słowa, pomimo że tekst nie posiada znaków interpunkcyjnych.
    Myślę, że śmiało można każdą rozpoczętą linijkę potraktować
    jak nową opowieść...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń