środa, 25 lutego 2015

Ciągłość władzy cz.1


Kochany Wnuczku!

Pewnie już wiesz, że za każdym razem, przy każdej okazji zawirowań politycznych, grupy trzymające władzę starają się wzbudzić tzw. uczucia patriotyczne, zgodne z obecną sytuacją polityczną. W ten prosty sposób realizując starą rzymską zasadę „dziel i rządź”, dają ludkowi pokarm duchowy, odwracając jednocześnie uwagę od istotnych problemów gospodarczych. W XX  wieku dokonano bowiem poprzez korporacje międzynarodowe, skasowania pojęcia państwa, jako obszaru zamieszkiwanego przez ludzi politycznie uświadomionych, dbających o rozwój swojego kraju. Powstałe po I Wojnie Światowej państewka, szczególnie Europy Środkowej, rządzone były przez tzw. grupy trzymające władzę. Jedynym zaś celem trzymających władzę było odpowiednio wysokie opodatkowanie narodu. Typowym przykładem takiej indoktrynacji jest dokonanie podziału na „wierzących i niewierzących w katastrofę Smoleńską”. A ile energii zmarnowanej? Poniżej, w wielkim skrócie, postaram się streścić historię Polski, odnoszącą się do sytuacji panującej w Kraju nad Wisłą od 1916 r. Jak bardzo była niszczona nowopowstała Polska w dwudziestoleciu międzywojennym, uświadomiła mi dopiero lektura M. Rodziewiczówny.


Do lat 90. wszelkie informacje o Armii Krajowej były zakazane. Podobnie, jak informacje o Narodowych Siłach Zbrojnych. Po roku 1990 nagle ukazała się cała masa publikacji, opisujących Armię Krajową. Pisanie natomiast o Narodowych Siłach Zbrojnych było nadal zakazane i praktycznie jest do dnia dzisiejszego. Jakie mogą się kryć za tym fakty?

Wymaga przypomnienia, że Armia Krajowa, pierwotnie zwana Służbą Zwycięstwu Polski - Związkiem Walki Zbrojnej, powstała na bazie II Wydziału Sztabu Generalnego, czyli ogólnie mówiąc, wywiadu - tajnych służb.
Szefem ZWZ był gen. Tokarzewski, jak się obecnie podaje- członek masonerii. Życiorys Tokarzewskiego można by uznać za bardzo dziwny, gdyby nie fakt ożenku z córką bodajże trzeciego co do wielkości francuskiego koncernu zbrojeniowego. Między bajki należy włożyć te wszelkie wygłaszane w Polsce dyrdymały o wstąpieniu jakiegoś ludka do masonerii. Do masonerii można było być wybranym przez nią. Nigdy samemu „wejść” nie było można. Żadnych zapisów i list nigdy nie było. Oczywiście masoneria, tak jak komuniści czy naziści, ma swoje korzenie i swoje państwo, i jest to po prostu inna nazwa wywiadu.

Trzeba być albo etatowym trollem, mającym siać dezinformację albo wyjątkowo naiwnym ludzikiem, aby twierdzić coś innego. No i przecież nie można karać żadnych uczestników zebrań, spotykających się pod pretekstem kabały, wróżbiarstwa, czy po prostu picia alkoholu.

Przypomnę, że pierwsze loże masońskie powstały w Niemczech już koło roku1690, na przykład w Dreźnie. Szefem masonerii, czyli Loży pod Wesołym Bachusem, był sam król przygotowujący się do zajęcia Polski, czyli August Mocny. Członkami tej Loży byli jego pułkownicy, a później zarządcy Polski.

Moneta wydana z okazji zaistnienia masonerii w Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego

To właśnie na jednym z takich posiedzeń wymyślili Sasi blaszkę, zwaną Orłem Białym, w celu znakowania swoich stronników. W tamtych czasach kosztowało to takiego renegata 10 000 zł. Za czasów „pridupnika” carycy czyli bękarta Branickiego, zwanego Augustem Poniatowskim i robiącego za ostatniego króla I Rzeczypospolitej, cena spadła już do 100 złotych.

Jeszcze  w 1658 roku Sejm Rzeczypospolitej podjął uchwalę, że każdy przyjmujący tytuły czy odznaczenia cudzoziemskie, będzie karany gardłem, jak za zdradę główną. Jako państwo, byliśmy do XVII wieku jedynym krajem, nieuznającym takich blaszek jako odznaczeń. Przyszło to do nas z Azji w czasie wypraw krzyżowych, do Europy poprzez Anglię i Watykan. Najwięcej tych blaszek rozdał oczywiście carat moskiewski, pełniący obowiązki króla Polski.

Odznaczenie to przywrócił Piłsudski-Ginet, agent niemiecki, angielski, japoński; a następnie po roku 1990 znowu ją przywrócono, jako „ciągłość władzy” dla swoich [Geremek, Mazowiecki, Szechter-Michnik].

Do 1918 roku władzę trzymało stronnictwo niemieckie, tzw. Rada Regencyjna, która wystawiła Piłsudskiego-Gineta,  masona, na naczelnika państwa. Do wywiadu angielskiego wkręcił [Gineta] jego brat Bronisław, znany szerzej z rzekomych prac etnograficznych, dotyczących Ajnów [...]


Jeżeli spojrzysz na mapę Polski przedrozbiorowej, to w każdym zaborze, na początku XX wieku, było do pobrania około 1,5 miliona mięsa armatniego, zwanego rekrutem - żołnierzem. Zabór austriacki i pruski już był „wcielony” do armii państw centralnych. Chodziło o zabranie Rosji tego 1,5 miliona żołnierza i w tym celu postawiono na Piłsudskiego-Gineta. Przecież już się okazał człowiekiem bez żadnych skrupułów, organizując zadymę na tyłach armii rosyjskiej w 1905 roku, w czasie wojny japońsko – rosyjskiej, podobnie, jak przy mordowaniu ludzi  przy Kościele Św. Krzyża w Warszawie. Z powodu tej „zadymy” w samej Warszawie, 2000 polskich rzemieślników straciło swoje warsztaty.

Jak wiadomo, Ginet-Piłsudski w czasie wojny bolszewickiej pomagał jak mógł swojemu pracodawcy z okresu „Robotnika”- Goldmanowi-Leninowi. „Naczelnik” przeszkadzał skutecznie Polskim Siłom Zbrojnym w czasie formowania się państwa polskiego, na przykład poprzez blokowanie pomocy dla Lwowa [choćby przez nieprzepuszczenie pociągów z pomocą przez Lublin], czy ciągłe zmiany dowódców armii walczącej na Kresach, oraz rozformowanie Błękitnej Armii gen. Hallera. Już w 1920 roku, tuż przed nawałą bolszewicką, ponad 50% żołnierzy Hallera rozpuścił do domu. A przed samą bitwą Warszawską uciekł do swojej kochanki pod Kraków, oczywiście zabierając ciężką artylerię spod Warszawy. Przecież to logiczne dla takiego „marszałka”, że w obronie stolicy  artyleria ciężka jest niepotrzebna, wystarczą same okopy.

Także już po przewrocie majowym podjął uchwałę niepłacenia rent żołnierzom z Armii Hallera, mieszkającym w Kanadzie, USA, czy Ameryce Południowej. Odbiło się to czkawką w 1940 roku. Przecież Piłsudski-Ginet został mianowany na  stanowisko naczelnika przez niemiecką Radę Regencyjną. Czyli Niemcy mieli zaufanie do niego w tak wysokim stopniu. Zapłatą miało być zapewnienie im spokoju na tyłach armii, pozostawionej w Sowietach. Przypominam, że po 1917 roku w Sowietach zostało około miliona żołnierzy niemieckich. Pierwszy dekret Lenina-Goldmana stanowił, że każdy niemiecki żołnierz który przejdzie do Armii Czerwonej, dostaje awans o jeden stopień i otrzyma rentę, dopóki będzie w Sowietach.


Józef Beck i Adolf Hitler. Bawaria, styczeń 1939r.

Wracając do wywiadu. Szefem wywiadu w owym czasie był u Piłsudzkiego-Gineta późniejszy płk Beck.  Wsławiony tym, że jedyną posiadaną eskadrę lotniczą przed bitwą Warszawską odesłał do Lwowa. A niby dlaczego miałaby dokonywać zwiadu i utrudniać marsz Tuchaczewskiemu? Zresztą ten sam człowieczek chwalony jest za doskonałą politykę z Niemcami. Przecież dopiero w marcu 1939 roku zmienił nagle front i wystawił Polskę. Kilka miesięcy wcześniej bawił się z niemieckimi przywódcami na przykład w Puszczy Białowieskiej.

Jeśli chodzi o wywiad, to wiadomo, że jak każda instytucja posiada archiwum. Oczywiście wojsko także ma własne dokumenty. Archiwum wywiadu polskiego zostało w latach 30. umieszczone w jednym z budynków Fortu Modlin, tzw. Forcie Legionów przy ul. Zakroczymskiej. Szefem archiwum został  major Waligóra.
Otóż ten mądry i odważny inaczej człowieczek, już 9 września 1939 roku uciekł do Brześcia, a 24 września był już w Rumunii, z wybranymi przez siebie tajnymi aktami. Tak szybko się ewakuował z Modlina do Rumuni, że z 6500 metrów archiwum zabrał tylko małą część, a resztę, łącznie z materiałami mjr Żychonia z Bydgoszczy, zostawił Niemcom na pamiątkę. Część akt podobno już nawet zdążył przetłumaczyć na język niemiecki. Gauleiter Frank natychmiast zatrudnił kilkuset folksdojczów do tłumaczenia tych dokumentów. Niemcy na podstawie tych akt II Oddziału, od razu przystąpili do czystek, aresztując ponad 100 osób. Pozostawiono w Modlinie także specjalne zbiory biblioteki, liczące w 1935 roku 17 000 pozycji.


Z rozkazu gen. Keitela, dowódcy Oberkommando der Wehrmacht, Niemcy przenieśli archiwum do Gdańska Oliwy i liczyło ono w 1944 roku aż 15000 m.b. Wychodzi na to, że było to 3 razy więcej, aniżeli było w 1933 roku w Warszawie. Jest to dowodem, że mjr Waligóra niedużo zabrał do Rumuni. Od razu podam, że Sowieci w 1945 roku zabrali większość z  pozostawionych przez Niemców, podobno 10 000 m.b. akt i wywieźli do Moskwy. W 1964 roku oddali tylko 400 m.b. akt.
Jak wiadomo, żadna z trzymających władzę grup nie upomniała się o to archiwum. Potwierdza to postawioną przeze mnie wyżej tezę o tzw. rządach.

Jak wiemy, współpraca Niemców z Sowietami trwała od 1916 roku. Przecież to nie robotnicy wywołali rewolucję, zwaną w Polsce bolszewicką, tylko przygotował ją w szczegółach szef policji tajnej i jawnej Cesarstwa Pruskiego Max Warburg, finansując działania Lenina-Goldmana kwotą 10 milionów marek w złocie, dodając 500 najemników. Resztę pieniędzy i Bronsteina-Trockiego, z korpusem 10 000 najemników, podesłał brat pana generała, Paul Warburg- szef FED-u, z 20 milionami dolarów [jak to dziwnie przypomina sytuację na Ukrainie w 2014/15 roku].

Dlatego z rozbawieniem należy patrzeć na tych wszystkich „polskich” historyków i polityków, piszących o rzekomej robotniczej rewolucji. Takiego stopnia infantylizmu w XXI wieku nie sposób wytłumaczyć inaczej, jak pracą na etacie drugim. Potwierdza to moją tezę, że tego rodzaju publikacje, książki, służą tylko i wyłącznie tresurze społeczeństwa i zajmowaniu mu wolnego czasu. Po 1990 roku żaden z tych „artystów” historii nie opuścił stanowiska, tylko nadal indoktrynował młodzież [...]


Przecież najazdu na Polskę w 1920 roku nie przeprowadzali bolszewicy w sensie intelektualnym operacyjnym. Obronę Kijowa prowadził gen. Keller, który zresztą zginął bohatersko broniąc tego miasta, w czasie odzyskiwania go przez Polaków, po około 300-letniej przerwie. Przypominam, że Kijów prawa miejskie otrzymał w 1492 roku, od króla polskiego.
Co najmniej od 1922 roku, od Rappallo, wbrew temu, co podają "tuziemscy" historycy, lub co im wolno podawać, trwała ścisła współpraca obu armii. Już w 1935 roku, od maja do grudnia, płk NKWD, w Polsce znany pod nazwiskiem Bierut, Iwanow i pod jeszcze wieloma innymi pseudonimami, spotykał się w Gdańsku – Oliwie, w budynku przy ulicy Piastowskiej 24, co najmniej 3 razy z gauleiterem A.M.Forsterem.
Daję głowę, że o niebieskich migdałach nie rozmawiali. Bierut dobrze się spisywał w likwidacji inteligencji polskiej, ponieważ po 1944 roku awansował na stanowisko prezydenta naszego biednego kraju.

Bolesław Bierut i "wujaszek" S.

Wracając do 1939 roku.
Po upadku armii archiwa wywiadu znalazły się w większości w rękach niemieckich.
W związku z faktem, że na przykład organizacja Gryfa na Pomorzu powstała także na bazie wywiadu, a ten był rozpracowany w dużej części już przed wojną, resztę zdobyli Niemcy przejmując akta II Wydziału z placówki z Bydgoszczy, której struktura była im doskonale znana. Pozostawione przez mjr Waligórę akta, pozwoliły zapoznać się Niemcom z całością działalności polskiego wywiadu.

Stawiam orzechy przeciw kasztanom, że Niemcy przynajmniej część tych materiałów przekazali swojemu sojusznikowi, tj. Sowietom. Dowodem jest 20 000 teczek w Moskwie.

A w jakim to niby celu spotykali się ci sojusznicy w Zakopanem, Krakowie, czy Lwowie w 1939 i 1940 roku? Przecież tajny protokół Ribbentropa z Mołotowem mówił wyraźnie o współpracy w likwidacji polskiego oporu. O tym że była to ścisła współpraca wywiadowcza, w celu likwidacji polskiej inteligencji, świadczą fakty.
We Lwowie Polacy przystąpili do  tworzenia tajnych organizacji wojskowych natychmiast po poddaniu miasta, w dniu 23 września 1939 roku.  Jak podaje w swoim Raporcie gen. Langner, Okręg Lwowski został zaatakowany przez Niemców już  2 września. Atak nastąpił od strony Słowacji. Niemcy atakowali razem z dywizjami słowackimi. 15/16 września, jak podaje gen. Langner, amunicja była już na wyczerpaniu.

Znów dziwnym trafem żaden historyk nie interesuje się losem tych 500 czołgów, stacjonujących po wschodniej stronie Bugu, ani losem tych 450 samolotów [prof. Wieczorkiewicz].

Dlaczego nie brały udziału w wojnie? Dlaczego aż 6 generałów, dowódców armii polskich uciekło z pola walki, nie przekazując dowództwa, przez co powiększyli zamieszanie i przyczynili się bezpośrednio do tragedii kampanii wrześniowej? Dlaczego po wojnie, nawet symbolicznie, nie skazano ich i nie zdegradowano, tylko wypłacano generalskie apanaże? Taki gen. Rómmel [zresztą krewny Asa Pustyni Rommla - rodzina Niemców Kurlandzkich, zmienił sobie pisownię nazwiska Rommel na Rómmel], tak nędznie dowodził armią Łódź, że powinien wisieć. Już 5 września porzucił oddziały i tak uciekał nie pozostawiając wiadomości, że goniec który go szukał, w końcu nie mogąc go znaleźć, popełnił samobójstwo. W "nagrodę",  pan generał został mianowany obrońcą Warszawy. Od niego to rzekomo wyszedł rozkaz „z Sowietami nie walczyć”.

A po wojnie, „nasz” dzielny generał Rómmel wydal komunistom wszelkie dokumenty wywiadu Polskich Sił Zbrojnych, oraz część złota FON -u, tj  2650 kg [całość przekraczała ponad 5000 kg]. Koło roku 1948 złoto zaginęło w nieznanych pospólstwu okolicznościach i stąd afera tzw. komandorów, czyli procesy Tatara, Utnika, Nowickiego itd.

Pana gen. Rómmla awansowano na szefa ZBOWID-u, zachowując stopień i apanaże.

Najlepiej udowadnia prawdziwą sytuację w kampanii wrześniowej porównanie strat Polski i Finlandii, walczącej w tym samym okresie, z tym samym przeciwnikiem i w takiej samej sytuacji. Zarówno Polska jak i Finlandia, zostały bezpośrednio zaatakowane i była to tzw. walka obronna.


Państwo: Polska NiemcyFinlandia Sowieci
Ludność: 36 mln45 mln3 mlnok. 120 mln
Armia: 1 x mln1 x mln200 0005 x mln
straty
zabici:
66 00018 00020 000500 000
ranni: 140 00038 00040 000270 000
[ Dane orientacyjne za Wikpedia; dane te są niemiarodajne w stosunku do strat sowieckich. Były one w rzeczywistości znacznie większe. Podobnie podawane w Wikipedii dane odnośnie uzbrojenia są nieprawdziwe, mają one uzasadnić tezę o braku nowoczesnego uzbrojenia Armii Polskiej, co jest nieprawdą].

 Wiadomo powszechnie, że broniący się mają wielokrotnie mniejsze straty, aniżeli atakujący. Dziwnym trafem akurat we wrześniu w Polsce było odwrotnie. Dlaczego taki na przykład gen. Kutrzeba nie wykonał rozkazu i nie szedł do przodu, tylko tułał się przez tydzień po Wielkopolsce, unikając walki? Przecież miał wyraźny rozkaz bronić się, a jak można, iść do przodu. Oddziały jego wkroczyły na teren Niemiec 8 km i musiały się wycofać na rozkaz. A przecież na linii Poznań - Berlin, Niemcy nie mieli żadnej jednostki wojskowej. Z Poznania do Odry jest ok. 150 km, a do Berlina jeszcze tylko 100 km. A z Poznania do Warszawy ponad 300km. Opowiadane bajki, jakoby bał się okrążenia są niepoważne.

Sprawę wyjaśnia obecność przy boku Kutrzeby płk Douglasa, ze sztabu angielskiego. Przecież Anglia prowadziła dziwną wojnę (phoney war).


Generał J.Rómmel po wojnie

Dlaczego nie podaje się że inny bohater, gen. Bortnowski, już 2 września porzucił armię i schował się w swoim majątku pod Toruniem, a potem jeszcze "rozrabiał" w czasie Bitwy nad Bzurą, powiększając straty? A po wojnie spokojnie mieszkał w Warszawie, na generalskiej emeryturze. 

To u niego odbywał staż we wrześniu 1939 roku płk Tokarzewski. Po „wycofaniu się” na z góry upatrzone pozycje do Warszawy, zostaje zastępcą tegoż Rómmla. A ten, prawem kaduka, mianuje go dowódcą ZWZ. Dlaczego? Rómmel nie był ani naczelnym wodzem, ani dowódcą formalnym w tym czasie.

Nie da się również obronić tezy, jakoby generalicja legionowa przygotowała Polskę do wojny. Masowe ucieczki z domów, wędrówki na wschód, były podobne jak w 1915 roku, za caratu. Pochowane w magazynach uzbrojenie, olbrzymie wydatki na budowę floty potrzebnej do obrony Anglii, wskazują wyraźnie na zarówno aktorów przyszłej wojny, jak i na reżyserów. W 1940 roku Anglia nie zawahała się uciekać z Francji, zostawiając swojego sojusznika na pastwę losu.

Do obrony Kraju po 1939 roku wytypowano pozostałych w kraju patriotów, a nie wyższych oficerów legionowych. Wyżsi oficerowie masowo uciekali już na początku września na zachód. A młodzież pod pretekstem walki na zachodzie, ginęła za cudze interesy.



P.S. Muszę przypomnieć Tobie Kochany Wnuczku, że wymienieni panowie generałowie brali udział w puczu wojskowym zwanym przewrotem majowym w 1926 roku. Pucz ten przeprowadził Ginet - Piłsudzki za otrzymane 800 000 funtów od Anglii. Jako „uczciwy” człowiek niewykorzystane 200 000 oddał. Pokwitowanie znajdowało się w Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Londynie. A więc musieli pracować z wywiadem angielskim już od tego czasu. Wiadomo także, ze Anglicy współpracowali ściśle z Niemcami w czasie Powstań Śląskich w tzw. Komisjach Rozjemczych. Jest oczywistym, ze Rómmel nie mógł wywieść tych 2650 kg złota z Anglii bez wiedzy Rządu J.Królewskiej Mości. Komuniści za uzyskanie zgody na uznanie swojego rządu, zgodzili się na wszystko.

dr Jerzy Jaśkowski

c.d.n.


Źródło tekstu: http://www.prisonplanet.pl/ 
Zródło zdjęć: internet
Korekta: Medart 

2 komentarze:

  1. Ciekawy tekst , pisz Medart dalej, zobaczymy jaka będzie konkluzja części dalszej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojtek, nie mój tekst, ale zainteresował mnie i niebawem będzie ciąg dalszy. Ciekawie to wszystko się komponuje, choć za każdym razem te drobinki, te małe nasionka grochu, trzeba nieustannie odnosić do całego pola olbrzymiej plantacji, której niestety na widoku nie mamy. Ci zaś co mają, zawsze będą mieć nad nami przewagę i w tej kwestii raczej cudów oczekiwać nie należy. Natomiast brać się za bary z tymi wyślizganymi do bólu "podręcznikowymi" rewelacjami powinniśmy, choć szczerze mówiąc to chyba tak naprawdę i tak ostatnie próby powstrzymania zatrzaśnięcia nad naszymi głowami wieka olbrzymiej trumny.

      Usuń