poniedziałek, 16 lutego 2015

Karkonosze - Rudawy Janowickie 2014


Dzień 4 - Przeł. Okraj- Kowarski Grzbiet- Obri Hreben- Śnieżka- Dolina Łomniczki- Dolina Maliny

Przeskakujemy do dnia czwartego, jako że poprzedniego zrobiliśmy sobie krótką przerwę, na tradycyjne już poznawanie atrakcji Kowar. Z tamtego dnia będzie kilka pojedynczych migawek na koniec cyklu, natomiast teraz ponownie ruszamy na szlak. Tym razem postanowiliśmy skoncentrować się na Grzbiecie Kowarskim, zdobyć Śnieżkę i odwiedzić bardzo atrakcyjną o każdej porze roku Dolinę Łomniczki.

Pogoda od rana rewelacyjna. Na Przełęcz Okraj dotarliśmy tak jak pierwszego dnia, po czym odbiliśmy na szlak niebieski i poprzez Czoło, Siodło i Skalny Stół, dotarliśmy na Sowią Przełęcz. Tuż za nią wstąpiliśmy na chwilę do znanego i lubianego schroniska Jelenka, po czym odbiliśmy na mniej już znany szlak Travers, leżący na czeskim grzbiecie Obri hreben, którego de facto budują stoki Czarnej Kopy i Śnieżki.

Jelenka pod koniec lat 20. XXw.

Położone na wysokości 1263m.n.p.m. schronisko Jelenka, zostało zbudowane w 1936 roku na polecenie właściciela dóbr marsovskich, hrabiego Jaromira Czernin- Morzina, jako chata myśliwska. Myśliwską przeszłość Jelenki ilustruje jej obecna nazwa, ale przede wszystkim stare trofea zawieszone na ścianach wewnątrz budynku, niektóre z nazwiskami myśliwych i datą łowu. Pierwotnie chata nazwana została "Emmaquellebaude" na część babci hrabiego, Emmy Orsini- Rosenberg, która zmarła w 1905 roku w wieku zaledwie 47lat. Po II wojnie światowej nazwę obiektu zmieniono na Jelenka.

Przy wejściu na szlak zielony (Travers), wybija skąpe już niestety Źródło Emmy, poświęcone również wspomnianej wcześniej hrabinie. Tu opuszczamy szlak grzbietowy i kierujemy się na dość mało uczęszczaną przez turystów ścieżkę, zapewniającą jednak mnóstwo ciekawych widoków. Dróżka ta ciekawie wije się zboczami Obri hrebena, wysoko nad Lvim i Jelenim Dolem, który uznawany jest za jedno z najdzikszych miejsc we wschodnich Karkonoszach.
Stopniowo wędrując wychodzimy z lasu i naszym oczom okazują się coraz to ładniejsze widoki początkowo na Śnieżkę, a później na dalsze grzbiety położone wokół Velkiej Upy i Pecu pod Snezkou.
Dalej przemieszczamy się już otoczeni jedynie połaciami kosówki,  zaś na wysokości źródeł jeleniego potoku, natrafiamy na całkiem spore rumowiska skalne. Następnie ścieżka zmienia kierunek, od wschodu trawersuje Śnieżkę, po czym doprowadza nas na jej południowe zbocza gdzie wchodzimy na szlak żółty, który niemalże pod wyciągiem z Ruzovej hory wprowadza nas na szczyt "Królowej Sudetów". Z miejsca skrzyżowania szlaków rozciągają się znakomite widoki na południową część Karkonoszy i pogórza. Bez problemu widać także kilka pasm Sudetów środkowych, głównie Góry Kamienne i Stołowe.

Wejście na Śnieżkę od strony Ruzovej hory, choć widokowo miłe oku, jest chyba najbardziej monotonne i pozbawione "klimatu" (nie licząc Drogi Jubileuszowej). Niestety bracia Czesi udziwnili ten szlak jakimś schodkowym kuriozum, który bardziej pasuje do infrastruktury miejskiej a nie górskiej. Najgorzej że schodki są metalowe i swoim wyglądem burzą estetykę tego miejsca. A wystarczyłoby przecież pomyśleć o kamieniach. W dodatku co chwilę śmigają nam nad głową niczym pociski nowe wagoniki niedawno wyremontowanego wyciągu, przez co o prywatności, a już o np. spontanicznym opróżnieniu pęcherza w kępach kosodrzewiny możemy zapomnieć ;) Ale cóż, "Królowa" ma już to do siebie, że chyba tylko w zimie może gdzieniegdzie zagwarantować nam trochę spokoju.
Na szlaku żółtym panuje raczej niewielki ruch, gdyż Czesi z lubością oddają się jednak komfortowemu podróżowaniu na najwyższy szczyt Karkonoszy. Dopiero na samym wierzchołku, w okolicy górnej stacji wyciągu, jak zwykle zaroiło się od ludzi. Tu też zauważyliśmy, że po mału widoczność zaczęła "siadać", gdyż wierzchołek Śnieżki coraz napastliwiej zaczęły okrążać zewsząd gęstniejące chmury. Trzeba było zatem śpieszyć się z fotkami, gdyż niebawem aura mogła zmienić się diametralnie.
Po krótkiej wizycie w restauracji szczytowego budynku (która z wiadomych przyczyn nigdy nie należy do moich ulubionych- przynajmniej podczas godzin pracy wyciągu), zeszliśmy pod schronisko Dom Śląski, by zjeść porządny obiad.
Dla tych co potrzebują, trochę podstawowych informacji o samej Śnieżce:
O Śnieżce 
i o jej historii:
Historia Śnieżki 

Widok na Obří boude (po prawej) i niemieckie schronisko Schlesierhaus. Wczesne lata 30.XXw.

Trudno jednoznacznie określić, kiedy powstały pierwsze zabudowania na Przełęczy pod Śnieżką, gdzie stoi Dom Śląski. W niektórych źródłach znaleźć można informację, o stojącej tutaj drewnianej budzie nazywanej "Herrenbaude", w której zakwaterowani mieli być robotnicy budujący na szczycie Śnieżki kaplicę św. Wawrzyńca. Później korzystać z niej mieli wędrujący na szczyt turyści. Nie są to jednak informacje pewne. Na pewno schronisko, postawiono po czeskiej stronie, stało tu w 1847 roku.
Zbudowane zostało przez kupca Mittlöhnera z Velkiej Upy i nazwane Obří boudą. Po zakończeniu I wojny światowej i powstaniu Czechosłowacji, stosunki młodego państwa z północnym sąsiadem, także te turystyczne, nie układały się najlepiej.Dlatego Niemcy niechętnie byli widziani w Obřej boudzie. W latach 1921-22, po drugiej stronie granicy, powstało nowoczesne schronisko, któremu nadano nazwę "Schlesierhaus". W czasie mobilizacji w 1938 roku, z nacjonalistycznych pobudek spłonęło kilka budynków w Karkonoszach [...] Ogień pojawił się też przy Obřej boudzie, ale samo schronisko ocalało- spłonęły tylko stojące koło niego dwa kioski z pamiątkami. Obří bouda służyła jako schronisko do końca lat 60. W 1983 roku została rozebrana. Po II wojnie światowej, Dom Śląski znalazł się w rękach Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, potem w 1951 roku przejęty został przez PTTK. Kiedy w 1950 roku spaliła się niedaleka strażnica WOP, żołnierze zajęli drugie piętro schroniska, a z czasem pozostałą część hotelową, pozostawiając do dyspozycji turystów jedynie bufet, kuchnię, pomieszczenia mieszkalne dla personelu i część piwnic. Kilka lat później, w 1959 roku, PTTK pozbyło się schroniska na rzecz wojska, a z czasem budynek stał się własnością Powiatu Jeleniogórskiego. W 2007 roku obiekt został wystawiony na sprzedaż i kupiony przez Karola Wareckiego (75%) oraz Miejską Kolej Linową Karpacz (25%). [...] Przeprowadzony w ostatnich latach remont podniósł standard obiektu, w którym obok restauracji z dobrą kuchnią znajdują się również pokoje dla turystów.   
 
Tu powstrzymam się od barwnych opisów i sprawozdań oddających grozę "obiadowania", gdyż wielu z Was zapewne wie o co idzie, jeśli byliście w tym miejscu chociaż raz podczas tzw. "godzin szczytu". Po dość szybkiej biesiadzie postanowiliśmy ruszać dalej. Gdy opuściliśmy schronisko, aura już uległa zmianie. Chmur przybyło, a wierzchołek "Królowej" począł z wolna pogrążać się w kłębach białej "waty". W takiej scenerii rozpoczęliśmy zejście do Kotła Łomniczki.
Jest to najgłębszy kocioł polodowcowy w Karkonoszach, mający kształt rozległej niszy podcinającej wschodnie zbocze Równi pod Śnieżką i północno zachodnie zbocze Śnieżki. W zachodniej części kotła, tzw. Jarze Łomniczki spada system kaskad, tworząc malowniczy Wodospad Łomniczki. W kotle tym powszechne są wszelkiego rodzaju spływy gruzowe, szczególnie od strony stoków Kopy i Śnieżki.
Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że w Kotle Łomniczki znajdowało się kiedyś niewielkie schronisko. Wybudowano je w 1901r. jako "Einkehrhaus zum Lomnitzfall im Melzergrund", jednak jeszcze przed oddaniem do użytku (w marcu 1902 roku) zostało kompletnie zniszczone przez śnieżną lawinę.

Jedno z nielicznych zdjęć schroniska Einkehrhaus zum Lomnitzfall im Melzergrund

Wędrówka przepięknym Kotłem Łomniczki, pozostawia już jednak moim zdaniem pewien niedosyt (wiem, znów marudzę). Ale i tu niestety z fascynującego niegdyś prawdziwego górskiego szlaku, włodarze z K.P.N. uczynili niemalże wyrównaną ścieżkę dla inwalidów, z kamieniami JUŻ TERAZ wyślizganymi w niesamowity wręcz sposób. Aż strach pomyśleć co będzie się tu działo po deszczu. Wymieniono też bardzo fajną i klimatyczną kładkę przy wodospadzie, zastępując ją nowym metalowym mostkiem. I choć to moim zdaniem akurat pomysł trafiony, gdyż bywały tu momenty (głównie wczesną wiosną), kiedy kładka była niemalże cała zalana i przeprawa nie należała do łatwych, to jednak całość przedsięwzięcia i tak nijak się ma do "zmasakrowania" szlaku, na korzyść utworzenia promenady dla "trampkowej stonki". No ale przychylam się do opinii (nie swojej), że wszędzie tam gdzie prawo głosu w podobnych kwestiach należy do różnych tworów, stowarzyszeń, instytucji i osób "wiedzących lepiej", góry coraz mniej przypominają góry, a stają się "poligonem doświadczalnym" idei, niejednokrotnie zapożyczonych z filmów Stanisława Bareji.

W Dolinie Łomniczki odwiedziliśmy również lubiane przez nas schronisko Nad Łomniczką, które pozostaje jednym z nielicznych w obecnych Karkonoszach przykładów prawdziwie klimatycznego "oldskulowego" miejsca, nie mającego nawet dostępu do prądu. Na nocleg w tym miejscu nie ma już co liczyć, jednakże zawsze można tu chwilę odpocząć, posilić się i w spokoju kontemplować widok na zbocza Czarnego Grzbietu.

Schronisko Nad Łomniczką na początku lat 30. XXw.

Dalsza droga to zejście szlakiem żółtym aż do skrzyżowania z Drogą Urszuli i poprzez betonowy most na Łomniczce przebicie się do szlaku zielonego, położonego na trawersie szczytu Buława i Skalny Stół. Po pewnym czasie szlakiem tym docieramy do Doliny Maliny i wchodzimy na teren dawnej osady górskiej- Budniki.

Budniki to zupełnie niezwykłe i na swój sposób tajemnicze miejsce. Dzisiaj to zagubiona w lesie polana, ale w okresie wojny 30-letniej było to schronienie dla części mieszkańców okolicznych miejscowości (Kowar?), którzy w 1622 roku uciekli ze swoich domów przed wojskami plądrującymi okolice. Źródła podają, że były to polskie oddziały najemne, tzw. lisowczycy, którzy mocno w tym czasie dali się we znaki śląskiej ludności. Uciekinierzy wybudowali nad górnym biegiem Maliny lepianki, które z czasem zmieniły się w drewniane chaty. Zajmowali się pasterstwem, produkcją serów, zbieraniem płodów leśnych, pracą w lesie, ale wiele korzyści przynosiło im również kłusownictwo i przemyt (pamiątką tych wydarzeń jest chociażby nazwa przechodzącej tędy na Przełęcz Okraj- Tabaczanej Ścieżki, którą wędrowali przemycający z Austrii tytoń).
W połowie XIX wieku stało w Budnikach 13 domostw, pod koniec tego wieku (prawdopodobnie w 1889 roku) powstała gospoda "Zur Forstbaude" (niemiecka nazwa miejscowości brzmiała "Forstbauden") z 16 miejscami noclegowymi, a nieco później druga gospoda. Obie miały rację bytu z powodu zwiększającej się liczby turystów wędrujących tędy z Kowar na Śnieżkę. W okresie międzywojennym, latem można było przenocować w szkole, w schronisku młodzieżowym "Enzian".
Po II wojnie światowej osada została opuszczona. Przez jakiś czas istniał tutaj studencki ośrodek wypoczynkowy, zajmujący większość zachowanych domów. Później z powodu poszukiwań uranu, ośrodek zlikwidowano, domy popadły w ruinę, część z nich wysadzono w powietrze (ich ślady są do dzisiaj widoczne) i miejsce to nigdy już nie zostało zasiedlone.
Nie wiadomo zresztą, czy znaleźliby się chętni na życie w tak odludnym i trudnym terenie? Budniki położone były w obniżeniu, na polanie otoczonej zewsząd górami, co powodowało, że zimą aż przez niemal cztery miesiące nie dochodziły tutaj promienie słoneczne. W tutejszej szkole [...] 26 listopada obchodzone było święto pożegnania słońca, a 15 lutego jego powitania. Takie położenie osady powodowało również, że śnieg utrzymywał się tutaj znacznie dłużej niż w innych miejscach Karkonoszy. Dlatego w lata 60. XX wieku pojawiła się koncepcja budowy tu ośrodka narciarskiego, nigdy nie zrealizowana. 
Do 1940 roku funkcjonowała w Budnikach stacja meteorologiczna, rejestrująca ilość opadów. Pozostałością po powojennym okresie poszukiwań rud uranu jest kilka sztolni i hałd, rozrzuconych w lesie. Krótko po wojnie osada nosiła nazwę Zacisza Leśnego, ale w 1949 roku otrzymała urzędową nazwę Budniki.

Gospoda Forstbaude w Budnikach. Lata 30.XXw.

Od siebie dodam tylko, że miejsce jest niesamowite. Wędrując szlakiem żółtym i zielonym, przemierzamy najbardziej znane miejsca dawnej osady. I choć czas zatarł prawie wszystkie ślady jej istnienia, to jednak co chwilę natrafiamy na jakieś drobne znaki i pozostałości jej samej. Jakieś fundamenty, resztki podmurówek i dogorywające w cieniu owocowe drzewa. Niby niewiele, a jednak czuje się tu ten pewien specyficzny rodzaj nostalgii, tęsknoty i jakiejś pierwotnej tajemnicy, które mniej lub bardziej zawsze rysują mapę podobnych miejsc. Opuszczonych i dawno wygasłych...
Trzeba w tym miejscu nadmienić, że dzięki zapałowi i inicjatywie twórczej kilku zapaleńców, powstała tutaj bardzo ciekawa ścieżka dydaktyczna, która daje realną możliwość nie tylko odnalezienia w gąszczu traw i drzew pozostałości osady, ale też odkrycia wielu fascynujących faktów z czasu jej świetności. To właśnie te osoby stworzyły prężnie działające grono miłośników Budnik, które nie tylko kultywuje dawne tradycje (uroczystości pożegnania i powitania Słońca), ale też czyni starania zmierzające do pewnej odnowy i czynnej rewitalizacji tego miejsca.
Ze swej strony mogę tylko szczerze przyklasnąć takiej inicjatywie i życzyć jej twórcom, jak najwięcej wytrwałości i szczęścia w realizacji owego przedsięwzięcia. I jednocześnie z tego miejsca gorąco polecić ich serwis:
http://budniki.pl/

Po opuszczeniu Budnik zaczynamy mozolne podejście Tabaczaną Ścieżką pod Wołową Górę. W pobliżu jej wierzchołka odbijamy zaś na jej nieoznakowany trawers, który po jakimś czasie prowadzi nas w okolicę Białego Źródła. Dalej skręcamy na południe i przecinając strumień Piszczak, docieramy do Żółtej Drogi, która sprowadza nas już łagodnie i pewnie do samych Kowar.

Schronisko Na Przełęczy Okraj, tym razem w pełnym słońcu

Wchodzimy na niebieski- graniczny szlak

Podejście pod Czoło

Widoki ze szlaku...

Stają się coraz rozleglejsze

Kulminacja Czoło (1266m.n.p.m.)

Wyrównanym już szlakiem idziemy w stronę niewielkiego obniżenia- Siodło

Momentami drzewa się przerzedzają...

I już można podziwiać Śnieżkę

Martwe świerki

Widok z północnej wychodni szczytu Skalny Stół (1281m.n.p.m.)

Na punkcie widokowym

I zachodnia strona. Widać Czarny Grzbiet, Śnieżkę...

Oraz nieco dalszy- Śląski Grzbiet ze Smogornią i kotłem Wielkiego Stawu

Widok na czeskie Karkonosze. Na ostatnim planie grzbiety wokół Černej hory

Jaskółka a'la Sprocked na Skalnym Stole ;)

I jeszcze jeden rzut oka na wierzchowinę

Zaczynamy zejście na Sowią Przełęcz

Widoczki wciąż zachęcające

Czarna Kopa (1407m.n.p.m.)

Widok na Lasocki Grzbiet

Droga do miejscowości Mala Upa (tzw. Zluta cesta)

Wkrótce ukazuje nam się schronisko Jelenka

Po krótkim odpoczynku włazimy na szlak zielony (Travers)

Po jakimś czasie drzewa ustępują...

A Śnieżka staje się coraz lepiej widoczna

  Osobliwa "rzeźba"

Pierwsze połacie kosodrzewiny

Siódmaczek leśny (Trientalis europaea), dość rzadki w górach

Widok na Dul pod Koulemi

W stronę Śnieżki

Widok na Jeleni Dul. Po lewej stronie Jeleni hora (1172m.n.p.m.)

Na szlaku...

Rumowiska skalne

Na szlaku

Kolejny widok na czeską stronę.

Chmur przybywa

Rzut oka na Obri hreben

Gdzieś stąd właśnie wypływa Jeleni potok

Pierwsze widoki na Sudety środkowe

Znów trochę skalnego rumoszu

Kolejny widok na południowy-wschód. Na ostatnim planie- Grzbiet Lasocki

Mijamy wyciąg...

I rozpoczynamy podejście po schodkach

Za nami widoczny wyciąg i Ruzova hora (1390m.n.p.m.)

I widok już prawie z wierzchołka

Rzut oka na Czarny i Kowarski grzbiet...

Oraz część Kotliny Jeleniogórskiej

Kaplica św.Wawrzyńca na Śnieżce

Studnici hora (1554m.n.p.m.)

Obri Dul

Równia pod Śnieżką
Stromy stok Kopy (1377m.n.p.m.) od strony Doliny Łomniczki

Z "talerzami" w tle

Dalsza panorama

Skaliste stoki Śnieżki od strony zachodniej

c.d.

Jeszcze jeden widok na malowniczy Obri dul

Zejście (tu szlak też już po remoncie)

Widok na "Królową Sudetów" spod schroniska...

I sam Dom Śląski, pękający w szwach od gawiedzi 

Wchodzimy na szlak czerwony do Kotła Łomniczki

Widoki na Śnieżkę i Czarny Grzbiet

W Kotle Łomniczki

Symboliczny cmentarz Ofiar gór...

Widok z tego miejsca na Śnieżkę...

Oraz w kierunku Sowiej Doliny i Kowarskiego Grzbietu

Ściany Kotła Łomniczki

Wyślizganym szlakiem podążamy w dół

Kaskady Łomniczki

c.d.

c.d.

I widok poniżej mostka

Pamiątkowa fotka...

I schodzimy do Doliny Łomniczki

Ostatni rzut oka na Kocioł Łomniczki

Na szlaku...

Widoki na Czarny Grzbiet

Schronisko Nad Łomniczką

W Dolinie Łomniczki.

Wiekowy buk przy szlaku

Wiatka przy skrzyżowaniu z Drogą Urszuli

Betonowy most, po którym przekraczamy Łomniczkę

Widok na Czarny Grzbiet i Śnieżkę z okolic Karpacza- Wilczej Poręby

Już na zielonym szlaku

c.d.

Ukryte pluszaki obserwowały naszą wędrówkę ;)

Droga do Budnik

Miejsce dawnej osady górskiej

Potok Malina

c.d.

Wiatka w Budnikach...

I tablica informacyjna w jej wnętrzu

Tu też pozujemy

Fundamenty gospody Forstbaude

Umarłe drzewo w Budnikach

Podejście pod Wołową Górę

Droga w pobliżu Białego Źródła

Żółta Droga


c.d.n.

Źródło cytatów: Waldemar Brygier: Karkonosze polskie i czeskie. Pruszków 2013, Wydawnictwo "Rewasz".
Źródła zdjęć archiwalnych:
http://dolny-slask.org.pl/ 
http://www.skps.wroclaw.pl/ 
http://fotopolska.eu/ 
http://www.schlesien-kultur.de/  
Korekta: Medart       

             



                  
       

8 komentarzy:

  1. Super zdjęcia!

    Wyprawy Doliną Łomniczki wielbi ma Rodzicielka, jednak mnie odstraszają wieczne tłumy sapiące tam w kierunku Równi pod Śnieżką. Aż wstyd się przyznać, ale w Jelence pierwszy raz byłam dopiero w ubiegłym roku. Nawet jeszcze nie dodałam zdjęć z wyprawy dla mnie zupełnie odkrywczej :( Niestety nie miałam wtedy już siły na zahaczenie o Budniki, a tak blisko miałam. Historia Budnik bardzo mnie zaintrygowała.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na zatłoczone szlaki i oblegane miejsca mam jedną sprawdzoną metodę- wychodzić możliwie wcześnie. Nie raz byłem w Kotle Łomniczki, na Śnieżce, na Szrenicy czy przy Samotni w czasie, gdy większość stonki smacznie jeszcze kimała w łóżeczkach. To najlepsza metoda, tym bardziej, że same góry o świcie lub zaraz po wyglądają chyba najpiękniej. Gorzej jest gdy wędrujemy już ładnych parę godzin i w takie "miejsce newralgiczne" docieramy np. około południa. Wtedy wiadomo...
      Jelenka fajna to fakt. Zawsze lubię tam zaglądać choć według mnie przed remontem była jakaś taka bardziej swojska :)
      A historia Budnik i mnie bardzo zaciekawiła. Myślę już nawet nad opowiadaniem, które w pewnej mierze zainspirowane będzie historią tego miejsca ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ale dużo zdjęć! i to ładnych!
    Tereny oczywiście znane mi. Trawers Śnieżki też. Jedynie Budniki to dla mnie nowość. Cała Wasz trasa bardzo fajna.
    P.S. Też nie cierpię tych dziwnych schodków od czeskiej strony Śnieżki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie że się podobało. A Budniki warto odwiedzić. Ponoć najbardziej klimatycznie jest tam późnią jesienią i zimą.

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Pięknie i tak zielono :D... Ciekawie jak zawsze :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. A zielono musowo, gdyż to w końcu był...pierwszy dzień lata :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Fakt Budniki późną jesienią.. jak w zupełnie innym świecie, ciemnooo no i ta Ponura Kaskada :) Co do Jelenki to już nigdy jej nie wybacze przerwy grudniowej, którą zarządziła sobie akurat wtedy gdy większą grupą zmeczeni i przemarznięci dotarliśmy pod jej progi, w takich miesiącach schroniska są potrzebne turystom najbardziej a nie tylko w szczycie sezonu letniego gdy jest największy przychód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, czyli z tą zimową Jelenką jak słyszę to nie odosobniony przypadek. Kiedyś słyszałem że równie nieprzyjemną niespodziankę zaserwowała turystom np.Moravska bouda. Cóż, Czesi mają moim zdaniem jednak trochę dziwaczne zapatrywania na podobne kwestie.

      Pozdrawiam

      Usuń