sobota, 19 marca 2016

Pięć lat po Fukushimie


Jak ten czas szybko leci. To już minęło 5 lat od najgroźniejszej katastrofy w przemyśle jądrowym. Co prawda nadal trwa spór, czy groźniejsza była katastrofa w Czernobylu, czy ta w Fukushimie i jak przypuszczam, nieprędko się on skończy. Proszę zauważyć, że przebieg postępowania rządów jest podobny. Najpierw wielkie hurra i pokazowe akcje ratownicze, a potem bezwzględne wyciszanie problemu i redukcja drastyczna grantów i wszelkich badań skażonych terenów. Przecież monopol wydawniczy pozwala łatwo kontrolować to, co ma się ukazywać i oddzielać od tego, czego w żadnym przypadku do publicznej wiadomości podać nie wolno. Przypominam sobie pewną konferencję na temat Czarnobyla, organizowaną w Płocku przez Atomistów i GIS. Po konferencji miały się ukazać materiały pokonferencyjne, ale atomiści zrobili selekcję i ukazało się to, co miało się ukazać. Byłem jedynym wówczas pracownikiem naukowym, który prowadził badania zarówno obszaru skażenia, jak i ludności w strefie na terenie Białorusi. Mogły się te badana odbyć dzięki pomocy ks. Arcybiskupa Świątka, ostatniego wyświęconego w 1939 roku w Pińsku polskiego kapłana, długoletniego więźnia łagrów. Tam też nawiązałem kontakty z profesorem Wołkowem, który badał skażenie radioaktywne na Błotach Pińskich, efekt stosowania min atomowych w latach 1966/67, które doprowadziły do zerwania warstw wodonośnych i obecnego stepowienia terenu. W Polsce, pomimo istnienia kilku ośrodków atomowych, ten temat nadal jest zakazany.
Był to plan działań wojskowych, tworzących zaporę i pas zabezpieczeń przed uderzeniem NATO. Na Białorusi detonowano 6 takich min, a na Jeziorze Ładoga co najmniej 4. Oczywiście sprawa była tajna, łamane przez poufne i nigdy w Polsce oficjalnie niepotwierdzona. Trudno się dziwić w sytuacji, kiedy pierwszym ministrem od atomu był krawiec ciężki p. Jerzy Bilik, który ewakuował się po 1969 roku do Izraela.

Ciekawe jest również to, że pomimo trwania tzw. zimnej wojny, strona przeciwna także do dnia dzisiejszego oficjalnie ukrywa ten fakt. A przecież wiedzieli i nie ostrzegli Polaków. Jest to jeszcze jeden dowód, że zimna wojna była tylko dla mniej wartościowego tubylczego ludu. Góry cały czas współpracowały. Zresztą inni „naukowcy” także awansowali dzięki ścisłej współpracy z Sowietami, na przykład taki prof. Hrynkiewicz z Krakowa, odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru, prowadził potem ośrodek atomowy i pilnował interesu. To tacy ludzie z namaszczenia Moskwy tworzyli polską atomistykę, o której prof.  K. Zakrzewski  powiedział w 1986 roku: „Fenomenem jest bowiem panika tych wszystkich inżynierów metalurgii, elektrotechników, nauczycieli średnich szkół technicznych, których pezetpeerowskie SB powołało na nomenklaturowe stanowiska dyrektorów i kierowników w instytucjach polskiej atomistyki. Poczuli się oni z nieomylnym instynktem prostaczków, że znaleźli się między Scyllą ujawnienia swojej niekompetencji, a Charybdą popełnienia kardynalnych błędów” [Życie Warszawy nr 121 z 21 maja 1991r]

Tak generalnie, to ta specjalizacja nie ma szczęścia do fachowców. Ostatnio po reaktywizacji budowy elektrowni atomowej, wbrew rządowemu raportowi, że do 2030 roku nie potrzebujemy atomu, powołano kolejnego ministra w pensją ponad 100 000 złotych miesięcznie, ale bez żadnej znajomości ani fizyki, ani promieniowania, ani niczego związanego z atomem, tj. p. Grada. 
Innym zapoznanym fizykiem jądrowym był śp. Rektor Uniwersytetu im. Łomonosowa z Mińska, prof. Łuckoj, którego mieliśmy przyjemność gościć w Gdańsku. Pan ten otwarcie powiedział, że wszelkie materiały dotycząc skażenia od 1986 roku do 1990 zostały zarekwirowane przez KGB i są tajne. Nie ma wiec żadnej możliwości dokonania oceny, jak było naprawdę. Po prostu ówczesne władze zabroniły wykonywania badan i dokonywania pomiarów. 
Nie jest to nic dziwnego. Po 1986 roku, już chyba 3 maja, pewien Generał ,szef GIS, wydał dwa dekrety. Po pierwsze zmienił normy dopuszczalnego skażenia podnosząc je 20 krotnie do 1000 Bq/l mleka. Generał zakazał podawania wyników pomiarów poniżej 1000 Bq/l. Innymi słowy, można było tylko przesyłać do Warszawy wyniki pomiarów powyżej 1000 Bq/l a resztę wymazywać, pomimo, że mogła być nadal 24 razy wyższa od poprzedniej normy.


Nie wspomnę, że pomiary dokonywano sprzętem „pożal się Panie Boże”.  I nie przypomnę już afery Tristana i Saposa, które to aparaty miały być budowane na eksport, a nawet Arabowie ich nie chcieli brać i w końcu wciśnięto je sanepidom i szkolnictwu. Podam tylko, że jak dokonywaliśmy pomiaru za pomocą tego sprzętu, to wyskakiwały jeden, maksimum dwa pierwiastki, a jak ten sam preparat mierzyliśmy na Silenie, to mieliśmy czasami dwie strony radionuklidów. Ot, taka drobna różnica jakościowa i oczywiście ilościowa.
Nic się nie zmieniło. Nadal prawidłowe wykonywanie pomiarów jest zmonopolizowane i robione w większości przez przypadkowe osoby. Oczywiście osoby te posiadają certyfikaty CELOR, ale co można powiedzieć o Celorze? Jego szefem był p. prof. Jaworowski, którego miejsca pracy po studiach nigdzie nie można było znaleźć, aż do Czernobyla. Osobnik ten jak sam się przyznał, odpowiada za podanie 18 000 000 Polaków niepotrzebnej dawki jodu, powodującej niedoczynność tarczycy. Epidemię tej choroby w ówczesnych rocznikach właśnie, od wieli lat obserwujemy.
Jod można podać profilaktycznie na 24 godziny przed dojściem chmury radioaktywnej, albo najdalej 12 godzin po. W POLSCE ROZDAWNICTWO JODU ROZPOCZĘTO DOPIERO 3 DNI PO KATASTROFIE I KONTYNUOWANO PRZEZ MIESIĄC. Tego ani pracownicy CELOR-u, ani GIS nie wiedzieli. Nic się nie zmieniło.
 

Właśnie chyba z okazji rocznicy Fukushimy, Prezydent Duda odwiedził Reaktor "Maria" w Świerku. Na dzień dobry usłyszał od dyrektora NCBJ p. Krzysztofa Kurka: 
„To jest jeden z najnowocześniejszych tego typu obiektów w Europie i na świecie. Polscy Naukowcy nie tylko go zaprojektowali i skonstruowali, ale od ponad 40 lat czuwają nad jego bezpieczną eksploatacją”.
Czyli p. Dyrektor Instytutu uważa, że model „syrenki” sprzed pół wieku nadal jest najlepszym samochodem w Europie i na świecie. Normalnie 40-letnie reaktory na świecie idą do kasacji ze względu na zmęczenie materiałów. A tutaj podaje się do publicznej wiadomości, że "Maria" będzie mogła pracować do 2060 roku. Będzie to jedyny przypadek na świecie, że reaktor będzie pracował 100 lat. Tego nawet komentować nie ma sensu. To świadczy tylko i wyłącznie o poziomie merytorycznym tych pracowników. Osobiście bym radził okolicznym mieszkańcom sprzedaż ziemi i wyniesienie się na odległość co najmniej 40 km. We wszystkich przypadkach jądrowych na świecie atomiści także zapewniali, że nic się zdarzyć nie ma prawa. Przecież jak p. dr Strupczewski spowodował awarię reaktora w Świerku w 1979 roku, to także nikt ludności okolicznej nie ostrzegał.

Oczywiście to, że Polska nie ma składowiska odpadów, nie ma żadnego znaczenia. Przez 40 lat narażano ludność Różan na skażenie, ale badań ani ludności ani środowiska, nie pozwolono przeprowadzać. W 1992 roku prowadziłem z prof. Terleckim badania skażenia promieniotwórczego wokoło składowiska odpadów radioaktywnych w Różanach. Beczki zardzewiałe leżały w fosie fortu. Na skali licznika brakowało zakresu. I wył jak wariat. Woda wpływająca do Narwi z fortu skażona była trytem. Oczywiście ani CELOR ani Dozór Jądrowy nic nie notowali w protokołach kontrolnych. Na skarpie, gdzie spływała ta skażona trytem woda, bawiły się dzieci. Ot, taki poziom ochrony radiologicznej w atomowym wydaniu.



To było zamiast informacji rocznicowej o katastrofie w Fukushimie. Przypomnę, że 11 marca 2011 roku, pięć lat temu, doszło do zniszczenia rektorów w elektrowni atomowej w Fukushimie, należących do amerykańsko - japońskiej spółki TEPCO.
W Polsce dopuszczono do głosu, tylko zawodowego dezinformatora, Andrzeja Strupczewskiego. Najciekawsze z tym Panem jest to, że w okresie krótkotrwałej wolności w 1980 roku popełnił artykuł w Materiałach Instytutu, że reaktory sowieckie są delikatnie określając do bani, mają liczne wady i w żadnym przypadku nie powinniśmy ich budować. W pierwszym miesiącu stanu wojennego, jak hunta podjęła decyzje o budowie WWR 440 w Żarnowcu, p. Strupczewski stał się nagle głównym zwolennikiem tej budowy i po całym kraju robił za agitatora. Jak widzimy nic się nie zmieniło, ponieważ do dnia dzisiejszego jest głównym propagandzistą atomu w Polsce, ze swoją wiedzą wyniesioną z lat 50. ubiegłego wieku.
Otóż WNP z dnia 11 marca 2016 roku słowami p. Strupczewskiego przypomniał nam o Fukushimie. Oczywiście według tego Pana nic się nie stało, to tylko trzęsienie ziemi, które przesunęło całą wyspę o 2 metry (???), ale elektrowni nic się nie stało.  Niedługo zacznie pewnie opowiadać, że to wina Marsa lub innej gwiazdy. Tylko wadliwie usytuowane pompy zwiodły. Oczywiście nikt nie zginął, przecież WHO i MEAE tak podały.

Nie wiem czy śmiać się, czy płakać, ale to chyba wina wiary p.Strupczewskiego w obniżanie cholesterolu, za rekomendacjami WHO o celowości obniżania poziomu tego związku. WHO twierdzi przecież, że cholesterol trzeba obniżyć do poziomu poniżej 150. Oczywiście jedynym skutkiem takiego obniżenia będą zaburzenia pamięci. I o to najwyraźniej chodzi [...]

Przypomnę najpierw fakty.
Reaktory w Fukushimie to amerykańska wersja Mark IV, niedopuszczona do budowy w Kalifornii w 1964 roku ze względu na wady konstrukcyjne, na przykład umieszczenie zbiornika do chłodzenia wypalonego paliwa na dachu reaktora. Odporność na trzęsienie ziemi w zakresie do 7 stopni i brak odpowiednich zaworów bezpieczeństwa, w przypadku wzrostu ciśnienia gazów.

Jak pamiętamy w latach 60. Japonia, (zresztą do dnia dzisiejszego), jest pod okupacją amerykańską i musi wykonywać polecenia. Podobnie jest w Niemczech. Wojska okupacyjne stacjonują od 1945 roku tylko w tych dwóch krajach. Reaktory w Fukushimie miały być wyłączone 5 lat wcześniej z powodu zwykłego zmęczenia materiałów. WARUNKOWO COROCZNIE PRZEDŁUŻANO OKRES EKSPLOATACJI.

Samo tsunami było na wysokości miasta Sendai, 80 km od Fukushimy. Fala nie miała 10 metrów wysokości, tylko koło 6. Jest to widoczne na wielu filmach. Na YouTube wyświetla się ponad 960 000 filmików, a w wyszukiwarce wyświetla się ponad 37 milionów rekordów na temat Fukushimy, na których można to doskonale zaobserwować albo przeczytać.

Nie było żadnego trzęsienia ziemi o sile 9.9 R.! Trzęsienie ziemi podane na sejsmografach w Japonii nie przekraczało 4. Dopiero w dwa tygodnie po tej powodzi, w Kalifornii stwierdzono, że to było trzęsienie 9.9 R. Oczywiście priorytet mają uczeni amerykańscy, a co było przyczyną tsunami, także nie jest wyjaśnione.
Na każdym filmiku widać stojące słupy elektryczne, czy telefoniczne. Ludność stoi spokojnie na moście, kiedy nadchodzi fala powodziowa. Wyklucza jeden taki filmik jakiekolwiek poważniejsze trzęsienie ziemi w tym rejonie. Nie znam takiego idioty, który w czasie trzęsienia ziemi stałby spokojnie na moście i obserwował nadchodzącą wodę. To wszystko co pokazuje telewizja w Polsce, miało miejsce w Sendai. W Fukushimie fala miała poniżej metra, jeżeli nie pół metra wysokości. Można to spokojnie zaobserwować na podstawie samochodów stojących na parkingu. Fala dochodzi do mniej więcej połowy wysokości kół. Żaden samochód nie zmienił miejsca postoju, czyli nie przesunął się.
Trzęsienie ziemi musiało być mniejsze od 3 - 4 stopni, ponieważ widoczny jest długi rurociąg - rzędu kilkudziesięciu, czy więcej metrów [ok.200 m] i nie jest w żaden sposób zniekształcony, nawet po wybuchu reaktorów. Elektrownia w Fukushimie znajdowała się na pagórku 5.6 m n.p.m. i była ogrodzona płotem wodoszczelnym w wysokości 10 m, czyli fala musiałaby mieć powyżej 16 metrów wysokości. A dezinformatorzy podają, że wysokość fali wynosiła 10 metrów. Czyli znowu wpadli we własną pułapkę niewiedzy. Zmuszony jestem także do przypomnienia, że WHO zawarło z MAEA porozumienie, że nigdy nie będzie podawało informacji, które mogłyby zaszkodzić drugiej stronie. I to porozumienie jest ściśle przestrzegane.
Przypomnę, że „atomiści” cały czas powtarzają, że w Czarnobylu zginęły tylko 32 osoby. A Europejska Komisja d/s Czarnobyla już chyba 5 lat temu opublikowała raport, że zginęło co najmniej milion osób [Komisja prof. Goldmana]. Do PT Atomistów w kraju nad Wisłą ta informacja jeszcze nie dotarła?
Po drugie, WHO jest półprywatną organizacją, ponieważ jest szeroko dofinansowana przez koncerny farmaceutyczne i na przykład B. Gatesa. Trudno więc mówić o jakiejś nauce, o czym już szeroko pisałem.

Co się obecnie dzieje w Fukushimie?
Po pierwsze, 400 m. sześciennych wody na dobę zużywa się do chłodzenia. Oczywiście zbiorników do przechowywania tej skażonej wody nie ma, wiec co pewien czas woda wlewa się do oceanu. W tej wodzie znajduje się pluton. W terenie elektrowni pracuje 8000 robotników, paliwo uranowe nadal się pali i topi. Skażenie jest tak duże, że do środka reaktorów wejść nie można, topi się nawet okablowanie specjalnych robotów. Czas budowy robota to 2 lata. Dla każdego reaktora trzeba budować oddzielny aparat. Przypomnę również, że jedna milionowa grama plutonu wystarcza do zabicia człowieka. Przypomnę ponadto, że Japonia to górzyste wyspy i ludność żyje głównie nad brzegiem oceanu. Ponad 1100 km kwadratowych jest nadal skażonych. Jak podają, na razie oczyszczono 5% terenu. W tym tempie zajmie to 50 następnych lat. Japonia nie dysponuje składowiskiem odpadów radioaktywnych i po prostu ten skażony materiał gromadzi w workach na normalnym składowisku. Każdy większy cyklon roznosi ten śmietnik.


Skażone zostały już przedmieścia Tokio, aglomeracja z 39 milionami ludzi, oddalone od Fukushimy o 230 km. Ryby skażone są radioaktywnie cezem i strontem. Cez ma tą samą średnicę co potas, a wiec jest powszechnie wymieniany w komórkach. Stront wbudowuje się do kości zamiast wapnia. Skażenie cezem stwierdza się ponad 600 km od wybrzeży Japonii.
Skażenie wody trytem jest 3 razy większe, aniżeli dopuszczalne dawki. Badania 300 000 dzieci wykazały wzrost raka tarczycy o 30 - 50 razy, w zależności od odległości zamieszkania. Ornitolodzy stwierdzają, że u 57 gatunków ptaków w tym rejonie stwierdza się zaćmę, zmniejszenie rozmiarów mózgów, nowotwory, zmniejszenie płodności, zwłaszcza u samców. Nie jest to nic dziwnego. Zawsze mniejsze zwierzęta szybciej reagują. Poza tym, już od lat 60. ubiegłego wieku na podstawie badań angielskich weteranów Bomby Atomowej, jak wynikało z raportu sekretarza Generalnego Sheily Grey, żona takiego weterana musiałaby zajść w ciąże 21 razy, aby urodzić jedno zdrowe dziecko. Kobiety te rodziły dzieci bez powłok brzusznych, bez kończyn, ze zniekształconymi twarzami itd. Podobne wady widziałem u rodzin tzw. "czarnobylców" w domach dziecka. Pełny Raport o skutkach katastrofy w Czarnobylu został wydany przez Gdańskie Towarzystwo Naukowe. Liczne prace naukowe znajdują się w materiałach pokonferencyjnych Gdańskiego Forum Ekologicznego z lat 1990 - 1995r.



Skażona cezem jest herbata z Shizuoka City, znajdującej się ponad 300 km od Fukushimy. Shizuoka City to marka najbardziej znanej herbaty w Japonii. Przypominam również, że energia promieniowania alfa to 5-6 MeV, a energia wiązania komórkowego to 6 -7 eV, czyli jest milion razy mniejsza. Nie trzeba wyobraźni aby wiedzieć co się dzieje, kiedy czołg przejeżdża po pudełku zapałek. Skażone są materiały budowlane, a więc wszystkie nowe budynki w całej Japonii. Dotyczy to ponad 200 firm budowlanych, jak podano w 2012 roku. Skażenie blachy jest tak duże, że w styczniu tego roku w porcie we Władywostoku zatrzymano transport samochodów z Japonii, z powodu skażenia. Może to doprowadzić do upadku przemysłu samochodowego, czyli pogorszyć w znacznym stopniu gospodarkę. Silniki do Nissana są budowane w mieście Iwaki, 42 km od Fukushimy.

Co robi Rząd Japonii?
To samo, co każdy przed nim mając problem z atomem. Podwyższa normy skażenia i uznaje za gotowe do zamieszkania tereny o skażeniu 5 mikro siwertów na godzinę dla dzieci, to jest 50 razy powyżej poprzedniej normy. Oczywiście ta nowa wartość będzie się długo utrzymywała. W Polsce także nie cofnięto norm do wielkości sprzed Czarnobyla.


dr Jerzy Jaśkowski

Źródło artykułu: http://www.prisonplanet.pl/
Źródło zdjęć: internet
Korekta: Medart  

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten artykuł! - zaraz wrzucę go do siebie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko pogratulować Japończykom krótkowzroczności sprzężonej z głupotą, a przy okazji polskim władzom, którym marzy się elektrownia jądrowa :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im te elektrownie narzucił Wuj Sam. To są wszystko amerykańskie konstrukcje. NB, Japonia ma tyle samo, jak nie więcej, gorących źródeł co Islandia, ale zbudowano im reaktory jądrowe po to, by trzymać ich krótko. To polityka, a nie ekonomia...

      Usuń
    2. R.K.L.
      ach, żeby tylko narzucili..
      'podobno' nawet zasponsorowali i wykonali osobiście

      Usuń