sobota, 5 sierpnia 2017
Lekcja latania
Zaczekam.
Od ostatniej kropki w tym nieudanym pamiętniku, dzieli mnie mała szczypta czasu. Chwila na nieubłagane poprawki. A raptem kilka wersów wcześniej, kogoś jednak zachwycił dziwny kleks. Dopatrywał się tam symbolu autorskiej pomysłowości. Nie wiedział, że umiera kolejne pióro.
Cieszą się, podrygują i proszą o jeszcze. Ciężko jest w takim gronie dyskutować o dziele skończonym. Nawet nie warto zaczynać. Rozkładasz ramiona, ale zamiast skrzydeł zranione końcówki. Bolą.
Dziś nawet nie otwierasz już okna. Nie o zwykły strach tu idzie. Raczej o brak możliwości pobratania się z wiatrem. Możesz iść tylko. I znów twoje ręce, te ciężkie i bezowocne atrapy wbite w tysiące skompromitowanych czynności. Skrajna imitacja działania. Jałowy wykon. Pat.
Zdjęcie: Robert Parke Harrison "Lekcja latania"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz