Część 4- Sępia Góra
Jak głosili wszem i wobec spece od meteorologii, tak się stało. Już późnym wieczorem nad Izery nadciągnęły chmury, z których od bladego świtu obficie lunęło. Prawie do południa czekaliśmy w nadziei, że może coś tam na górze się pozmienia i sytuacja nieco się poprawi. Niestety...
W przypływie desperacji, postanowiliśmy w końcu wejść chociaż na Sępią Górę, ostatnią na zachodzie kulminację Grzbietu Kamienickiego. Pierwotny plan zakładał osiągnięcie Rozdroża Izerskiego (szlakiem niebieskim) i powrót żółtym szlakiem oraz Drogą Górno- Kwisową, w okolice Świeradowca i szlaku czerwonego. Jednak przy tak niekorzystnych okolicznościach, zrezygnowaliśmy z kilkugodzinnego marszu w praktycznie nieustannie padającym deszczu. Nie byłem pocieszony, gdyż tym samym po raz kolejny Sępia Góra (pierwszy raz też nie trafiłem z pogodą), nie pozwoliła nam cieszyć się rozleglejszymi widokami. Może za trzecim razem wreszcie będzie lepiej?
Pocztówka PTTK z 1959r. Widok z Białego Kamienia na Świeradów- Zdrój i (częściowo) Stóg Izerski |
Według legend i podań, na wierzchołku góry istniał chram (świątynia) z czasów celtyckich. W jej otoczeniu zaś, znajdować miał się święty gaj. Sławiańskie plemię Bieżuńczan (Bieśniczan), tak właśnie ją nazywało- Gaj. Już później, pod wpływem średniowiecznej kolonizacji niemieckiej, nazwę zmieniono na Geierstein (gei- sęp, er- formant, stein- skała/kamień). Niestety po ostatniej wojnie światowej, nie skłoniono się do ukłonu w stronę nazewnictwa pierwotnego i bezmyślnie "przetłumaczono" Sępi Kamień na...Sępią Górę. Jednak wciąż w niektórych publikacjach, spotkać można dużo wdzięczniejszą i zdecydowanie bardziej trafną nazwę- Gajowa.
Ponadto jak się okazuje, omawiana góra skrywa też tajemnice z czasów znacznie mniej odległych. Więcej, na jednym z archiwalnych wpisów Wojtka:
Skarby Sępiej Góry
Na koniec krótka, deszczowa galeria:
Niskie chmury nad grzbietami |
Ulicą Lipową pod górę |
Wchodzimy w las... |
i rozpoczynamy właściwe podejście |
Las na stokach Sępiej Góry zmienia się parokrotnie |
Raz jest trochę przestrzeni i blasku... |
a raz mroczniej i jakby węziej |
Pod szczytem |
Przy Białym Kamieniu, grupie granitognejsów o dość specyficznym zabarwieniu |
Fragmenty starej infrastruktury turystycznej... |
i nowa, kilka lat temu zbudowana wiata |
Idziemy dalej... |
wciąż chmurnym i deszczowym szlakiem |
Na powrotnym trawersie |
Klimat jak z dzieł Szekspira ;) |
Skałki przy drodze... |
a wiele z nich, w objęciach nader ciekawych mchów |
Ostatnie zejście |
c.d. |
Pod górą, można zobaczyć kilka naprawdę ciekawych stylistycznie, nowych domów |
Mostem nad Kwisą, w stronę centrum |
Trochę później, pojawiają się też nieco szpetne (choć chociaż odmalowane) bloki |
Na szczęście jednak, dominuje inna architektura :) |
Świeradowski deptak po zmroku |
Źródło archiwalnej fotografii: https://polska-org.pl/
Taka pogoda też ma swój urok. Do czasu oczywiście. ;) Ale na zdjęciach wychodzi tak uroczo tajemniczo. :)
OdpowiedzUsuńJasne...klimacik zawsze jest. Choć gdy zbyt długo leje na głowę to...sama pewnie wiesz ;)
UsuńJa tylko tak z boku dopowiem, że Sępia Góra z celtami ma jeszcze jedna tajemnice z dawnych czasów, otóż tajemnice kryształu, jakiegoś kamienia o magicznych właściwościach tam ukrytego. Idąc kiedyś tropem tego transportu z 1942 r, badając źródła historyczne niemieckie trafiłem na dwie takie stareńkie informacje o tym kamieniu :)
UsuńTo już byłby przynajmniej drugi przykład (po Ślęży), gdzie pojawiają się doniesienia o jakimś tajemniczym krysztale wewnątrz góry.
UsuńNie ma żadnych doniesień o krysztale wewnątrz Ślęży - to brednie Kwietnia.
UsuńD.K. o tym mówił. Ale nie on pierwszy.
UsuńPrzelotne opady, krótkotrwałe burze i ulewy - to wszystko przerabiałem, ale żeby cały dzień łazić w deszczu? Tylko raz taka paskudna pogoda mnie (i nie tylko) dręczyła przez dwa dni, kiedy łaziliśmy po Rychlebských z Waldkiem Brygierem kilka lat temu,wczesną wiosną na spotkaniu "Naszych Sudetów". Dopiero trzeciego dnia wyszło wtedy słońce.
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie skróciliśmy dystans. Dłuższe wędrowanie w takich warunkach, jest chyba zarezerwowane jedynie dla totalnych desperatów. A takimi raczej nie jesteśmy ;)
Usuń"Nie ma żadnych doniesień o krysztale wewnątrz Ślęży - to brednie Kwietnia."
OdpowiedzUsuńJa też nigdy z jakąś legendą obojętnie czyją się nie spotkałem, oczywiście starą a nie opowieściami "głuszyckiego etnografa". Tam na Ślęzy jedynie są legendy o diabłach rzucających górami. I choć nieraz z J.Krabatem się spieram to tu go poprę.
Ja tylko napisałem, że Kwiecień nie był pierwszy. O projekcie "Ebores", wspominano już ładnych parę lat przed popularnością pana od "wilkołaków i poziomych wirów w Riese".
Usuń