poniedziałek, 31 grudnia 2012

Fala i jej konsekwencje




O zjawisku Fali napisano wiele, szczególnie w samym już 2012 roku. Przypomnijmy jednak pokrótce z czym w istocie mamy do czynienia:

"Fala - kosmiczne zjawisko dotyczące całej galaktyki. Fala, jak to fala, przesuwa się po przestrzeni. Jej „szerokość” obejmuje kilkanaście naszych lat. Jej czoło dotarło do nas już kilka lat temu. Apogeum nastąpi pod koniec roku 2012 i będzie utrzymywało się przez kilka miesięcy. Przez następnych kilka lat natężenie będzie malało. Wykorzystując przedstawioną w tej książce wiedzę, postaram się wyjaśnić, na czym polega to kosmiczne zjawisko. Fala jest wygenerowana przez tzw. piony galaktyczne. Są to miejsca skondensowanego przekazu Głównego Logosa na DSŚ. Czyli miejsca wejścia informacji od samego Rdzenia, przez które Rdzeń interweniuje. DSŚ wysyłają skumulowaną informację na siatki strukturalne. Przekazana informacja może być różna. Tym razem jest to fala, która zmienia strukturę przestrzeni tak, aby umożliwić pożądane zmiany. Informacja przesuwa się po przestrzeni wywołując pobudzenie siatek strukturalnych. Pobudzenie to jest przekazywane właśnie ruchem fali. Fala niesie bardzo duże zaburzenia wywołując zmiany w warunkach fizycznych przestrzeni. W sensie dosłownym, rozbijane są dotychczasowe przestrzenne układy, a na ich miejsce wprowadzana jest inna organizacja. Efektem tego zabiegu jest uaktywnienie innych algorytmów, a w związku z tym, innych bloków zdarzeniowych. Fala jest interwencją Rdzenia. W języku religijnym można powiedzie, że Bóg się zmiłował i naprawia świat. Czy Bóg się zmiłował, czy po prostu materia uniwersalna dojrzała do tej zmiany? Raczej to drugie. Gdyby nie była w stanie zrealizować poleceń, to sam Bóg, by na to nic nie poradził. Fala nie przynosi konkretnych rozwiązań. Czytelnik, już wie, że przestrzeń i algorytmy nie mają treści. Przestrzeń i DSŚ, wyznaczają tylko warunki ich łączenia się. Te algorytmy, z kolei, wpływają na siatki strukturalne wywołując wydarzenia oraz na wzorzec i model postrzegania, budując treści umysłu. Fala umożliwi wprowadzenie zmian, ale propozycje ich muszą istnieć. Jeśli zaistnieje nowy model rzeczywistości to fala go „skrystalizuje”. Jeśli modelu nie będzie – to utrwali chaos, który został nią wywołany. Dlatego, są tylko dwie możliwości zakończania procesu fali. Z tarczą lub na tarczy".

Ten cytat pochodzący z książki "Między chaosem a świadomością- Hiperfizyka" J.Rajskiej, J.Czapiewskiego i M.Rajskiej, to tylko niewielki wgląd w sprawę, którą wcześniej naświetlili chociażby Barbara Marciniak czy Waldemar Witkowski. Sama książka porusza zresztą dużo interesujących zagadnień, jak chociażby spojrzenie na Wszechświat jako "dwufazową przestrzeń informacji" (o której nota bene często wspomina Nassim Haramein), fraktalność, zapisy stanów gęstości czy wreszcie budowę algorytmiczną. Zainteresowanych tymi zagadnieniami odsyłam do owej pozycji bo naprawdę warto. Jednakże pozostańmy przy Fali. Wszystko co aktualnie czytam o tym fenomenie, nabiera dla mnie zupełnie nowej wartości. A to za sprawą przynajmniej dwóch książek, które wpadły w moje ręce mniej więcej pod koniec lat 90. Pierwszą z nich była "Sprawa Andressonów" R.Fowlera a drugą, nieprzetłumaczona niestety na język polski "War in heaven", której fragmenty swego czasu zamieszczało czasopismo "Wizje peryferyjne". Ale do rzeczy. W jednej i drugiej książce pojawiają się bowiem informacje o procesie dostosowawczym, względem nowych warunków na Ziemi. Tyle że o owym zjawisku nie mówi się jako o "fali" a raczej "pewnym okresie". Idąc dalej padają dość już niepokojące stwierdzenia typu "ocalenie najbardziej dostosowanych", "eliminacja ignorantów" lub to które mocno wryło mi się w pamięć, mianowicie: "przejrzycie na oczy lub oślepniecie na zawsze". Brzmi dość wymownie i raczej nie pozostawia wątpliwości co do treści. W artykule "Niewidzialne wydarzenia" z ostatniego "Nexusa", Joanna Rajska jeszcze raz powraca do procesu przygotowawczego Fali, do samego jej charakteru i ostatecznie do bezpośredniego okresu po niej. I tu wymienić trzeba trzy istotne etapy tego zjawiska, obserwowane z punktu widzenia tzw. odcięć fraktalnych (tu odsyłam do wyżej wymienionej książki Pani Rajskiej, gdzie dokładniej wyjaśniono ten problem). Według autorów pierwsze odcięcie miało miejsce w czerwcu 2011roku, drugie w październiku tegoż roku, a następnie trzecie (bardzo znaczące) w lutym 2012. Jednak po odcięciach fraktalnych energia wciąż jeszcze płynęła, choć oczywiście była coraz słabsza i traciła na intensywności. I w tym miejscu dochodzimy do konsekwencji owego procesu. Maksymalnie bowiem w połowie 2013 roku, mają być już wyczuwalne i widoczne skutki odcięć. Jaką formę one przyjmą? Pani Rajska pisze (choć nie tylko ona) o tzw. zzombieniu ludzi. U niektórych z nich nastąpią procesy atawistyczne i dojdzie do mentalnej dezorientacji, bierności bądź "wyłączenia się". Ludzie o niskim potencjale świadomości (niżej wibrującej energii), mają odczuwać wzmagający się dyskomfort, który w konsekwencji może objawić się rożnymi schorzeniami lub chorobami, a niekiedy doprowadzić do samobójstwa. Tak czy inaczej nastąpi przekroczenie pewnego punktu krytycznego, po którym istnieje alternatywa: dostosowanie się lub eliminacja. Autorka w owej koncepcji pozostawia widok przemian dość szokujący, jako że spektakularny przeskok cywilizacyjny ma być domeną jedynie 30% ludzkiej populacji. Tak więc nie są to optymistyczne prognozy dla większości ludzi (choć kto wie?). Proces dostosowawczy już ponoć trwa. Jak mówił Greg Bradden: "DNA Gai prędzej czy później musi posiadać swój fraktalny odpowiednik w postaci DNA ludzkiego. Tylko wtedy częstotliwość wibracji będzie spójna i nie wywoła znaczących dysonansów". Tak jak w istocie ma to miejsce obecnie. Oczywiście wydawać by się mogło że koncepcja Fali ma swoje słabe strony, gdyż w dużej mierze oparta jest na tzw.channelingach. Ale to też duże uproszczenie, bo istnieje coś jeszcze. W książce Williama Bramleya "Bogowie Edenu", autor zwraca uwagę na pewne interesujące przykłady chociażby z Biblii, mówiące o "oczyszczeniu" rasy ludzkiej i powstaniu "nowej Ziemi i nowego Nieba". Czyżby ewidentne nawiązanie do tego procesu? No i dochodzą jeszcze "rewelacje" niejakiego E.Cayce'a, którego wizje "Nowej Ziemi" nie należały wcale do rzadkości. Zresztą i Eckhart Tolle niejako dotyka zagadnienia na łamach swojej ostatniej książki o tytule "Nowa Ziemia" właśnie. Coś jednak się zazębia i po mału rozsypane puzzle zdają się tworzyć przemyślaną całość.

Na koniec pokuszę się o pewne subiektywne spostrzeżenie. Jako że od około trzech lat zajmuje się czynnie technikami wizualizacji i kreatywną medytacją, mam pewne przemyślenia związane z bezpośrednimi odczuciami co do tego. Otóż mniej więcej od połowy roku 2011, zacząłem doświadczać bardzo szybkiego "momentu połączenia" w trakcie medytacji. Dotychczas musiałem niekiedy uciekać się do specjalnych technik wizualizacji, by osiągnąć efekt i wielokrotnie odczuwałem coś na kształt "bariery". Od opisywanego momentu "bariera" wyraznie osłabła a wkrótce jakby zniknęła zupełnie. Kilka sesji medytacyjnych z początku tego roku (styczeń, luty) miało dla mnie zabarwienie niemalże mistyczne, kiedy to niedługo po podstawowym akcie "wyciszenia" dostawałem tak dużą dawkę energii, że przynajmniej do końca dnia odczuwałem w rękach i nogach przyjemne mrowienie. Pojawiały się też niekiedy zawroty głowy. Wtedy też za namową znajomej (dobrze obeznanej z technikami MT i Reiki), zacząłem zwracać uwagę na sposoby dozowania owej energii, której nieopanowanie może w ostateczności doprowadzić do "usmażenia układu" i fizycznej śmierci. Wydarzenia te doprowadziły też z czasem do pewnych (jak najbardziej pozytywnych) efektów ubocznych, jak chociażby całkowitego wyleczenia mnie z chronicznej choroby zatok (z którą wojowałem niemalże dekadę) i zdecydowanej poprawy kondycji psychofizycznej.
Czy to wszystko ma swoje podłoże w owych odcięciach fraktalnych i przyjęciu energii Fali? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że wielu ludzi pracujących nad swoim wnętrzem doświadcza coraz ciekawszych i mocno złożonych stanów, być może zwiastujących narodziny nowej percepcji, całkowicie już niezależnej od umysłu.             
    
  

2 komentarze:

  1. Ciekawią mnie te techniki wizualizacji i kreatywnej medytacji. Między chaosem a wiadomością - Hiperfizyka przeczytałem, aczkolwiek z dużą rezerwą do rewelacji. Uważam, że autorzy powinni skończyć studia z zakresu fizyki kwantowej, by móc opisywać nowe informacje. Co do pozostałych informacji, to żaden system filozoficzny, żaden traktat, ani żadna religia nie odpowiedziały na podstawowe pytanie: jaki jest sens istnienia wszechświata. Biorąc zarówno naukowe jak i religijne punkty widzenia starałem się temat przeanalizować i dokonać syntezy. Uważam, że istnienie wszechświata jest albo a) przypadkiem b) dziełem nadinteligencji c) samoistnym wykształceniem prawidłowych wzorców bez udziału żadnych sił wyższych, które to wzorce przekształcają się same. W Hiperfizyce niestety jest to wymieszane. Rdzeń jest Bogiem, nadświadomością, czy absolutem jak kto sobie woli nazywać. Jest główny logos i jest wszechświat, w którym zawarte są dwa byty jak i kosmosy. Co ciekawe podana jest informacja, że logos i rdzeń są wynikiem kolejnych wersji (przekształceń informacji w kosmosach w nim zawartych) wszechświata. Jednak wciąż nie ma dla mnie to sensu, bo równie dobrze mogłoby to wszystko nie istnieć, gdyż nie ma żadnej potrzeby, aby istniało. Istoty inteligentne nie są nikomu, ani niczemu potrzebne. Analizując głębiej można uznać wszechświat za niedoskonały celowo, lub niecelowo (jako wynik przypadku - czytaj: szczęśliwego zbiegu okoliczności jednego na nieskończoną liczbę możliwości niepowodzenia). Synteza: istnienie wszechświata uważam za bzdurę, istnienie istot w tym wszelkiej nadinteligencji również, a jak już sobie istnieje owa nadświadomość, to wg religii wtrąciła się i stworzyła wszechświat. Czyli idąc tym tropem nudziła się, doszła do kresu poznawczego i musiała wytworzyć "system wytwarzający nowe kombinacje" dla jej rozwoju własnego - znów widzę tu niedoskonałość. Celową? Jakoś nie podoba mi się rola malutkiego człowieczka pokornego przed Bogiem. "Klękanie" przed kimkolwiek, czymkolwiek obojętnie, czy złe, dobre, neutralne uważam za istną bzdurę. Nie uznaję hierarchii opisanej w Hiperfizyce. Uważam, że wszyscy są idealnie równi sobie i wszystkim innym we wszechświecie. Nie ma lepszych ani gorszych, jesteśmy na równi z nadświadomością, jedyne co nas ogranicza, to poziom rozwoju świadomości, ale tę można ćwiczyć. Nie chciałbym będąc Bogiem w Boga się bawić i tworzyć światów, nie chciałbym ingerować. Jestem już na tak wysokim poziomie świadomości, że uważam to za bzdurę. Byłbym sobie bytem samowystarczalnym, albo , gdybym stwierdził w sobie niedoskonałość prędzej unicestwiłbym się, niż tworzył mentalnego potworka jakim jest istnienie niedorozwiniętego wszechświata. Moim zdaniem to się wszystko nie trzyma logicznej całości. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że wszelkie dywagacje co do natury Wszechświata, jego logiki, procesu sprawczego i ewolucyjnego, z naszego punktu widzenia są całkowicie chybione. To jeszcze nie ten czas i nie ta perspektywa. Oczywiście możemy starać się znajdować w tym logikę, lub- przeciwnie, odżegnywać od niej, ale będą to tylko spekulacje. W oderwaniu od całości (czyli stanie formy w jakim się teraz znajdujemy) zapewne istnieje jakiś ukryty sens lub przynajmniej założenie. Ale by to rozwikłać potrzeba ewolucji. Trzeba jeszcze trochę poczekać, bowiem platforma transmisyjna na której nadajemy stwarza mnóstwo ograniczeń. Na szczęście postępy w tej dziedzinie są. Obserwacja stanów NDE (bliskich śmierci), psychiatria, biologia molekularna, hipnoza oraz ostatnie badania nad DNA i kundalini świadczą o tym, że proces kreacji i ekspresji w budzeniu się świadomości wszedł na właściwą drogę. To dopiero początek. Później nadejdzie zupełnie nowe postrzeganie. Uważam zresztą że końcowy efekt nie zawiera się w rozumieniu natury Wszechświata ale po prostu w "byciu" nim. System filozoficzny, doktryna czy religia staje się tylko przypisaną notatką do małej i nietrwałej formy bytu. Istota zapewne leży głębiej, w odczuciu i świadomości bycia ogromem a jednocześnie posiadaniu wolnej woli w celu realizowania się w czasowym oddzieleniu od tego wszystkiego. To tak mało i tak wiele zarazem.

    OdpowiedzUsuń