wtorek, 20 sierpnia 2013

Latające trójkąty




Swego czasu było o nich naprawdę głośno. A to głównie za sprawą ogromu doniesień pochodzących z Belgii oraz Holandii w końcu lat 80. i na początku 90. Na przestrzeni 2-3 lat, dokonano wtedy ok. 800 obserwacji tego typu obiektów. Trudno jednoznacznie orzec, dlaczego akurat kraje Beneluksu padły "ofiarą" tych częstych manifestacji. Rozpętała się zresztą wtedy dość solidna medialna burza, która zaowocowała teoriami o nowej superbroni armii NATO, testowanej właśnie na owym obszarze. Choć w rzeczy samej wyznawców aspektu pozaziemskiego też nie brakowało. Ale obecność tajemniczych trójkątów to nie tylko kraje Beneluksu, czy reszta Europy. Widuje się je już na całym świecie, włącznie ze strefą okołobiegunową. Specyficzna forma pozaziemskiej technologii, czy może nowoczesne pojazdy latające, powstałe w ramach tzw. "czarnych projektów"?

Nie dalej jak trzy dni temu, podczas towarzyskiego spotkania, wysłuchałem dość ciekawej (i spójnej) relacji z obserwacji podobnego obiektu we wschodniej Polsce. Świadkami było małżeństwo w średnim wieku, ich szesnastoletnia córka i bliski sąsiad. Działo się to wszystko w pogodny wieczór, na początku tego miesiąca, nad jeziorem Łukcze (woj. lubelskie). Obiekt bezgłośnie przemieszczał się ze wschodu na zachód, w bardzo szybkim tempie i oczywiście- całkowicie bezgłośnie. Był ewidentnie trójkątnego kształtu, z tym że tylko dwa stykające się, przednie ramiona świeciły fosforyzującym (jak określili świadkowie- jarzeniowym) światłem. Ponieważ zapadał już zmrok, obserwatorzy za bardzo nie potrafili określić pułapu, choć ocenili go na nie niższy jak 2500- 3000m. Zdumiał ich nie tylko wyraznie widoczny kształt obiektu i brak dźwięku, ale może przede wszystkim prędkość z jaką pokonywał nieboskłon. Wspólnie stwierdzili, że widoczną w tej części połać nieba, pojazd przebył w ok. 20-30 sekund, podczas gdy samoloty rejsowe dokonywały tego w nie mniej niż 3-5 min. (nazajutrz specjalnie dokonywali takich porównań). Oczywiście trzeba pamiętać o jednym, że jednak samoloty takie latają na pułapie 8000-10000 m. a nawet wyższym, więc bezpośrednie porównanie nie jest wcale miarodajne. Nie byłbym oczywiście sobą, gdybym później już "na stronie" nie przedyskutował z nimi jeszcze raz tej całej sytuacji :) Powysyłałem też im na maila trochę zdjęć ze swojego "ufologicznego archiwum" ;) i poprosiłem, o pewne przyrównanie do obserwacji poczynionej przez nich. Wynikiem jest poniższa grafika, ukazująca mniej więcej perspektywę z jakiej widziany był obiekt, oraz jego fluorescencyjne oświetlenie.

Jarzące się przednie krawędzie i ciemniejszy środek- tak mniej więcej prezentował się obiekt znad jeziora Łukcze

Oczywiście zadałem też pytanie, dlaczego nie wpadli na pomysł strzelenia choć pojedynczej fotki (aparat w rzeczy samej był na werandzie domku, w którego pobliżu dokonano obserwacji). Jednak M.B (świadek) odpowiedział: "Wiesz, to była w zasadzie moja pierwsza myśl, kiedy to coś zniknęło za drzewami".
Ja zaś muszę stwierdzić, że wcale mu się nie dziwię. Dlaczego? Otóż wielokrotnie przy podobnych incydentach, ludzie odzyskują zdolność racjonalnego myślenia dopiero tę "chwilę po". Sam znam to doskonale, bo kiedyś wraz z kumplem dokonaliśmy ciekawej obserwacji i mimo że mieliśmy pod nosem kamerę, nawet nie przyszło nam do głowy jej użyć! Co prawda później dowiedzieliśmy się, że nasza obserwacja nie miała w sobie absolutnie nic paranormalnego, ale sam fakt takiego zachowania świadczył o pewnej niemożności podjęcia konkretnych działań.
Wróćmy jednak do trójkątów. Owa relacja sprawiła, że postanowiłem poszperać tu i ówdzie i znaleźć coś więcej na temat tych osobliwych obiektów. Jak się okazuje, ich obserwacje wcale nie należały do rzadkości. Tyle tylko, że od pozostałych obserwacji różnił je pewien szczegół.
We wcześniejszych doniesieniach odnośnie fenomenu UFO, dominowały obserwacje spodków, kul, elips, ewentualnie cygar. Jednak dopiero mniej więcej od lat 70. dołączyły do nich na dobre trójkąty, rąby oraz trapezy. Co to oznacza? Na dobrą sprawę być może-nic. Ale patrząc z drugiej strony, te wszystkie kształty mocno przecież nawiązują już do pewnych prac, zapoczątkowanych jeszcze podczas II WŚ (np. Horten Ho-IX "Gotha" Go-229).

Ho- IX "Gotha" Go-229. Nazistowska koncepcja latającego skrzydła

Jakby nie patrzeć, podobieństwo do słynnego amerykańskiego Northop B-2 (a w zasadzie dużo wcześniejszego prototypu YB-35, i jego wersji rozwojowych) wydaje się być dość wymowne. Zatem wiele wskazuje na to, że prace na konstrukcjami latającego skrzydła w lotnictwie wojskowym szły równolegle kilkoma niezależnymi torami. Dlaczego jednak obserwacje owych trójkątów nie były tak częste 10 czy 20 lat po wojnie, a stały się popularne dopiero wiele lat później? A może jednak było inaczej. Może owe obserwacje miały miejsce, ale niknęły w morzu (a nieraz oceanie) doniesień o wszędobylskich spodkach? Jak udowodnił Lucjan Znicz- Sawicki w doskonałym cyklu "Goście z kosmosu", kształt spodka/talerza, w latach 50-60 (głównie w Stanach Zjednoczonych) miał wydźwięk jednoznaczny i bynajmniej nie odwołujący się do nomenklatury kuchennej. Fenomen socjologiczny "latającego spodka" sprawił, że ludzie zaczęli dostrzegać go niemalże wszędzie. I na dobrą sprawę nie ma co się dziwić, gdyż specjalne działania, ukierunkowane na pokazanie "prawdziwego i jedynego wizerunku UFO" płynęły zewsząd.

Kadr z filmu sci-fi "Plan 9 z kosmosu" (1959 r.)

Zatem czy jakieś zwykłe, banalne i przecież na dobre przypominające samoloty- trójkąty, miały wtedy szanse zaistnienia w tym medialnym spodkowo- talerzowym cyrku? Raczej można pokusić się o śmiałą tezę że...nie miały. I dość ciekawie korespondują z tym informacje przekazane swego czasu przez Wendelle C. Stevensa czy Ala Bieleka mówiące o tym, że w istocie wielokrotnie uciekano się do podobnych metod, by zakorzenić w ludzkich umysłach strach i obawę przed jednym, podczas gdy realne zagrożenie pozostawało niezauważone "w cieniu". Bielek zresztą nie miał tu na myśli jedynie "dyskokształtnych szopek", ale też wiele innych specjalnych klauzul, które wchodziły w życie podczas "cichych projektów" takich jak "Montauk" czy "Phoenix". Z kolei John Lear niejednokrotnie wspominał, że w bazie Wright- Petterson w Dayton w Ohio, stacjonuje przynajmniej jednak eskadra "czarnych trójkątów"- pojazdów latających wyposażonych w całkowicie nowe napędy. Tyle że nikogo to nie obchodziło, bowiem wszyscy non stop nawijali o...spodkach.

I tu pomału dochodzimy do mocno tajnych projektów "Aurora" i TR-3B. Co kryje się za tymi enigmatycznymi nazwami i symbolami? Oczywiście pojazdy i to (a jakże)...trójkątne!
Lockheed CP-140 "Aurora" to pierwszy z tajemniczych trójkątów, którego już w latach 90. rzekomo testowano nad Groom Lake. Miał być wyposażony w bardziej wydajny silnik strumieniowy, niż ten znany chociażby z SR-71 i SR-75, który gwarantował osiągnięcie prędkości dochodzącej do (bagatela) 7000 km/h!

 Artystyczna wizja super samolotu "Aurora"

Ale w rzeczy samej "Aurora",w porównaniu do TR-3B to- prawdziwy emeryt:

"System napędowy w TR-3B stanowi pole grawitacyjne, które wytwarzane jest za pomocą reaktora z prawdopodobnie zimną fuzją nuklearną (!). Pierścień pełniący rolę kolistego akceleratora wypełnionego plazmą nazwany tu systemem rozdziału pola magnetycznego otacza obrotowy przedział załogi.
W części okrągłej statku plazma złożona głównie z rtęci, jest poddana ogromnemu ciśnieniu 250000 atmosfer, schłodzona do temperatury ok. 150 K i przyspieszona w ruchu kołowym do 50000 obrotów na minutę. W takim stanie plazmy staje się nadprzewodnikiem, który obracając się w zmiennym polu magnetycznym powoduje zniesienie wpływu ziemskiego pola grawitacyjnego o 89% (!!!). W ten sposób pojazd, jaki i wszystko w nim, staje się lżejszy o 89% i jest zdolny dzięki napędowi do nieprawdopodobnych zmian kierunku lotu nawet w atmosferze (brak a w zasadzie zmniejszona bezwładność). Możliwości statku są ograniczone wytrzymałością ludzkiego organizmu, chociaż przy obniżeniu (spadku) masy o ok. 89% także i przyciąganie ziemskie zmniejsza się o 89%. Biorąc pod uwagę taką masę zakłada się, że załoga jest w stanie bez problemów wytrzymać przyspieszenie rzędu 40 G (redukcja o 89% daje właściwie przeciążenie ok. 4,2G). Ujście napędu do utrzymania siły ciągu zlokalizowane jest w trzech narożnikach (trzy światłą)".

 TR-3B w dwóch rzutach

I wszystko to jakby nie patrzeć imponująco i nader ciekawie wygląda, ale czy czasem ktoś znowu metodą "kija i marchewki" nie robi sobie z nas posłusznych osiołków i wychowuje na swoją modłę?
Cóż, prawda zapewne leży gdzieś pośrodku tego...trójkąta :)


P.S.
Jako że odkąd pamiętam zadzieram głowę i patrzę w niebo, a powyższy temat należy do tych, które nieprzerwanie śledzę już od ok.20lat, wdzięczny będę za jakiekolwiek info, o podobnych obserwacjach poczynionych przez Was, bądź Waszych znajomych.
Na przestrzeni tego czasu, sam miałem kilka interesujących obserwacji, których wciąż nie potrafię do dziś dnia jednoznacznie zweryfikować (ostatnia ze stycznia tego roku, o której wspomniałem na tym blogu).  
Jedno natomiast wiem na pewno. Warto spoglądać w górę, bo nad naszymi głowami naprawdę sporo się działo, dzieje i zapewne...dziać się będzie.


Zródła zdjęć:
https://mycotopia.net/forums/forum.php 
http://www.fiddlersgreen.net/
http://stopklatka.pl/ 
butlincat.blogspot.com 
oraz tekstu:
http://www.swiat-tajemnic.pl/blog/paranormalnyblog/2012/09/14/tr-3b-i-tr-3a/ 
  





4 komentarze:

  1. Witam, te doniesienia z Belgii i Holandii były już dosyć dawno wyjaśnione - w owym czasie USA testowały w swojej bazie lotniczej znajdującej się przy granicy "niewidzialny" samolot Lockheed F-117 Nighthawk. Samolot nie był wykrywany przez ówczesne radary, a obserwatorzy z ziemi widzieli trójkątne kształty w powietrzu i z tego co pamiętam chyba również światła pozycyjne. Istnienie samolotu oficjalnie ujawniono w 1990 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w sumie by pasowało, z jednym jednakże zastrzeżeniem. Nie wyjaśnia to bowiem wszystkich tych obserwacji, kiedy owe trójkąty wisiały nieruchomo nad danym obszarem, po czym odlatywały z dużą prędkością. Zatem nawet jeśli F-117 były tam testowane, to gro obserwacji odnosi się do zgoła czegoś innego.

      Usuń
    2. Widziałem dokładnie taki wehikuł w lecie 90-92 w Warszawie. Stał w miejscu na wys. Ok 300 m nad moim blokiem. Śmieszą mnie te tłumaczenia niedowiarków. Nie zapomnę tego nigdy. Pozdr.

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam również.

      Usuń