Karkonosze / Izery 2013
Część 7- Karkonosze - Śnieżne Kotły / Szrenica
Kolejny dzień czerwcowej wyprawy przeznaczyliśmy na odwiedzenie klasycznego już szlaku. Za każdym razem gdy jesteśmy w zachodnich Karkonoszach, staramy się obowiązkowo zahaczyć o Śnieżne Kotły. Nie może być inaczej. To jedno z najbardziej monumentalnych miejsc w całych "Górach Olbrzymich" i kto choć raz je odwiedził, wie dobrze, że obcował z czymś na prawdę niezwykłym i zjawiskowym.
Śnieżne Kotły to dwa bliźniacze kotły polodowcowe wcinające się w
północny stok głównego grzbietu Karkonoszy pomiędzy Wielkim Szyszakiem
(1509 m n.p.m.) i Łabskim Sazczytem (1472 m n.p.m.). Położony bardziej
na zachód Mały Śnieżny Kocioł jest głębszy, ale wysokość ścian skalnych
jest dużo mniejsza niż w Wielkim Śnieżnym Kotle, gdzie dochodzą do 120m.
Oba kotły są zamknięte potężnym wałem morenowym. Wśród rumowisk
skalnych wyścielających Wielki Kocioł znajdują się dwa niewielkie
Śnieżne Stawki. W zachodniej ścianie Małego Kotła odsłonięta jest żyła
bazaltowa, której świat roślinny i zwierzęcy jest niezwykle bogaty i
interesujący. Na krawędzi wielkiego Śnieżnego Kotła jest udostępniony
szereg punktów widokowych, z których można podziwiać niezwykłe panoramy.
Zimą, na krawędziach Śnieżnych Kotłów tworzą się potężne nawisy
śnieżne, żlebami często schodzą lawiny śnieżne, a u podstawy skalnych
ścian śnieg zalega często do późnego lata.
Tym razem wyszliśmy z Michałowic szlakiem niebieskim, by przez Trzy Jawory, Wysoki Most i Rozdroże pod Wielkim Szyszakiem dostać się na grzbiet główny i tu, z wierzchowiny, po raz kolejny obejrzeć te cuda Matki Natury. Pogoda dopisywała. Od samego rana nie padało, widoczność była zadowalająca, choć oczywiście wraz ze wzrostem wysokości wiatr stawał się coraz śmielszy. Sam niebieski szlak na odcinku między Wysokim Mostem a skrzyżowaniem z czerwonym, okazał się niemalże wartkim strumieniem, którego pokonywanie wymagało nierzadko akrobatycznych umiejętności. Był to oczywiście efekt niedawnych opadów, ale liczyliśmy się z takim stanem rzeczy, gdyż już w przeszłości natrafiliśmy na podobny scenariusz.
Osiągnąwszy wierzchowinę i trawersując Wielkiego Szyszaka, zbliżyliśmy się do Śnieżnych Kotłów. Wiatr tu już nie próżnował i marsz bez zarzuconych na głowę kapturów, okazał się niemożliwy. Niebawem podeszliśmy pod stację przekaźnikową, odpoczęliśmy chwilę w jej cieniu, po czym wkroczyliśmy na "karkonoską estakadę".
Wielki Śnieżny Kocioł i budynek schroniska w latach 30. ubiegłego wieku
Zatrzymam się tu na chwilę przy sprawie schroniska. Wspomniałem już w którymś z wpisów, że projekt ponownego uruchomienia tegoż w tym miejscu jest już gotowy. Oczywiście od projektu do realizacji często droga daleka, nie mniej jednak- sprawa ruszyła z miejsca. I powiem szczerze że czym bardziej o tym myślę, tym więcej mam mieszanych uczuć. Z jednej bowiem strony, schronisko tutaj jest bardzo potrzebne. Turysta wędrujący głównym grzbietem, praktycznie od samej Przeł. Karkonoskiej nie ma możliwości skorzystania z podobnego miejsca aż do samej Szrenicy. Oczywiście jest parę czeskich obiektów w pobliżu (Martinova i Vosecka bouda), ale dojście do nich wiąże się z trwałym opuszczeniem GSS-u. Zatem schronisko nad Kotłami idealnie zapełnia ową lukę. Jednakże jest i druga strona medalu (o czym też wspominałem), gdyż uruchomienie obiektu wiąże się z przystosowaniem infrastruktury dla zwiększonego ruchu kołowego. Nie wiem do końca jak widzą to włodarze z KPN-u, jednakże można przypuszczać, że komuś zamarzyło się utworzenie tutaj czegoś w stylu Labskiej boudy. Jeśli tak, to raczej zbytnich powodów do radości nie ma.
A swoją drogą, czy nie wystarczyła by w tym miejscu nawet ciekawie skonstruowana i ładnie wkomponowana w otoczenie wiata dla turystów. Na przykład "przytulona" do znajdującej się tu grupy skalnej "Czarcia Ambona"?
http://sudeckiedrogi.wordpress.com/2010/10/24/czarcia-ambona/
Są tu obok niej pojedyncze ławeczki, tyle że podczas niezbyt łaskawej aury biwakowanie w tym miejscu do najprzyjemniejszych nie należy. A dach nad głową mógłby w tym wypadku sporo polepszyć tym bardziej, że skuteczną zasłonę przed wiatrem tworzy już właśnie granitowa grzęda owych skał. Oczywiście byłoby to schronienie sezonowe, które w miesiącach od jesieni do wczesnej wiosny zapewne i tak stawało by się niewystarczające, ze względu na panującą tu pogodową ekstremę. Ale- zawsze jednak coś. Czesi potrafią z powodzeniem zainwestować w infrastrukturę tego typu, czego dowodem jest spora liczba przyjaznych turystom obiektów. Tu przykłady:
http://www.npm.pl/forum/viewtopic.php?p=68545&sid=23a05db50c05ee45347214da4db2a529
A u nas? Cóż...
Tu możecie przeczytać jeszcze o historii dawnego schroniska "Nad Śnieżnymi Kotłami":
http://pl.wikipedia.org/wiki/Schronisko_%22Nad_%C5%9Anie%C5%BCnymi_Kot%C5%82ami%22#Historia
(Nie martwcie się że to Wikipedia. Tekst jest "zapożyczony" z artykułu Romualda M.Łuczyńskiego, zatem paszkwilem nie śmierdzi) ;)
Powróćmy jednak do dalszej relacji.
Pisząc "Karkonoska estakada", mam oczywiście na myśli odcinek czerwonego szlaku, wiodący stąd aż na Halę Szrenicką. To właśnie nim w sezonie spacerują setki "trampkowiczów", którym pupy radośnie podwozi aż na Szrenicę wyciąg krzesełkowy. Dlatego przyznaje, że w sezonie ten szlak nie należy do moich ulubionych. Na szczęście dla nas sezon jeszcze na dobre się nie zaczął, a ostatnie deszcze i wietrzna aura trochę odstraszyła "stonkę" od podejmowania dalszych wypadów ;)
Nim więc dotarliśmy do Szrenicy, minęło nas może tylko 5-6 osób. I głównie- prawdziwych turystów plecakowych.
W samym schronisku o dziwo też nie było za tłoczno (co jest rzadkością w godzinach pracy wyciągu). Na miejscu posililiśmy się zatem porządnie, ochłonęliśmy nieco i zza szyb zaczęliśmy obserwować nagłe pogorszenie aury. Wystarczyło bowiem kilkanaście minut, by od zachodu nadciągnęła armada warstwowych chmur, i pogrążyła wierzchołek Szrenicy w mlecznej bieli.
Schronisko na Szrenicy. Widokówka z końca lat 30. XXw.
O wybranych losach szrenickiego schroniska poczytać można tutaj:
http://www.szrenica.pl/historia.php
Tak więc po wyjściu ze schroniska, na widoki nie można było już liczyć. Skierowaliśmy się teraz zielonym szlakiem przez tzw. Mokrą Drogę, do Hali Pod Łabskim Szczytem. Nim zaś doszliśmy do położonego tam kolejnego schroniska (o którym napiszę szerzej w następnej relacji), zaczęło padać. W obiekcie trafiliśmy na rozwrzeszczaną grupę szkolnej młodzieży, także skusiliśmy się jedynie na szybką herbatę i czym prędzej wróciliśmy na szlak. Zejście rozpoczęliśmy szlakiem czerwonym, by po jakimś czasie przejść na czarny i przez Moreny dotrzeć znów do niebieskiego na wysokości III drogi, łączącej Wysoki Most z Koralową Ścieżką. Nim dotarliśmy do Michałowic lało już równo, a my po mału zaczęliśmy wątpić w to, że dane nam będzie na tym wyjeździe ujrzeć jeszcze raz pełne słońce. Jak się wkrótce okazało- zupełnie niepotrzebnie.
Potok Szklarka w okolicy Węglińca
Szlak początkowo nie stanowi wyzwania
Szklarka towarzyszy nam w wędrówce przez pewien czas
Idziemy niebieskim i czarnym szlakiem (ten drugi niebawem odbije na zachód)
Niezwykle uroczy wodospad za Wysokim Mostem
Już na niebieskim.
Zaczyna się robić bardziej stromo
Tu jeszcze było w miarę sucho
Kilkaset metrów dalej, mamy już na szlaku regularny strumień...
W którym balansujemy na nielicznych suchych skałkach
Sytuacja poprawia się gdy mijamy skrzyżowanie z czerwonym szlakiem
Niedaleko Rozdroża pod Wielkim Szyszakiem las wyraznie rzednie...
I otwierają się pierwsze, dalsze widoki
Rzut oka w stronę Wielkiego Kotła
Szlak za rozdrożem staje się bardziej kręty
Kolejny widok na strome zbocza obu kotłów i stację przekaźnikową
Widok z Wielkim Szyszakiem w tle
Fajnie mieć chmury pod sobą :)
Widok na Śmielec
Stąd rozpościerała się ładna panorama wschodniej części Śląskiego grzbietu. Z daleka widoczna była Śnieżka
Widok na Śmielec, Śląskie Kamienie i dalszy ciąg grzbietu. Na prawo od Śnieżki majaczy Lucni Hora
Kolejny widok na kotły, oraz leżące u ich stóp Śnieżne Stawki
Ściany Wielkiego Kotła zawsze robią ogromne wrażenie
I raz jeszcze Śnieżne Stawki, oraz podmokłe łąki kotła
Ten surowy widok obnażonych skał, to zasługa cofającego się lodowca
Widok na południowy zachód. Obniżenie po lewej to Labsky Dul. Z prawej strony - szczyt Kotel
I jeszcze raz surowe piękno Wielkiego Kotła
Widok spod stacji. Wielki Szyszak i Śmielec prawie "ramie w ramie".
Wypatrzyliśmy stanowisko Sasanki alpejskiej (Anemone alpina)
I po raz kolejny dno kotła, z niewielkimi połaciami śniegu
Stacja przekaźnikowa (po prawej fragment Czarciej Ambony)
Widok na czeskie Karkonosze. Płaskowyż na pierwszym planie to Mumlavska i Labska louka. W tle Kotel i Lysa hora
Ruszamy "estakadą" w stronę Łabskiego Szczytu
Jego wierzchołek, zbudowany jest z typowego karkonoskiego granitu
Widok na szczyt z przeciwnej strony
Jedna z wielu naturalnych, wypełnionych wodą niecek
Znad kosodrzewiny wyłania się Szrenica
Mijamy skałę Twarożnik
Szrenica coraz bliżej
Rzut oka za siebie, na stoki i wierzchołek Łabskiego Szczytu
Kolejna formacja skalna- Trzy Świnki
I jeszcze raz- w komplecie
W schronisku na Szrenicy niemalże puchy
Gdy wyszliśmy, chmury oblepiły już wierzchołek wraz z budynkiem
Skałki na Szrenicy
Baszty skalne i ich skupiska, w takiej aurze nabierają wręcz mistycznego klimatu
Niezwykła rzeźba natury w okolicy Mokrej Przełęczy
Drewniane pomosty na Mokrej Drodze
W chmurach podążamy na Halę pod Łabskim Szczytem
Jeden ze strumieni, zasilający Szrenicki Potok
Schronisko Pod Łabskim Szczytem w deszczu
Czerwony szlak poniżej Ścieżki nad Reglami
Kaskady Bystrego Potoku
Czarny szlak poniżej potoku Płócznik. Znów niemalże brodzimy
Potok Górna Szklarka poniżej Wysokiego Mostu
c.d.n.
Źródło cytatu: http://www.kpnmab.pl/
Zdjęcia z epoki: http://www.heimatsammlung.de/
Aaaaa - Śnieżne Kotły! Gdyby tylko jeszcze nie było tych tłumów ludzi, ale nie można mieć wszystkiego. Już od kilku lat miejsce to wyznaczam jako plener mojej ewentualnej sesji ślubnej.
OdpowiedzUsuńNie przepadam się za drogą od strony Michałowic - w zeszłym roku specjalnie zostałam przewieziona z Przesieki do Michałowic w celu jej przetestowania.
Co do schroniskiem - faktycznie są plusy i minusy. Nie wydaje mi się, żeby w dzisiejszych czasach mogło powstać coś na kształt obrzydliwego molocha Labskiej Boudy (autentycznie się przestraszyłam, jak pierwszy raz zobaczyłam na żywo ten budynek). No ale - to co mi się nie wydaje, może wydawać się innym :)
No Śnieżne Kotły już tak mają, że ściągają wszystkich jak magnes. Zresztą, nie ma co się temu dziwić. Jednak są chwile (szczególnie wiosną i jesienią) kiedy i tam można poczuć magię odosobnienia. A co do Labskiej to fakt...straszy od dawna i miejmy nadzieję, że nic już bardziej przerażającego w Karkonoszach nie powstanie ;)
UsuńPiękne krajobrazy, aż się mi tęskni za Karkonoszami!
OdpowiedzUsuńTo nie ma rady: trzeba znów je odwiedzić! :)
UsuńNo toś mnie zmobilizował...dokopię się do moich Kotłów :)
OdpowiedzUsuń