wtorek, 3 grudnia 2013

Przyszłość



Dziś trochę na temat przyszłości. A to dlatego, że obserwując wielu ludzi dochodzę do wniosku, że jednak enigmatyczność i fantastyka są nieodzownym elementem patrzenia na grę, zwaną życiem. Oczywiście gdy nazywasz owych ludzi fantastami bądź tymi, którzy sami tworzą iluzję, jedynymi zazwyczaj reakcjami są niezrozumienie, rozdrażnienie i chęć udowodnienia że jest inaczej.
Dlatego nazywanie i metkowanie zarzuciłem już dawno. Oczywiście zdarza mi się niejednokrotnie łapać swoje ego, na próbach uzurpowania sobie konkretnych wniosków i poglądów, ale już patrzę na to niejako z innej perspektywy. Ale nie o tym chciałem pisać.

Odkąd na poważnie zainteresowałem się ezoteryką, a później po mału wchodziłem w szersze zagadnienia tego typu, częściowo przez własne spostrzeżenia i praktyczne doświadczenie zrozumiałem, że w istocie istnieją pewne prawidłowości. Już nadmieniałem o tym wcześniej, bowiem od dawna tak miałem, że potrafiłem z danej chwili uczynić sobie "przyjaciela". Pamiętam nawet pewne zdarzenia z dzieciństwa, kiedy moje niezaspokojone z jakiegoś powodu ego, tworzyło frustrację, rozgoryczenie czy smutek, a potem jakby na fali odreagowania potrafiłem "zakotwiczyć" w czymś absolutnie natychmiastowo. I zerwać z dotychczasowym schematem. Potem przychodziła właśnie ulga. Wtedy tego tak nie zauważałem, a i przecież o żadnej analizie nie było nawet mowy. Ale to działo się na zasadzie jakiejś opozycyjnej interakcji względem gorączki umysłu. Taka "reakcja obronna" wobec ukierunkowanego szaleństwa. Później pod wpływem pomocnej literatury, ale też dzięki rozmowom z kilkoma ludźmi, którzy w tej kwestii mieli własne doświadczenia stwierdziłem, że w istocie mam możliwość zapanować nad wieloma rzeczami. Zanim na dobre zagłębiłem się w zagadnienia "nie dualności/ nie dualizmu" wiedziałem już, że odpowiedzi na wiele z pytań mnie nurtujących są niemalże pod nosem. A ponadto że wiele z nich, nie jest w ogóle pytaniami. Ot, mimo że noszą takich znamiona, są niemalże stwierdzeniem rzeczy prostej i oczywistej. Do jej rozwikłania jednak potrzeba było nieco innej platformy obserwacji, niż umysłowy schemat.
Później zdałem sobie sprawę, jak owe schematy działają. Pomogła mi w tym obserwacja nawet drobnych rzeczy niemalże "wykuwanych na gorąco", mających jednak pewien oddźwięk w wydarzeniach z przeszłości. Dzięki książkom Eckharta Tolle, Kena Wilbera czy Neelam, zacząłem dostrzegać pułapki formy, które niemalże na poczekaniu potrafią zmienić sposób patrzenia i tym samym przenosić ciężar życia z chwili teraźniejszej do wymiaru czysto...enigmatycznego.
Jak przyszłość właśnie.
Posłuchajcie ludzi z którymi obcujecie. Nader wielu z nich, buduje tak skomplikowane i fantastyczne struktury oparte na fundamencie wydarzeń przyszłych, że aż dziw bierze, skąd znajdują źródło dla takich idei. Oczywiście gdy spojrzycie na to jeszcze dokładniej zobaczycie, że te skomplikowane figury powstają z podszeptów umysłu i opierają się na bardzo lichych i niestabilnych materiałach. Ale póki co są, żyją i stanowią "uświęconą ziemię" od której wara zwykłym śmiertelnikom ;)
Tak tak, ludzie strzegą tych swoich wątpliwych świątyń i robią wszystko, by nie dopuścić do siebie faktu, że byle zdarzenie z dnia jutrzejszego, może pogrzebać bezpowrotnie cały ten majdan zbudowany misternie na dalszych dwadzieścia lat. Bo jeśli dopuszczą nawet skrawek takiego przypuszczenia, to wnet może się okazać że skądś tam nadejdą pierwsze echa niepewności, obawy a nawet lekkiej paniki. A tego nikt nie lubi.

Oczywiście w tej "jeździe bez trzymanki" idealnie wspiera nas cała obecna cywilizacja medialna, serwująca pakiety doczesnej szczęśliwości i dobrobytu wszelkiego i udająca stabilną "matkę- rodzicielkę". W rzeczy samej to tylko złudzenie, gdyż dziś człowiek jako produkt, ma za zadanie wpasować się w odpowiednią rolę proponowaną przez system i tam, odgrywać grzecznie swoją rolę. W przeciwnym razie staje się półproduktem z którego system nie ma pożytku i tym samym, staje się niebezpieczną zadrą na całym tym "nieskazitelnym ołtarzu niewinności". I dlatego właśnie, w te wszystkie odgórnie wtłaczane mody, trendy, opinie, schematy i scenariusze, ładuje się tyle kasy i dba, by trafiły pod strzechy. To element gry, prowadzonej przez "możnych tego świata", by nie dać nam na chwilę nawet zwolnić, pomyśleć i być może dostrzec, w jakiej pułapce egzystujemy. I że pobłądziliśmy. A dodatkowo nasza gonitwa za widmami i zachciankami egocentrycznego umysłu, cały czas nabija im kasę i utrwala schemat "kieratowego osła". Zatem budują coraz to nowe dekoracje, wymyślają kolejne scenariusze i czekają na nasze reakcje.
A my odgrywamy posłusznie role, zadowoleni i ufni, że oto dane nam jest uczestniczyć w spektaklu premierowym, najwyższej próby i u najsławniejszego reżysera. Czyżby?

Czy jednak nie jest tak, że schowani za którąś już tam warstwą pudru i kostiumu, odgrywamy wciąż tę samą tragifarsę w dodatku, do tej samej dysharmonijnej muzyki?
Kto nam każe pędzić tak do przodu, budować zamki na piasku gdy przypływ tuż, i jeszcze wierzyć ślepo w obrazki, które wywiodły na manowce już całe pokolenia?
Gdzie oddech ludzie kochani, gdzie oddech? Ta jedna chwila, kiedy gwałtownie nabieramy powietrza, przytrzymujemy w płucach i swobodnie wypuszczamy radzi, że to JEDYNY i trwały ślad tego, że naprawdę istniejemy. Gdzie ten moment rozpoznania, kiedy to nie budzimy się już w zmiętej i mokrej od potu pościeli, a rozdygotane myśli nie każą nam wskakiwać w pantofle i gnać w dzień na złamanie karku, by potem u jego schyłku stwierdzić, że wszystko co dziś otrzymaliśmy, to...kilka gorzkich słów więcej i sromotny ból w okolicy serca?

Jeśli sami nie rozpoznamy w tym szaleństwa i całkowitego braku poszanowania dla naszego życia, kosztem kilku wyblakłych klisz z przeszłości, lub tych, mieniących się kabaretowym blaskiem z przyszłości, to wciąż będziemy wystraszeni, smutni i całkowicie odseparowani. Nigdy w chwili która właśnie istnieje, w TERAZ, nie zobaczymy przyjaciela i nie zrozumiemy, że to JEDYNE co tak na prawdę mamy. Że reszta to tylko gra świateł, miraże i lodowe figurki, które znikają na długo przed tym, nim słońce osiągnie zenit.

Nie zrozumcie mnie źle. Tu nie chodzi o porzucenie wszystkiego, co łączy nas z konkretnym zamierzeniem. Wytyczajmy sobie cele i realizujmy je. Z pełnym zaangażowaniem, pasją i poświęceniem. Ale spróbujmy zrozumieć, że jedyny uczciwy i niepodważalny stan budowany do tego, tworzony jest właśnie tu i teraz. I nie ma do tego historyjki, nie ma zdeklarowania konkretnego poglądu czy ustanowienia praw. Jest nasz wolny wybór. Tylko od nas zależy czy z niego skorzystamy. Czy wejdziemy w "ciało" robota, zoptymalizowanego na umysłowo- schematyczną masturbację, czy wreszcie zakotwiczymy w jedynie uczciwej materii, której wyznacznikiem jest nasz własny oddech i bijące mocno serce.

Przyszłość?

A co to takiego?

         
    

          
      

    

5 komentarzy:

  1. Poruszyłeś ciężki temat. Temat, o którym niewielu chce myśleć, a co dopiero mówić. Dlaczego ? może z wygody, może ze strachu, a może...
    może dlatego, że nie widzą głębszego sensu w dyskursie?
    może dlatego, że to wszystko nic nie warte ?

    "Żyj z całych sił i uśmiechaj się do wszystkich ludzi, bo nie jesteś sam..."

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ta niecierpliwość podyktowana jest jakąś wewnętrzną potrzebą. Jakimś przeczuciem, wręcz pewnością, że jesteśmy oszukiwani i wodzeni za nos. I wtedy to podskórne uczucie może niesie znamiona czystej reakcji obronnej?
      Myślę że ogromna rzesza ludzi w głębi duszy i serca wie "co jest grane". Tyle że ta wiedza zalega w cieniu i wzmaga się co najwyżej "u schyłku dnia", kiedy pomału oddajemy się we władanie snu i...odpuszczamy. Dlaczego dopiero wtedy, dlaczego nie wcześniej i nie efektywniej?
      Może dlatego, że każdy proces ma jednak swoje miejsce i czas w którym zaistnieje. Ale jednak nasza niecierpliwość i chęć odciśnięcia piętna na każdym niemalże procesie jest czysto psychopatyczna. I cholernie dysfunkcyjna.
      Tylko wyobraź sobie, jaki spokój odzyskalibyśmy wiedząc że nie ma rzeczy straconych, nie ma błędów, porażek i upadków. Że jest JEDNA przestrzeń życia, nieograniczonych i niekończących się możliwości.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń