Doprawdy zwyczajnie powiedzieli
mi- idź...już czekają...już trzeba.
W
sztuce inicjacji zawsze pozostaje stan podważenia prawdy. Ja sam, a naprzeciw moc
nieokiełznana. I kto to potem poświadczy?
Nogi jakoś ciągną same, ale na tamtej ścieżce tylko wiatr i swawola sobotniego popołudnia. Jakże blisko nam do ukojenia. Zawsze to wiedziałem i mam z tym kłopot, ale nie mnie czerpać garściami z koszyka prawd pierwszych.
Nogi jakoś ciągną same, ale na tamtej ścieżce tylko wiatr i swawola sobotniego popołudnia. Jakże blisko nam do ukojenia. Zawsze to wiedziałem i mam z tym kłopot, ale nie mnie czerpać garściami z koszyka prawd pierwszych.
Mały
miecz, złość i przyciasne tenisówki. Odgłos ulicy już nigdy nie będzie taki sam.
Tyle zawłaszczyłem, lecz co w zamian?
Do
domu wcale nie po drodze. Światło wygładza krawędzie, a w grupkach cienia formują się kolejni wrogowie.
Dalej
mały! Walcz ile sił. Nie tobie zrywać z kalendarza wczorajszy lęk i widmo
wytartych cyfr. Biegnij...
Przedwieczorna
gorączka rzuca mu na twarz kształt wilczego smutku
W
jego piersi zajęczy oddech i ból największego z serc
Świat
rezygnuje z przewidzianego zachwytu
Coś znów dzieje się z niebemDoprawdy zwyczajnie
Zdjęcie: http://podwiatr.wordpress.com/
Piękne... Lubię te Twoje miniatury prozą...
OdpowiedzUsuńDzięki. Zaglądaj tu zatem :)
UsuńInteresująca proza tak niezwyczajnie pisana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki. Pozdrawiam również.
Usuń:)