wtorek, 23 lutego 2016

Konferencja w Monachium, czyli...wszystko po staremu?


Najpierw zerknijmy do reżimowej obórki:
http://www.tvn24.pl/raporty/konferencja-w-monachium,1052

Jak widać przedstawiony tu obraz idealnie odzwierciedla rodzimą rację stanu i jej bezwiedne nakręcanie się, bazujące na wytwarzaniu spirali strachu wobec Rosji. Według owych speców, szpica konferencji monachijskiej wycelowana była w zakusy wschodniego niedźwiedzia, destabilizującego od dawna porządek europejski. Czyżby? A może było jednak całkiem inaczej?

XX wiek zaczął się z opóźnieniem. Momentem wyzwalającym jego początek był zamach na ś.p. arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga w Sarajewie 28 czerwca 1914 który rozpoczął I wojnę światową. Około 100 lat wcześniej XIX wiek również rozpoczął się z poślizgiem od Kongresu Wiedeńskiego (wrzesień 1814 – czerwiec 1815), który wypracował nowe zasady ładu kontynentalnego. XXI wiek jest niezwykły ponieważ tak, jak kiedyś wszyscy zaprzeczali chylącej się epoce Napoleońskiej, upadkowi potęgi Austro-Węgier i rozpadu ZSRR, tak dzisiaj nie do przyjęcia dla powszechnej świadomości jest fakt, że 12 lutego 2016 roku w Monachium weszliśmy w nową erę. Tak jak XX wiek rozpoczął się od upadku potęgi Europy kontynentalnej i zakończył ostatecznie epokę imperializmu kolonialnego, tak XXI wiek rozpoczyna się od upadku chrześcijaństwa i zakończy się upadkiem całej zachodniej cywilizacji.
Konferencja w Monachium przejdzie do historii podobnie jak konferencje w Teheranie, Jałcie czy Poczdamie. Nieoficjalne doniesienia mówią o tym, że Stany Zjednoczone porozumiały się z Rosją w sprawie podziału stref wpływów w Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie. W zamian Rosja zobowiązała się do przyhamowania rozwoju gospodarczego Chin w Kierunku Europy, poprzez blokadę wszystkich projektów transportowo-lądowych, w tym Nowego Jedwabnego Szlaku. Jednocześnie Niemcy potwierdziły swoje zaangażowanie we wsparcie gospodarcze dla Rosji i zagwarantowały odbiór gazu i innych surowców rosyjskich przez następne dekady. Mniej więcej w tym samym czasie zniesiono sankcje gospodarcze dla Białorusi, co de facto umożliwiło zniesienie sankcji na Rosję, gdyż teraz jej towary będą płynąć przez Białoruś z nowymi etykietami. Innymi słowy, Stany Zjednoczone zdecydowały się również zrekompensować Niemcom i Rosji straty materialne związane z izolacją Chin poprzez oddanie wolnej ręki w Europie Środkowo-Wschodniej oraz odstąpieniem od dalszego wsparcia Turcji na Bliskim Wschodzie.
Ustalenia i umowy w zakresie nowego ładu na świecie odbyły się za zamkniętymi drzwiami. Podczas, gdy mocarstwa światowe ustalały podział swoich stref wpływów – polscy politycy topili się w oparach absurdu i debatach bez najmniejszego znaczenia dla przyszłości kraju. W nowym układzie sił gwarantem stabilizacji są Stany Zjednoczone, Niemcy i Rosja. Natomiast najbardziej poszkodowane i pominięte są trzy kraje : Polska, Turcja i Chiny. Pozostałe kraje Europy Środkowo-Wschodniej, takie jak Rumunia, Czechy, Węgry i Słowacja – nie były praktycznie w ogóle brane pod uwagę jako istotne elementy rosyjskiej strefy wpływów.
Ktoś, kto był obecny na konferencji w Monachium mógł odnieść wrażenie, że cofnął się w czasie o 25 lat. Była to konferencja, na której nieustannie obecne były takie hasła jak : walka z terroryzmem, nowa zimna wojna, nowy układ sił, Syria, Turcja, Irak, ISIS. Najbardziej wyeksponowanymi elementami wyposażenia były flagi USA, Rosji, Niemiec i Organizacji Narodów Zjednoczonych. Polityków Europy Środkowo-Wschodniej celowo ustawiono na świeczniku w centrum dyskusji z osobami o trzeciorzędnym znaczeniu. Kluczowe decyzje podejmowane były za zamkniętymi drzwiami.
Nowy układ sił zakłada, że Rosja zapewni spokój w Syrii i w Iranie, natomiast USA zapewnią spokój w Iraku i jego peryferiach. Jednocześnie Rosja otrzymała wolną rękę w regionie Europy Wschodniej (były bufor ZSRR), w zamian za dopilnowanie, aby Nowy Jedwabny Szlak nigdy nie powstał. USA będą blokować morskie drogi rozwoju Chin, a Rosja będzie blokować lądowe drogi rozwoju Chin. Rosja zobowiązała się do odstąpienia z agresywnej polityki wobec Japonii, natomiast USA skasowały wszystkie swoje projekty w Europie Środkowo-Wschodniej. Nigdy w Polsce nie powstaną amerykańskie bazy i nigdy w Polsce nie będzie stałej obecności wojsk NATO z USA lub Europy Zachodniej.

Zaskoczeni ?
Gdzie jest tarcza antyrakietowa ? Gdzie jest szpica NATO ? Zamiast wielkich projektów pozostały do dzisiaj wielkie, puste obietnice. Zbliża się do końca druga kadencja Baraka Obamy i poza wspólnymi ćwiczeniami kilku tysięcy żołnierzy – nie wprowadzono ŻADNYCH rozwiązań, które mogłyby zapewnić nam bezpieczeństwo przed Niemcami lub Rosją. Polacy muszą mieć również świadomość, że nowy prezydent USA – niezależnie czy będzie to Hillary Clinton czy Donald Trump – najprawdopodobniej nie potrafią obecnie nawet wskazać Polski na mapie, nie mówiąc już o jakichkolwiek wspólnych projektach. Fakty nie ulegają wątpliwości – oprócz kilku używanych samolotów F-16 nie mamy żadnych korzyści ze współpracy z USA. Kusimy ich tutaj nowym przetargiem na śmigłowce, okręty podwodne i inne technologie, ale w praktyce dla USA jesteśmy tylko jednym z kilkudziesięciu roszczeniowych państw w długiej kolejce po zakup ich technologii.

Proszę zadać sobie elementarne pytanie – jakiego rozmiaru siły zbrojne USA musiałyby stacjonować w naszym kraju, aby były w stanie zabezpieczyć nas przed Rosją ? Mówimy tutaj o rozmiarach rzędu kilkuset tysięcy, a nie kilkudziesięciu tysięcy. Kto wypłacałby tym żołnierzom wynagrodzenie ? Kto pokrywałby koszta utrzymania ponad 5-krotnie wyższe niż żołnierzy polskich ? Nasz budżet, Polacy ? A jeżeli my nie jesteśmy w stanie zapewnić takiego utrzymania, to dlaczego liczymy na to, że USA hojnie wydadzą kilka miliardów dolarów na zapewnienie bezpieczeństwa dla państwa, którego dochód narodowy brutto jest mniejszy od obrotów takich firm jak Apple czy Google ?
Amerykanie mają jedną, bardzo prostą zasadę, którą kierują się w polityce i bezpieczeństwie: biznes.
Postanowienia z konferencji w Monachium mają zatem kluczowe znaczenia dla całego świata. Nie ulega wątpliwości, że Turcja została na tej konferencji sprzedana i zdradzona. Nie wiemy jeszcze dokładnie czy taki sam los spotkał Polskę, ale pierwsze informacje docierające „z frontu” są szczególnie niepokojące. Natomiast Chiny już od dawna są na celowniku USA i nowe porozumienie jest odpowiedzią na ambicje geopolityczne Państwa Środka.
Najbardziej niepokojące dla nas są informacje o wycofaniu się zaangażowania USA w Polsce poprzez użycie pretekstu o odsunięciu się naszego kraju od demokracji.

Pozostaną tylko flagi?

To, że Polska wyjdzie z tej całej konferencji z gołą dupą i skromną puszką na miedziaki zawieszoną u szyi, wiadomo było od dawna. Tam na dobrą sprawę nawet nieobecności naszej delegacji nikt by nie zauważył. Prawda jest taka, że ten śmieszny poczet był jedynie skromną asystą i jakąś tam formą uwzględnienia całkowicie satelickiego państewka, które ma dalej brać kredyty, kłaniać się swoim panom i trzymać gębę na kłódkę.
Wspólne zaś interesy na linii Washington- Moskwa nigdy mnie nie dziwiły i dalej nie dziwią. To tylko tu, w europejskim teatrzyku politycznym, odpowiednie środowiska lansują tezę "niesfornej Rosji", służącą podsycaniu w ludzikach nie tylko strachu, ale też wytwarzania skutecznych i długotrwałych fobii. Bo we Francji, Włoszech czy w Niemczech jest to po prostu niepotrzebne. Co innego jednak u nas, na Litwie, Białorusi czy Ukrainie. Również za naszą południową granicą odpowiednie służby nie próżnują i zaszczepiają w głowach obywateli to, co stosowne. Natomiast szczwane lisy dobrze wiedzą, że z Rosją się nie wojuje. Poza tym Rosja nigdy nie była i nie jest jakimś przedmurzem chroniącym nas przed globalizacją. Szczerze współczuję tym którzy uwierzyli, że Putin zbuduje tu neo-słowiańską barykadę i nie wpuści wgłąb Europy wschodniej i Azji, całej tej tęczowo-multikulturowo-liberalnej papki. To bardzo szczytne, epickie i budujące, ale zupełnie nierealne przy założeniach, które od pewnego czasu już namacalnie funkcjonują. Bo tak naprawdę Europa jest dziś jedynie reliktem i symbolem. Środek ciężkości już dawno przeniósł się na daleki wschód i tam teraz lepi się materiał, pod zupełnie nowy postument.

A wracając do Monachium i wcześniejszego wpisu, to wydaje mi się że ktoś być może zbyt szybko i na wyrost uznał dalekowschodniego Smoka za "poszkodowanego i pominiętego". I powiem więcej. W tej zagrywce o naprawdę dużą stawkę niebawem może okazać się, że ci groźni "myśliwi" sprawnie operujący technikami łowiectwa, staną się wkrótce przypartą do muru i mocno wystraszoną zwierzyną.
Polecam:


I część druga:



Źródło cytatu: http://www.monitor-polski.pl/
Zdjęcia: internet  
Korekta: Medart
    


 

6 komentarzy:

  1. Turcji mi absolutnie nie żal. To ona w dużym, jeśli nie decydującym stopniu odpowiada za dzisiejszy chaos migracyjny, to ona szantażuje EU wpuszczeniem kolejnych milionów jeśli nie dostanie kasy, to ona wspiera pośrednio lub bezpośrednio ISIS, to ona morduje Kurdów od całych dziesięcioleci, także teraz, gdy ci walczą z dżihadystami... Ten kraj w ogóle nie powinien znajdować się w NATO. Turcja zamiast stabilizować to powiększa chaos w regionie. Kiedyś to było państwo przewidywalne, kontrolowane przez wojsko - dziś coraz bardziej pogrąża się w islamsko-nacjonalistycznym sosie.

    Natomiast nie dramatyzowałbym nad tym podziałem stref wpływów. Realne zagrożenie dla Europy Środkowej typu Polska ze strony Rosji jest raczej niewielkie - choćby z powodu fatalnej sytuacji budżetowej tego kraju. Co innego bombardować Syrię, a co innego prowadzić jakieś działania w Europie. Już na Ukrainie nie szło im rewelacyjnie, a im dalej na zachód tym prawdopodobnie mieliby gorzej. Oczywiście można podporządkowywać sobie państwa innymi środkami, zwłaszcza, że ostatnie działania polskich władz każą się zastanawiać komu one rzeczywiście służą, ale chyba nikt normalnie nie widzi tutaj powrotu protektoratu Moskwy.

    A Niemcy? Chętniej bym widział u siebie władzę Berlina niż schizofreników z Warszawy. Militarnie zresztą Bundeswehra jest w tak kiepskiej kondycji, że miałaby problemy z akcjami obronnymi, a co dopiero ofensywnymi. To zresztą dotyczy większości krajów NATO, widać to było chociażby w Libii. No i trudno wyobrazić sobie, że nagle Niemcy zaatakują Polskę, choć może niektórym by się to marzyło...

    Co do podejścia Amerykanów to jest ono oczywiste - tak myślą mocarstwa, tam nie ma sentymentów. Choć chyba rzadziej zdradzali swoich sojuszników Rosjanie, Amerykańce lekką ręką potrafili dotychczasowego przyjaciela zepchnąć w przepaść (efekty widać na Bliskim Wschodzie). Owszem, przynależność do NATO jest pewną gwarancją (do EU bardziej - bo to biznes), że Rosja nie będzie mogła sobie robić nad Wisłą to samo co w Doniecku, jednak jeśli ktoś myślał, że USA bezinteresownie stanie w obronie Polski to musi być chyba politykiem z pewnych głupich partii :) Zresztą - przecież to pewien ważny polski polityk był kiedyś gorącym przeciwnikiem obecności obcych wojsk na terenie Polski, więc powinien teraz się cieszyć, że tak nadal zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się zgadzam co do Turcji. Jest głównie państwem destabilizującym i wprowadzającym zamęt nie tylko w regionie. I na bank jest to działanie zamierzone.

      Natomiast wcale nie boję się, że oto Polska przejdzie pod rosyjską strefę wpływów. Ale jeśli faktycznie jankesi spuścili z tonu, to wielce możliwe, że niebawem niemiaszki rozpoczną wobec nas starą i wyświechtaną gadkę roszczeniową. I to uważam za główny powód do niepokoju, tym bardziej, że to głównie stamtąd nabraliśmy od pyty kredytów.

      Usuń
    2. Jeśli się bierze kredyty, to trzeba wiedzieć od kogo... Niemcy są głównym płatnikiem Unii, więc siłą rzeczy od innych członków wymagają działań, które przyniosą Berlinowi zysk. UE to nie organizacja charytatywna, ale biznes. Skoro ktoś wpłaca, to liczy, że pieniądze wrócą w inny sposób.

      A co będzie to będzie - w każdym razie obecna sytuacja w sieci powiązań politycznych i biznesowych jest jednak zupełnie inna niż choćby 15 lat temu i nawet trójkąt USA-Niemcy-Rosja nie może tego ignorować...

      Zresztą Niemcy mają obecnie swoje własne kłopoty, strefa Schengen stoi nad przepaścią (największe osiągnięcie EU moim zdaniem), sama idea unijna staje się wątpliwa, więc Niemcom będzie zależało na utrzymaniu tego tworu. Raczej marchewką, niż kijem w tym przypadku.

      Usuń
  2. Trzeba być ciężkim frajerem, żeby ufać USA i powierzyć im bezpieczeństwo naszego kraju. Ale - niestety - ogłupiony lud wybrał właśnie takich naiwniaków i za to możemy ciężko zapłacić, bo Polska przestała się liczyć jako cokolwiek, a w tej chwili może być tylko wygodnym miejscem do rozpoczęcia agresji przeciwko Rosji i do przyjęcia ciosów odwetowych z jej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. USA zawsze traktowało nas (jak to napisał Pudelek), jak na mocarstwo przystało. Krótko i bez sentymentów. Teraz jednak być może sytuacja uległa zmianie i będziemy jedynie mało znaczącą wstążką autostrady na osi Berlin-Moskawa. Bez jawnego wpierdzielania się Wuja Sama. Tak czy siak, nie wróży to nam dobrze. A dlatego, że każda kolejna sitwa rządząca tym krajem i tak będzie wkładać "kij w mrowisko". I tak za wszystko będzie winić Rosję, a w Ameryce szukać jedynego sojusznika. To już widać jakaś obłąkańcza mantra.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy artykuł.

    OdpowiedzUsuń