sobota, 12 października 2013

Góry Bystrzyckie / Orlickie 2013



I tak na prawdę nie tylko one. Ale po kolei. Już od kilku miesięcy planowałem, że jeśli jesienią trafi się kilka dni wolnych, wybierzemy się właśnie w te pasma. Z odwiedzeniem ich zwlekałem jakieś 5-6 lat, i w rezultacie zawsze lądowałem gdzieś indziej. Najczęściej były to Góry Stołowe (do których mam dużą słabość), ale często też spychało mnie bardziej na wschód- w Masyw Śnieżnika (też mój faworyt) lub Góry Złote. Tym razem jednak się uparłem. Będą Bystrzyckie i Orlickie! :)
Oczywiście dysponowaliśmy tylko czterema dniami, tak więc skazani byliśmy na zwiedzanie mocno fragmentaryczne. I tak oto wybraliśmy północną część obu pasm, z małym odbiciem na Góry Stołowe i odwiedzeniem większej części Wzgórz Lewińskich.
Bazę wypadową ulokowaliśmy w Dusznikach- Zdrój i to całkowicie nieprzypadkowo. Po prostu chciałem odwiedzić miasteczko, w którym ponad trzydzieści lat temu, jako dzieciak, byłem na wczasach z rodzicami. Z tamtego pobytu pamiętałem tylko fragmenty, jednak ogólne odczucia miałem jak najbardziej pozytywne i chciałem skonfrontować je z bieżącymi.
Każdego dnia wybieraliśmy inną trasę, a jeden- poświęciliśmy w całości na zwiedzanie Dusznik.

I cóż...krótko rzecz ujmując- było pięknie. Tym razem pogoda dopisała i po porannych zamgleniach, za każdym razem witało nas słońce, zachęcając do włóczęgi i podziwiania uroków gór. Dwa ostatnie dni zaowocowały sporymi przymrozkami, ale akurat na to byliśmy dobrze przygotowani. Moja ukochana pora roku (tak, tak- jesień), po raz kolejny ukazała nam piękno sudeckiej ziemi i zaszczyciła widokami, które zostają w sercu na bardzo długo. Jednym słowem: wyrypa okazała się owocna i pełna pozytywnych wrażeń.

Dzień 1- G.Bystrzyckie - G.Stołowe: (Duszniki- Szklana Dolina- Wolarz- Piekielna Dolina- Polanica Zdrój- Zbójeckie Skały- Piekielna Góra- Szczytnik- Nowe Bobrowniki- Duszniki)

Trasa bardzo zróżnicowana i oferująca więcej, niż z pozoru można by sądzić. Z Dusznik skierowaliśmy się najpierw na pobliską Ptasią Górę, gdzie znajduje się schronisko "Pod Muflonem"- jedyne w północnej części pasma Gór Bystrzyckich.

Już w połowie XIXw. powstało tu gospodarstwo specjalizujące się w produkcji żętycy, serwatki i mleka koziego, stosowanych w Dusznikach jako środki lecznicze. Nazywało się Liebe Stille (Cicha Miłość). Obiekt był kilkakrotnie rozbudowywany, pod koniec XIXw. zmienił funkcję z fermy mlecznej na gospodę turystyczną, a w 1947 r. na dom wycieczkowy biura podróży "Orbis". Wkrótce przejęło go PTT, a później PTTK. Schronisko spłonęło w październiku 1959 r., lecz zostało odbudowane i rozbudowane z zachowaniem stylowej bryły i wystoju jadalni. Uruchomiono je ponownie w 1964 r. [...]
Sprzed schroniska można oglądać piękną panoramę Wzgórz Lewińskich, Gór Stołowych i odległych Karkonoszy. Obok budynku rośnie jesion Bolko- pomnikowy okaz zasadzony w 1866 r.

Nam akurat owej panoramy nie było dane oglądać, gdyż przed schroniskiem byliśmy dość wcześnie rano, kiedy to na górskich stokach zalega jeszcze mgła, zsuwając się wolno ku kotlinom. 
Szlak prowadzący na grzbiet Wolarza jest bardzo zróżnicowany. Idziemy najpierw lasem, potem odbijamy na z rzadka zadrzewione łąki o mocno grząskim gruncie (dolina Leszczyńca), później znów wracamy do lasu, idziemy jakiś czas lekkim trawersem, po czym wspinamy się na właściwy grzbiet. Podejście przez Rudnik na Wolarza jest jedynym "wyciskającym poty" fragmentem trasy. Sam grzbiet porośnięty jest w większości bujnym lasem świerkowym, z dużą domieszką buka, sosny, jawora i modrzewia. Niekiedy pojawia się młody brzozowy drzewostan. Niedaleko samej Polanicy, szlak wiedzie przez część bardzo malowniczej Piekielnej Doliny.

Głęboka i wąska dolina Bystrzycy Dusznickiej między Szczytną a Polanicą, oddzielająca grzbiet Wolarza w Górach Bystrzyckich od Szczytnika w Górach Stołowych nosi groźnie brzmiącą nazwę Piekielnej Doliny. Według XIX- wiecznej opowiastki, wyraźnie wymyślonej dla ekscytowania turystów, w średniowieczu strome zbocza były wykorzystywane przez zbójców do organizowania nagłych napadów na przejeżdżających tędy kupców. Jest to jednak bajka- dawna droga handlowa prowadziła na pólnoc od Polanicy, a droga przez Piekielną Dolinę powstała dopiero w latach 1845-50, zdobywając sobie od razu uznanie jako malownicza trasa turystyczna. W latach 1890-95 przez ten sielski zakątek poprowadzono linię kolejową z Kłodzka do Szczytnej, co spowodowało ożywienie okolicy- powstały dwie huty szkła ("Felicja" i "Walddorf"), szlifiernie kryształów, papiernia i zakłady metalurgiczne. Pod koniec XIXw. w związku z rozwojem turystyki, otwarto też kilka gospód.

Następnie już szlak prowadzi wprost do Polanicy. Wchodzimy do niej od strony osiedla Nowa Sokołówka i kierujemy się do centrum. O samym uzdrowisku, jednym z ważniejszych na Ziemi Kłodzkiej poczytać można tutaj:
http://www.polanica.pl/strona-70-historia_miasta.html

Tutaj odzipnęliśmy nieco i zjedliśmy ciepły posiłek. Nie było z tym problemów, gdyż kurort żyje z kuracjuszy i na każdym kroku mamy restaurację lub pizzerię, przeplecioną sklepami z pamiątkami i biurami, oferującymi atrakcyjne wycieczki po okolicy. Ale mimo tego komercyjnego charakteru, Polanica zachowuje moim zdaniem pewien urok i jest raczej przy tym miasteczkiem z tych- "wychuchanych". To widać, choć oczywiście poza częścią zdrojową nie jest już aż tak różowo. ;)
Będąc w Polanicy warto więc przejść się słynnym deptakiem (ul.Zdrojowa) i "zahaczyć" o Park Zdrojowy. My z braku czasu zaliczyliśmy jedynie jego część zachodnią, zwaną Parkiem Szachowym, która w sumie jest dwukrotnie mniejsza od tej właściwej, a i tak robi duże wrażenie.

Gdy już nacieszyliśmy oczy szpalerami klonów, jaworów, świerków i topól w jesiennej szacie, wróciliśmy na szlak. Tym razem trasa wiodła południową rubieżą Gór Stołowych. Najpierw odwiedziliśmy pięknie położony punkt widokowy na skalistym szczycie Garncarz- dominującym od zachodu nad Polanicą, by potem przez Zbójeckie Skały i Piekielną Górę skierować się w stronę Szczytnika.
Mimo ze w Górach Stołowych byłem już kilkakrotnie, to jednak te najbardziej na południe wysunięte części odwiedziłem po raz pierwszy. Nie znajdziemy tam oczywiście tak widowiskowych i majestatycznych grup skalnych, jak w części środkowej czy północnej pasma, ale klimat tych szczególnych gór i tutaj jest wyraznie wyczuwalny.
Najciekawszym elementem tej części trasy był bez wątpienia punkt widokowy, ulokowany na zboczu Szczytnika (tzw. Orle Skały) i znajdujący się obok zamek Leśna Skała.
Obecnie znajduje się tam dom pomocy społecznej i zwiedzać obiekt można jedynie z zewnątrz. Trochę szkoda, gdyż zamek w środku prezentuje się równie okazale. Jego szkic historyczny:
http://zamki.res.pl/szczytna.htm     
I zdjęcia z epoki:
http://dolny-slask.org.pl/549442,Szczytna,Zamek_Lesna.html

Blisko zamku, na wspomnianych już Orlich Skałach, mieści się jeden z najlepszych punktów widokowych w całych Górach Stołowych. Przy odpowiedniej pogodzie podziwiać stąd można sporą część ich grzbietu, oraz Obniżenie Dusznickie, Wzgórza Lewińskie, północną część Gór Bystrzyckich i kawałek Orlickich.. 
Ze Szczytnej, już bez żadnej ekstrawagancji, przeszliśmy z powrotem na obszar Bystrzyckich i pomiędzy malowniczymi wzgórzami otaczającymi Stare i Nowe Bobrowniki, wróciliśmy do Dusznik.

Rozpoczynamy podejściem pod Ptasią Górę

Z mgły wyłania się schronisko "Pod Muflonem"

Rzut oka z drugiej strony

Na pierwszym planie, wiekowy jesion- Bolko

I jeszcze widok na schronisko, z tyłu

Ruszamy trawersem wzniesienia Nowa. Mgła wciąż jeszcze nie ustępuje

Okolice Szklanego Stoku. Teren mocno podmokły i zupełnie nieoznakowany. Idziemy "na czuja i mapę"

Ślady dawnego osadnictwa na stoku Kuźnickiej Góry.

Malowniczymi parowami podążamy w stronę Drogi Justyny...

By już na niej, zejść ze wzniesienia Błażkowa

Potok Zajęcznik, płynie korytem na wpół zindustrializowanym

Rozpoczynamy podejście pod Wolarza

Jedno z kilku rumoszowych pól, na jego stokach

Cały czas pod górę...

Aż w końcu osiągamy zamgloną wierzchowinę

"Przeszkody" na szlaku

Grzbiet Wolarza jest mocno zróżnicowany. Drzewostan często ulega zmianie

Inwencja turystów nie zna granic ;)

Zdobycie Wolarza uczciłem wskoczeniem na słupek ;)

Las na Wolarzu

Na rozdrożu niedaleko Piekielnego Labiryntu, czekało już na nas słoneczko :)

Żółte i brunatne poszycie, wzbogacały gdzieniegdzie czerwone kapelusze

Rozpoczynamy właściwe zejście...

A ja coraz częściej łapię w obiektyw sudecką magię :)

...

Po jakimś czasie las znów ulega zmianie. Dominuje buczyna

Z prawej towarzyszy nam potok Wijka

I wreszcie schodzimy do Piekielnej Doliny.

Piekielna? Raczej malownicza, spokojna i piękna :)

Mali przedstawiciele lokalnej flory

Potok Rogoziniec płynący dnem Piekielnej Doliny

Jest nawet tablica

Pod tym kolejowym wiaduktem, wychodzimy na szosę prowadzącą do Polanicy- Zdroju

Trochę asfaltem...

I już jesteśmy w słynnym uzdrowisku

Bystrzyca Dusznicka płynie równolegle do głównego deptaka

Zabytkowej zabudowy zachowało się sporo

Większość budynków w tej części cieszy oko

Słynna Wielka Pieniawa- główne sanatorium Polanicy.

I dochodzimy do Parku Szachowego

W parku

c.d.

Wchodzimy na szlak powrotny. Zaczynamy trawersować wzgórze Garncarz i od razu zaszczycają nas nietuzinkowe panoramy

Podejście pod główny punkt widokowy Garncarza

Jeszcze chwila i...

Możemy znów oddać się kontemplacji :)

Polanica jak na dłoni

Przy niewielkim zoomie dojrzeć można część Masywu Śnieżnika

A oto górna część pomostu widokowego...

I dolna

Wracamy na szlak, kierując się na Zbójeckie Skały

Wschodnia cześć Zbójeckich Skał

I charakterystyczne dla Gór Stołowych urwisko

...

I jeszcze jedno

W stronę Piekielnej Góry

Kolejny punkt widokowy, powyżej kamieniołomu

Widok na grzbiet Wolarza, gdzie niedawno maszerowaliśmy

Trawers szczytów Kamiennik i Piaskowiec

Takie skalne miasta w wersji mini i mikro, nie pozwalają zapomnieć w jakim paśmie jesteśmy :)

Wreszcie osiągamy Orle Skały na Szczytniku

Widoczki rozczulają

Poniżej Szczytna. W dali- grzbiet Gór Stołowych

Pamiątkowa fotka na platformie

Orle Skały

Platforma wraz z widoczkiem...

I dojście do niej

Zamek (a w zasadzie neogotycki pałac) Leśna na Szczytniku

Zbliżenie na cylindryczną wieżę i część skrzydła południowego

Ze Szczytnika schodzimy stromymi piaskowcowymi schodkami

Z widokami na Orle Skały...

Tym razem od dołu

Panorama Szczytnej spod Szczytnika

W miasteczku stoi oczywiście św. Jan Nepomucen

Rzut oka na miejsce, z którego zeszliśmy

Malowniczą drogą opuszczamy Szczytną

Mijamy nieczynną stację kolejową (która ponoć niedługo będzie remontowana)

Osada Nowe Bobrowniki u stóp Gór Bystrzyckich

W drodze powrotnej kilka razy trafiamy na dogodne miejsca, z których podziwiać można panoramę Gór Stołowych

Trawersując stoki Gołębiej dochodzimy do Starych Bobrownik

Jesienna flora Gór Bystrzyckich

Jeszcze jeden widok na Stołowe...

I przez Żabi Dołek wracamy do Dusznik...

Gdzie jesień zawitała na dobre :)


c.d.n.

Źródło cytatów: W.Brygier, T.Dudziak: Ziemia Kłodzka- przewodnik. "Rewasz" 2010 

                

12 komentarzy:

  1. O, widzę bardzo owocną wyprawę - ciekawe zdjęcia!
    Nigdy nie byłam w tych rejonach, a z tego, co zauważyłam - warto.
    W Dusznikach-Zdroju mam do koniecznego odwiedzenia Muzeum Papiernictwa, bo już sam budynek jest niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto. Tym bardziej, że ta część Sudetów nie należy do tej "zadeptywanej" przez turystów, a skrywa mnóstwo atrakcji.
      O Dusznikach (i oczywiście muzeum) będzie w kolejnej relacji :)

      Usuń
    2. O, to jak nie ma turystów - to jadę :D
      Na relację z samych Duszników z chęcią oczekuję, bo wg mojej mamy, która tam często bywała, jest to jedno z urokliwszych miasteczek.

      Usuń
  2. Przepiękne zdjęcia, cudowne widoki a Skały Zbójeckie nieziemskie :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Miło że się podoba.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Wspaniała wędrówka, przez góry i lasy, przepiękne widoki:) A tereny jak dla mnie jeszcze prawie nieznane... Kiedyś trzeba będzie to nadrobić. Pozdrawiam - Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej zapraszam i polecam. Sudety mają do zaoferowania niesamowity koloryt i mnóstwo atrakcji. Warto to wykorzystać.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  4. Jak widać Panie i Panowie -Medard robi ładne fotogrfie i jak widać sporo kilometrów naboja ;-). Lubie oglądać Twoje zdjęcia i przypominać sobie czasy, kiedy będąc młodym tam chodziłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z fotografiami staram się jak mogę, choć w wielu miejscach warunki są takie, że zdjęcie za fajne nie wychodzi (a z lustrem po szlaku nie latam) ;-)
      A kilometry owszem- nabijać lubię. Choć będąc młodym...nabijałem chyba więcej ;-)
      Oj Karol...zabrzmiało to tak, jakbyś już dobiegał...60-tki ;-)

      Usuń
  5. Przygód to mam chyba tyle na liczniku jak 60 latek ;-), a wciąż przybywa nowych. Kilometrów - to fakt, nie nabijam już tyle jak dawniej (czerwony bieszczadzki 125 km szlak w 4 dni, Orla Perć cała za jednym zamachem, czy Świętokrzyskie w 24 godziny non stop z buta) ale staram się nie wyjść z wprawy. Patrząc jednak wstecz to więcej podróżowałem kiedy nie miałem samochodu i najlepsze wyprawy wtedy się odbywały, poznawało się najwięcej osób i sporo razy lądowało w tarapatach, które człowiek zamieniał na poczekaniu w przygodę życia. Nie będę się chwalił ile alkoholu wtedy przy okazji wypiłem bo na samą myśl robi mi się słabo, ale podczas tych tułaczek poznałem wielu fajnych ludzi, z których miło wspominam do dzisiaj.
    Obecnie młodzież też przeżywa takie przygody ...w kinie, lub w telewizji ....

    OdpowiedzUsuń
  6. Podczas tułaczek zawsze można poznać niesamowitych ludzi. To fakt. Ja też sporo przygód podobnego typu wspominam dziś z rozrzewnieniem.
    A i swego czasu też miałem zajawkę na "akcje długodystansowe" (przejście GSS-u, czy wyprawa Śnieżka- Śnieżnik, gdzie mniej więcej w połowie wykluczyła mnie z rywalizacji "awaria" obuwia). ;)
    Dziś już jednak łażę typowo rekreacyjnie i unikam zbędnych obciążeń. Zresztą muszę uważać, bo w 2005r. miałem kraksę rowerową, po której naderwałem wiązadło krzyżowe w prawym kolanie. Od tamtego czasu nie wychodzę na wertepy bez solidnej opaski uciskowej i kijków. Po prostu...nie chcę ryzykować kolejnej kontuzji.

    A obecna młodzież...cóż...wiadomo. Choć na szczęście i tu bywają zacne wyjątki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bystrzyckie i Orlickie podobnie jak i Ty zawsze pomijałem (też zawsze wolałem Stołowe lub Masyw Śnieżnika). :-) Wydawały mi się zawsze mniej ciekawe, co nie znaczy, że w ogóle nie interesujące.
    Duszniki i Polanicę oczywiście znam bardzo dobrze Szczególnie właśnie Polanicę (jak dla mnie bardzo ładne miasteczko). Aha... Niedawno byłem na punkcie widokowym w pobliżu Garncarza.
    A u Ciebie -> bardzo ciekawa trasa, pogoda ok i zdjęcia bardzo ładne.
    Może ją (z jakimiś modyfikacjami) powtórzę kiedyś... :-)
    No i tak mi wychodzi, że zrobiliście sporo kilometrów (chyba około 30km).
    Gratulacje.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń