środa, 20 grudnia 2017

Przedświątecznych słów kilka...


Już grudzień. A jeszcze nie tak dawno spacerując po Sudetach, żegnałem ostatnie podmuchy lata, chodząc po kolorowych dywanach i rozpraszając kobierce jesiennych mgieł, niczym jakiś spragniony odpowiednich rymów, poeta :) I choćbym chciał to nie mógłbym powiedzieć Wam co odnalazłem, bo to nieosiągalne i zbyt odległe od wszelkich możliwych słów. A po co tworzyć nadinterpretacyjne twory i konstrukcje, które mają się nijak do tego, wobec czego się pochylamy? Zresztą już dawno nauczyłem się pochylać nad tym w milczeniu. Tak jest prościej i szczerzej.

Zatem grudzień. Jak co roku, przestrzeń wokoło wybuchła tysiącem fajerwerków pełnych haseł, okazji, błyskotek, zapewnień, deklaracji oraz obietnic. Uzbrojeni w kolejne przeświadczenie budowania 'czegoś nowego', ruszyliśmy na świąteczne kramy, jarmarki, ulice, by wtopić się w tę spektakularną wrzawę na nowo odgrywanego rytuału. Niektórzy z dużym zasobem uwagi i ostrożności, ale większość- bez zbytniego trwonienia czasu na niepotrzebne rozpatrywania. Wydaje nam się, że podążamy szlakami przetartymi przez naszych ojców i dziadów, którzy odtwarzali te same sceny, a jednak zapomnieliśmy, że wokoło trochę się pozmieniało. To w rzeczy samej nic odkrywczego. Jedyna pewna rzecz jaka ma miejsce na tym świecie, to właśnie zmiana. Wszystko inne ma wymiar niekoniecznie rzeczywisty. Ale oto kopiując te ruchy przodków, wiążąc tradycję i oddając jej- wydawało by się- należytą cześć nie zauważyliśmy, jak sprytnie ubrano nas w pewien specyficzny uniform. I wciągnięto w grę, w której liczy się pewien status, pewna rozciągnięta choć niedookreślona linia, nad którą wszystko jest cool, a pod którą poor. Gdzie zaś wyrocznią są twierdzenia podejrzanych ludzi, mglistych autorytetów i person, niekoniecznie zainteresowanych pierwotnym zagadnieniem. Oczywiście nowe pokolenie realizuje to już z lubością, gdyż młodość ma to do siebie, że analizę pozostawia sobie na później. Często...zbyt późno. Proces zmian jest nieunikniony, to prawda, ale odnoszę wrażenie że po raz kolejny, po elipsie zbliżamy się do "jądra ciemności", a teatr w repertuarze ma wciąż tę samą sztukę. Ten sam dramat. Niczym płk.Kurtz z Czasu apokalipsy, stajemy się posłannikami nowego ładu, który wbrew zapewnieniom, nie jest jednak ani nowatorski, ani perspektywiczny, nie mówiąc już o zwykłej uczciwości wobec siebie i innych. Jednak te "kruczki" i "chwyty" są zbyt subtelne, byśmy mogli wykryć je przy każdej nadarzającej się okazji. Zatem większość z nas wierzy w to i "ubiera się" pod dyktando reżyserów.

I okazuje się nagle że już proste gesty, odruchy i chęci, nikogo nie przekonują. Potrzebny jest szum, splendor i błysk fleszy, ażeby nadać właściwy ton nawet szarej i niedostrzegalnej czynności. Bo oto zaczynamy widzieć, że i zwykła wydawałoby się pomoc drugiemu człowiekowi, musi mieć oprawę rodem z epickiego dzieła. Dziś nie wystarczy już zwykłe podanie ręki, wsparcie i podtrzymanie. Musi być kanonada słów i sięgająca sklepień sterta obietnic. Tyle że jak przychodzi co do czego, to jak zwykle okazuje się, że prawdziwym przyjacielem staje się sąsiad "zza miedzy", a nie złotousty urzędnik. Owa "moda na pomaganie", rozkwitająca co roku o tej samej porze, ma w sobie element jakiejś obsesyjnej perwersji i zwyczajnie w świecie śmierdzi hipokryzją. Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko pomaganiu innym- wręcz przeciwnie. Ale nachalne wtapianie tego w tę pozbawioną nader często dobrego smaku "przedświąteczną gorączkę", gdzie kupno szczoteczki do zębów lub telewizora, dziwnym trafem wspiera nagle tysiące potrzebujących, jawi mi się jako kolejna socjotechniczna sztuczka, pokazująca rzekome zaangażowanie w permanentną pomoc bliźniemu. Czy aby na pewno?
A może o potrzebujących powinniśmy jednak pamiętać stale? Może nie czekając wcale na święta, warto rozejrzeć się wokół, zobaczyć czy nasz ubogi lub sędziwy sąsiad lub znajomy nie potrzebuje wsparcia. Czy nie można by dać mu swojej dawno nienoszonej kurtki, butów, rękawiczek, a może posprzątać mieszkania, zrobić zakupów, lub wynieść śmieci. A może wystarczy po prostu rozmowa? Ta chwila, kiedy odczuje że jest tu ktoś, komu może jeszcze powierzyć te z pozoru nietrwałe przemyślenia i obawy. Żeby poczuł, że nie został sam...

Święta. Każdy z nas przeżyje ten okres inaczej. Każdy z nas poszuka w tej przestrzeni czegoś osobliwego, znamiennego i bliskiego jego sercu. I zostanie z tym trochę dłużej niż zwykle.
Życzę Wam wszystkim, ażeby ten czas niósł w sobie nie tylko zachwyt i celebracje chwili, ale żeby stał się też świadomym polem refleksji i ciszy nad wszystkim, co się wydarza.
Świętujcie radośnie w zdrowiu i spokoju...






Źródło zdjęcia:http://puzzlefactory.pl/pl/