Coś koło dwóch lat trzeba było czekać, ażeby powróciła w moje strony. Poprzedni rok był pod tym względem wręcz krytyczny. Wtedy sporadyczne opady słabego śniegu były niemalże niedostrzegalne, zaś temperatura zdecydowanie nie sprzyjała utrzymywaniu się białego puchu. Na początku 2021r., jak się okazuje, wróciła w "starym dobrym stylu". Tym razem napadało miejscami nawet do pół metra i co ważne, srogo przymroziło. Od ostatniego czwartku temperatura leciała na łeb, by w nocy z niedzieli na poniedziałek, spaść do -17 stopni.
Do lasu Łagiewnickiego wybraliśmy się w niedzielę. W śnieżnej scenerii i z mrozem w granicach -12 st., odbyliśmy pierwszą od dłuższego czasu, zimową wycieczkę. Było pięknie, choć niestety trochę zabrakło pełnego słońca. I mimo że zapowiadane jest już ponowne ocieplenie, to jednak nie tracimy nadziei na to, że nie był to jedyny i ostatni epizod, tej aktualnie trwającej (prawdziwej) zimy. W końcu przez dwa miesiące, może się jeszcze wiele zdarzyć... :)