Cześć 2- Święta Góra
Drugi dzień przyniósł zdecydowane pogorszenie pogody. Większą część nocy padało, a od samego rana okolice spowijały ciężkie, deszczowe chmury. Na szczęście jednak, leciała z nich już tylko niegroźna mżawka i to raczej z przerwami. Postanowiliśmy tym razem wyskoczyć gdzieś bliżej. Wybór padł na wzniesienie w bezpośredniej okolicy Lubawki, czyli...Świętą Górę.
Kulminacja ta wznosi się 701m.n.p.m., będąc najwyższą w całej północnej części Gór Kruczych. Jej kopulasty kształt dominuje nad miasteczkiem i jest łatwo rozpoznawalny, również z dalszej odległości. Szczyt zbudowany jest z kilku, dość mocno zróżnicowanych skał wulkanicznych okresu permskiego i prawie w całości porośnięty typowym lasem świerkowym regla dolnego.
W przeszłości nosił nazwę Heiligerberg i był dość znaną okoliczną atrakcją. Znajdowała się tu drewniana wieża widokowa, gospoda oraz schronisko Bergrast, zbudowane na potrzeby pątników odwiedzających tutejszą kalwarię. I choć po dwóch pierwszych obiektach nie pozostał nawet ślad, to owa kalwaria wciąż istnieje w mocno zubożonej, a przede wszystkim, zaniedbanej formie. I to głównie ona stała się motorem, do zdobycia Świętej Góry owego pochmurnego dnia.
Pocztówka z pocz.XXw., z sylwetką Świętej Góry, oraz nieistniejącymi już obiektami- schroniskiem i wieżą widokową |
Najłatwiej dostać się tam od strony zachodniej, idąc ulicą Lipową, choć można też spróbować od przeciwnej, czyli Przełęczy Ulanowickiej, gdzie w stronę kalwarii poprowadzi wyraźny szlak nordic walking, oraz jeden z tutejszych dydaktycznych. My wybraliśmy wariant pierwszy, tyle że wychodząc od ulicy Świerkowej, na której zresztą znajdowała się nasza kwatera. Szlak kijkowy odbija także i z tej strony, zatem już po chwili mijamy niewielkie źródełko z figurą św. Floriana i od razu podchodzimy do pierwszej z kapliczek- św. Anny. Zaznaczyć tu trzeba, że wszystkie kapliczki wzniesione zostały na przełomie XVIII/XIXw., na fali popularności podobnych założeń, która objęła wtedy niemalże cały Śląsk. Parę lat temu odwiedzaliśmy już zresztą podobne miejsce, znajdujące się na Cierniaku, w Górach Złotych Wtedy jednak, całe założenie znajdowało się w stanie przynajmniej zadowalającym. Tym razem- wprost przeciwnie. Na górze czekały na nas zarastające i pozostawione na pastwę losu, sakralne obiekty.
Stopniowo naszym oczom ukazywały się: kaplica Ostatniej Wieczerzy, kaplica Koronowania Chrystusa, kaplica Matki Boskiej Bolesnej, kaplica Grobu Pańskiego, oraz kaplica Zmartwychwstania. Trzy ostatnie, znajdowały się już niemalże w warstwie szczytowej Świętej Góry.
Co było dalej? Dalej był wierzchołek, otulony dość gęstą ścianą lasu, oraz znajdujący się na nim maszt przekaźnikowy. I cóż...była to zaiste dziwna wycieczka, bo dopadły mnie podczas jej trwania dość mieszane uczucia. Z jednej strony, widziałem kolejne, porzucone i zaniedbane ciekawe obiekty, perełki regionu i ziemi, którą darzę ogromnym sentymentem. I jak w wielu podobnych przypadkach, było mi tego wszystkiego po prostu szkoda. Ale z innej perspektywy...
Te dogorywające z wolna fragmenty budynków, rzeźb, schodków, murków, idealnie odzwierciedlały prosty, ale jakże prawdziwy porządek wszechrzeczy. Znów bowiem na moich oczach Natura upominała się o swoje, za nic sobie mając naszą inwencję twórczą, nasz plan na zaistnienie i zaspokojenie cywilizacyjnych próżności wszelakich. Teraz znów Ona dochodziła do głosu, a rozpadające się z wolna budowle, tylko potwierdzały słuszność takiego porządku rzeczy. Zatem z nutą smutku, ale też nie bez satysfakcji obserwowałem owe sceny, świadom tego, że wcześniej czy później, ten cały wytworzony przez nas "bałagan" i tak stąd zniknie, zdmuchnięty nieuchronnym wiatrem dziejów...
Zdjęcia z lat 1910-20, ukazujące kalwarię za czasów jej świetności |
Ze szczytu wracaliśmy początkowo na wschód, by dojść w okolice wyciągu narciarskiego, po czym niewielką ścieżką odbiliśmy w dół i stopniowo zeszliśmy do jej podnóża, oraz ponownie w okolice źródła z figurą św.Floriana.
Po południu znacząco się wypogodziło, zatem tego samego dnia pokręciliśmy się jeszcze po miasteczku. Jednakże Lubawce, poświęcimy więcej czasu już przy następnej okazji.
Deszczowe chmury nad Lubawką i okolicą |
Ruszamy... |
Podejście od strony ul.Lipowej. W tle wzgórza Bramy Lubawskiej, oraz fragment Lasockiego Grzbietu Karkonoszy |
Zagospodarowane miejsce pod wzniesieniem. Jest tu altanka, miejsce na ognisko, kilka ławek oraz punkt widokowy z- a jakże- lunetą! Ogólnie- bardzo sympatycznie |
Pierwsza po drodze- kaplica św.Anny... |
i jej wnętrze |
Idziemy wyżej |
Kaplica Ostatniej Wieczerzy |
W środku |
Kaplica Koronowania Chrystusa |
Resztki malowideł w środku |
Ołtarz |
Wywrócona stacja drogi krzyżowej |
Ostatni, najbardziej stromy fragment podejścia, przy resztkach kamiennych stopni |
Kolejny obalony postument |
Kaplica Matki Boskiej Bolesnej... |
jej wnętrze... |
i stojąca w sąsiedztwie, niepozorna kaplica Grobu Pańskiego |
Położona najwyżej kaplica Zmartwychwstania, była zdecydowanie w najlepszym stanie |
W środku, walały się jeszcze resztki kafelkowej posadzki... |
a na sklepieniu, częściowo widoczne były malowidła Świętych |
W środku... |
oraz przy jej wejściu |
Droga w stronę Przełęczy Ulanowickiej |
Wciąż chmurne widoki na okolice Lubawki, choć widoczność wzrosła na tyle, iż dojrzeliśmy Rudawy Janowickie |
Wzgórza Bramy Lubawskiej. Pierwsza z lewej- Zadzierna |
Schodzimy |
Z okolicy wyciągu, znad lasu wyłania się sylwetka Chełmca |
Przy wyciągu. W dole widać jeden z budyneczków, należących do jego infrastruktury |
Rzut oka wyżej, w okolice masztu przekaźnikowego |
Kolejne widoki w stronę Gór Wałbrzyskich... |
oraz dalszych grzbietów Gór Kruczych. Po lewej, szczyt Pustelnia |
Końcowy odcinek zejścia |
... |
Zaglądamy ponownie pod altankę... |
i mijając źródełko, oraz bezgłową figurę św.Floriana... |
zmierzamy do wciąż jeszcze chmurnej...Lubawki |
c.d.n.
Źródło zdjęć archiwalnych: https://polska-org.pl/
Takie zrujnowane budynki są smutne. A czasem przerażające. Natura mogłaby sie w sumie pospieszyć, jesli faktycznie upomina sie o swoje. Np przy drodze rowerowej z Jakuszyc do szklarskiej te ruiny dawnych zakładów, zawsze mam gęsią skórkę jak tamtedy musze przejśc. Co roku jest tego mniej, ale na mój gust za wolno znika... Choć kapliczek to akurat szkoda...
OdpowiedzUsuńSzkoda wszystkiego, co w jakiś tam sposób wtopiło się w ten krajobraz i zintegrowało z nim na tyle dobrze, że stanowi jego duży atut. Ale...Natura robi swoje i w swoim tempie. Tyle że to my w sumie, zbyt krótko żyjemy.
UsuńZabrakło mi ostatnio czasu na wejście na tę górkę z kaplicami, koniecznie muszę się tam kiedyś pojawić!
OdpowiedzUsuńWybierz się przy następnej okazji.
UsuńAltanka robi na mnie ogromne wrażenie, do tego jest woda. Muszę koniecznie tam zajrzeć. Dzięki za "natchnienie" :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, altanka ma potencjał ;)
UsuńPod kątem wiatingu, chyba naprawdę poprawna. Co prawda wejściem ustawiona typowo na zachód i przy sporych wiatrach z tamtej strony może być mniej sympatycznie, ale w końcu min. od tego są płachty typu tarp. ;)
UsuńPozdrówka.
Dużo tych kapliczek, szkoda, że zaniedbane. Tam mnie jeszcze nie było, ale będę, tylko nie wiem kiedy. Raczej jeszcze w tym roku.
OdpowiedzUsuńZajrzyj koniecznie. Tym bardziej, że okolica raczej wolna od "błogosławieństw" masowej turystyki. Można naprawdę odpocząć. :)
Usuń