sobota, 30 sierpnia 2014

Wyłączyć ich!





Spójrzcie na nich. Posłuchajcie ich. Czy to rano, w południe czy wieczorem. Zbierają się w swoich studiach, swoich kręgach i wieszczą...wieszczą swoją wizję i nagłe proroctwa. A potem indywidua mieniące się autorytetami zasiadają w wygodnych fotelach i już doskonale wiedzą, jakie będą koleje losu. Nowe Nostradamusy, Baba Wangi i pomniejsze Jackowskie, z łatwością wywróżą Wam przyszłość.
O taaak...oni już widzą te pancerne zagony Putina przy naszej wschodniej granicy! Popatrzcie na wściekłe oczy tych "specjalistów", goszczących u Durczoków, Kraśków, Lisów czy Pochanków.
Zobaczcie jak się dwoją i troją, by pokazać złą i imperialistyczną Rosję w natarciu, blokującą eksport naszych polskich owoców. A potem wymyślają i promują jakieś śmieszne happeningi, pod durnymi hasłami: "jedz jabłka na złość Putinowi".
No bo to Putin nałożył nam embargo.Co za drań i niewdzięcznik! Nie ważne że kacyki z polskojęzycznego rządu plują na Rosję i jej politykę już od lat, że są forpocztą interesów biurokratycznej, skostniałej i spatologizowanej UE, która będąc na usługach fundacji Sorosa, Komisji Trójstronnej czy banku Goldman Sachs, zapragnęła teraz swoje brudne łapy wyciągnąć w stronę Ukrainy (która nota bene nie ma nawet statusu państwa). Że realizują cichą politykę dalszego uwłaszczania Polski w zachodnich bankach, polegającą już nie tylko na zaciąganiu kolejnych pożyczek, ale też uzależniania się od dużo droższych surowców amerykańskich. Że sami już przyznają iż Polska to kraj istniejący w teorii, który całkowicie już nie liczy się w Europie (co pokazało nawet ostatnie spotkanie w Berlinie odnośnie Ukrainy). To wszystko nieważne. Ważny jest tylko zdradziecki Putin, siedzący już pewnie okrakiem na lufie T90 przy swojej zachodniej granicy i grożący nam pięścią.
I w to graj, tym wszystkim medialnym prostytutkom, kręcącym kolejny spektakl dla skołowanego i coraz bardziej spauperyzowanego (również intelektualnie) społeczeństwa.

O tak...przygotuj się Polaku. Rusek jest wredny i rusek na pewno uderzy. Jak rusek przekroczy granicę, musisz być gotowy. Musisz znów sięgnąć po broń i ruszyć do obrony lepszego świata, otulonego w gwieździsty sztandar, albo też niebieski z dwunastoma pięknymi gwiazdkami. A dopomoże ci w tym zgodny chór ekspertów i mistrzów ceremonii, którzy w rytm finału IX Symfonii Beethovena, spłyną ze srebrnych ekranów i powiedzą Ci co i jak czynić.

Tak będzie.
Będą pluć, sączyć jad i szczekać do upadłego. Tak ich wytresowano i za to też dostają swoje ochłapy.
I to się nie zmieni. Natomiast nasz jedyny cel i właściwie obowiązek to po prostu...wyłączyć ich!



Warto też posłuchać:


Źródło zdjęcia: internet  

    

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Karkonosze / Rudawy Janowickie 2014



Dzień 1 - Przełęcz Okraj- Łysocina- Niedamirów- Dolina Białej Wody- Rozdroże pod Łysociną- Przełęcz Okraj

Przyszedł czas, ażeby powspominać trochę ostatnią sudecką wyrypę. Tym razem zdecydowaliśmy się na wschodnie połacie Karkonoszy i  część Rudaw Janowickich. Trzeba było znów odwiedzić znajome miejsca i poznać oczywiście te, do których jeszcze się nie dotarło.
Po raz kolejny naszą bazą wypadową zostały Kowary. Sympatyczne, choć nieco zapomniane miasteczko, o którym więcej napisałem tu:
http://medartzasada.blogspot.com/2014/06/rudawy-janowickie-wspomnienia-cz.html
I od razu nadmienię, że niewiele się tam zmieniło od naszej ostatniej wizyty. Wciąż w cieniu, wciąż na uboczu i z niewielką szansą na zaistnienie...
Kwatery mieliśmy tym razem z dala od centrum, w najwyżej położonej części Kowar- Podgórze. I dzięki temu, nawet po powrocie ze szlaku, cisza i spokój nie odstępowały nas ani na krok. Panowała tam wspaniała atmosfera, dlatego korzystając z okazji, pozwolę sobie tutaj na promocję owego miejsca. Tym bardziej, że gospodarze to przemili i bardzo uczynni ludzie:
http://www.pokojekowary.pl/

Ale wróćmy do wyprawy. Aura znów nam dopisała, a deszcz pokrzyżował plany tylko jednego dnia. Byliśmy jednak na taką ewentualność przygotowani i tylko nieco zmodyfikowaliśmy scenariusz. :)
Z perspektywy czasu cieszymy się też przeogromnie, że ominęły nas mordercze upały, które nastały wraz z początkiem lipca. My mieliśmy jeszcze pogodę iście wymarzoną do łażenia po górach. Temperatura w granicach 18-22st., umiarkowany wiatr i słońce lub niewielkie zachmurzenia to warunki, które na ogół nam towarzyszyły. Powodów do narzekań zatem, nie miało prawa być żadnych ;)

Pierwszego dnia postanowiliśmy ruszyć na Grzbiet Lasocki. To najniższy i położony najdalej na wschód grzbiet polskich Karkonoszy (wszak są jeszcze czeskie Rychory), co nie znaczy że mało ciekawy i nieatrakcyjny. Wręcz przeciwnie.
Wyszliśmy dość wcześnie i po niecałej godzinie zameldowaliśmy się na Przełęczy Okraj. Tuż przed nią spotkaliśmy jeszcze trójkę sympatycznych chłopaków, którzy podążali tego dnia do Pecu pod Śnieżką, szlakiem przez Malą Upę i Jeleni Dul. Po krótkiej pogawędce udaliśmy się każdy w swoją stronę. Oni od razu na żółty szlak a my- do schroniska na herbatkę i "coś na ząb" ;)
Schronisko "Na Przełęczy Okraj" to godne polecenia miejsce, choć w przeszłości było tu pod tym względem różnie i obiekt nie cieszył się zbyt dobrą opinią. Jednak ostatni właściciele robią wszystko, by poprawić jego notowania i trzeba przyznać obiektywnie, że ich starania przynoszą należyty efekt. W schronisku jest miło, czysto i przytulnie. Można tu niedrogo przenocować, tanio i dobrze zjeść, a w międzyczasie pogawędzić z sympatycznymi gospodarzami. Panuje tu domowa i sielska atmosfera, której tak brakuje w wielu większych i skomercjalizowanych obiektach. O historii schroniska poczytać można tutaj:
Historia schroniska
Warto nadmienić, że na Przełęczy Okraj pierwsze budy pojawiły się już ok. 1690r. a później, gdy przebiegała tędy granica między Prusami a państwem Habsburgów, powstało ich więcej. Do dzisiaj funkcjonuje tutaj także inne schronisko, mianowicie czeskie Pomezni Bouda, które w przeszłości pełniło funkcję gospody.
Pomezni Bouda

Przełęcz Okraj w latach 20. XXw. Widoczne nieistniejące już dziś budynki: czeski urząd celny, schronisko Grenzbaude i niemiecki urząd celny

Po krótkim popasie ruszyliśmy na szlak, wiodący już  prosto wierzchowiną Lasockiego Grzbietu. Jest to zielony szlak graniczny, który ciągnie się aż do czeskich Rychorów, a po naszej stronie do Bobrowego Stoku, którym to schodzi w dół. W pierwszej wersji mieliśmy zajść aż tam, jednak chcąc uniknąć w drodze powrotnej częściowo mozolnej wędrówki asfaltem z miejscowości Niedamirów, skróciliśmy nieco trasę. Grzbiet Lasocki zaskakuje. Wędrowanie jego wierzchowiną nie ma w sobie zbyt wiele z typowej karkonoskiej eskapady Śląskim czy Czarnym Grzbietem. Przypomina raczej łagodniejsze grzbiety Sudetów środkowych lub wschodnich, co nie znaczy że nie jest atrakcyjny widokowo. Zresztą nie potrzeba niebotycznych wysokości, by uzyskać doskonałe możliwości widokowe, co przedstawiłem jakiś czas temu proponując relację min. z Gór Orlickich.

Idąc Lasockim Grzbietem od Przełęczy Okraj, już od samego początku towarzyszą nam ciekawe widoki. Nie stale co prawda, gdyż grzbiet porośnięty jest w większości mniejszą lub większą świerczyną, ale wystarczające, by dostrzec co jakiś czas coś ciekawego. Najpierw widzimy więc okolice Malej Upy, potem częściowo wyłania się Kowarski Grzbiet a niedługo potem i Czarny ze Śnieżką. Widać też znakomicie czeską część gór, gdzie przez większość czasu dominuje charakterystyczna Černa Hora. To oczywiście po naszej prawej, ale po niedługim czasie i z lewej strony mamy możliwość podziwiania rozległych panoram. A są one na prawdę znakomite.
Przy łaskawej aurze zobaczymy tu chyba wszystkie pasma Sudetów Środkowych, łącznie ze Ślężą i Górami Orlickimi.. Widać też czasami pasma części wschodniej. Brylują tu grzbiety Gór Złotych i (a jakże)- Masywu Śnieżnika. Do pełni szczęścia brakowałoby tylko czeskich Jesioników, ale te zasłonięte są właśnie przez śnieżnicką krainę. Bez trudu dostrzec można kopuły Skalnika, Wielkiej Kopy, Trójgarbu, Chełmca, Wielkiej Sowy, Szczelińca Wielkiego, Kłodzkiej Góry i największego szczytu Pogórza sudeckiego. Kilka niewielkich punktów widokowych po drodze, powodowało więc nasze rosnące opóźnienie i Iza musiała mnie prawie siłą odciągać, od kontemplacji tych wszystkich niesamowitych widoków. :) Cóż...uzależnienie to uzależnienie ;)

Po osiągnięciu Łysociny, najwyższej kulminacji Lasockiego Grzbietu, zaczyna się stopniowe obniżenie terenu. Początkowo idziemy jeszcze lasem, ale po przekroczeniu drogi Mala Upa- Horni Alberice, ten stopniowo rzednie i niebawem z prawej strony pojawiają się rozległe łąki i dawne pastwiska. Tak jest niemalże już do samego, dawnego przejścia granicznego Horni Alberice- Niedamirów.
Przejście graniczne Horni Alberice - Niedamirów
Dziś jest to bardzo atrakcyjne miejsce odpoczynku. Znajduje się tu bowiem nieduża, lecz przytulna wiata zapewniająca znośnie warunki bytowania nawet zimą. Nie omieszkaliśmy i tu spędzić nieco czasu, dzięki czemu poznaliśmy sympatyczne małżeństwo z Częstochowy, które wędrowało wraz z dwójką swoich latorośli, tyle że akurat w przeciwną stronę.
Po odpoczynku ruszyliśmy dalej, przechodząc na szlak czerwony, którym chcieliśmy dotrzeć do Doliny Srebrnika. Szlak prowadził cały czas w dół, ukazując coraz ciekawsze widoki min. na zachodnie połacie Gór Kamiennych (Góry Krucze), Bramę Lubawską i mniejsze wzniesienia Lasockiego Grzbietu. Tak było aż do momentu osiągnięcia szlaku niebieskiego, który znajduje się już całkowicie w Dolinie Srebrnika. Stąd można wybrać aż kilka wariantów trasy. My tego dnia postanowiliśmy dalej podążać szlakiem niebieskim, który Doliną Białej Wody wspina się na zbocza Średniaka, trawersuje go, po czym dochodzi do Rozdroża Pod Łysociną.
Dalsza wędrówka przyniosła nam kolejne miłe doznania, kiedy przemieszczając się wymienionymi wcześniej dolinami, mieliśmy sposobność dostrzeżenia nie tylko nowych, ciekawych widoków, ale też bardzo atrakcyjnych miejsc florystycznych. Jednym z nich były niesamowicie obfite połacie Naparstnic Purpurowych, znajdujące się na tzw. Srebrnych Łąkach. Chyba jeszcze nigdzie w Sudetach nie widziałem aż tak wielkiego ich nagromadzenia, na tak stosunkowo niewielkim obszarze.
Niezwykle ciekawym fragmentem owej trasy, był trawers szczytu Średniak. Wspinaliśmy się znów wyżej, a za naszym plecami po raz kolejny rozszerzała się interesująca panorama, która już za szczytem objęła także inne ciekawe wzniesienia grzbietu, takie jak Bielec czy Borowa Góra. Dalej znaleźliśmy się już na wschodnich zboczach Łysociny i podążaliśmy prosto do rozdroża.
Rozdroże Pod Łysociną to kolejny węzeł szlaków, który oferuje nieco nadwyrężoną już wiekiem wiatkę, niestety całkowicie niepraktyczną w czasie np.deszczu. Przycupnęliśmy tu jednak, uzupełniliśmy płyny i ruszyliśmy na ostatni tego dnia odcinek. Wiedzie on tym razem szlakiem czerwonym aż do Przełęczy Okraj i jest niezwykle widowiskowym trawersem Łysociny. Z prawej strony znów otwierają nam się doskonałe widoki na okoliczne pasma i szczerze mówiąc, niejednokrotnie są one ciekawsze i rozleglejsze niż z samej wierzchowiny.
Po około godzince znów jesteśmy na Okraju i po raz kolejny tego dnia zaglądamy do schroniska, by napić się czegoś ciepłego i skosztować jakiś łakoci. A później już tylko czysta formalność- zejście szlakiem żółtym oraz czarnym do Podgórza. Zatem pierwszy dzień- za nami. :)

Wyruszamy z Podgórza szlakiem czarnym...

I niebawem wstępujemy na żółty- kierunkowy do Przełęczy Okraj

Widoki jeszcze znikome

Wspinamy się ostro w górę

Niedaleko Okraju, szlak wyraznie łagodnieje

Stanowiska paproci

Przełęcz Okraj- część noclegowa schroniska...

Oraz ładnie odnowiona- biesiadna ;)

W środku miło i przytulnie

Imponująca kolekcja znaczków turystycznych...

Znajdująca się aż na dwóch ścianach

Są też proporczyki i medale

Miejscami klimat a' la myśliwski

Ruszamy dalej

W dolinach owoce, a tu Jagodziny dopiero kwitły!

Pierwsze widoczki z Lasockiego Grzbietu

Rzut oka w stronę Grzbietu Kowarskiego

Wędrówka wierzchowiną

Wkrótce wyłania się Śnieżka...

I cudownie wyeksponowane pasma Sudetów środkowych

Ładnie widać też Rudawy Janowickie i Góry Kaczawskie

Śnieżka, Czarny i Kowarski Grzbiet, złapane z jednego stanowiska

Widok na Jezioro Bukowskie

W tle Ślęża, na prawo od niej- Chełmiec

Na pierwszym planie Góry Krucze. Za nimi dalsze grzbiety Gór Kamiennych i Gór Stołowych

Odgałęzienia Lasockiego Grzbietu

Na szlaku...

Okolice wierzchołka Łysociny...

To jedyne miejsca, gdzie mamy trochę pod górę

Martwe świerki na wierzchołku Łysociny

Cały czas z jednej, bądź drugiej strony granicy

Kolejne widoki

Na ostatnim planie po lewo- Szczeliniec Wielki i Mały. Po prawo- Broumovske Steny

Ponownie odgałęzienia Grzbietu Lasockiego. Za nimi już Brama Lubawska

Szlak po mału zaczyna prowadzić w dół

Ostatnie widoczki przed zagłębieniem się w las

Przy zejściu od razu robi się bardziej mokro

Znów wśród Jagodzin

Mijamy krótki asfaltowy odcinek Mala Upa- Horni Alberice

Łubin trwały (Lupinus polyphyllus)

Widok na czeski Dlouhý hřeben

Widać też lekko wystający maszt telewizyjny na Czarnej Górze

Jeszcze raz Góry Krucze

Łąki nad miejscowością Horni Alberice

Wiatka przy dawnym przejściu granicznym: Niedamirów- Horni Alberice

Jest i czytelna mapka

Wnętrze wiatki nie budzi zastrzeżeń

Widok ogólny przejścia granicznego

Ruszamy w stronę Doliny Srebrnika

Ponownie Brama Lubawska

W krzakach przy szlaku odnajdujemy stary piaskowcowy drogowskaz...

Z dość wyraźnymi jeszcze napisami

Dalsza część Lasockiego Grzbietu. Na ostatnim planie- Bobrowy Stok

Widok z łąk nad Niedamirowem

Znów wchodzimy między drzewa

Szlak niebieski w Dolinie Srebrnika

Potok Srebrnik

Odsłonięcia skalne przy szlaku. Jest ich tu całkiem sporo

Dolina Białej Wody

Dochodzimy do rozgałęzienia szlaków w Dolinie Białej Wody...

I po chwili rozpoczynamy podejście pod Średniaka

Srebrne Łąki i stanowiska Naparstnicy Purpurowej (Digitalis purpurea)...

Których jest tu wręcz olbrzymia ilość

...

Wciąż na niebieskim szlaku

Zrujnowany domek "Leśnego dziada" na zboczach Średniaka

Buczyna sudecka, nad małym dopływem potoku Biała Woda

Trawersujemy wierzchołek Średniaka

Pojawiają się kolejne widoki

Las na Grzbiecie Lasockim

Na stokach Łysociny

Zbliżamy się do rozdroża

Rozdroże pod Łysociną i wiatka, której potrzebna już reanimacja

Widoki ze szlaku czerwonego, trawersującego Łysocinę

Na czerwonym szlaku

Doskonale widoczne odgałęzienia Lasockiego Grzbietu i znajdujące się za nimi wzgórza Bramy Lubawskiej

Zbliżamy się ponownie do Przełęczy Okraj...

Mijamy znów schronisko...

I jakiś czas później meldujemy się w Kowarach- Podgórze

c.d.n.

Źródło archiwalnych zdjęć:http://dolny-slask.org.pl/