sobota, 29 sierpnia 2020

Góry Krucze / Zawory 2017


Cześć 2- Święta Góra

Drugi dzień przyniósł zdecydowane pogorszenie pogody. Większą część nocy padało, a od samego rana okolice spowijały ciężkie, deszczowe chmury. Na szczęście jednak, leciała z nich już tylko niegroźna mżawka i to raczej z przerwami. Postanowiliśmy tym razem wyskoczyć gdzieś bliżej. Wybór padł na wzniesienie w bezpośredniej okolicy Lubawki, czyli...Świętą Górę.
Kulminacja ta wznosi się 701m.n.p.m., będąc najwyższą w całej północnej części Gór Kruczych. Jej kopulasty kształt dominuje nad miasteczkiem i jest łatwo rozpoznawalny, również z dalszej odległości. Szczyt zbudowany jest z kilku, dość mocno zróżnicowanych skał wulkanicznych okresu permskiego i prawie w całości porośnięty typowym lasem świerkowym regla dolnego.
W przeszłości nosił nazwę Heiligerberg i był dość znaną okoliczną atrakcją. Znajdowała się tu drewniana wieża widokowa, gospoda oraz schronisko Bergrast, zbudowane na potrzeby pątników odwiedzających tutejszą kalwarię. I choć po dwóch pierwszych obiektach nie pozostał nawet ślad, to owa kalwaria wciąż istnieje w mocno zubożonej, a przede wszystkim, zaniedbanej formie. I to głównie ona stała się motorem, do zdobycia Świętej Góry owego pochmurnego dnia.


Pocztówka z pocz.XXw., z sylwetką Świętej Góry, oraz nieistniejącymi już obiektami- schroniskiem i wieżą widokową

Najłatwiej dostać się tam od strony zachodniej, idąc ulicą Lipową, choć można też spróbować od przeciwnej, czyli Przełęczy Ulanowickiej, gdzie w stronę kalwarii poprowadzi wyraźny szlak nordic walking, oraz jeden z tutejszych dydaktycznych. My wybraliśmy wariant pierwszy, tyle że wychodząc od ulicy Świerkowej, na której zresztą znajdowała się nasza kwatera. Szlak kijkowy odbija także i z tej strony, zatem już po chwili mijamy niewielkie źródełko z figurą św. Floriana i od razu podchodzimy do pierwszej z kapliczek- św. Anny. Zaznaczyć tu trzeba, że wszystkie kapliczki wzniesione zostały na przełomie XVIII/XIXw., na fali popularności podobnych założeń, która objęła wtedy niemalże cały Śląsk. Parę lat temu odwiedzaliśmy już zresztą podobne miejsce, znajdujące się na Cierniaku, w Górach Złotych Wtedy jednak, całe założenie znajdowało się w stanie przynajmniej zadowalającym. Tym razem- wprost przeciwnie. Na górze czekały na nas zarastające i pozostawione na pastwę losu, sakralne obiekty.
Stopniowo naszym oczom ukazywały się: kaplica Ostatniej Wieczerzy, kaplica Koronowania Chrystusa, kaplica Matki Boskiej Bolesnej, kaplica Grobu Pańskiego, oraz kaplica Zmartwychwstania. Trzy ostatnie, znajdowały się już niemalże w warstwie szczytowej Świętej Góry.
Co było dalej? Dalej był wierzchołek, otulony dość gęstą ścianą lasu, oraz znajdujący się na nim maszt przekaźnikowy. I cóż...była to zaiste dziwna wycieczka, bo dopadły mnie podczas jej trwania dość mieszane uczucia. Z jednej strony, widziałem kolejne, porzucone i zaniedbane ciekawe obiekty, perełki regionu i ziemi, którą darzę ogromnym sentymentem. I jak w wielu podobnych przypadkach, było mi tego wszystkiego po prostu szkoda. Ale z innej perspektywy...
Te dogorywające z wolna fragmenty budynków, rzeźb, schodków, murków, idealnie odzwierciedlały prosty, ale jakże prawdziwy porządek wszechrzeczy. Znów bowiem na moich oczach Natura upominała się o swoje, za nic sobie mając naszą inwencję twórczą, nasz plan na zaistnienie i zaspokojenie cywilizacyjnych próżności wszelakich. Teraz znów Ona dochodziła do głosu, a rozpadające się z wolna budowle, tylko potwierdzały słuszność takiego porządku rzeczy. Zatem z nutą smutku, ale też nie bez satysfakcji obserwowałem owe sceny, świadom tego, że wcześniej czy później, ten cały wytworzony przez nas "bałagan" i tak stąd zniknie, zdmuchnięty nieuchronnym wiatrem dziejów...

Zdjęcia z lat 1910-20, ukazujące kalwarię za czasów jej świetności

Ze szczytu wracaliśmy początkowo na wschód, by dojść w okolice wyciągu narciarskiego, po czym niewielką ścieżką odbiliśmy w dół i stopniowo zeszliśmy do jej podnóża, oraz ponownie w okolice źródła z figurą św.Floriana.
Po południu znacząco się wypogodziło, zatem tego samego dnia pokręciliśmy się jeszcze  po miasteczku. Jednakże Lubawce, poświęcimy więcej czasu już przy następnej okazji.

Deszczowe chmury nad Lubawką i okolicą

Ruszamy...

Podejście od strony ul.Lipowej. W tle wzgórza Bramy Lubawskiej, oraz fragment Lasockiego Grzbietu Karkonoszy

Zagospodarowane miejsce pod wzniesieniem. Jest tu altanka, miejsce na ognisko, kilka ławek oraz punkt widokowy z- a jakże- lunetą! Ogólnie- bardzo sympatycznie

Pierwsza po drodze- kaplica św.Anny...

i jej wnętrze

Idziemy wyżej

Kaplica Ostatniej Wieczerzy

W środku

Kaplica Koronowania Chrystusa

Resztki malowideł w środku

Ołtarz

Wywrócona stacja drogi krzyżowej

Ostatni, najbardziej stromy fragment podejścia, przy resztkach kamiennych stopni

Kolejny obalony postument

Kaplica Matki Boskiej Bolesnej...

jej wnętrze...

i stojąca w sąsiedztwie, niepozorna kaplica Grobu Pańskiego

Położona najwyżej kaplica Zmartwychwstania, była zdecydowanie w najlepszym stanie

W środku, walały się jeszcze resztki kafelkowej posadzki...

a na sklepieniu, częściowo widoczne były malowidła Świętych

W środku...

oraz przy jej wejściu

Droga w stronę Przełęczy Ulanowickiej

Wciąż chmurne widoki na okolice Lubawki, choć widoczność wzrosła na tyle, iż dojrzeliśmy Rudawy Janowickie

Wzgórza Bramy Lubawskiej. Pierwsza z lewej- Zadzierna

Schodzimy

Z okolicy wyciągu, znad lasu wyłania się sylwetka Chełmca

Przy wyciągu. W dole widać jeden z budyneczków, należących do jego infrastruktury

Rzut oka wyżej, w okolice masztu przekaźnikowego

Kolejne widoki w stronę Gór Wałbrzyskich...

oraz dalszych grzbietów Gór Kruczych. Po lewej, szczyt Pustelnia

Końcowy odcinek zejścia

...

Zaglądamy ponownie pod altankę...

i mijając źródełko, oraz bezgłową figurę św.Floriana...

zmierzamy do wciąż jeszcze chmurnej...Lubawki


  
  c.d.n.

Źródło zdjęć archiwalnych: https://polska-org.pl/