sobota, 28 maja 2016

Góry Złote 2015


Część 6- Radochów- Jaskinia Radochowska- Cierniak

Ostatniego dnia odbyliśmy wycieczkę do nieodległego Radochowa, by w jego pobliżu skorzystać z możliwości zejścia pod ziemię i odwiedzenia jednej z najbardziej znanych jaskiń Sudetów Wschodnich- Jaskini Radochowskiej. Zdarzało nam się już w przeszłości odwiedzać podobne miejsca, zarówno te mocno komercyjne i rozreklamowane, jak i te bardziej dzikie, leżące gdzieś na uboczu. Jeszcze nie tak dawno Jaskinia Radochowska należała do tej drugiej kategorii i znana była głównie zapalonym speleologom i miłośnikom mocniejszych wrażeń. Niedawno jednak obiekt został wydzierżawiony przez prywatną osobę, która teraz udostępnia ją szerszemu gronu. Dojście jak i dojazd z Lądka do Radochowa nie stanowi problemu. Prowadzi tamtędy asfaltowa droga biegnąca doliną Białej Lądeckiej, która malowniczo lawiruje pomiędzy wzgórzami zachodniej części Gór Złotych. Tak więc po mniej więcej 3 kilometrach, dochodzimy do pierwszych zabudowań wsi. Powstała ona w średniowieczu przy starym szlaku handlowym, prowadzącym z Kłodzka do czeskiego Javornika. We wsi, która przed ostatnią wojną nosiła nazwę Reyersdorf, znajduje się min. renesansowy dwór z XVIw., oraz kościół parafialny pw. św.Mikołaja (wzmiankowany w 1384r.), który obecną formę przybrał w I poł. XVIw. Ciekawym miejscem jest też zabytkowa Kalwaria na pobliskim wzniesieniu Cierniak.

Dotarłszy do Radochowa, zrezygnowaliśmy z dość stromej wspinaczki niebieskim szlakiem po stokach owej góry i przeszliśmy dalsze 1,5kilometra, by odbić szlakiem żółtym bezpośrednio w stronę jaskini. Prowadzi tędy asfaltowa a później już gruntowa droga, którą bezproblemowo można dotrzeć na miejsce. Z owej drogi, nim na dobre zagłębi się w las, przy sprzyjającej pogodzie da się podziwiać nie tylko najbliższe wzniesienia położonych na południu Krowiarek, ale też sięgnąć wzrokiem fragmentu Gór Bystrzyckich.
Po mało forsownym i niedługim marszu, osiągamy dolinę potoku Jaskiniec i meldujemy się u stóp Bzowca, gdzie znajduje się jaskinia. Jest jeszcze wcześnie, zatem w okolicy wiatki i parkingu nikogutko, a sama jaskinia zamknięta na cztery spusty :)
Wykonujemy zatem telefon do Pani Natalii (opiekun i przewodnik jaskini), która na ratunek wysyła nam fachową pomoc ;) I faktycznie, po około 20min. zajeżdża przed wiatkę Audi, z którego wysiada nasz przewodnik. Jak się okazało, był nim niezwykle sympatyczny człowiek, zapalony jaskiniowiec i górołaz, z którym z racji jego (i naszych) pasji oraz zainteresowań, szybko znaleźliśmy wspólny język. Udało nam się zatem uskutecznić zwiedzanie w formule jak najbardziej dla nas atrakcyjnej, czyli sam na sam z przewodnikiem. Dzięki temu też, pod ziemią spędziliśmy więcej czasu niż podczas zwykłego, standardowego oprowadzenia :) Ale nadmieńmy coś wreszcie o samej jaskini:

Znajduje się na południowym zboczu Bzowca (697m.n.p.m.) i powstała na skutek rozpuszczenia przez wodę wapieni krystalicznych (marmurów), tworzących tu niewielkie wystąpienie w obrębie łupków łyszczykowych. Najwcześniejsza wzmianka pisana o jej istnieniu pochodzi z 1757r. i od tamtego czasu, wielokrotnie opisywano ją w różnych pracach min. po polsku w przewodniku A.Ostrowicza z 1881r.  Jaskinię zwiedzali liczni turyści i kuracjusze z Lądka, a opiekujący się nią od 1933 r. były górnik Henryk Perigrin udostępniał coraz to nowe korytarze i komory, usuwając z nich grube pokłady namulisk. Prowadził on także niewielki pawilon przy wejściach, w którym znajdowała się niewielka salka ekspozycyjna; domek ten spłonął w latach sześćdziesiątych.
Obecnie prowadzą do jaskini trzy sztuczne wejścia znajdujące się na wysokości ok. 465 m n.p.m. oraz ok. 16 m nad dnem doliny. Od nich prowadzą w dół zejścia, którymi schodzi się do prowadzących na wprost korytarzy jaskini, położonych 2-6 m niżej. Owe trzy korytarze przecina niemal równoległy do zbocza wąski korytarz, biegnący prawie poziomo. Najbardziej atrakcyjną jest tzw. Komora Gotycka, znajdująca się na przedłużeniu środkowego wejścia. Stanowi ją trójkątna salka z jeziorkiem o powierzchni ok. 30 m2. Jeziorko to stanowią stagnujące wody krasowe, wypełniające czynny jeszcze system szczelin krasowych znajdujących się poniżej dostępnych korytarzy jaskini, a poziom wody ulega sezonowym wahaniom. W wodzie jeziorka żyją podziemne kiełże - studniczki. Są to organizmy należące do karpackiej populacji tego gatunku (Niphargus tatrensis), które opisane zostały po raz pierwszy w 1888 r. w jednej ze studni w Jaszczurówce koło Zakopanego. Na skutek braku światła nastąpił u studniczków całkowity zanik oczu oraz pigmentu - stąd są one biało-przezroczyste. W okolicy studniczki spotyka się także w Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie w Masywie Śnieżnika oraz w jaskini Tvarożne Díry po jego czeskiej stronie.
Oprócz studniczków tatrzańskich w Jaskini Radochowskiej stwierdzono występowanie chrząszczy, muchówek i prapierścienicy jaskiniowej. W 1936 r. L. F. Zotz w osadach tej jaskini wykrył dwa skupiska kości wraz z kilkoma "częściowo obrobionymi" ułamkami kwarcu oraz węgielkami limby, a także czaszkę niedźwiedzia jaskiniowego. Była ona przykryta płytą marmuru w naturalnej niszy skalnej, a dwie dalsze płyty kamienne leżały tak, iż tworzyły "ze wszystkich stron zamkniętą skrzynię kamienną". L. F. Zotz wyciągnął z tego wniosek o pobycie tu człowieka paleolitycznego ok. 30-40 tys. lat temu. To powszechnie przyjęte stwierdzenie zostało jednak ostatnio podważone. Szczegółowe badania geomorfologiczne, archeologiczne i paleontologiczne przeprowadzone w 1983 r. przez wrocławskich naukowców Jerzego Bierońskiego, Jana M. Burdukiewicza i Teresę Wiszniowską z Uniwersytetu Wrocławskiego w miejscu oraz w sąsiedztwie znalezisk Zotza w Sali Stołowej oraz przy zachodnim wejściu wykazały, że nie ma żadnych poważnych argumentów przemawiających za obecnością ludzi w okresie paleolitu w Jaskini Radochowskiej, a regularne ułożenie fragmentów skał wokół czaszki mogło być przypadkowe.

Plan i przekrój korytarzy Jaskini Radochowskiej

Przez wiele lat długość korytarzy jaskini określano na 265m. Dopiero po badaniach A.Wójtonia, który wziął pod uwagę wszystkie chodniki boczne, wzrosła ona aż do 502m, choć i tak w niektórych kręgach badawczych ta liczba uznawana jest za kontrowersyjną. W Jaskini Radochowskiej niestety nie uświadczymy tak atrakcyjnej i bogatej szaty naciekowej, jaka jest chlubą i domeną nie tak odległej Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. Przez lata turystycznej "eksploatacji" tego miejsca, przewinęło się bowiem zbyt wielu "kolekcjonerów" różnego typu, którzy z czasem dokładnie "oczyścili" jaskinię z jej najpiękniejszych atrybutów. Dziś resztki dawnych nacieków odnalezć można jedynie wzdłuż środkowego korytarza poprzecznego i w jego najbliższym sąsiedztwie. Ciekawostką jest fakt, iż dość znana w całym XIXw. jaskinia, na przełomie wieków straciła nieco na popularności, kiedy to w roku 1885 odkryto w nieodległym paśmie Krowiarek- Jaskinie na Rogórzce. Dopiero połowa lat 30.XXw. przyniosła ponowne zainteresowanie obiektem, a to za sprawą poczynań niektórych badaczy min. F.Paxa i H.J.Stammera.
 
Po wyjściu spod ziemi okazało się, że w kolejce czekają już następni chętni. Rodzinka w typie "serialowym" z dwójką rozwrzeszczanych dzieciaków, dwie pary, które sądząc po wdziankach dotarły tu chyba prosto z niedzielnej mszy i jeszcze cztery seniorki, ubrane bardziej na spacer po deptaku w Kudowie-Zdrój, niż na bezpośrednie zejście pod ziemie. Nasz przewodnik skwitował tę scenkę krótko: "skoro poważnych turystów już dziś miałem, to do końca dnia będę mieć desperatów" :) Jak się bowiem okazało, był zdecydowanie niechętny grupowej formule oprowadzania po tym miejscu ludzi, którzy przylecieli tu z nieco "innych światów". Ale cóż...taka praca :)
Przed jaskinią zrzuciliśmy ubrania "robocze", przekąsiliśmy co nieco i po mału ruszyliśmy w drogę powrotną. Teraz postanowiliśmy wejść na niebieski szlak i zdobyć omawianego wcześniej Cierniaka. Poszliśmy więc najpierw delikatnym trawersem, później nieco bardziej stromym, by końcowy odcinek pokonać już pod dość sporym nachyleniem. Na szczęście wejście od tej strony jest i tak zdecydowanie łatwiejsze, niż "mordowanie" się po kamiennych schodach prowadzących od wsi. Zatem niebawem osiągnęliśmy szczyt i znajdującą się tu Kalwarię.

Jej założenie związane jest z osobą Antoniego Wachsmanna (1809-1888), późniejszego sołtysa Radochowa. Zachorował on w 27 roku życia na bardzo ciężką ospę, która spowodowała, że jego skóra wyglądała jak kora drzewa i przy tym strasznie ropiała. Dodatkowo zaczął ślepnąć. W dziesiątym dniu ślepoty pobożny Wachsmann złożył ślub, że jeśli Matce Boskiej spodoba się przywrócić mu wzrok i wywieść z tej ciężkiej choroby, to wystawi on na szczycie należącej do niego góry kaplicę ku Jej czci. Wkrótce ku zdumieniu otoczenia całkowicie wyzdrowiał. Zgodnie ze ślubem umieścił obraz Matki Boskiej Wspomożenia Wiernych, początkowo na drzewie stojącym w miejscu dzisiejszej kaplicy, potem przenosząc go 150 kroków na wschód do specjalnie przygotowanej groty, by w końcu umieścić go w wystawionej w 1849 r. drewnianej kaplicy. W jej ołtarzu umieszczony był pamiętny obraz oraz dwie barokowe figury św. Józefa i Matki Boskiej Bolesnej, których autorstwo przypisywano Michałowi Klahrowi. Pierwszą mszę odprawiono w kaplicy 2 lipca 1849 r.

Kalwaria na Cierniaku. Pocztówka z 1902r.

Dzięki rozprzestrzenieniu się wieści o cudzie po całej Ziemi Kłodzkiej zaczęli przybywać tu coraz liczniejsi pielgrzymi. Stąd w 1851 r., Wachsmann wybudował nową kaplicę murowaną, a w 1854 r. powiększył ją do obecnej postaci, co upamiętnia data widoczna na zewnętrznej ścianie prezbiterium. Kaplica otrzymała też ufundowany przez J.F. Hinzego z Lądka dzwon, odlany w Piławie Górnej. Pielgrzymi zaczęli fundować kamienne stopnie schodów (od góry) prowadzących na szczyt od strony wsi, a niektórzy z nich umieszczali na stopniach swe nazwiska lub inicjały. Na czternastym stopniu od góry znajduje się tajemniczy napis "Polnische Freundschaft" (Polska Przyjaźń). Obecnie wszystkich stopni jest 221, ostatnie 4 pochodzą z 2000 r.

Zejście ze szczytu odbywamy tym razem po wspomnianych wcześniej schodach, częściowo zmurszałych i zarośniętych mchami, a przez to potwornie śliskich. Przynajmniej dwukrotnie mieliśmy srogie poślizgi i w związku z powyższym, nie wyobrażam sobie za bardzo pokonywania tej drogi po obfitych deszczach, szczególnie przez osoby starsze i nie w pełni sprawne, tym bardziej, że barierek tam ani widu. No chyba, że ludzie dostają się na górę na czworakach.
Końcowy odcinek szlaku zejściowego na szczęście nie prowadzi już schodami, tylko przyjemną drogą w otoczeniu ładnego drzewostanu bukowego, a nad samą wsią otwierają się nam dość rozległe widoki na Krowiarki i niektóre partie Masywu Śnieżnika. Z Radochowa wracamy tą samą drogą. Już w Lądku zaglądamy jeszcze do niewielkiej jaskini Przy Rzece, znajdującej się na skarpie pomiędzy ulicą Widok a korytem Białej Lądeckiej. Ta niewielka jaskinia utworzona w litej skale marmurowej składa się z głównego korytarza, który po kilku metrach kończy się syfonem i drugiego- pobocznego, odchodzącego w górę i po ok. 4 metrach zakończonego zawaliskiem. Przed samym wejściem znajduje się krzyż, upamiętniający młodego eksploratora który zginął tu kilka lat temu.
Co zaś się tyczy wrażeń odnośnie Jaskini Radochowskiej, to my jak najbardziej polecamy to miejsce. Szczególnie wtedy, gdy szanse na zwiedzanie w sposób kameralny są większe, czyli poza weekendami, świętami i sezonem wakacyjnym. Technicznie nie należy ona do trudnych, choć miejscami trzeba się mocniej schylić, przykucnąć bądź nawet przejść kawałek na czworakach. To przecież w końcu nie rodzima Jaskinia Niedźwiedzia czy czeska Na Pomezi, z podświetlanymi i wyrównanymi korytarzami, barierkami oraz bajerami dla rozleniwionej gawiedzi w adidaskach :)


P.S. Panie Łukaszu, serdeczne dzięki za pasjonującą wycieczkę po "podziemnym świecie". Do zobaczenia na szlaku :)
  

Biała Lądecka przy moście, niedaleko ul. Langiewicza

Pomnik Jana Nepomucena w cieniu góry Radoszka

Idziemy asfaltem, wijącym się...

niczym jakaś serpentyna

Cierniak coraz bliżej

Przy drodze pojawiła się świeża i czytelna tablica informacyjna

W Radochowie

Na moście pstrykamy kilka fotek i podążamy dalej na zachód

Mocno zaniedbany renesansowy dwór

Biała Lądecka w Radochowie

Już na żółtym szlaku...

z którego ładnie prezentują się niektóre wzniesienia Krowiarek...

wciąż jeszcze "przyciśnięte" dość niskimi chmurami

Trawers zachodnich zboczy Cierniaka

W dolinie potoku Jaskiniec

Wiata i kamienny grill w pobliżu jaskini

Zakładamy "ubranka robocze" :)...

i...pod ziemię

Końcowy odcinek korytarza wejściowego

Pierwsza z komór

...

Gdzieniegdzie ostały się ciekawe nacieki

Fragment Komory Gotyckiej

...

Tu podglądaliśmy nieświadome niczego studniczki  ;)

Czasem trzeba było wspiąć się nieco wyżej

Widok na trzecie (aktualnie niedrożne) wejście do jaskini

Kolejny korytarz...

z ciekawie wyżłobionymi przez wodę niszami

Ten korytarz pokonywaliśmy niemalże techniką rozporową :)

Skoro było wdrapywanie się wyżej, musi też być schodzenie

Komora niedaleko wyjścia

Tędy powróciliśmy na powierzchnię 

Ruszamy na Cierniaka, tym razem od innej strony. Najpierw jest spokojnie...

Później trochę bardziej stromo

Kalwaria na szczycie Cierniaka

Fragment Drogi Krzyżowej

Kaplica Matki Bożej Wspomożenia Wiernych z poł. XIX w.

Osławione śliskie schody, po których dokonywaliśmy niemalże ekstremalnego zejścia

Dalej było już jednak dużo przyjemniej

Na stokach Cierniaka, wśród dorodnej buczyny

Pogoda poprawiła się znacznie, zatem widok spod góry na Radochów i fragment Krowiarek jest miły dla oczu

Zbliżenie na centrum i kościół św.Mikołaja. Po lewej w tle- Łysiec

Widok w stronę Lądka. Pierwsze wzniesienie po prawej- Radoszka

Droga powrotna przez Radochów

Murowana brama przejazdowa w jednej z zagród

Opuszczamy Radochów

Ostanie spojrzenie na Cierniaka...

następnie kilka zakrętów w prawo i lewo i...wita nas znajoma tablica

Jaskinia przy Rzece- wejście...

oraz początkowy fragment korytarza

Biała Lądecka poniżej jaskini
  
Źródło cytatów oraz archiwalnych zdjęć: http://ladekzdroj.w.interiowo.pl/    
Korekta: Medart