piątek, 27 listopada 2015

Wylesianie


Dziś nie będzie dosłownie o tym, co w tytule i na obrazku. To metafora, ale przywołana tu na potrzeby opisu pewnego zjawiska. Pewnego schematu, wyznacznika i trendu. Wyhodowanego głównie na nieświadomości i strachu.

Wylesianie trwa. Wyrąbujemy i tniemy z zapałem na prawo i lewo. Gdzie nie spojrzeć lecą wióry, a wokół wypiętrzają się stosy pni i gałęzi. Bo "postęp" triumfuje. Autorytety z "poważnej rzeczywistości" wygłaszają peany i teorie wszystkiego, każąc nam schylić głowy w pokornym "tak Panie" i dalej ciąć i rąbać ile wlezie. Rąbiemy więc...

I tylko gdy nieopatrznie skaleczymy się jakąś drzazgą, gdy komuś siekiera bądź piła odetnie palec, wówczas na moment przerwiemy mechaniczną czynność, jękniemy, popatrzymy tępo na krwawy kikut i może na tę jedną chwilę zobaczymy że coś tu nie gra. Że to bez sensu. I teraz możliwości są dwie. Albo powrócimy do dawnej czynności stwierdzając, że przecież palec to nie ręka i nie ma co zawracać sobie głowy niuansami, albo...rozejrzymy się trochę uważniej, sięgniemy nieco dalej niż znajomy fragment ziemi i wyostrzymy wzrok.
Czy to wystarczy? Mamy prawo przypuszczać, że to już coś. Namiastka zerwania z ideologią ofiary, a jeśli jeszcze nie, to chwila refleksji nad bieżącą sytuacją. Taki przedświt.

Gdy pojawiają się pierwsze właściwe pytania, jeszcze dzierżymy w dłoniach tę maszynerię, to instrumentarium zbrodni, a niektórzy nawet z palcem na spuście trzymają ją dalej na wysokich obrotach. Bo przecież co tam pytania, co tam wrażenie lub wyciągnie wniosków, skoro ktoś kazał, ktoś mówił, ktoś obiecywał, zapewniał i przekonywał.
Odkąd otworzyliśmy oczy na tym świecie, zaczął się bezgraniczny i namaszczony przez innych korowód "pewników". Od pieluch, przez dojrzewanie i nabieranie rumieńców życia, wciąż towarzyszył nam "dobry duch", siedzący na ramieniu i mówiący ustami rodziny, znajomych, jednej, drugiej i trzeciej szkoły, setek podręczników i tysięcy książek, szefa, kierownika, gadających skrzynek, mrugających ekraników i diabli wie czego jeszcze. Barwny pochód schizofrenii, któremu oprzeć mogą się tylko najbardziej niezłomni.

Zatem wylesiasz. Z ochotą lub nie, z przekonaniem i wiarą, albo wręcz przeciwnie. Z czystym sumieniem lub zabrudzonym jak miejska kloaka. Robisz to bez względu czy masz magistra czy raptem osiem klas podstawówki, czy hodujesz świnie czy kanarka, czy jeździsz maluchem czy maybachem, czy głosujesz na czarnych czy czerwonych. Robisz to, bo podpiąłeś swoją duszę pod ten obłędny kołowrót, do którego przekonał Cię "dobry duch" siedzący jak papuga na ramieniu. I choć nie raz zrywasz się w środku nocy z walącym sercem, a potem przez długie chwile studzisz czoło o szybę wiedząc że to pułapka...nie przerywasz. Wylesiasz...bo inaczej nie umiesz.

A przecież nieraz wystarczy pozostać ze sobą na ciut dłużej niż normalnie. Zamknąć oczy i w ciszy zadać parę prostych pytań. Nie bać się, jeśli będzie w tym trochę niepewności, bólu i łez. Trochę niewygody i goryczy. Tak jest zawsze przy pierwszych lekcjach.
Spróbujmy nieco później niż zwykle wyjść z pokoju, trochę wolniej i mniej nerwowo zamknąć za sobą drzwi. Trochę swobodniej nabrać powietrza. To mały i prosty arsenał, do którego mamy dostęp zawsze i wszędzie i póki oddychamy, nikt nie jest w stanie nam go odebrać. Choćby siedział nam i na dwóch ramionach.

Wylesianie triumfuje.

Jeszcze...




P.S. Kilka dni temu "strzeliła" trzecia rocznica tego bloga. Chcę zatem z tego miejsca podziękować wszystkim którzy tu zaglądają, zostawiają sugestie, luźne uwagi oraz prowokują do dyskusji. Ale również tym którzy tego nie robią, choć czytając, w jakikolwiek sposób biorą z tego coś dla siebie. Nawet jeśli to prawie niedostrzegalny skrawek :)




Zdjęcia: internet   
   

                 

piątek, 20 listopada 2015

Chemtrails, Morgellons, Smart Dust, Black Goo i inne...


Niedawno dostałem ten wykład od Doroty O.D. (za co dziękuję) i myślę że wart jest on uwagi, jako że kwestie poruszane przez Haralda ciekawie korespondują nie tylko z wcześniejszymi spostrzeżeniami osób zaznajomionych z tematem (Simon Parkes, Joni Mitchell, Sofia Smallstorm), ale mają też wiele punktów zbornych z zagadnieniami z zakresu fizyki skalarnej i kwantowej, duchowości oraz głośnego ostatnio- mind control. Warto obejrzeć i przemyśleć.



Zdjęcie: internet 

sobota, 14 listopada 2015

Góry Stołowe 2014


Część 5- Jakubowice- Błędne Skały- Karłów- Szczeliniec Wielki- Pasterka- Radkowskie Skały

Tego dnia przeszliśmy klasyczny niemalże dystans, którego najróżniejsze warianty "przerabialiśmy" już w przeszłości. Celem było oczywiście ponowne odwiedzenie trzech typowych atrakcji pasma, o których zresztą pisałem wcześniej.
Opuściliśmy zatem Kudowę- Zdrój szlakiem czerwonym, by przez niedużą wieś Jakubowice osiągnąć Rozdroże pod Lelkową, skąd już tylko niecałe pół godziny podejścia pod znane prawie wszystkim Błędne Skały. Tym razem trafiliśmy na nie najlepszą widoczność, jako że cały skalny płaskowyż tonął w niskich chmurach. Ale klimat był, tym bardziej że podczas łażenia ani żywej duszy :) Później doszliśmy do obszernego grzbietu Skalniaka, którym to zawędrowaliśmy aż do Drogi Stu Zakrętów w Karłowie. Stąd już jak łatwo przypuszczać, prosto na Szczeliniec Wielki. Mimo że chmury nieco się podniosły, to i tak tego dnia nie można było tu liczyć na rozległe widoki. Obowiązkowa wizyta w schronisku zatem, szybki obiadek, a następnie wejście w skalny świat. Tu już nie było tak różowo, gdyż pora znacznie późniejsza i niejednokrotnie drogę tarasowały grupki zwiedzających (głównie emerytów). Ale daliśmy radę ;)

Po opuszczeniu szczytu, szybciutko niebieskim szlakiem okrążyliśmy Szczelińca Małego i skierowaliśmy się ku Pasterce. Uwielbiamy tu zaglądać, gdyż senny i niezmącony upływem czasu klimat zawsze jest wyczuwalny i skłania do głębszej refleksji. Tak było i tym razem. Po raz kolejny więc zawitaliśmy do tutejszego schroniska, gdzie zresztą starym zwyczajem zaopatrzyłem się w bardzo lubiane przeze mnie piwo Opat :)
Dalej był niezwykle kameralny szlak w stronę Pustej Ścieżki, gdzie podążaliśmy pod Ściankami, przechodząc także obok pozostałości osady Karłówek. I pozostał jeszcze kawałek Drogi nad Urwiskiem, który doprowadził nas ponownie do szosy, gdzie poprzez Sroczy Zakręt dotarliśmy na Radkowskie Skały. Tu odpoczęliśmy, w ciszy kontemplując widoki i "ładując bateryjki" :)
I gdy minęło odpowiednio dużo czasu, pojawił się umówiony sygnał. Zeszliśmy z powrotem do Sroczego, gdzie czekał już na nas znajomy, by zabrać nas w powrotną drogę do Kudowy. Kolejny owocny dzień w Górach Stołowych przeszedł do historii...

Tu poprzednie wpisy z Błędnych Skał i Szczelińca Wielkiego:
http://medartzasada.blogspot.com/2014_09_01_archive.html

Kudowę opuszczamy przed świtem

Okolica wsi Jakubowice

W stronę Rozdroża pod Lelkową

Jesienny szlak

Rozpoczynamy podejście

Droga dojazdowa do Błędnych Skał

Wejście na skały i...nowa koszmarna infrastruktura. Człowiek czuje się jak na stacji metra :(

Przy Skalnych Czaszach. Jest klimat, choć widoków na razie żadnych

Okręt

Podążamy dalej...

by wkrótce osiągnąć Kurzą Stopkę

Miejscami wąsko

Mijamy kilka sporych bajorek...

trochę pokaźnych grzybków...

i nieco szerszych placyków

Wyjście...

i spora niespodzianka, w postaci świeżych stołów i mega-wiaty :)

Las przy Błędnych Skałach

Na szlaku

Las niedaleko Długiego Mokradła

Lekkie podejście na grzbiet Skalniaka

Okolica Krągłego Mokradła. Jesienią nawet przy braku słońca, jest tu nad wyraz kolorowo

Wśród skałek i traw

Wciąż mocno mgliście

Skałka niedaleko szczytu Skalniaka

Jesienna kompozycja

Na Lisim Grzbiecie

Zejście do Karłowa

Szosa Stu Zakrętów

W Karłowie

Wkrótce docieramy do schodów

Po ich pokonaniu, wchodzimy na szlak dojściowy do schroniska

Jeszcze kilka skalnych bloków...

bram...

i po chwili jesteśmy na Wielkich Tarasach

Widoczność nieznacznie wzrosła

Schronisko Na Szczelińcu

I rzut oka z innej strony

Dawne "graffiti" na skale obok punktu widokowego

Fotel Pradziada w chmurach

Na jego wierzchołku...

o rozległej panoramie można dziś zapomnieć

Idziemy dalej

...

Tego pana nikomu bliżej przedstawiać chyba nie trzeba ;)

Diabelska Kuchnia z góry...

i z dołu

Piekiełko- najdłuższy i najgłębszy wąwóz Szczelińca Wielkiego

I...Niebo

Wśród skał

...

Droga na Tarasy Południowo- Wschodnie

Wkrótce tu docieramy, ale sytuacja widokowa wciąż pozostaje bez zmian

...

Po pewnym czasie ukazuje nam się jednak fragment Lisiego Grzbietu

Przy schodach zejściowych. W tle grzbiet Szczelińca Małego

...

Na schodach

Podążamy w stronę szlaku czerwonego...

by zaraz "przesiąść się" na niebieski, okrążający Szczeliniec Mały

Jeszcze tylko kilkaset metrów i...

Jesteśmy w Pasterce

Kościół św. Jana Chrzciciela z 1787 r.

Niebawem odwiedzamy schronisko

W środku, jak to w Pasterce. Miło, swojsko i zacisznie :)

Po gorącej herbatce ruszamy dalej...

by zobaczyć też nam dobrze znane- Ścianki 

Na żółtym szlaku

Ścianki

Po jakimś czasie wchodzimy na tereny dawnej wsi- Karłówek

Drogowskaz przy skrzyżowaniu szlaków. Kiedyś był to mniej więcej środek tej niewielkiej osady

Fragment szlaku niebieskiego zachwyca jesiennym kolorytem

Droga nad Urwiskiem

Za czas jakiś mijamy Sroczy Zakręt...

by w chwilę potem osiągnąć Baszty na Radkowskich Skałach

Widoczność poprawiła się znacznie, wyjrzało słońce...

zatem można było dojrzeć stąd "czapę" Szczelińca

Na Radkowskich Skałach

Baszty w wieczornym słońcu

...

Baszty

I przykład doskonałej symbiozy :)
     

c.d.n.