Niedawno minęła 70 rocznica Konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie, podczas której sojusznicy zapowiedzieli m.in. denazyfikację Niemiec i wyeliminowanie z przestrzeni publicznej nazizmu oraz faszyzmu. Zapowiedzi te zostały wprowadzone w życie postanowieniami Konferencji Poczdamskiej, której 70 lecie będziemy obchodzić wkrótce.
Wydawać by się mogło, że problem nazizmu i faszyzmu, poza politycznym marginesem, jest dziś jedynie sprawą przeszłości. Niestety, obserwacje procesów zachodzących na Ukrainie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat każą odmiennie spojrzeć na to zagadnienie. Tzw. integralny nacjonalizm ukraiński, mający za podstawę ideologiczną teorie Dmytro Doncowa, który wzorował się na Hitlerze i zasadach niemieckiego narodowego socjalizmu, odbył w naszych czasach drogę od niebytu i marginesu politycznego, poprzez intensywne działania edukacyjno-propagandowe, aż do zdobycia sobie pełnoprawnego miejsca na oficjalnej scenie politycznej Ukrainy [i Unii Europejskiej – admin].
Jak do tego doszło? Dlaczego na to pozwolono? Dlaczego głos sprzeciwu był tak słabo słyszalny? Czy był to tylko brak przekonania, że to rzeczywiście się dzieje w XXI wieku?
Przyczyny są rozmaite, ale zawiedli wszyscy. Także ci, którzy mają w stosunku do integralnego nacjonalizmu ukraińskiego właściwy, negatywny stosunek. Protesty na szczeblu państwowym pojawiły się dopiero wówczas, kiedy były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko wydał dekrety ustanawiające Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) organizacją narodowo-wyzwoleńczą, zaś przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i UPA, zbrodniarzy – Stepana Banderę i Romana Szuchewycza – bohaterami Ukrainy.
Przy czym działania propagandowe podjęte przez protektorów Ukrainy po tzw. pomarańczowej rewolucji, zmierzające do przedstawienia każdego sprzeciwu wobec działań „pomarańczowych”, jako zamachu na wolność Ukrainy, doprowadziły np. do osłabienia siły sprzeciwu Rosji, gdyż sprzeciw ten uznano arbitralnie właśnie za taki zamach.
Szczególnie skomplikowana sytuacja miała i ma miejsce w Polsce. Z jednej strony, to właśnie Polacy stali się głównym celem ludobójstwa dokonanego przez OUN/UPA. Jedynie na podstawie dostępnych relacji można stwierdzić, że było to co najmniej 120 tysięcy wymordowanych w bestialski sposób Polaków. Społeczny, oddolny ruch kultywujący pamięć ofiar, domagający się potępienia sprawców i ich ideologii oraz ostrzegający przed odradzaniem się integralnego nacjonalizmu ukraińskiego, narodził się wśród Kresowian, tj. tych Polaków, głównie starszych wiekiem, którzy przed wojną zamieszkiwali cztery województwa południowo-wschodniej Polski: wołyńskie, lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie.
Po z górą 20 latach jest to potężny nieformalny, społeczny ruch Polaków, często już nie związanych rodzinnie z Kresami, obejmujący rzesze ludzi w średnim i młodym wieku, i rozmaitych profesji, z naukowcami na czele. Zasługą tego ruchu jest nie tylko przypominanie o tamtej tragedii, docieranie z pamięcią o niej do ogółu Polaków, ale także szerokie informowanie o postępach nacjonalizmu ukraińskiego w XXI wieku, nazywanego dzisiaj dla uproszczenia neobanderyzmem.
Dzięki działalności tych środowisk, wiedza o historii ludobójstwa i o teraźniejszej działalności neobanderowców stała się w Polsce niemal powszechnie znana. Ja sam podczas trzech podróży na Ukrainę obserwowałem i dokumentowałem geometryczny postęp banderyzacji zachodniej Ukrainy w postaci rosnących jak grzyby po deszczu pomników, popiersi, nazw ulic i innych upamiętnień OUN/UPA i SS Galizien.
Czym skorupka za młodu... |
Są to dogmaty polityki polskiej. Każdy, kto je kwestionuje, lub choćby wskazuje ich słabości, naraża się na najpoważniejsze zarzuty. Takie stanowisko władz Polski oznacza pielęgnowanie na Ukrainie sił, które pod tzw. niezależność od Rosji da się podciągnąć. Realia polityczne Ukrainy sprawiają, że są to przede wszystkim środowiska w ten lub inny sposób odwołujące się do tradycji OUN. Stąd brak adekwatnej reakcji państwa polskiego na banderyzację Ukrainy i uprawiana przez rządy ekwilibrystyka historyczna, która w tym samym czasie pragnie jakoś zadośćuczynić obowiązkowi pamięci wobec ofiar ludobójstwa dokonanego przez OUN/UPA, i jednocześnie nie urazić ukraińskich sojuszników politycznych do tej tradycji się odwołujących. Rodzi to wrażenie schizofrenii politycznej.
Koncepcja Jerzego Giedroycia wychodzi naprzeciw bardzo istotnemu prądowi ideologicznemu w polityce amerykańskiej, który odgrywa od 25 lat coraz większą rolę w USA, a mianowicie neokonserwatyzmowi. Koncepcja neokonserwatywna opiera się na trzech zasadniczych filarach. Po pierwsze, na przekonaniu o wyjątkowości USA i narodu amerykańskiego (exceptional country, exceptional nation). Po drugie, na dążeniu do światowej hegemonii przez USA. Po trzecie, na wyłącznym prawie USA do ustanawiania „demokracji” na świecie. Stąd mieliśmy kolorowe rewolucje, wiosny arabskie, stąd mamy przekonanie USA o prawie do zdominowania Rosji. Do tego potrzebni są wykonawcy. I tu w przypadku Ukrainy schodzą się wszystkie ścieżki.
Ogłoszone w ostatnich latach prace wielu historyków – należy tu wyróżnić dzieła nieżyjącego już wielkiego demaskatora zbrodniczej teorii i praktyki OUN/UPA, historyka ukraińsko-polskiego Wiktora Poliszczuka – pozwalają odkryć prawdę o przetrwaniu, swoistej inkubacji, integralnego nacjonalizmu ukraińskiego po drugiej wojnie światowej oraz prawdę o jego powrocie, ponownym zaszczepieniu na Ukrainie i o niebywałym rozwoju na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
Setki a może tysiące pomników i innych upamiętnień, państwowy hołd dla UPA w rocznicę jej powstania, hołd dla Bandery w rocznicę urodzin, uczczenie przez obecny parlament Ukrainy pamięci zbrodniczego przywódcy UPA Romana Szuchewycza, zapowiedź uczczenia Petra Diaczenki, kawalera hitlerowskiego Żelaznego Krzyża, dowódcy Ukraińskiego Legionu Samoobrony, który mordował m.in. podczas powstania warszawskiego itd.
Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, aby podobne akty hołdu wobec nazistów odbywały się przy udziale oficjalnych czynników w Niemczech? Oczywiście, nie. Odpowiedzią dlaczego jest to możliwe w przypadku Ukrainy, jest parasol ochronny Stanów Zjednoczonych.
Neobanderowcy są niezbędnie potrzebni do zbudowania nastawionej wrogo do Rosji Ukrainy, dlatego pozwolono im budować tożsamość Ukraińców na zbrodniczej tradycji OUN/UPA, którą, dla bieżących celów politycznych przedstawia się jako przede wszystkim antyradziecką i antyrosyjską. Podtrzymywanie tego ruchu politycznego jest tak ważne, że nawet zapomniano o zbrodniach popełnionych na Żydach. Rozwój totalitarnego z samej zasady ruchu neobanderowskiego odbywa się pod płaszczykiem amerykańskim bez oglądania się w tym wypadku na własną hałaśliwą propagandę USA, która werbalnie głosi szczytne ideały wolności, tolerancji i demokracji oraz brak akceptacji dla faszyzmu i nazizmu.
Praprzyczyną tej sytuacji jest decyzja służb specjalnych USA i Wielkiej Brytanii, podjęta pod koniec wojny, w 1945 r., o przejęciu pod swoje skrzydła ukraińskich środowisk nacjonalistycznych w perspektywie ich wykorzystania w spodziewanym konflikcie, co najmniej politycznym i ideologicznym z ZSRR. Niezwykle cenne informacje w tym zakresie przynosi praca R. Breitmana i N.J.W. Gody – "Cień Hitlera: Nazistowscy zbrodniarze wojenni, wywiad Stanów Zjednoczonych i zimna wojna", będąca analizą dokumentów znajdujących się w archiwach służb specjalnych USA.
Zanim nacjonaliści ukraińscy znaleźli się w orbicie zainteresowania wywiadów anglosaskich, byli przedmiotem rozgrywek państw niemieckich. Było tak od samego początku ruchu nacjonalistycznego, jeszcze za czasów Austro-Węgier i cesarskich Niemiec. Także w okresie międzywojennym, działające w Polsce, najpierw UWO (Ukraińska Wojskowa Organizacja) a od 1929 r. OUN, ściśle współpracowały z wywiadem niemieckim, tak Republiki Weimarskiej jak i III Rzeszy, czerpiąc z tej współpracy środki finansowe oraz wykonując zadania wywiadowcze na rzecz Niemiec.
II wojna światowa nie przerwała tej kooperacji, spowodowała natomiast rozłam w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym, na zwolenników ścisłej współpracy z III Rzeszą (Andrij Melnyk – melnykowcy) oraz na pragnących realizować własne cele w oparciu o Niemcy i z pomocą, ale bez ich bezpośredniego kierownictwa – grupę Stepana Bandery – banderowców.
Melnykowcy dali najlepszy wyraz swej wierności Hitlerowi dając rekruta do 14 Dywizji Waffen-SS Galizien. Stosunki banderowców z władzami III Rzeszy układały się gorzej ze względu na realizację przez nich własnych pomysłów nie uzgodnionych z Niemcami, jak powołanie tzw. rządu Jarosława Stećki we Lwowie 30 czerwca 1941 r. Skończyło się to internowaniem Bandery i innych przywódców politycznych OUN.
Pod koniec wojny Niemcy wpadli na pomysł stworzenia Bloku Antybolszewickiego, którego istotną częścią mieli być nacjonaliści ukraińscy wszystkich kierunków. W tworzeniu tego bloku brali udział m.in. Hans Koch, Theodor Oberlander oraz Reinhard Gehlen, wysocy przedstawiciele władz i wywiadu III Rzeszy. Także po wojnie będą oni związani z działalnością będącą kontynuacją pomysłu Bloku już w Republice Federalnej Niemiec (RFN). Centrum ich działań znajdowało się w Ratyzbonie (Regensburg), później w Monachium. Po zajęciu tych ziem przez armię amerykańską, sprawą zainteresował się wywiad wojskowy tej armii – Counter Intelligence Corps – CIC. Można powiedzieć, że Amerykanie przejęli pomysł niemiecki i twórczo go rozwinęli, posługując się często tymi samymi osobami.
Dla dalszych rozważań ważne jest, że w 1948 r., po uprzedniej walce wewnętrznej doszło do rozłamu wśród banderowców, na głoszącą idee totalitarne i kierująca się terrorem grupę samego Bandery oraz na bardziej rozumiejącą ducha czasu grupę Mykoły Łebeda i Iwana Hryniocha. Jest to istotne, gdyż efektem rozłamu u banderowców był także rozdźwięk między wywiadami anglosaskimi i odmienne drogi jakie te wywiady obrały w następnych latach w sprawie ukraińskiej.
Mykoła Łebed reprezentował "nową jakość" interesów CIA na Ukrainie |
Niezależnie od doświadczeń amerykańskich i wielokrotnego wskazywania przez CIA na jałowość i błędność kontaktów z Banderą, brytyjski wywiad MI6 zdecydował się na współpracę z nim już w 1948 r. Od 1949 r. Anglicy wysyłali na Ukrainę Zachodnią drogą lotniczą agentów Bandery, prowadzili ich szkolenia. Doskonale wiedzieli z jakim człowiekiem mają do czynienia. W jednym z meldunków określono go jako „typ bandycki, który nadaje etyczne tło i usprawiedliwienie dla swojego bandytyzmu”.
Na skutek złych doświadczeń Brytyjczycy wycofali się częściowo ze współpracy z Banderą w 1954 r. Bandera, przebywający przez cały ten okres w Monachium zaczął wydawać publikacje ostro antyamerykańskie, próbował infiltrować żołnierzy USA stacjonujących w RFN, nadal stosował terror wobec swych ukraińskich przeciwników, a nawet zaczął posługiwać się fałszywymi dolarami dla sfinansowania swoich przedsięwzięć.
W 1957 r. CIA i MI6 stwierdziły, że agenci Bandery na Ukrainie znajdują się pod kontrolą radziecką. Bandera stał się uciążliwym problemem dla Anglosasów, niemniej nie chciano, nie przemyślanym działaniem zrobić z niego męczennika. Bandera szukał w tym czasie nowych pracodawców. Krótko współpracował z wywiadem włoskim, aż wreszcie wrócił pod skrzydła niemieckie, nawiązując współpracę z wywiadem BND – Bundesnachrichtendienst, którego szefem był Reinhard Gehlen. Odtąd znajdował się pod dyskretną opieką wywiadu zachodnioniemieckiego.
BND był zafascynowany możliwościami wywiadowczymi, jakie roztaczał przed nim Bandera. Tak, że nawet podjęto próbę „pogodzenia” Bandery z CIA. W tym celu Bandera miał udać się do USA, aby porozumieć się ze swoimi ukraińskimi przeciwnikami oraz spotkać z przedstawicielami Departamentu Stanu i CIA. W październiku 1959 r. placówka CIA w Monachium rekomendowała przyznanie wizy amerykańskiej Banderze.
Zaledwie 10 dni później 15 października 1959 r. Stepan Bandera został zlikwidowany przez agenta KGB Bogdana Staszinskiego. Ani Amerykanie, ani duża część ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego nie opłakiwała jego śmierci. Dzisiaj paradoksalnie, kiedy niuanse lat powojennych zostały zapomniane, Stepan Bandera stał się wbrew swej naturze za życia, symbolem łączącym różne odłamy ruchu neobanderowskiego.
Jak wspomniałem wyżej, wywiad amerykański postawił na bardziej „cywilizowanego” Mykołę Łebeda. Łebed nie był jednak wcześniej cywilizowany. Przed wojną prowadził działalność terrorystyczną. Razem z Banderą został skazany na śmierć (zamieniona na dożywocie) za zamach na ministra Bronisława Pierackiego. W kwietniu 1943 r. był jednym z pomysłodawców ludobójstwa na ludności polskiej. Zaproponował, aby „oczyścić całe terytorium rewolucyjne z polskiej populacji”. Oczyścić, czyli wymordować.
Już wkrótce nowa flaga Ukrainy? |
CIA (od 1948 r.) oceniała grupę Łebeda bardzo wysoko, jako umiarkowaną, stabilną, operacyjnie bezpieczną z pewnymi połączeniami z podziemiem na terenie ZSRR. CIA prowadziła szkolenia agentów, zaopatrywała w sprzęt i pieniądze. Dokonywano zrzutów spadochronowych bądź używano tras kurierskich przez Czechosłowację.
Pomimo poddawania się woli swoich mocodawców, Łebed miał swoje pretensje do USA. Nie mógł zaakceptować braku postulatu rozdrobnienia ZSRR w oficjalnej retoryce rządowej USA, kierunku na pokojowe współistnienie z ZSRR, a także współpracy z grupami emigracji rosyjskiej i ukraińskiej, odmiennymi od jego własnej.
Likwidacja w latach 50-tych podziemia ukraińskiego w ZSRR, spowodowała, że CIA zmieniła strategię działania w sprawie ukraińskiej na długofalową. Postanowiono zbudować ukraiński ośrodek intelektualny i w tym celu wyselekcjonowano grupę studentów ukraińskich, którzy byli szkoleni pod kierownictwem Łebeda. Zaczęto gromadzić literaturę ukraińską, rozpoczęto wydawanie gazet, biuletynów i książek przeznaczonych do dystrybucji na Ukrainie. Założono przedsiębiorstwo Prolog Research, które miało również biuro w Monachium.
W 1955 r. rozpoczęto nadawanie audycji radiowych z Aten pt. „Nowa Ukraina”. Powstały popularne tytuły, jak gazeta Suczasna Ukraina, czy periodyk dla intelektualistów Suczasnist. Prolog dobrze płacił autorom. Wielu z nich nie było świadomych, kto stoi za Prologiem. W 1957 r., tytułem przykładu, Prolog przeprowadził transmisję 1200 programów radiowych, rozprowadził 200 tys. gazet i 5 tys. broszur. Rozprowadzano również książki autorów nacjonalistycznych. Od późnych lat 50-tych, po złagodzeniu przepisów dotyczących podróżowania po ZSRR, Prolog korzystał z wizyt studentów dla zdobywania danych wywiadowczych. Zdobywano je także kontaktując się z radzieckimi gośćmi przebywającymi w różnych krajach świata (studenci, sportowcy, naukowcy).
W 1964 r. Łebed zakończył proces „cywilizowania” nacjonalizmu ukraińskiego dystansując się osobiście oraz cały ruch nacjonalistyczny, od antysemityzmu. Wykorzystano do tego publikację przez Ukraińską Akademię Nauk w Kijowie książki „Judaizm bez upiększania”, którą Łebed zaatakował za… antysemityzm. Tym samym jeden z przywódców UPA, odpowiedzialnej również za mordy na Żydach, atakował ZSRR za antysemityzm!
W 1966 r. nowym szefem Prologu został Anatolij Kamiński, Łebed zaś pozostał kierownikiem ogólnym. Przeszedł na emeryturę w 1975 r., ale pozostał doradcą Prologu, którego szefem w 1978 r. został młody dziennikarz Roman Kupczińskij. W 1977 r. Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera ds. Bezpieczeństwa Narodowego, rozpływał się w pochwałach nad działalnością Prologu i owocami, jakie ona przynosi. W latach 80-tych Prolog rozszerzył swą działalność na inne narodowości ZSRR, w tym na… Żydów. Jako instytucja oficjalnie finansowana przez rząd USA, Prolog zakończył działalność w 1990 r.
W 1985 r. jeden z urzędów w Ministerstwie Sprawiedliwości USA, najpewniej nie posiadając wiedzy na temat charakteru jego działalności w USA, zainteresował się Łebedem, jako byłym nazistą i rozpoczął dochodzenie. CIA stanęła w jego obronie skutecznie próbując odwieść urząd od dalszego prowadzenia sprawy i od poszukiwania dokumentów archiwach niemieckich, polskich i radzieckich. Mykoła Łebed podobno odwiedził także Polskę na początku lat 90-tych. Wizytę tę otacza nimb tajemnicy. Łebed zmarł w 1998 r. w USA.
I.Kołomojski- jeden z inicjatorów i sponsorów ukraińskiego neobanderyzmu |
Adam Śmiech
Źródło tekstu: http://www.jednodniowka.pl/news.php
Zdjęcia: internet
Korekta: Medart