Od kiedy serwis Google Earth stał się powszechnie dostępny, kto żyw rzucił się odkrywać tajemnice naszej planety ukryte do tej pory przed ludzkim okiem. Zdjęcia satelitarne dają idealny punkt widzenia z którego bystre oko jest w stanie dostrzec elementy odbiegające od codzienności.
Antarktyda wzbudza szczególne zainteresowanie, choćby ze względu na niedostępność i odległość lodowego kontynentu od ludzkich skupisk. Ostatnią sensacją są “odkrywane” tam kolejne struktury przypominające piramidy. Dwie z nich odkryto kilkanaście kilometrów od brzegu a trzecia ma stać niemalże na czarnej, antarktycznej plaży. Sensacyjność odkrycia dla uważnego obserwatora tego tematu jest sezonowa. Oznacza to, że o piramidach na Antarktydzie pisze się już od dobrych kilku lat a dyskusję za każdym razem wywołują tabloidy (!), dla których jest to sprawdzony temat na pozyskanie sobie szerszego odbioru. Identyczne niemalże informacje z “Daily Mail” były prezentowane w zeszłym roku, dwa lata temu, trzy lata temu… i zapewne wcześniej.
Jeśli struktury te rzeczywiście okazałyby się być zbudowanymi przez kogoś piramidami, to niewątpliwe dokonują one kolosalnej rewolucji w sposobie patrzenia nie tylko na naszą historię ale w ogóle na początki ludzkości. Nikt do tej pory nie był w stanie udowodnić, że Antarktydę mogła zamieszkiwać jakakolwiek nieznana nam cywilizacja – na dodatek technologicznie zaawansowana.
Trudno sobie wyobrazić aby ktokolwiek mógł zamieszkiwać tą skutą mrozem ziemię, gdzie warunki życia nawet dziś, gdy zbudowano tam dostarczające energii elektrownie atomowe i lotniska zdolne przyjąć największego nawet jumbo-jeta. (Nawet istnienie elektrowni atomowych jest problematyczne po tym jak w amerykańskiej bazie McMurdo zamknięto w 1972 r. taką elektrownię po tym, gdy wykryto tam duży, radioaktywny wyciek zatruwający środowisko naturalne i ludzi). Jednak z badań geologicznych wiadomo, że Antarktyda nie zawsze była taka jak dziś. Płyta tektoniczna, na której leży powoli dryfuje w stronę bieguna południowego, co oznacza, że wiele milionów lat temu Antarktyda cieszyła się łagodnym klimatem przypominającym dzisiejszą Nową Zelandię. Tak przynajmniej mówią naukowcy z British Antarctic Survey. Kilka niezależnych od siebie ekspedycji naukowych sponsorowanych przez NASA a także Rosyjską Akademię Nauk znalazło mikroby pod lodem jezior: Vida i Wostok.
Antarktyda jest w 98% pokryta lodem, który więzi w sobie ponad połowę ziemskich zasobów słodkiej wody. Antarktyda nie jest jednak kostką lodu. Większość tego lodu spływa do oceanu, spychana tam siłami natury. Pokrywa lodowa Antarktydy ma w wielu miejscach grubość ponad 3 km i kryje pod sobą prawdziwy, geologiczny krajobraz kontynentu. Powstało międzynarodowe konsorcjum naukowe (wspomniane wyżej British Antarctic Survey), aby wspólnymi siłami zbadać jak wygląda Antarktyda pod lodem. Dzięki temu powstała mapa Antarktydy zwana Bedmap2, oparta na mapie jaką stworzono w 2001 r. i uzupełniona o 25 milionów (!) nowych pomiarów dokonanych z ziemi, powietrza i przestrzeni kosmicznej. Włączone są w to także 7-letnie obserwacje satelity NASA – ICESat (ICESat2 wejdzie do służby w przyszłym roku) i 3 lata pomiarów laserowych i z użyciem radaru penetrującego ziemię w ramach operacji IceBridge. W ramach IceBridge samoloty P-3 Orion przelatywały nad wieloma regionami Antarktyki dokładnie penetrując swoimi radarami to co, ukrywa pod sobą lód.. Dzięki temu mamy dość niezłe rozeznanie w tym, co kryje się pod grubą warstwą lodu Antarktydy.
Największym problemem dopuszczenia myśli o nienaturalnym pochodzeniu tzw. piramid z Antarktydy jest to, że nawet dziś byłyby one niemalże niemożliwe do wykonania. Zwłaszcza przy obecnym klimacie, który nie zmienił się zbytnio od czasów wynalezienia koła a nawet opanowania techniki zapalenia ognia, co miało nastąpić jakieś 125 tys. lat temu. Oznaczałoby to, że jeśli rzeczywiście ktoś miałby zbudować piramidy na Antarktydzie, to z pewnością nie byłby to nasz praszczur… Inna sprawa, że my sami być może nie jesteśmy pierwszymi mieszkańcami Ziemi i z pewnością nie ostatnimi. Co jakiś czas niepokojące znaleziska sugerują, że ktoś tu był na bardzo długo przed nami a czasem nawet sugerują, że przybył tu z naprawdę daleka.
W przypadku Antarktydy przychodzi do głowy jeszcze jedna myśl. Ten ktoś nie tylko kiedyś tu przybył, ale być może nawet jest tam do dziś! Jakkolwiek szalona i pozbawiona rozsądku jest ta myśl to: zaskakuje zainteresowanie z jednej strony a tajemniczość z drugiej w jaki traktują to miejsce światowe mocarstwa i to już od połowy XX w. Ostatnio zainteresowanie Antarktydą zdają się wzrastać, bo odwiedzają ją rozmaite prominentne osobistości, nie podając przy tym celu swojej wizyty. Co prawda znając intelektualna dojrzałość Johna Kerry’ego jestem w stanie uwierzyć, że uznał moment w którym Hillary przegrała wybory prezydenckie za ostatnią szansę aby wywinąć orła na nieskażonym stopą ludzką śniegu… Oczywiście na koszt podatników.
Sensacyjne informacje na temat piramid na Antarktydzie pojawiają się cyklicznie od lat. Ilustrują je zazwyczaj te same zdjęcia a ostatnio także “screeny” z Google Earth. To, czego brak w tych opisach to zazwyczaj nazwiska ludzi, którzy dokonali tego odkrycia, ale to nie przeszkadza aby informacje tego typu wywoływały odpowiednie zainteresowanie. Głód takich fantazji musi być wielki, bo przyjmowane są one bez cienia sceptycyzmu, jak leci, co tylko zachęca właścicieli takich stron (zazwyczaj mają oni u siebie dużo reklam na których zarabiają) do dostarczania kolejnych rewelacji. W przypadku tzw. piramid z Antarktydy każdy, kto chciałby się choć trochę wysilić natrafi na długi film zrobiony przez “National Geographic” ze wspinaczki na Vinsen Massif, gdzie cała okolica fotografowana jest z dbałością i przy użyciu wysokiej jakości sprzętu. Jakoś nikomu do głowy nie przyszło aby nazwać któryś z takich “podejrzanych” masywów piramidą – choćby dla żzartu… Powód jest zapewne prosty. Szczyty te mają naturalne pochodzenie a ich geologia związana jest z przesuwającym się u ich podnóża lodowcem i nazywane są nunatak. Jako przykład takiej geologicznej struktury może służyć góra Kirvi i sąsiadująca z nią Beinisvørð na Wyspach Owczych. Pod odpowiednim kątem rzeczywiście przypominają piramidy, ale wystarczy popatrzeć na nie z drugiej strony aby nie mieć wątpliwości, że są nunatakami. Są wolne od lodu i łatwo dostępne ale mimo to, nie odkryto tam śladów czyjejś inteligentnej działalności.
Najnowsze sensacyjne zdjęcia z Google Earth odkrył dla świata Vicente Fuentes. Podał nawet ich geograficzne współrzędne (79°58’39.25″S 81°57’32.21”W). Odkrycie okrzyknięto piramidą i ostatecznym dowodem na istnienie tych struktur na Antarktydzie. Geograficznie miejsce to nazywa się Schatz Ridge i jest jednym z częściej odwiedzanych, bo rutynowo wzgórze zdobywane jest przez pasjonatów alpinizmu. Co ciekawe żaden z nich nie zgłosił nigdy, że kojarzy mu się ono z piramidą! Dlaczego? Powód jest prosty i psychologiczny. Fuentes zrobił zestawienie zdjęcia Schatz Ridge z piramidą w Gizie. Na zdjęciach obok siebie wyglądają niezwykle podobnie tylko że… struktura na Antarktydzie jest zaledwie czubkiem wielkiej góry i gdyby odgarnąć z niej lód jakim jest w większości skuta, to Wielka Piramida w Gizie wyglądałaby przy niej jak psia buda… Czy można sobie wyobrazić kogokolwiek w przeszłości, kto byłby w stanie coś takiego stworzyć??? Chyba, że miałoby to być jakieś wszechmogące UFO…., tylko ze wtedy zostawiłoby ono po sobie znacznie więcej podobnie wyrafinowanych i trwałych struktur w innych częściach świata o wiele łatwiej dostępnych niż ta na Antarktydzie. Taką strukturą ewentualnie mogłaby być bośniacka piramida w Visoko, ale póki co, odnoszę się do tych odkryć z pozytywnym zainteresowaniem, ale i zdrowym sceptycyzmem.
Antarktyda z pewnością kryje w sobie wiele tajemnic. Być może nawet piramidy i pozostałości po wyrafinowanej cywilizacji, ale dopóki nie pojawi się jakiś strzęp ewidencji, warto zachować antarktyczny chłód w ocenie i nie dać się ponieść polarnym mirażom.
Chris Miekina
***
A ja podsumowując zapytam tylko. Czy ktoś jakąkolwiek ewidencję w ogóle bierze pod uwagę?
O jakich ewidencjach potencjalnych piramid na Antarktydzie czy w Bośni mówimy, skoro nawet sprawa Wielkiej Piramidy to (dez-)informacyjna studnia bez dna i rozgrywanie karcianej partii, wciąż z jednego i tego samego, jałowego rozdania. Dlaczego nikt z oficjalnych "mędrców", nawet nie wypowie się na zagadnienia poruszone przez niejakiego dr Zalewskiego? Gdzie są ci materiałoznawcy i inżynierowie renomowanych uczelni, oraz specjaliści od budownictwa? Gdzie ich komputerowe symulacje i daleko idące konkluzje? Gdzie odwierty, badania próbek oraz potencjalne szkice wykorzystywanych przy pracach urządzeń?
Nie łudźmy się. Żadnej ewidencji nie będzie. Nie będzie nic poza to, co już ustalone. Uczone książki napisano, w periodykach pojawiły się stosowne artykuły, a odpowiedzialni za to, z szerokimi uśmiechami odebrali należne granty. Większość wścibskich już węszyć nie będzie, a tych kilku niesfornych którzy coś tam marudzą i jeszcze szukają, podda się odpowiednim procedurom. Zaś to co robią, naświetli w niepozostawiający złudzeń sposób. Dokładnie tak, by pozostała im jedynie jakaś tylna furtka prowadząca w odległe peryferyjne nisze, z których powrotu w objęcia uniwersyteckich muz, już na bank nie będzie.
Część 2
https://www.youtube.com/watch?v=sUcybWAy0J4
Źródło tekstu: http://nowaatlantyda.com/
Źródło zdjęć: internet
Korekta: Medart