czwartek, 16 czerwca 2016

Wojenny programming


Telewizji nie oglądam. Ale od jakiegoś czasu coraz trudniej śledzić już nawet niektóre informacje w sieci. I nie mam tu na myśli trudności związanych z ostatnio panującą ciężką psychozą na temat piłki kopanej, która już lada dzień zacznie chyba wyskakiwać z konserw. To nie to, aczkolwiek i o tej chorobie można by co nieco nadmienić, jako że też wpisuje się trochę w dzisiejszy temat. Ale chodzi mi o coś innego. Coraz więcej wszelkiej maści "autorytetów", widzi już Polskę w pewnym określonym scenariuszu, a o domniemanych przygotowaniach trąbi się nieustannie od przynajmniej roku:
http://wyborcza.pl/1,75399,18540234,przygotowania-na-najgorsze-wedlug-analitykow-rosja-i-nato.html?disableRedirects=true

Okazuje się, że mamy już na swoim podwórku "zielonych ludzików" z Ameryki, którzy zajechali tu w ramach sojuszniczych ćwiczeń "Anakonda" i niestety tylko ktoś mocno naiwny mógłby przypuszczać, że jankesi po wszystkim grzecznie wrócą sobie do domku. Raczej już nikt nie ukrywa, że będzie odwrotnie:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Obecnosc-w-Polsce-wojsk-NATO-i-USA-bedzie-sie-zwiekszala-Zmiany-sa-niezalezne-od-lipcowego-szczytu-NATO-w-Warszawie,wid,18104662,wiadomosc.html?ticaid=117334
Mamy zatem lustrzane odbicia czasów przeszłych. Wtedy była Legnica i "radziecka brać", teraz będzie wschodnia flanka (między innymi) i "przyjaciele" zza Oceanu:

W sumie od połowy 2016 roku w naszym kraju, ale też m.in. w Rumunii i Bułgarii, znajdzie się sprzęt dla 750-osobowych batalionów, a w państwach bałtyckich: na Litwie, Łotwie i w Estonii, dla 150-osobowych kompanii żołnierzy amerykańskich.

Oczywiście wszystko to dla naszego bezpieczeństwa i spokojnego snu, wszak Władimir widzi wszystko a słyszy jeszcze więcej. Ja tylko przypomnę o tym, (o czym niejednokrotnie wspominali np.Panowie Braun i Michalkiewicz), iż wszystkie bazy USA w Polsce mają być tylko i wyłącznie pod jurysdykcją US-Army. Czyli de facto będą małymi enklawami państwa USA na naszym terenie, od których oczywiście Polakom wara. Czy to zwiększy nasze bezpieczeństwo? Równocześnie trwały jakieś ciekawe "Rajdy Dragonów", gdzie yankees chwalili się mobilnością wojsk NATO, testując drogi od Niemiec aż po Estonię. Czyżby przypadkowo?
Abstrahuje już od tych ruchów doskonale widocznych na ulicach polskich miast i miasteczek. Natomiast wiem i widzę jasno, że programming skierowany w stronę przeciętnego zjadacza chleba w tym kraju jest już daleko posunięty. Już nie tylko rodzime krety wykonują wzorowo swoją pracę, ale też coraz śmielej odzywają się "przyjaciele" zza Odry:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Niemiecka-prasa-o-brygadzie-USA-na-Wschodzie-reakcja-na-agresje-Rosji,wid,18245080,wiadomosc.html

Tak więc coraz więcej tych chętnych na smakowitego torta, którego warto ugryźć i oczywiście umiejętnie podzielić. Pytanie ostateczne wydaje się zatem proste: co w momencie najbardziej spektakularnym zrobi polskie społeczeństwo, mając już naprawdę od pyty i trochę dowodów?


A teraz mała prośba do wszystkich. Nie dbam o to co sobie pomyślicie, czy w jaki sposób zinterpretujecie moją prośbę. Ale napiszę krótko: nie nakręcajcie się. Nie dajcie wbić sobie do głowy wariantów, o których już poniektórzy kraczą od dawna. Nie dajcie się wciągnąć w grę niskich pobudek i jeszcze niższych zachowań, opartych na schemacie: albo my, albo oni. Nie wierzcie w strategię opartą na sile, na skakaniu sobie do gardeł i niszczeniu wszystkiego dookoła. Nie słuchajcie ich skowytów i werbli bitewnych i dajcie sobie więcej czasu ażeby ochłonąć, poczekać trochę i przyjrzeć się temu na spokojnie. Już nie raz pisałem i napiszę to ponownie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele zależy od naszych intencji. Jak wiele wyciągniemy z tej lekcji. Czy staniemy się reagującym na komendę zwierzęciem, czy może przeczekamy ten najbardziej niszczycielski głos ego i zrozumiemy, że jest w nas ktoś więcej, niż bezmyślnie reagujący robot? Pomyślcie o tym.
Jak słyszę tych wszystkich ludzi, którzy prawie na dzień dobry mówią: "wojna to kwestia czasu", "wojna będzie na pewno", "napadnie nas Rosja" czy "Putin zaatakuje" to mógłbym zapytać krótko: Tak Ci do tego śpieszno. Tak bardzo oczekujesz takiego stanu rzeczy. Tak mocno to wspierasz? Bo w rzeczy samej takie nastawienie, to pełna aprobata dla owego scenariusza. Ktoś powie: "te rzeczy dzieją się niezależnie od nas". Czyżby? Jeśli tak byłoby w istocie, to Wielki Brat i jego agenda nie wprowadzali by tak zaawansowanych metod inżynierii społecznej i programowania naszych odruchów. Nie wydawali by grubych miliardów na te gierki, mające na celu dzielenie nas, zaniżanie samooceny, podkopywanie wartości i wprawnego szczucia jednych na drugich. Prawda jest inna drodzy Państwo. ONI dobrze wiedzą, że potencjał w nas istniejący jest kreatywny i że z przyrodzenia ukierunkowany na tworzenie rzeczy konstruktywnych i pięknych, a nie niskich i opartych na destrukcji. Ta WIEDZA jest naszą ogromną skarbnicą i jednocześnie bronią w walce z odhumanizowaniem, które aktualnie dotyka nas w wymiarze kompletnym. Dlatego została nam odebrana, zdeformowana, sformatowana i zamieciona pod dywan. Dlatego tak tępi i niszczy się wszystkich tych, którzy zwracają na to uwagę i starają się dowieść, że rzeczywistość kreuje się w nieco inny sposób niż ten, który obowiązuje powszechnie.
Tym zaś wszystkim "wojującym duszom", tym do końca już zanurzonym w scenariuszach opartych na schemacie "wyciągaj szabelkę i giń", lub też "czekaj aż spadną bomby", dedykuję słowa pewnego amerykańskiego pisarza, pochodzące sprzed ponad półwiecza. A jakże wciąż do bólu prawdziwe...

[...]Wojna zabija nasze impulsy. Nie odpowiadamy- reagujemy. Jesteśmy zgubionym legionem pokonanych archaniołów. Wisimy w chaosie, a nasi przywódcy ryczą jak osły.
Mamy nadzieję że maszynista doprowadzi nas bezpiecznie do naszego przeznaczenia. Siedzimy z założonymi rękami i powierzamy nasze bezpieczeństwo rękom innych. Lecz nawet najlepszy maszynista może wieść nas tylko wyznaczonym torem. Nasza nadzieja leży w sferach nieoznaczonych, a jedynymi naszymi przewodnikami są odwaga, inteligencja i wiara. Jeśli mamy jakiś obowiązek, jest nim zaufanie we własne siły. Dla nikogo z nas nikt nie jest tak wielki, ani tak mądry, byśmy powierzyli mu nasze przeznaczenie. Jedyna droga którą ktoś może nas poprowadzić, to droga odbudowania w nas wiary w nasze własne kierownictwo. Najwięksi ludzie zawsze od nowa umacniali w sobie tę myśl. Lecz ci, którzy nas oślepiają i prowadzą na manowce, to ludzie którzy obiecują nam coś, czego nikt nikomu uczciwie obiecać nie może- mianowicie bezpieczeństwo i spokój. A najbardziej kłamliwi z tych obiecujących są ci, którzy każą nam zabijać się nawzajem po to tylko, ażeby osiągnąć urojony cel.
Tysiące, a może miliony ludzi zaczynają rozumieć swój błąd na polu bitwy. Kiedy jest już za późno, kiedy ci, których nie chcą już dłużej zabijać, są przy nich gotowi poderżnąć im gardła. Kiedy nie sprawia już wielkiej różnicy to, czy się zabija, czy jest się zabijanym i to, czy ktoś zabija znając prawdę, czy też jej nie znając. Mordowanie ciągnie się dalej, dopóki pewnego dnia ryk syren nie ogłosi zawieszenia broni. Gdy nadchodzi pokój, nadchodzi on dla świata zbyt wyczerpanego, żeby mógł okazać jakąkolwiek reakcję poza głuchym poczuciem ulgi. Ludzie u steru, którym oszczędzone były okropności walki, grają teraz swoje haniebne role, w których chciwość i nienawiść idą ze sobą o lepsze. Ludzie którzy przyjęli na siebie całą walkę, są zbyt zniechęceni i przejęci obrzydzeniem, żeby mieć ochotę na branie udziału w urządzaniu świata na nowo. Idzie im tylko o to, żeby mogli w spokoju korzystać ze zbytku małego rytmu codziennej pracy, który niegdyś wydawał im się tak nudny i jałowy. Jakiż inny mógłby być ów porządek, gdybyśmy mogli pytać o radę weterana a nie polityka! Ale logika ma to do siebie, że wysyłamy niewinne miliony na wzajemną rzeź, a gdy ofiara została dokonana, upoważniamy garstkę świętoszkowatych ambitnych ludzi którzy nigdy nie zaznali cierpienia, żeby na nowo urządzali nam życie.
Jakie szanse ma samotna jednostka żeby protestować, skoro na poparcie swego protestu nie ma niczego prócz ran? Kogóż obchodzą rany, gdy wojna jest skończona? Usuńcie ich z oczu, tych wszystkich poranionych, okaleczonych i koślawych. Wróćcie do pracy! Wróćcie do życia, tam gdzie je porzuciliście, wy, którzy jesteście jeszcze silni i sprawni! Zmarli otrzymają pomniki, okaleczeni pójdą na rentę. Zawrzyjmy pakt- "interes jest najważniejszy" i już żadnego sentymentalizmu na temat okropności wojny. Gdy nadejdzie następna, będziemy do niej przygotowani![...]

Henry Miller ("Noce miłości i śmiechu" 1955r.) 



Zdjęcia: internet                        

3 komentarze:

  1. "Jeśli mamy jakiś obowiązek, jest nim zaufanie we własne siły. Dla nikogo z nas nikt nie jest tak wielki, ani tak mądry, byśmy powierzyli mu nasze przeznaczenie."

    Święte słowa.

    A jak na razie to żadna Rosja w żadnym słowie nie okazała nam nic co może świadczyć o jakimś zagrożeniu.
    Jak na razie o tym wszystkim gadają jedynie nasze i zachodnie TV. Latają, wzmacniają jakieś wschodnie flanki i drażnią niedźwiedzia naszymi rękami.

    To jest proste jak cep, jak postawią wyrzutnie rakiet w Belgii to niedźwiedź gdzie wyceluje swoje rakiety ? w Rumunię ?, oczywiście że w Belgię. I tu jest tak samo postawią wojska tutaj, przywiozą rakiety to Niedźwiedź wyceluje profilaktycznie wyrzutnie tutaj. Przecież te rakiety bliskiego zasięgu nie polecą do USA. Tam polecą jeśli już to te miedzykontynentalne.

    A jeśli ktoś wierzy jeszcze w to że U.S.A i Rosja będą się tłukły między sobą to proszę wybaczyć lecz jest wysoce naiwny. Wystarczy spojrzeć jak współpracują kiedy mają wspólny interes i jak załatwiają czyimiś rękami podejście jeden pod drugiego kiedy realizują własne interesy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A pro po jeszcze podpuch, i co do miłości oraz przekonań.

    Myślenie i kreowanie własnej rzeczywistości to podstawa.
    Lecz dobrze jeśli jest wspomagane "amuletem" typu Kałasznikow ze skrzynką amunicji i wyrzutnią RPG z granatami P-panc pod łóżkiem.

    Niestety nie będzie "amuletu" dla wszystkich, dlaczego?.
    Bo tak jak mówi pewien kawalerzysta, stworzą jakieś Obrony Terytorialne zaprzysiężą małolatów oraz ciut starszych patriotycznie nastawionych, i będą ich ćwiczyć musztry oraz chowania się za krzakiem, a potem wypchną na wojnę gdyby się im ona tutaj wypaliła do starcia z zaprawionym i przećwiczonym na różnych Afgańsko bliskowschodnich frontach bratnim słowiańskim żołnierzem.

    A "amuletów" ogólnie dostępnych powszechnie nie będzie, gdyż tych co przeszli prawdziwe szkolenie zanim koszar zaczęły pilnować agencje ochrony żyje tutaj jeszcze dość spora armia.
    To ta armia byłej rezerwy strzelała prawdziwą amunicją, obsługiwała działa, grzała z kałachów i RPG zanim zaczęto strzelać śrutem z wiatrówek. To ta rezerwa za komuchów szkolona była na atak na "Kowboja". Też miała być mięsem armatnim lecz w drugą stronę. Ale w pamięci frontowych dowódców jakich wtedy w WP nie brakowało nie zatarły się doświadczenia wojenne, więc szkolili jak należało.

    I dla tego "amuletów" dla nas nie będzie, bo "amulet" w ręku przeszkolonej byłej "rezerwy" to zagrożenie dla "kowboi i ich popleczników w kraju".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi małolatami też może być różnie. Może kilku faktycznie złapie karabin i pogna na wschód, ale myślę że większość może pokazać im środkowy palec. Teraz po mału dopiero wychodzi na jaw, że faktycznie 60% młodego poboru ukraińskiego spieprzyła gdzie popadnie (również do Polski), aby tylko nie strzelać do ruskich w Donbasie. Zatem i to może nie wyjść "czosnkowym".

      Usuń