wtorek, 20 listopada 2018

Masyw Śnieżnika 2017


Część 1- Międzygórze- Jawornicka Polana- Szeroka Kopa- Przełęcz Puchacza- Trójmorski Wierch- Pod Klepáčem- Pod Sršňovkou- Zbojnicka Chata- Jaskółcze Skały- Śnieżnik- Hala pod Śnieżnikiem- Średniak (Kozie Skały)- Dolina Wilczki- Międzygórze

Jesienno- zimową porą, najlepiej wrócić do cieplejszych, słonecznych miesięcy i trochę powspominać. Rozpoczynam zatem nowy, zapowiadany jakiś czas temu cykl, poświęcony wypadowi w najwyższe pasmo polskich Sudetów Wschodnich :)
Po raz kolejny bazą wypadową wyjazdu, stało się Międzygórze. Urokliwa, niewielka miejscowość, położona w dolinie potoków Wilczka i Bogoryia. Tym razem przywitała nas ona zachmurzeniem i przelotnym deszczem. Jednak już wieczorem zaczęło się wypogadzać, a kolejny ranek, przyniósł zdecydowaną poprawę pogody. Pełni optymizmu ruszyliśmy na szlak. Najpierw czekało nas niewielkie podejście żółtym pod Jawornicką Polanę, po czym dalej, znacznie łagodniejszym już odcinkiem, podążyliśmy na południe. Minęliśmy nieliczne gospodarstwa, należące do dawnych przysiółków Jaworek Górny oraz Jawornica i ponownie weszliśmy w las. Przed kulminacją Jawor doszliśmy do dużej przecinki, której nie było, gdy szliśmy tędy ostatnim razem. Przecinka znacznie odsłoniła widok nie tylko na południe, ale także zachód. Widać było stąd cały grzbiet od Małego Śnieżnika aż po Jasień (Jeleni vrch), natomiast z prawej strony, za Obniżeniem Bystrzycy, wystawał już "kawałek" Gór Bystrzyckich.
Dalej przeszliśmy przez wspomnianą wcześniej kulminację i zaczęliśmy trawersować Szeroką Kopę, kierując się w stronę Dzikiego Zbocza, gdzie przywitała nas nieco szersza droga. Niedługo też dołączył z lewej strony szlak niebieski, trawersujący Goworka i kierujący się dalej na Halę pod Śnieżnikiem. My jednak podążaliśmy w stronę przeciwną i niebawem osiągnęliśmy graniczną Przełęcz Puchacza (Sedlo puchaca). Jest to wyraźne siodło, oddzielające szczyty Puchacz i Goworek. Znajduje się tu niewielka wiata, którą wykorzystaliśmy przy spożyciu szybkiego posiłku. Dalej ruszamy już szlakiem czerwonym i zielonym (granicznym). Podejście pod Puchacza jest bardzo widokowe, gdyż las na tym odcinku praktycznie w ogóle nie zasłania widoków. Szczególnie na południe, gdzie pięknie prezentuje się czeski Mokry hrbet. Później znów wchodzimy w las i podążamy nim aż do kolejnej kulminacji, jaką jest Trójmorski Wierch (Klepáč), gdzie znajduje się największa w Masywie Śnieżnika wieża widokowa (nie licząc czeskiego "wynalazku" na zboczach Slamnika). Postawiono ją w 2009 roku, a na wiosnę następnego, oddano do użytku. Ma 25 metrów wysokości i w całości zbudowana jest z drewna.

Gnejsowe głazowisko na Trójmorskim Wierchu. Połowa lat 30. XX w.

Najpierw robimy krótki postój pod wieżą, czekając aż widokami nacieszy się kilkuosobowa grupa czeskich emerytów, po czym zajmujemy ich miejsce. Mimo iż horyzont opanowany jest przez chmury pierzaste, to jednak widoczność jest na tyle dobra, że można w spokoju oddać się podziwianiu zacnych panoram. A jest co podziwiać. Spędzamy tu pewien czas, schodząc następnie po schodach, które już w kilku miejscach dość wyraźnie chyboczą się i trzeszczą. Cóż...taki minus zbliżonych konstrukcji, które z wiekiem poddają się surowym warunkom atmosferycznym. Już pod wieżą spotykamy kolejną, tym razem ponad dziesięcioosobową grupę Czechów, spragnioną rozleglejszych widoków. Jak widać, szczyt u naszych południowych sąsiadów cieszy się popularnością także poza weekendami, oraz sezonem. Ale w końcu z pobliskiej Dolni Moravy, dostać się tutaj wcale nie tak trudno.
Kontynuujemy marsz szlakiem granicznym, ale przy pierwszej szerszej drodze i rozwidleniu szlaków, schodzimy czerwonym, w stronę rozdroża Pod Klepáčem. Znajduje się tu kolejny węzeł szlaków i parking z autokarem, zatem przy okazji wyjaśniło się, skąd czescy emeryci startowali na radosny podbój Klepáča. 
Zmieniamy kierunek i zaczynamy iść szlakiem żółtym, trawersując zbocza Trójmorskiego Wierchu, a następnie Puchacza. Dość szybko mijamy rozwidlenie Nad Sršňovkou, za którym pojawiają się coraz rozleglejsze widoki na czeski Mokrý hřbet. Pogoda wręcz idealna. Pięknie, ciepło (choć nie upalnie), a ledwo wyczuwalny wiatr, tylko zachęca do pokonywania kolejnych kilometrów, co też ochoczo czynimy. Szeroka droga na tym odcinku ciekawie meandruje, wpijając się w dolinki kilku niewielkich potoków i raz po raz, ukazując szersze spojrzenie na Mokry hřbet. W końcu osiągamy Zbojnicką Chatę, przy której robimy krótki popas i dajemy odetchnąć nogom. Za nią czeka nas mozolne, lecz na szczęście krótkie podejście, za którym osiągamy szlak czerwony, biegnący zboczem Goworka, Małego Śnieżnika i dalej- Jakółczych Skał. W tę stronę właśnie zmierzamy. Początkowy odcinek jest jeszcze widokowy, lecz później wchodzimy w las i na szerszą panoramę przyjdzie nam trochę poczekać. Ale i tak jest ładnie. Szlak prowadzi najpierw przez dość stary drzewostan świerka, z czasem młodszy, a na samym końcu znów pojawiają się "nieśmiertelne" jagodziny :) Bardziej kamieniście robi się dopiero w okolicy wspomnianych Jaskółczych Skał i tu też, ponownie wracają widoki. Jednak nic dziwnego, skoro już prawie osiągnęliśmy wierzchołek "Króla Ziemi Kłodzkiej".

Jaskółcze Skały- widok na kopułę Śnieżnika. Lata 30.XX w.

Podejście uskuteczniamy wciąż za znakami czerwonymi, meldując się wkrótce na całkowicie bezludnej wierzchowinie Śnieżnika. Warunki mamy bardzo dobre. Mimo obecności chmur kłębiastych, widoki są zadowalające. Widać naprawdę sporo, ale w końcu z tego słynie szczyt, na którym przebywamy. Wskrabujemy się na stertę kamiennych bloków, będącą pozostałością pod dawnej wieży widokowej, o której więcej poczytać można tutaj 
Zakładamy bluzy, gdyż mimo wszystko wiatr poczyna sobie tu trochę śmielej i zaczynamy kontemplować panoramy. To prawda, że najbliższe dolinki są "poucinane" i nie można skutecznie doń zajrzeć (Śnieżnik to w końcu dość rozległa kopuła), jednak czym dalej, tym widać więcej. Warto nadmienić, że potencjał do tzw. dalekich obserwacji, najwyższy szczyt Ziemi Kłodzkiej ma ogromny. Odnotowywano stąd widoki na Beskidy, Jaworniki, czy czeskie Rudawy. Istnieje możliwość wypatrzenia Masywu Schneeberg, w Alpach Styryjsko- Dolnoaustrackiech, oraz Szumawy na pograniczu czesko- niemieckim, jednakże tylko w specyficznych warunkach stabilnego, zimowego wyżu, kiedy to przejrzystość powietrza bywa najkorzystniejsza. My aż takich warunków nie mieliśmy, ale i tak buzie się ciszyły, wszak nasze ostatnie spotkanie ze Śnieżnikiem kilka lat temu, było zdecydowanie bardziej pochmurne ;)
Trzeba jeszcze dodać, iż od czasu do czasu powraca temat budowy nowej wieży w tym miejscu, i choć projekt spoczywa już od kilku lat w szufladach urzędu miejskiego Stronie Ślaskie, to jednak jak zwykle przy podobnych inwestycjach- kuleją fundusze. Na razie projekt zawieszony jest w próżni, mimo że rozpiska użyteczności przedsięwzięcia, jest ogólnie dostępna        
Na szczycie spędzamy w samotności (jak dobrze!) prawie pół godziny. Dopiero schodząc na Halę pod Śnieżnikiem szlakiem zielonym, spotykamy najpierw parę turystów, a później samotnego rowerzystę. Docieramy do schroniska PTTK "Na Śnieżniku" im. Zbigniewa Fastnachta.

Schronisko "Na Śnieżniku" ok. 1920 r., jeszcze przed ostatnią rozbudową.

Obiekt widzimy pierwszy raz po zewnętrznym "liftingu", który przeprowadzono parę lat temu. Wygląda całkiem estetycznie. Wchodzimy by skosztować jakiegoś deseru, jako że pora sprzyja temu idealnie. Siadamy w rogu, na naszym stałym miejscu i czekamy, jak Ukrainka z obsługi przyniesie dla nas coś na ząb. W środku oprócz nas tylko jedna osoba, w postaci jakiegoś starszego jegomościa, zaś wystrój wnętrza dokładnie jak ostatnio. Niestety wciąż też drogo. Deser zjadamy dość szybko i wychodzimy na powietrze, wszak pogoda sprzyja temu, by posiedzieć w pięknym otoczeniu schroniska. Tym bardziej że ludzi...zero. Jednak niebawem i tak zbieramy pupy i rozpoczynamy ostatni etap dzisiejszej wycieczki. Zejścia do Międzygórza, dokonujemy najbardziej chyba popularnym, czerwonym szlakiem przez grzbiet Średniaka i Dolinę Wilczki. I znowu cisza, spokój, a na szlaku aż do opłotków naszego celu- żywego ducha. Tak właśnie lubimy. Pierwszy dzień na szlakach Masywu Śnieżnika, dobiegł końca. Lepiej go sobie wyobrazić...nie mogliśmy :)   

Poranek nad Międzygórzem

Dorodny świerk przy żółtym szlaku

Lekko pod górę, w stronę Jawornickiej Polany

Widoki zza pleców

Mijamy wyciąg "U Bolka"...

i podchodzimy pod...

agroturystykę "Rancho u Bolka"

Widok na okolice Lesieńca nad Międzygórzem

Idziemy drogą, należącą do dawnej osady Jaworek Górny

Z Jawornickiej Polany, dojrzeć można też Czarną Górę

Z kolei za niewielkim laskiem, wychodzimy na przecinkę z widokiem na Góry Bystrzyckie...

oraz grzbiet graniczny Masywu Śnieżnika, z dominującym Trójmorskim Wierchem

Przez chwilę znów wśród drzew

Okolica kulminacji Jawor. Jak widać, coś tu nawet próbują uprawiać

W stronę wierzchołka Szerokiej Kopy

Krzyż, nieopodal wierzchowiny

Na skraju lasu, kolejne widoki na Czarną Górę

Tutejszy las, też przerzedziła wycinka sprzed kilku lat

Leśny dywan

Już na szerszej drodze, wciąż łagodnie pod górę

Świerk- "świderek". Ponoć rzadkość, nie tylko w sudeckich lasach

Na żółtym szlaku

Okolica Dzikiego Zbocza. W promieniach słońca, widać jak las oddycha :)

Prawie ostatnia prosta przed przełęczą...

skąd wyłapać można ciekawe widoki na Wysoczyznę Międzyleską, Rów Górnej Nysy i...

Góry Bystrzyckie

Wiata na Przełęczy Puchacza

Za nią wędrujemy jeszcze kawałek lasem...

ale niebawem robi się bardzo przestrzennie

Coraz lepsze widoki na Mokrý hřbet...

a tu wciąż jeszcze pod górkę. Niebawem osiągniemy wierzchołek Puchacza

Za nami Goworek i Mały Śnieżnik

Z innej strony ładnie widać Igliczną, Wysoczyznę Idzikową a na najdalszym planie- Góry Bardzkie

Grzbiet Goworka i Mokrý hřbet

Zaraz znów skryjemy się w świerkowym młodniku...

choć wcześniej, próbuję złapać w kadr kawałek Gór Bystrzyckich oraz Stołowych

Na Puchaczu, pojedynczych sucharów też nie brakuje

I znów więcej drzew...

choć widoki towarzyszą nam, raz po raz

Niebawem wśród świerków zaczyna majaczyć znajoma sylwetka

Podejście po gnejsowym rumoszu

c.d.

Wieża widokowa na Trójmorskim Wierchu, w pełnej krasie

Nawet spod wieży dużo widać: dalsza część Masywu, Obniżenie Bystrzycy, Góry Bystrzyckie

Dalszy ciąg Bystrzyckich i Orlickie (na drugim planie)

okolice Międzylesia...

grzbiet Goworka, Małego Śnieżnika i kopuła Śnieżnika

Ale z wieży...wszystko wygląda jeszcze lepiej

c.d.

Śnieżnik i Mokrý hřbet

Raz jeszcze widok  na północ...

i stronę czeską. Pod Mokrým hřbetem fragment Dolni Moravy

Widok na dalszą część Doliny Moravy. W tle po prawo- Jeřáb, najwyższe wzniesienie należące do pasma Hanušovická vrchovina

A trochę bardziej w prawo, widać już  Góry Orlickie

Podnóże szczytu i kawałek szlaku, którym przyszliśmy

Na wieży

Schodzimy

Stosowna tablica, wyjaśniająca pochodzenie nazwy szczytu (nadanej przez M.Orłowicza)

Jeszcze raz spoglądamy na widoki spod wieży...

na nią samą...

i rozpoczynamy zejście, obok kolejnych gnejsowych głazów

c.d.

Wciąż mamy do dyspozycji nieliche widoki...

w różnych kierunkach

Na zejściu

Zbliżenie na Suchý vrch w części Gór Orlickich, zwanych Bukovohorská hornatina. Na wierzchołku widać wieżę widokową, oraz maszt przekaźnikowy

Na zboczach Jasienia (Jeleni vrch)...

które jakiś czas temu doświadczyły sporej wycinki

Zejście na rozdroże Pod Klepacem jest nawet dość strome...

jednak tuż za nim, znów łapiemy szeroki, łatwy dukt

Dość szybko osiągamy kolejne rozdroże...

za którym znów robi się przestronniej

Pojawia się znajomy grzbiet

Droga nieznacznie meandruje...

co raz ukazując inne spojrzenie na Mokrý hřbet.

c.d.

Zbliżenie na masywną czapę szczytu Uhlisko

Cały czas trawersem...

nieco w górę, nieco w dół

Zbojnicka chata. Niestety mogliśmy ją podziwiać tylko z zewnątrz

Za nią trochę ostrzejsze podejście...

pod kolejny tego dnia, węzeł szlaków

I znów wygodny marsz...

z ładnymi widokami na bok...

i do tyłu

W końcu osiągamy granicę i zagłębiamy się w gęściejszy las...

w którym wcale niemało starych świerków. Niestety, nie wszystkich zdrowych 

Są też oczywiście jagodziny

Niektóre drzewa, aż zachęcają do przycupnięcia ;)

Znowu trochę pod górę...

gdzie niebawem zrobi się też bardziej kamieniście

Część Jaskółczych Skał, ukryta wśród bujnej roślinności

Cały czas granicą

Ostatnie podejście...

i po raz kolejny dziś, można sięgać wzrokiem naprawdę daleko

Podchodzimy pod rumowisko na szczycie Śnieżnika

Widok zza pleców, na majaczący też w oddali Trójmorski Wierch

Nie licząc ptaków, na szczycie jesteśmy sami

Naśladuję jednego z nich, by uczcić nasze kolejne wejście na "dach Ziemi Kłodzkiej" :)

Pogoda sprzyja...

zatem w każdym kierunku...

widoczki są lepiej niż zadowalające

Sudety Wschodnie. W dole Stronie Ślaskie

Jesioniki...

i dobrze dziś utrwalony- Mokrý hřbet 

Resztki dawnej wieży...

i jeden z symbolicznych grobów na szczycie

Pora wracać

Rzut oka na Dolinę Morawy

Kawałek Jaskółczych Skał na tle Małego Śnieżnika

Schodzimy...

na Halę pod Śnieżnikiem

W schronisku...puchy

Rzut z boku. Ostatni raz, schronisko widzieliśmy jeszcze w starej kolorystyce

Ławy i wiaty przed, z ładnym widokiem na Średniaka

Schronisko z czerwonego szlaku

Rozpoczynamy zejście i trawers szczytu Średniak

W pobliżu Kozich Skał, łapiemy fajny widok na Mały Śnieżnik i Dziki Stok, stromo opadający do Czarnego Dołu. Bardzo lubię to miejsce

Na szlaku czerwonym

Spomiędzy drzew, widać całkiem dobrze okolice Szerokiej Kopy

I już szersza droga, biegnąca w stronę Czarnego Dołu

Na zachodzie, słońce i chmury rozpoczynają przedwieczorny spektakl 

Jeszcze kawałek na otwartej przestrzeni...

i zaraz wśród lasu zmierzamy do doliny Wilczki

Wilczka

Dalej już wciąż z biegiem rzeki

Nowy most, w okolicy parkingu

Jeszcze jedna z kaskad na Wilczce...

i osiągamy pierwsze zabudowania Międzygórza




c.d.n.

Źródło zdjęć archiwalnych: https://polska-org.pl/ 


                       
 

13 komentarzy:

  1. O, jak miło popatrzeć na rodzinne strony!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna wyprawa. A dzięki zdjęciom prawie jakbym tam była. Cudne widoki! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widoki przednie.
    Mogę powiedzieć,że to też moje rodzinne strony,bo na Śnieżnik ,odległy 65 km spoglądam kilka razy dziennie.Teraz spowity jest mgłą,nie widać też czerwonego światła na przekaźniku umieszczonym na Czarnej Górze.Przy dobrej,mroźnej pogodzie widać oświetlone trasy narciarskie.

    Nie na temat.
    https://www.armstrongeconomics.com/world-news/corruption/goldman-sachs-going-down-on-the-pi-target/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkać z widokami na Śnieżnik? Oj...chciałbym :)
      Dzięki za odwiedziny i link.
      Pozdrowienia

      Usuń
  4. Solidna trasa!

    Kurde, i pomyśleć, że to już 5 lat nie byłem na Śnieżniku! Jak ten czas szybko leci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie...upływający czas najlepiej widać, kiedy wspominamy nasze wyjazdy w konkretne miejsca. Nie wiem ja to jest u Ciebie, ale ja ze zgrozą zauważam, że z roku na rok jakby wszystko zasuwa...szybciej. Słaba perspektywa jak na kogoś, kto "nosi" już na karku czwórkę, jako pierwszą z cyfr :/

      Usuń
    2. Siódemka z plusem,i chata na 700 m.npm.,gdzie czas płynie szybciej niż na plaży Bałtyku(dylatacja czasu).Podobno w czarnej dziurze czas płynie bardzo wolno,nawet się zatrzymuje:)
      W kierunku Układu Słonecznego przesuwa się ogromna chmura czarnej materii.Jaki będzie miała wpływ na upływający czas,klimat?

      Usuń
    3. Z tą czarną materią mogą być naprawdę ciekawe rzeczy. Zresztą wszystko i tak sprowadza się do tego, że wciąż pozostajemy odcięci od prawdziwej wiedzy. Straszy się nas katastrofami i lansuje płaskie Ziemie, a skrzętnie ukrywa fakt, iż Wszechświat przechodzi przez cykle. Zaś każdy kolejny, cechuje coś innego. Warto posłuchać:
      https://www.youtube.com/watch?v=4cfqYblIhB4&t=11s&index=117&list=PLykL4sN05QCd1aKMACKMT33nUeWiiozIw

      Usuń
  5. Fajna trasa. Konkretna, było co przedreptać :) Pogoda dopisała, ja mam nadzieję, że jutro również będę miał przynajmniej podobne warunki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Artur. Nie spodziewałem się Ciebie tutaj :) Tym bardziej mi miło, że taki górski wyjadacz zajrzał w moje skromne progi ;) Oczywiście życzę Ci możliwie najlepszych warunków.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Trzydziestokilometrowa łazęga po Masywie Śnieżnika daje wiele frajdy, ale też pewnie daje odczuć trudy pokonywania dystansu i wzniesień. To pasmo zaliczam do jednego z kilku ulubionych w Sudetach. W tym roku trzy razy go nawiedziłem; zimowo, bezszlakowo oraz czesko i mam miłe wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam to pasmo (o czym niejednokrotnie wspominałem), choć nie mam niestety możliwości, by często tam bywać. Liczę zatem, że niebawem Ty pochwalisz się swoimi wypadami u siebie? :)

      Usuń