Jakże często widzę wokół ludzi, którzy zachowują się jakby nie mieli wyboru. Wyglądają jak spłoszone i zaszczute zwierzęta, na które się poluje, które szukają swojego miejsca w stadzie, lecz nie wiedzą za kim podążać. Są skołowani, sfrustrowani, a z oczu można wyczytać jedynie lęk i niezrozumienie dla otaczającej rzeczywistości. To w konsekwencji rodzi alienację a później już pewne patologię.
Ilu ludzi tak żyje? Możemy zaryzykować stwierdzenie że coraz więcej.
Nasza cywilizacja i podążająca za nią kultura medialna są bezlitosne. Już dawno człowiek pozostaje pod wpływem jej niszczycielskiej ideologii, zmieniając swoje wnętrze w pustą bańkę, gdzie miejsce podstawowych życiowych odruchów zajęła chęć posiadania, wybicia się ponad "coś tam" i rzekomy indywidualizm, który w rzeczywistości jest tylko efektem odpowiednich rynkowych haseł, kreowanych na potrzeby marketingu. Wielu ludzi uwierzyło jednak w ten "matrix" i goni jak w kieracie od rana do wieczora, rzucając się w wir dodatkowej pracy, biorąc kredyt i zadłużając się w imię czegoś, co rzekomo uczyni ich szczęśliwszym.
A gdy już to mają i osiągną cel stwierdzają, że tak naprawdę chodzi o coś jeszcze i...gonitwa trwa dalej.
Co za ironia... Ludzie na masową skalę zaczęli produkować swoje złudzenia i karmić się nimi wprost bez opamiętania. I w imię czego? By pokazać że się jest niby lepszym, że się ma dom, 48 calową plazmę, dwa samochody (bo jeden to już słaba stopa życiowa) i że stać nas na coroczne wyjazdy w tropiki?
To jest właśnie pełnym uzależnieniem od czynników zewnętrznych. Nie ma tu nawet grama wolności i chęci samostanowienia o sobie. Jest smycz, rygor terminowych spłat kredytu i frustracja, czy aby nie stracimy pracy i zdrowia, bo jeśli już to...przegraliśmy.
Tak więc odgrywamy w tym teatrzyku rolę pokornego sługi, który w imię kilku społecznych definicji, gadżetów lub rzekomego życia na "lepszej stopie" wyzbywa się nie tylko swojej godności, ale też niejednokrotnie swojej natury.
Dlaczego tak daleko odeszliśmy od faktycznego postrzegania (i przeżywania) życia. Dlaczego uwierzyliśmy że ktoś lepiej potrafi zorganizować nam życie, że potrzebujemy przewodnika i mentora?
Dlaczego oddaliśmy swój los w ręce cwanych manipulatorów, dla których jesteśmy pożyteczni jedynie wtedy, gdy stajemy się niewolnikami ich wydumanych i nieraz całkowicie zbędnych produktów. Co stało się z naszym postrzeganiem, analizowaniem i wyciąganiem wniosków? Zostały tylko odruchy, które zaszczepia nam codziennie odpowiednia prasa, radio i telewizja. Impulsy, dzięki którym włączamy odpowiedni program i stajemy się bezwolnym zombie. A przecież wciąż tyle zależy od nas samych . Tak wiele! Mamy wielkie, wręcz nieograniczone możliwości kreacji. Wszystko, dosłownie wszystko zależy od nas!
Od jakiegoś czasu wszystkich szukających czegoś nowego w życiu, staram się odsyłać do lektury ksiażek Eckharta Tolle.
Dlaczego? Bo uważam że są one szczególne. Tak się składa że literatura tzw. ezoteryczna, pozostaje w kręgu moich zainteresowań od ładnych paru lat. Ale tak na prawdę nie zaliczył bym tych książek wyłącznie do tej kategorii. Według mnie to niemalże książki terapeutyczne.
Eckhart Tolle uczy. A w zasadzie pokazuje tylko to, co w sumie wiemy już od dawna, jednak dzięki czynnikom zewnętrznym utraciliśmy bądź niefortunnie "zamietliśmy pod dywan".
Warto jednak pod niego zajrzeć i wydobyć stamtąd tę naszą życiową mądrość, którą nosimy w sobie cały czas, nie zdając sobie z tego sprawy.
Wszystkim życzę odnalezienia siebie.
Namaste
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz