Wypowiedzi Marka Tarana zamieściłem po to, by były niejako suplementem do tego co w temacie napisałem już wcześniej. Wszystko można sprowadzić do jednego. Rzeczywistość w której egzystujemy jest niejako naszym polem doświadczeń, polem twórczej energii, które "wykuwamy" na bieżąco. Od naszej wewnętrznej biegunowości zależy świat zewnętrzny. Jeśli kreujemy go na podstawie niższych energii, wówczas otrzymujemy taki sam obraz sprawczy. Tak właśnie funkcjonuje zasada umysłu egotycznego. Wszystko podporządkowane jest formom i to forma stwarza warunki do istnienia. Rzeczywistość zbudowana na takich fundamentach jest odbiciem struktury ego. Składa się ona z lęku, oceny, niezrozumienia, separacji, obłudy i innych negatywnych czynników. Mamy do czynienia z przekłamaniem rzeczywistości, a w zasadzie odbieraniem tylko i wyłącznie powierzchownym. Taki obraz widzimy w dzisiejszym świecie, targanym tak wieloma konfliktami i różnicami interesów.
Jednakowoż istnieje alternatywa w postaci świata wewnętrznego, który opiera się na subtelnych energiach wypływających z nas samych. Kluczową rolę odgrywa tu wspomniane wcześniej nastrojenie na chwilę obecną, a w dalszej perspektywie całkowite zakotwiczenie w "tu i teraz", przy jednoczesnym uaktywnieniu czakramu serca. O tym też mówi Marek Taran...
Jesteśmy istotami kompletnymi, lecz całkowicie podlegamy determinacji świata zewnętrznego. I nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką potęgę posiadamy. Nasza nieświadomość z kolei, to pożywka dla wykolejonych idei, filozofii i wszelkiej maści doktryn. I być może nieprzychylnych nam ludzi, którzy za tym stoją (Iluminaci, masoni, hybrydy, obcy?) Ta bezowocna szamotanina trwa już tysiące lat, ale wszystko wskazuje na to że po mału odchodzi w przeszłość. Że coś się budzi...
I zgadzam się w całej rozpiętości ze stwierdzeniem że wszystko (a przynajmniej wiele), zależy tylko i wyłącznie od nas. Od naszego stanu, od zmiany postrzegania z zewnętrznego na wewnętrzny. To sprawa kluczowa. Chcąc budować "Nowy Świat" (nie mylić z Nowym Porządkiem Świata), musimy znaleźć w sobie prawdziwą esencję istnienia, tak przecież inną, niż powierzchowna forma z którą utożsamiamy się na co dzień. Trudne? Na pewno nie łatwe. Ale przecież jest tyle wskazówek. Najbliższe i najwartościowsze z nich wypływają z natury. Ona jako pierwsza uczy nas pokory i śle przykłady całkowitego zakorzenienia w bycie. Gdy to zrozumiemy nadejdzie etap Oświecenia.
Życie przybierze wymiar całkowitej i bezwarunkowej miłości do każdej formy bytu. Wtedy dopiero odnajdziemy swoją prawdziwą drogę.
Nie bójmy się niczego. Te zmiany są naturalnym porządkiem rzeczy. Bądźmy otwarci na siebie i na Wszechświat, szczególnie teraz- w dobie formowania się czegoś nowego. Jest jeszcze dużo do zrobienia, ale korzystając z energii naszych serc możemy dokonać prawdziwych cudów. Wspólnie ocalimy ten świat i zamienimy go w najpiękniejszy, tętniący miłością kryształ.
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz