piątek, 17 lutego 2017
Militarne zajawki
Część 3- Buty Völkl Kobra Pro
Jakiś czas temu pisałem o swoich wysłużonych Protektorach Commando
Teraz nadeszła pora, ażeby zaprezentować ich następców, czyli obuwie specjalistyczne Völkl Kobra Pro.
Na rodzimym rynku, ta niemiecka firma znana jest głownie z produkcji różnego rodzaju sprzętu narciarskiego, jednak już zdecydowanie mniej osób wie, że Völkl od dawna uznawany jest też za renomowanego wytwórcę obuwia specjalistycznego. Głównie dla wszelkich służb mundurowych, poprzez myśliwych, a na miłośnikach outdooru kończąc. Szczerze mówiąc, od czasu do czasu gdzieś tam rzucały mi się w oczy ich pojedyncze produkty, ale z racji małej dostępności, nie miałem okazji by przyjrzeć się konkretnym modelom. Buty Völkl z segmentu wojskowego, myśliwskiego czy trekkingowego, są bowiem rzadkością nawet w sklepach branżowych. W internecie oczywiście bywają, ale szczerze mówiąc raczej unikam kupowania obuwia, bez wcześniejszej przymiarki. Stąd też raczej nie brałem ich w ogóle pod uwagę.
Jednak życie zaskakuje :) Po kontakcie ze znajomym, który od kilku lat para się sprzedażą szpeju militarno-outdoorowego, postanowiłem go odwiedzić, jako że już podczas rozmowy zaczął chwalić mi się dość bogatą ofertą. Pojechałem więc. Na miejscu pokazał mi dziewięć par, które aktualnie miał na zbyciu. Popatrzyłem, poprzymierzałem i w ostatecznej rozgrywce wybierałem między Bennon Commodore S3 , Magnum Stealth Force 8,0 , Lowa Z 8N-GTX i Völklami. Oczywiście najbardziej kusiła mnie Lowa i to nie tylko renomą czy wykonaniem, ale też wyglądem, który akurat mocno przypadł mi do gustu. Jednak ich cena w tym zestawieniu była najbardziej hardcorowa (choć i też sporo niższa od sklepowej). Bennon i Magnum prezentowały podobny standard, natomiast Völkl stał trochę wyżej, z racji chociażby zastosowania markowej membrany. Najlżejsze wydawały mi się Magnumy i szczerze mówiąc, było to dla mnie ważne kryterium, ale już porównanie np. jakości szwów w nich, oraz w Völklach czy Lowach, nie pozostawiało cienia wątpliwości. Zresztą podobnie było z Bennonem, choć muszę przyznać, że buciki te zrobiły na mnie spore wrażenie, na żywo prezentując się o wiele lepiej niż na różnych stronach internetowych.
Górę wzięła jednak ekonomia i zrezygnowałem z Lowy na rzecz Völkli. Jednak jestem zadowolony, gdyż za trochę ponad 350zł, zakupiłem świetnie wykonane obuwie na porządnej skórze licowej, z dobrą membraną (Sympatex), oraz lekką, uniwersalną podeszwą. Buciki niewiele ważą (myślę że mniej niż Protektory, a przecież już one do "trepów" nie należały) i posiadają fajny patent, w postaci zastosowania kołnierza i języka z weluru. Ma to duże znaczenie, jeśli chodzi o komfort użytkowania. Nieraz bowiem język z dość sztywnej skóry potrafi nieźle napsuć nerwów, oraz doprowadzić na początku użytkowania do nieprzyjemnego dyskomfortu. Tu problem ten nie istnieje. Już od pierwszej przymiarki, buty nawet mocniej związane, wydają się być nad wyraz przyjazne nodze ;)
Cóż mogę jeszcze dodać? Po prawie dwumiesięcznej eksploatacji jestem w pełni zadowolony. Butów używam po mieście, ale też miałem już okazję przetestować je w terenie. Jak na razie wszystko gra i huczy, zatem mam nadzieję że zakupiłem kolejny produkt, który z powodzeniem służyć mi będzie przez długie lata.
Völkl Professional: http://www.voelkl-professional.com/en/
Völkl Hunting & Outdoor: http://www.voelkl-outdoor.com/en/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawe buty, dzięki za przedstawienie marki.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy. Völkl to trochę w naszym kraju folklor, zatem warto nieco tę firmę przybliżyć :)
UsuńLowa też folklor :-), kiedyś kupiłem mały numer dla kobiety, pozostały w garderobie w nie naruszonym stanie. Okazało się że tak je zrobili że człek umrze a buty pozostaną na następne dwa pokolenia :-), moje Haixy BW po 4 latach latania po górach i trzech latach kopania niestety poległy. Lowa ma stan nie naruszony :-). Wystawiłem kiedyś do sprzedania za psie pieniądze ale Ludziska się nie znają :-).
UsuńPod tym kontem na pewno folklor. W końcu dla Polaka chyba zawsze głównym kryterium przy kupnie obuwia lub odzieży była cena. Dlatego też bardzo trudno w górach na szlaku spotkać ludzi chodzących w Haixach, czy ubranych w odzież Fjallraven lub Arc'Teryx (no chyba że to Czesi ;)). Ale z drugiej strony nie ma co też popadać w paranoję. Od lat stosuję rzeczy głównie ze średniej półki cenowej i jakoś nie narzekam. No ale są też prawdziwi "magicy", którzy myślą że mogą jechać w góry z "adidaskami" kupionymi na bazarze. No cóż...
UsuńP.S. Lowa to konkret. Szczególnie stare modele mają renomę butów praktycznie nie do zajechania.
Warto wydać trochę kasy na dobre buty,niż patrzeć na góry przez okno do końca życia.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu widziałem schodzącą z Wielkiej Sowy młodą kobietę w bucikach na wysokim obcasie.
Moją żonę także długo namawiałem na porządne buty.W sierpniu ub.roku skręciła paskudnie nogę w kostce-w marnych adidaskach.Przeszła jeszcze 4 km-z Glinna do Zakrętu Żydowskiego(Patelnia Walimska)...i musiałem doginać po samochód.We wrześniu śmigała już porządnych traperach-ale kolano nadal boli.
Na strychu mam jeszcze stare"narciary"robione przez szefca.Używał drewnianych kołków zamiast gwoździ.Jeździłem w nich na poniemieckich nartach,które miały już okucia"Kandahar".W kącie salonu stoją dziadka oficerki z oryginalnymi prawidłami.Były do nich jeszcze sznurowane bryczesy,ale gdzieś przepadły.
W niedzielę zaliczyliśmy z żoną XXXVI Bieg Gwarków-jako kibice:)
https://www.youtube.com/watch?v=UAejf13AVSw
www.realverse.com/the-all-american-b-17-world-war-ii-survival-story/
Pozdrawiam.
Dobre (i wygodne) buty to podstawa :)
UsuńW górach już w ogóle nie ma co ryzykować, gdyż nawet na stosunkowo prostej drodze można się niemile zdziwić.
Takie "narciary" czy te oficerki to w istocie niezły rarytas :) Ja aż tak wiekowych nie posiadam, choć swoje PRL-owskie opinacze, w których kiedyś min. latałem po Karkonoszach i Izerskich, wciąż trzymam w domu jak najdroższą relikwię. Ech, czasy... ;):)